GOD FORBID „Earthsblood”

GOD FORBID „Earthsblood” - okładka
Kraj: Usa
Gatunek: Metalcore/post-thrash
Strona zespołu: www.godforbid1.com
Dobre utwory: The rain, The new clear
Długość albumu: 53:42



Na całe swoje szczęście nie muszę znać i lubić wszystkiego co w stanach akurat ma jakiś tam status… No jak to dobrze. GOD FORBID nigdy nie podnosił(o) mi ciśnienia, i to się już raczej nigdy, ale to prze nigdy nie zmieni. O ile metalcore w przypadku muzyki GOD FORBID jest pojęciem które to niby pasuje, niby nie, zatem wolałbym jednak żeby tego core było więcej niż metal he,he. Zresztą, jasna cholera, Earthsblood i tak jakoś nijak ma się do rozumianego przeze mnie (i tak dosyć szeroko) metalcore'a.

Hm… po części Earthsblood to materiał który może przypaść do gustu zarówno fanom LAMB OF GOD (nie mi), jak i SHADOWS FALL czy UNEARTH, ale zarówno i tym którzy spuszczają się przy nowoczesnym thrashu spod znaku SUSPERIA choćby. Czyli jednak rozrzut stylistyczny niejako jest prawda? No i co z tego. Po pierwsze za grosz nie widzę tu jakiejkolwiek oryginalności, a o muzycznej tożsamości. Bo co z tego skoro pewnie dobrze grałoby się im trasę z TRIVIUM, skoro to właśnie ci młodsi nie dość, że technicznie są lepsi, to i kompozycyjnie miażdżą ich już w przedbiegach. Troszku przykre. Ale prawdziwe.

A co mnie tak irytuje? W zasadzie to fakt, iż wszystko to już gdzieś słyszałem. I nie mówię tutaj o fakcie znajomości/nieznajomości zespołu. Po prostu najnowszy krążek Amerykańskich post-thrashowców z GOD FORBID nie wnosi kompletnie niczego do aktualnego metalowego kotła. Ot, po prostu dobrze zagrane, brutalne, momentami minimalnie progresywne granie. Nie żadne nu, czy coś w ten deseń. Wręcz przeciwnie. Kiedy trzeba panuje uderzają specyficznym i znanym dla PANTERA groove, innym razem zaś iście death metalowo, a wszystko to spaja głos Byrona Davisa który to raz growluje by za chwilę śpiewać czysto (to akurat wychodzi mu zdecydowanie gorzej). Riffów jest co nie miara, wszak przecież przeciętny czas trwania utworu to prawie pięć minut (nie mówiąc już o dwóch kolosach Gaia – the Vultures i utworze tytułowym w których to ewidentnie panowie wyeksploatowali cały swój potencjał).

Pozostaje tylko jedna kwestia. Co jest fajne? Z pewnością brzmienie które po prostu rozpierdala i totalnie miażdży. Tak dobrze wyprodukowanego albumu nie słyszałem od dłuższego czasu, ale, że płyt nie słucha się ze względu na brzmienie a na muzykę, to nie wrócę do Earthsblood. I to na pewno nieprędko he,he. Jest jeszcze coś co koniecznie zasługuje na pochwałę. Po pierwsze gra sekcji rytmicznej która zaskakuje swym impetem i pomysłami, oraz gra solowa obu braci Coyle. Jeden jak i drugi gra świetne ujmujące i melodyjne solówki które rzadko mają miejsce w takim rodzaju wykonywanej muzyki. Ale zaraz, zaraz. W końcu przecież określają się mianem bandu thrashowego, to i sola muszą być.

Nic specjalnego.

ocena: 6,5/10

Lista utworów

1. The Discovery 01:42
2. The Rain 05:21
3. Empire of the Gun 04:45
4. War of Attrition 04:27
5. The New Clear 06:36
6. Shallow 03:31
7. Walk Alone 06:14
8. Bat the Angels 06:06
9. Earthsblood 09:03
10. Gaia (The Vultures) 07:17

Skład

Byron Davis – Vocals
Doc Coyle – Guitar
Dallas Coyle – Guitar
John Outcalt – Bass
Corey Pierce – Drums

Powrót do góry