METALLICA „Zlot”

Płyta jest zapisem koncertu, który odbył się 30 września 2000 roku w Katowicach, a który miał charakter hołdu Metallice. Wystąpili na nim muzycy związani z kapelami: KAT, DRAGON, Adrenalina, Genesis of Aggression oraz Pik. Zagrano 12 i 1/6 numeru (dlaczego 1/6 numeru za chwilę). Utwory pochodziły z prawie wszystkich płyt Metalliki – z wyjątkiem „And Justice For All” i „Reload”. „Metallica Zlot” zawiera oprócz ścieżek audio także multimedialny raport z przygotowań do koncertu oraz jego fragmenty. To tyle, jeśli chodzi o dane faktograficzne. Teraz ocena.
To nie jest dobra płyta. Dlaczego? Ponieważ o ile koncert sam w sobie wypadł nieźle – żywiołowo zagrane numery świetnie zabrzmiały i zostały doskonale przyjęte przez publiczność składającą się głównie z fanów Metalliki i Kata – to już zapis tego wydarzenia budzi niedosyt. Brzmienie jest płaskie i nijakie, brakuje energii, która prawdopodobnie rozsadzała scenę podczas występu na żywo. Gitarzystom i perkusiście trudno cokolwiek zarzucić. Wszak odgrywają utwory Metalliki sprawnie i z wyczuciem, ale… właśnie odgrywają. Tylko odgrywają, ponieważ słychać, że nie zdołali – a może nie chcieli – wnieść czegokolwiek od siebie w tę muzykę. Być może należy zastanowić się, czy w ogóle powinno się ingerować w doskonale skomponowane zespołu Ulricha i czy wypadałoby poddawać je jakimkolwiek zmianom mając w perspektywie występ na zlocie fanów tejże kapeli, którzy niecierpliwie czekali, żeby usłyszeć muzykę taką, jaka ona jest. To już temat na inną dyskusję. Co jednak najważniejsze, koncert – a zatem i płyta – sprawiają wrażenie odegranych przez sprawnego rzemieślnika, który dba jedynie o to, aby jego wyrób zadowolił klienta. Osobiście mając do dyspozycji tylu utalentowanych muzyków, chętnie odważyłbym się na nieco więcej swobody w interpretacji twórczości Ulricha, Hetfielda i spółki. Ale cóż, widocznie zamysł panów z Kata był taki, żeby minimalnym nakładem pracy zrobić swoje. W części multimedialnej muzycy słusznie zauważają, że prawie każdy, kto kiedykolwiek próbował grać muzykę metalową, brał na próbach utwory Metalliki na warsztat. Owszem, lecz powstaje pytanie: czy należy traktować koncert w hołdzie Metallice jako próbę właśnie? Niestety tak brzmią te numery!

Jak już wspominałem, muzykom ciężko zarzucić cokolwiek. Gorzej z wokalistami. Panowie z Genesis of Aggression, Pik oraz Gangu Olsena, zajmując miejsce za mikrofonem udowodnili, że najlepiej do śpiewania utworów Hetfielda nadaje się… sam Hetfield. Wokale na tej płycie wypadają blado, a w dodatku często rażą uszy fałszami! Wystarczy spróbować posłuchać okrutnie zmaltretowanej wersji „Nothing Else Matters”. Albo „Whiplash”, gdzie wokalista nie jest w stanie nadążyć za instrumentalistami, gubiąc po drodze wersy. Żałosne…

Chyba jednak lepszym pomysłem byłoby powierzyć odegranie tego koncertu jednemu składowi – przynajmniej całość brzmiałaby spójnie, a tak zdarza się, że utwory zapowiadane są po angielsku (choćby „Escape”) – toż to jakaś dziecinada, która w Polsce na sucho uchodzi tylko Titusowi z Acid Drinkers. Jakby tego było mało, kiedy następuje najlepszy na płycie numer, czyli świetna wersja „Enter Sandman”, a zaraz po nim „Master of Puppets” z kapitalnym wstępem, nagle nagranie się urywa, a zespół schodzi ze sceny, oznajmiając, że to już koniec koncertu. Oto owa 1/6 utworu, zostało go bowiem niewiele ponad minuta. Cholera, jak to jest: przez cały koncert kolesie grają jakby to była duża próba, a kiedy już uda im się porywająca interpretacja nagle idą sobie do domu?! Nie rozumiem tego i nawet nie próbuję.

No dobrze, ale czy ta płyta ma jakieś jaśniejsze punkty? Cóż, z pewnością część multimedialna do takich należy. Co prawda plik jest w słabiutkiej rozdzielczości, ale zawsze to coś – ktoś, kto nie był na koncercie ma przynajmniej jakieś wyobrażenie o jego atmosferze, która zaiste gorącą była. Sprawdzają się gitarzyści Kata i Dragona oraz doskonały Irek Loth z Kata. Słuchać, że plan ustawiono tak, aby to ich gra była najważniejsza. Według mnie trochę za głośna jest perkusja (talerze i centralny), a za cicho bas – ale powiedzmy, że to szczegół, w końcu mamy do czynienia z nagraniem koncertowym. Innych plusów brak. Krótko mówiąc: jeśli ktoś jest fanem Metalliki aż do bólu, to z pewnością doceni to wydawnictwo i nie raz ani nie dwa przesłucha. Pozostałym raczej odradzam.

ocena: 2/5

Powrót do góry