EVERGREY „The Inner Circle”

EVERGREY „The Inner Circle” - okładka
Kraj: Szwecja
Gatunek: Progressive power metal
Strona zespołu: www.evergrey.net
Dobre utwory: A touch of blessing, When The walls go down
Długość albumu: 48:17



Czysty i prawdziwy geniusz w muzyce metalowej objawia się rzadko, a nawet bardzo rzadko. Trudno jest oceniać ludzi którzy w dźwiękach potrafią zawrzeć tyle emocji, tyle cierpienia, smutku, uczuć a jednocześnie robić to z taką gracją i finezją. A w dodatku zawrzeć to wszystko w ramach muzyki którą nazywamy metalem.

Można się ze mną nie zgodzić, można uznać, że EVERGREY traktuję na wyrost. Ale fakty mówią co innego. EVERGREY był, jest i będzie zespołem zjawiskowym i tak już pozostanie. Potężna dawka emocji oraz metalowych dźwięków w muzyce Szwedów na zawsze pozostanie bliska memu sercu, a głos Toma Englunda w moim prywatnym rankingu będzie plasował się w bardzo ścisłej czołówce.

Na The Inner Circle EVERGREY osiągnęło szczyt mroku i ciężaru w swojej muzyce. Ciężkie i charakterystyczne riffy przeplatają się z wolniejszymi i klimatycznymi wstawkami, a solówkami zaś na zmianę wymieniają się gitarzyści z klawiszowcem. Same solówki na The Inner Circle są na tyle wyborne by napisać o nich krótki elaborat, nie wiem jak można pisać takie riffy, a o tak przejmujących solówkach (w dodatku wraz z takimi partiami klawiszy!!), nawet nie wspomnę.

The Inner Circle to bogactwo harmonii, to skarbnica melodii, i ogromna przestrzeń pełna skrajnych emocji. To inny świat przez który kroczy się powoli i łapczywie bierze wszystko to czego daje. Odsłuch albumu to prawdziwa wędrówka w trakcie której przychodzi nam zmierzyć się z różnymi mrocznymi myślami, to czas kiedy trzeba zmierzyć się z rzeczywistością, to czas przemyśleń i refleksji a wszystko to w czystej rozpaczy.

Liryczny koncept albumu opowiada o przeżyciach osoby porwanej przez obcych. Brzmi wystarczająco mrocznie i nieprawdopodobnie co nie? Równie mroczna jest sama muzyka która wprost pochłania słuchacza i nie pozwala wydostać się z odmętów otchłani beznadziei.

Żaden wcześniejszy album Szwedów (poza genialnym Reacreation day) nie wzbudził we mnie tylu emocji. Żadna z wcześniejszych płyt nie ogarnęła mną na tyle bym potrafił się jej oddać w całości. Wiem, brzmi to dość infantylnie ale tak właśnie jest.

Apogeum całego albumu stanowi ostatnia i wieńcząca płytę kompozycja When the walls go down w trakcie słuchania której łzy ,i lament są jedynymi możliwymi ludzkimi odruchami. To prawdziwa przejmujący i epicki utwór w którym Tom żali się do boga. Piękny, zdecydowanie najpiękniejszy utwór EVERGREY, a za partie klawiszy powinni dostać grammy.
Zresztą klawisze w EVERGREY to drugi najważniejszy element. Pierwszym oczywiście jest głos Toma, później mroczne i niesamowite partie parapetów a na koniec rozbudowana i miejscami zawiła gra perkusisty który stanowi o koncertowej sile zespołu.

Geniusz, geniusz…

ocena: 10/10

Lista utworów

1. A Touch of Blessing 05:50
2. Ambassador 04:29
3. In the Wake of the Weary 04:44
4. Harmless Wishes 04:18
5. Waking Up Blind 04:23
6. More Than Ever 04:13
7. The Essence of Conviction 06:07
8. Where All Good Sleep 04:37
9. Faith Restored 03:54
10. When the Walls Go Down 5:42

Skład

Tom Englund – Vocals/Guitar
Henrik Danhage – Guitar
Michael Hĺkansson – Bass
Rikard Zander – Keyboards
Jonas Ekdahl – Drums

Powrót do góry