FIREBIRD „No.3”

FIREBIRD „No.3” - okładka


Nazwisko Bill Steer powinno być znane każdemu, kto w początkach minionej dekady żywo interesował się heavy metalem, a w szczególności jego skrajnymi formami. Ów gitarzysta to człowiek, który niegdyś udzielał się w Napalm Death, a później tworzył kamień milowy death/grind metalu, czyli Carcass. W połowie lat 90. dał sobie spokój z ekstremalną muzyką i postanowił odpocząć. Chęć muzykowania była jednak silniejsza i już w 1999 roku Bill Steer powołał do życia nowy projekt, Firebird właśnie, który w założeniu miał grać muzykę taką, na jakiej ów się wychował, a zatem klasyczny rock z silnymi wpływami bluesa.
Tak też się stało. Najnowszy, trzeci już album Firebird utrzymany jest w takiej konwencji. Po stricte heavy metalowej przeszłości Steera nie ma tu najmniejszego śladu. Jest za to sporo solidnego, podrasowanego południowym bluesem hard rockowego grania. Zapatrzony w swoich mistrzów, spośród których można wymienić Cream, Hendrixa, Mayalla czy Lynyrd Skynyrd, Steer tworzy obecnie muzykę, którą „poważne” naukowe dzieła określają mianem retro-rock, co ma niby świadczyć o jej regresywnym charakterze. Wypada się z tym zgodzić, aczkolwiek nie bez zastrzeżeń. O ile bowiem faktycznie nie tylko użyte instrumentarium (klasycznie rockowy skład plus Hammond i harmonijka), ale również konstrukcja kompozycji zdradzają bezkrytyczne zafascynowanie muzyką sprzed 30 i więcej lat, to już produkcja tego krążka jest na wskroś nowoczesna. Dodatkowo muzyka nie trzyma się sztywnych ram klasycznego hard rocka, lecz słychać, że dźwięki zostały przepuszczone przez filtr spuścizny lat 90. ubiegłego wieku ze szczególnym naciskiem na grunge i stoner rocka – obydwa te style słychać chwilami na albumie. Nie stanowią one o brzmieniu, niemniej jednak współgrając z owymi klasycznymi odniesieniami tworzą udaną i porywającą mieszankę. Dodatkowo do sfery inspiracji można zaliczyć Black Crowes oraz Reef – zespoły, które czerpiąc z bogatej skarbnicy lat 70. potrafiły stworzyć coś swojego, co udanie nawiązując nie kopiuje. Wydaje mi się, że w tym właśnie kierunku podąża Bill Steer i jego zespół. Mam nadzieję, że następne produkcje udowodnią, że Firebird patrząc w przeszłość nie stoi w miejscu.

ocena: 3/5

Powrót do góry