FEROSITY, MAGGOTH, SPLATORGY, SALLEKHANA

Nigdy wcześniej nie miałem okazji bywać w tym warszawskim klubie, więc zanim znalazłem adres Racławicka 99 trochę się zeszło Na samym wstępie krótka kontrola ochrony czy nie wnoszę żadnych granatów, bomb, heroiny i można się rozgościć.
Według plakatów i informacji, jakie były umieszczane na serwisach internetowych koncert miał się rozpocząć o godz.: 18: 30, jednak dźwiękowiec pojawił się dopiero w okolicach godz. 19, co zmusiło pierwszy band SALLEKHANA, wejście na scenę o godz. 19: 30. Mimo opóźnienia nikt strasznie nie rozpaczał, był czas na piwko lub kilka.
Zespół SALLEKHANA w czteroosobowym składzie wszedł na scenę i po krótkim strojeniu uderzył dosyć rytmicznym graniem, słyszałem już raz ten zespół na żywo i trzeba było być głuchym żeby nie zauważyć, że chłopaki robią postępy. Dynamicznie, szybko i dość chwytliwie. Na pogo tego wieczoru nie było, co liczyć, bo każdy wolał pic dobry browarek przy stole. Zespół zaprezentował swoje najlepsze kawałki oraz dwa covery zespołów BEHEMOTH oraz HYPOCRISY, moim skromnym zdaniem chłopaki świetnie sobie poradzili, jako kapela, która otwiera całą imprezę. Były nawet oklaski, więc publiczności się podobało, a to najważniejsze.
Wraz z następną kapelą pojawiła się mała zmiana klimatu na bardziej połamane, brutalne i techniczne rytmy w stylu Grind, Death. Zespół SPLATORGY zaprezentował jazdę ekstremalna w mocnym szybkim i brutalnym stylu, i jak na tak młoda kapele wychodzi im to bardzo dobrze. Zespół składa się z czterech muzyków, z których każdy na scenie wie, co ma robić, było oczywiście kilka pomyłek, ale co to za koncert bez wpadek. Zespół oprócz swojego materiału także zaprezentował dwa covery, MORBID ANGEL oraz VENOM. Na koniec prawdziwy killer, kawałek o wdzięcznej i wymownej nazwie „wpierdol”, i taki tez był szybki, krótki i konkretny, w środku znalazła się solówka perkusisty, która była naprawdę całkiem niezła, choć sam sie upierał, że kompletnie mu nie wyszła.
Zespół 3 w kolejności to MAGGOTH, który zafundował nam prawdziwy old shool Thrash Metal Cztery osoby na scenie zagrały materiał z poprzedniego dema oraz z nowego, które niedługo ma ujrzeć światło dzienne, szczerze mówiąc chętnie posłucham, bo brzmiało to naprawdę dobrze. Wokalista machał bania jak automat, a reszta jeździła na swoich instrumentach bez oporu. Widać, że mają z tego radochę. To duży plus.

Zespół ostatni, czyli gwiazda wieczoru to zespół FEROSITY, nie wiedziałem, czego dokładnie się po nich spodziewać, słyszałem wcześniej tylko cztery ich kawałki, a to dość mało, zespół ma za sobą jedną płytę wydaną w wytwórni Redrum666, która słynie raczej z ekstremalnych zespołów, no i do takich tez należał zespół FEROSITY, już po pierwszym kawałku potwierdzili swoją pozycje, jako gwiazda tego gigu, to była duża dawka porządnego Death Metalu w starym stylu, było szybko i bardzo brutalnie, momentami rytmicznie, aż głowa sama latała, pięciu muzyków zaprezentowało równy materiał, nie było tam żadnych wydziwień i eksperymentów i bardzo dobrze, kolesie robią dobry Death Metal.
Ogólnie cały koncert można zaliczyć do udanych mimo opóźnienia i zaskoczonych kilku nieletnich, którzy nie zostali wpuszczeni do klubu z powodu braku 18 wiosen. Takie zasady i już. Mieliśmy tu w sumie kawał różnego metalu od Thrash po Grind.
Myślę, że o to nie ostatni koncert, na jakim byłem z udziałem tych bands.

Powrót do góry