HOLLENTHON „With vilest of worms to dwell”

HOLLENTHON „With vilest of worms to dwell” - okładka


No i nareszcie mamy, po dwóch latach wyczekiwania nowy album HollenthoN. Gdy usłyszałem o reaktywowaniu Pungent Stench, macierzystego zespołu Schirenca, trochę zacząłem się obawiać, że może nie usłyszę zbyt szybko wyjątkowych dźwięków tworzonych przez niego pod szyldem HollenthoN. W dodatku to, że poprzedni album bardzo sobie cenię, jeszcze bardziej czyniło moje oczekiwanie nieznośnym. Przez ten czas nurtowały mnie pytania typu; jaki będzie ten nowy, czy będzie w stanie dorównać „Domus mundi” i w jakim kierunku muzyka podąży (czy można dalej pójść w tym stylu w ogóle?).

Na szczęście moje obawy okazały się zbyteczne, ponieważ „With vilest of worms to dwell” nie tylko dorównuje poprzednikowi, ale i przewyższa go. Jest on o wiele spójniejszy, aranżacje są jeszcze bardziej przemyślane i skomplikowane (choć wcześniejsze były wg mnie bliższe sercu, przynajmniej mojemu) niż na „Domus …”. Atutem tego krążka jest również masa melodyjnych gitar, podniosłe śpiewy chórów, smyczki rysujące pejzaże w tle utworów, no i te nie/boskie instrumenty dęte. Proszę się wsłuchać w brzmienie takich dęciaków w „To kingdom come” i otwierającym album „Y draig goch”. Mi za każdym razem ciary chodzą po plecach gdy tego słucham. Najciekawsze jest jednak to, że wszystkie te partie nie zostały zagrane przez orkiestrę ani przez zawodowych muzyków grających w takowych, a zostały wyciśnięte z keyboardu Schirenca, jeżeli wierzyć informacjom zamieszczonym we wkładce i wywiadach z jego mością.

Te i inne smaczki powodują, iż mój podziw dla tego albumu nie zna granic. Utwory są może nieco krótsze, ale nie znaczy to, że na tym straciły. Szkoda tylko, że mniej tu znanych wcześniej motywów folkowych i etnicznych instrumentów. No, ale przecież wszystkiego na raz mieć nie można. Teksty ponownie napisała frau Schirenc. O produkcji, brzmieniu itp. nie będę pisał, bo przecież w dzisiejszych czasach prawie wszystkie płyty są doskonale wyprodukowane (oczywiście poza raw black metal). Jeszcze jedno, pan Martin ma chyba jakieś zboczenie na punkcie starych, pomarszczonych ciał – vide wczesne okładki Pungent Stench. Czyżby tylko złudzenie. Nie mogę się nie powstrzymać od nie posłuchania tej płyty jeszcze raz.

ocena: 14/15

Lista utworów

1. Y draig goch
2. Woe to the defeated
3. Lords of bedlam
4. To kingdom come
5. The calm before the storm
6. Fire upon the blade
7. Conquest demise
8. Conspirator

Powrót do góry