VIRGIN STEELE „Noble Savage”

VIRGIN STEELE „Noble Savage” - okładka


„Noble Savage”. Ten album ma u mnie porównywalny status z „The Number Of The Beast” Ironów. Oba mają wiele cech wspólnych. Świetne heavymetalowe kompozycje, klimat lat 80, świetnych instrumentalistów i wokalistów. W przypadku obu zespołów są to ich trzecie płyty i bardzo mocno wyczuwalna jest ta młodzieńcza werwa, te wirtuozerskie nieokiełznane popisy instrumentalne. Oba zespoły nagrają później płyty o wiele bardziej przemyślane i bardziej wyważone.

No ale miało być o Virgin Steele. Zgodnie z tekstem, który znajduje się we wkładce (For Best Results Play At Maximum Volume), należy ustawić wzmacniacz odpowiednio głośno by w pełni delektować się muzyką. Album rozpoczyna się galopującym hymnem „We Rule The Night”. Już na początek dostajemy kawałek rewelacyjny. Posłuchajcie tych gitar!!! Tej szaleńczej solówki!!! Tego długiego i rozbudowanego zakończenia!!! Czysty Heavy Metal!

Cały album można podzielić na kawałki epickie i bardziej rockowe. W tych pierwszych dominuje podniosły klimat, a w tych drugich słychać echa twórczości Dio, Judas Priest, Led Zeppelin, Black Sabbath. Przykładem typowego epika może być „Thy Kingdom Come”. Szybki maidenowy galop+ świetny refren budują niesamowitą atmosferę. Rockera reprezentuje chociażby „I'm On Fire” z nieśmiertelnym rymem w refrenie (fire- desire, ile razy jeszcze ktoś tego użyje? :-). DeFeis często wchodzi na bardzo wysokie rejestry i może się kojarzyć nawet z Kingiem Diamondem. Na uwagę zasługuje ballada „Don't Close Your Eyes”. Z początku może się wydawać bardzo banalna, ale jest naprawdę świetna. A głos DeFeisa brzmi tam po prostu powalająco!!! Warto też kilka słów poświęcić utworowi tytułowemu. Epicki, w podniosłym nastroju. Ciekawa jest końcówka, gdzie słychać klawiszowe dźwięki, które niecałe dziesięć lat później złożyły się w niesamowity „The Marriage Of Heaven And Hell Theme”.

Zremasterowana wersja z 1996 roku zawiera kilka bonusów. Wśród nich znalazł się genialny kawałek „Obsession”- młodszy brat „Paranoid” Sabbathów. A to za sprawą gitar, które grają uderzająco podobne zagrywki. Płyta jest naprawdę świetna i jakże inna od ostatnich dokonań zespołu. Jeśli ktoś szuka dobrej Heavy płyty, bardzo żywej i różnorodnej to właśnie znalazł. „Noble Savage”.

Powrót do góry