BESATT „Hail Lucifer”

Kapela wymyśliła najciekawsze fleyersy, jakie widziałem. Kto nie widział niech żałuje, ale nie o tym miała być mowa… Zaczęło się tajemniczo, mroczne surowe klawiszowe intro… Ten błogi mrok przerwały ekstremalne dźwięki, utrzymane w konwencji black metalu. Jako, że wcześniej słuchałem blacku z Francji mam porównanie BESATT – brzmienie dobre, dopracowane, słychać partie basu dość wyraźne (co nie znaczy, że wysunięty jest na pierwszy plan). Gitary jadą raczej szesnastkami, ale to bębny narzucają tempo (raz totalny młyn, raz średnie rytmy-akcentujące, ciekawe dość długie przejścia po kotłach – co lubię!). Do tego dochodzą bogato zaaranżowane frazy. Wokal-jak ma black przystało-zbytnio nie wyrównany. Czasem słychać pagan metalowe pogrywanie (za sprawą basu)w „Black Banner”. Ten bas przypomina mi NECROMANTIE. W „War” tłem do muzyki są odgłosy bitwy, gdy milkną sfuzowane gitary i wchodzi solo czysta gitarka (a'la BATHORY) tłem staje się powiew wiatru… bojowy krzyk… i znów blackowa jazda… rozgorzała walka. Ogólnie w BESATT słychać wykorzystane już patenty, ale dzisiaj chyba trudno o coś nowego (jeżeli to możliwe) – przynajmniej są tradycjonalistami (bez key, babek, itp.) i dobrze wykonują swój fach. Materiał wieńcz podobne outro (co intro – he, he).

Beldaroh
Nickla 57/5
41-908 Bytom
POLAND

P.B.C.
Agares
Spółdzielców 4B/14
47-200 Kędzierzyn Kożle
POLAND

Powrót do góry