HOLOCAUSTO CANIBAL „Gonorreia Visceral”

Mój listonosz, gdy dostarczał mi tę przesyłkę był bardzo roztrzęsiony, i od progu oznajmił mi biedaczek, że więcej czegoś takiego do ręki nie weźmie. Na początku nie kumałem, o co człowiekowi biega. Lecz gdy wyciągnął do mnie dłoń ubraną w chirurgiczną rękawicę, trzymającą ociekający krwią pakunek zrozumiałem jego obawy. Wiedziałem, że So Die Music podesłało mi płytkę ich zespołu HOLOCAUSTO CANIBAL. Doręczyciel szybko zdjął ubranie swojej prawej dłoni, i niezwłocznie ją spalił. Ile odrazy i lęku było w jego oczach. Ale przejdźmy do samego sedna tych rozważań. Co było w środku, to już wiecie. Płytka, którą właśnie otrzymałem, zgodnie z przewidywaniami, okazała się być świeżo wyciętym z czyjegoś brzucha, jeszcze stosunkowo ciepłym ochłapem mięcha. 100% Gore!!! Całość, czyli muzyka, oprawa graficzna albumu, teksty, utrzymane w nurcie patologicznego grindu. Na froncie do wkładki widnieją czyjeś – nie wnikam czyje- wypatroszone zwłoki. Bodajże kobiece, ale to akurat jest mało ważne. W środkowej części książeczki, panuje klimat jak w biurze zimnego chirurga. Trupy, flaki, krew, wszystko, co może się wiązać z makabryczną śmiercią. To samo tyczy się muzyki zespołu. Rzeźnickie symfonie, które znalazły się na tym krążku, to muzyczne zapędy czterech portugalskich pomyleńców, odpowiedzialnych koleino Ze Pedro – bass, Joao – gary, Carlos – gardło, oraz Nuno – gitara. Co za perfidności, żeby ogłaszać wszem i wobec swoje imiona ha, ha. Zespół jedzie na pełnych obrotach, choć utwory, jakie znalazły się na „Gonorreia Visceral”, do najdłuższych z pewnością nie należą. Niekiedy człowiek nawet nie zdąży się dobrze nacieszyć daną kompozycją, gdy nagle się ona kończy.

Brutalny grind gore metal, jaki prezentuje nam zespół, jest solidną dawką medycznej miłości kapeli do otaczającego nas środowiska. W muzyce HOLOCAUSTO CANIBAL wyczuwalne są drobne, ale zawsze, fascynacje dokonaniami zespołów zza oceanu. Zwłaszcza w kwestii pracy gitar jest to wyczuwalne. Brzmienie albumu jest stosunkowo mało czytelne, wręcz surowe, nadające utworom zgnilizny i większego kopa. Grobowy wokal, raczej szybkie partie perkusji, to raczej standard przy tym rodzaju grania. Tak więc w tej kwestii rozczarowań nie będzie. Pomiędzy poszczególnymi trackami są liczne intra. Usłyszycie między innymi dźwięk pękających kości, pożeranych przez jakieś zwierze, i tego typu pikantne fragmenty. Wszycho oczywiście w ścisłej tematyce śmierci i patologii, podjętej przez Portugalczyków jako główną wenę twórczą i motor napędowy do komponowania muzyki. Zespół próbuje trochę eksperymentować, łącząc te intra z muzyką. Ciekawy efekt przyznać muszę. I to właściwie byłoby na tyle odnośnie tego materiału. Po resztę wrażeń piszcie na poniższy adres.

So Die Music
P.O.Box 246
4536 909 Lourosae
Portugal

so.die@mail.pt

Powrót do góry