MASTODON „Remission”

MASTODON „Remission” - okładka
Kraj: Stany Zjednoczone
Gatunek: Technical groove/sludge metal
Strona zespołu: http://www.myspace.com/mastodon
Dobre utwory: March of the Fire Ants, Trainwreck
Długość albumu: 50:23



Oj znów czaszka zryta. Mocno, a nawet mocniej niż poprzednio, albowiem debiut MASTODON to dźwięki wymagające i bardzo męczące. Oj, jak ja to lubię. A może nie powinienem? Trudno, jak dla mnie taka terapia, jest bardzo dobra. Jedyny mój błąd w zgłębianiu tajników Amerykańskiej bestii polegał, i wciąż polega na poznawaniu jej niejako od końca. Pierw Blood Mountain, potem genialny Leviathan, a teraz debiut. Cóż, i wiecie co? Kolejne dwa albumy w karierze MASTODON, są idealnym rozwinięciem tego, co zaprezentowali na debiutanckim krążku.

Kiedy Remission ujrzało światło dzienne, musiało narobić sporo zamieszania. Nie wydaje mi się by przed nimi ktoś tak grał, a naśladowców jak do tej pory mają co najmniej kilku…
Remission to album niespokojny, szalony, dziwny, niekontrolowany, a zarazem tak przejmujący i mocny w wymowie. Brzmi… niemożliwie prawda?

Amerykański kwartet złożony z muzyków którzy w swoich macierzystych formacjach grali równie pojechaną muzykę, na moment postanowili spróbować czegoś innego, być może nowego. Tak zrodził się MASTODON. Potężny twór o niezwykłym i niezbadanym potencjale. Bestia która miała być uznawana za wizjonerską w metalu w ogóle. Osobiście się z tym troszkę nie zgodzę, ale świat twierdzi inaczej. Co zrobić.

Za każdym razem gdy obcuję z MASTODON, jestem pod wielkim wrażeniem ładu jaki panuje w tak szalonych dźwiękach. Aprobuję Brana Dailora i wystawiam mu perkusyjny pomnik. Partie tego psychola wprawiają w osłupienie, i nie bez powodu jest uznawany za jednego z najlepszych na całym naszym rzekomo Bożym świecie. Łamie rytm, uderza blastem, gra miliard przejść, a przy tym pewnie w ogóle się nie męczy. Taki sobie chłopaczyna no. Szkoda słów.

Riffy również przytłaczają swą masywnością, a świat budowany przez gitarzystów MASTODON, jest tak elastyczny, tak nieskrępowany, że aż nienamacalny. Nie umiałem, i nie umiem pojąć jak oni to robią, ale na pewno nie na trzeźwo. Okoliczne używanie niedozwolonych substancji musi być tutaj no bynajmniej motorem napędowym całości. A może nie okoliczne, a częste? Kto wie.

Przytłaczają również wokale które mimo, iż jeszcze trochę surowe (a mogą takie być), wciąż pełne są wściekłości, tego zwierzęcego ryku który uderza w słuchacza. Uderza, krępuje i mówiąc kolokwialnie ryje czaszkę. Ot, co. Nie inaczej, w końcu odbiór MASTODON nie należy wcale do łatwych, i muzycznie, jak i werbalnie. Nowa bezapelacyjnie, prawdziwie szalona jakość w muzyce metalowej.

I zdecydowanie progresywna. Dwa najdłuższe numer na płycie Trainwreck, oraz Elephant Man, to idealny przykład muzycznego szaleństwa, muzycznych abstrakcyjnych pejzaży które w swym nowatorstwie przytłaczają, onieśmielają i zmuszają by poznawać więcej.

Zdecydowanie mam ochotę na więcej.

ocena: 8,5/10

Lista utworów

1. Crusher Destroyer 02:00
2. March of the Fire Ants 04:25
3. Where Strides the Behemoth 02:55
4. Workhorse 03:45
5. Ol'e Nessie 06:04
6. Burning Man 02:46
7. Trainwreck 07:04
8. Trampled Under Hoof 03:00
9. Trilobite 06:29
10. Mother Puncher 03:48
11. Elephant Man 08:01

Skład

Brent Hinds – Vocals/Guitar
Troy Sanders – Vocals/Bass
Bill Kelliher – Guitar
Brann Dailor – Drums

Powrót do góry