REVERSED DECALOGUE TOUR – VEDONIST, AL SIRAT, GILOTYNA

Kolejny, ale tym razem długo wyczekiwany przeze mnie koncert Warszawian z VEDONIST , znów miał odbyć się w Bielsku-Białej. Na wieść o tym wybitnie się ucieszyłem, ale niestety jak zawsze przyszło mi wybrać się na ten gig samemu. Cóż, taki jest Cieszyn, mały i pełen metalowych zrzędów. Zresztą kto by się tam tym przejmował. Tak więc w sobotnie popołudnie postanowiłem, że sam czy się to komuś podoba czy nie, pojadę. Jak chciałem tak zrobiłem. W podróży czekało mnie kilka niezbyt interesujących niespodzianek, jak choćby pijany typ którzy zarzygał tylną część busa, czy kobieta z dzieckiem które notorycznie płakało. Na całe szczęście miałem ze sobą odtwarzacz mp4 a w nim, tudzież na nim, nie wiem jak to powiedzieć, najnowszy album VEDONIST. Tak zaopatrzony spokojnie mogłem jechać dalej.

Bielsko, ile to już razy tutaj byłem, i ile razy stąd wracałem. Raz bez większych obrażeń, innym razem wracałem mocno poturbowany , w każdym razie zawsze wracałem z koncertów w Bielskim RudeBoyu. I tym razem miało tak być. Zaznajomiony z klimatami panującymi w klubie, jak i ludźmi odwiedzającymi Rude-go, pragnąłem by tym razem było więcej niż 15 osób jak ostatnim razem. Na 25 min przed koncertem przed klubem czekało na moje młodzieńcze oko jakieś, nie wiem, dwadzieścia, może trzydzieści osób. Jak na Rudego i potencjalnie nieznane zespoły było to dość sporo, a ja sam wreszcie mogłem odetchnąć i liczyć na chociaż mały ruch pod sceną. Na nieszczęście wszystkich zebranych koncert miał zacząć się dopiero około godziny 20, a nie o 19 jak planowano. Ku mojej uciesze nie musiałem marznąć przed klubem i dzięki uprzejmości Schroedera z VEDONIST pojawiłem się w środku. Rudy jako klub ma to do siebie, że jest po prostu fajny. Niezależnie od tego czy, kto, i kiedy tam gra, to miejsce jest centrum spotkań różnej maści młodzieży jak i starszyzny alternatywnej. Punkowcy, metale, skinheadzi, skejci, wszyscy tutaj znajdują swoją przystań. Jedni częściej (punkowcy), drudzy rzadziej (metale), a pozostali.. no różnie to z nimi bywa. W każdym razie atmosfera w Rudym zawsze sprzyja, a imprez sprzyjających spotkaniom towarzyskim również nie brakuje. Także nic tylko wpadać do Rudego. Oczekując na Gilotynę która powoli aczkolwiek pieczołowicie instalowała się na scenie zdąrzyłem zauważyć, iż przed klubem gromadzi się liczniejsze grono metalheads niż przypuszczałem. Powoli sącząc piwo oczekiwałem rozpoczęcia koncertu. W międzyczasie tu i tam zaczepiałem znajomych muzyków i wymieniałem swoje często kontrowersyjne opinie. Czas leciał, browar się kończył, aż wreszcie zaczęto wpuszczać przybyłą tak zwaną brać. Niby tej zgromadzonej publiczności nie było jakoś wybitnie dużo (troszkę ponad 50 osób) ale i tak bezapelacyjnie mnie to usatysfakcjonowało. Gilotyna, gilotyna…. Dla tych którzy nie wiedza, Bielska Gilotyna to zespół w którego skład wchodzą m.in. Poli (właściciel lokalu) czy też tu i ówdzie znany pałker Bomba (ex-Dragon), oraz Borys czy tego dnia okazyjnie Cezar z Christ Agony. Bielszczanie od lat prezentują bardzo mocny, agresywny i wyczerpujący materiał dzięki któremu mimo, iż trochę trącącego myszką, zdążyli zyskać uznanie. Brutalny i bardzo intensywny koncert Gilotyny miałem przyjemność oglądać z boku sceny. Cóż, w Bielsku ludzie to lubią, ja osobiście jednak zbytnio nie preferuję tego co ma do pokazania załoga Poliego. Krótki około trzydziesto minutowy set nadwyrężył niektórym karki, a mi wyostrzył apetyt na tych dla których się tam pojawiłem. VEDONIST o dziwo, zagrało jako drugi zespół tego dnia, i szczerze mówiąc to może i nawet lepiej. Może…

I tym razem dla tych którzy nie znają Warszawian, powiem, a raczej uświadomię Was, iż VEDONIST to zespół prezentujący tą zawiłą, techniczną, ale wciąż brutalną odmianę metalu. Techniczny death/thrash spod znaku VEDONIST to muzyka, złożona, intensywna, ale wciąż na swój sposób chwytliwa. Bielski koncert był drugim na trasie promującej nowy album ‘’The World of Reversed Decalogue’’, drugim ale nie wiem czy udanym. O tym jednak za chwilę. Warszawianie praktycznie gotowi do akcji szybko zamontowali się na scenie gdzie za perkusją Schrodera (świetne V-ki na centralach!), wisiał banner zespołu. Małe zmiany sprzętowe, chwila ustawień i już za moment mieli zacząć…
Zaczęli ostro od ‘’Host of Human Desires’’, jeden z dłuższych na poprzednim albumie numerów o dziwo minął dość szybko, ale z pewnością skłonił co najmniej kilka osób do pojawienia się pod sceną. Ja również okupowałem barierki, jak zwykle zresztą. Po szybkim strzale w mordę przyszedł czas na coś nowego. ‘’Dehumanized’’ bo o nim mowa to numer który pewnie na długo zagości w koncertowej set liście grupy. Bardzo motoryczny i genialnie napędzany przez sekcję rytmiczną numer, zmusił mnie do rozpuszczenia moich wspaniałych kłaków i napierdalania ile sił. Uh… szybko, może nawet jeszcze szybciej niż na płycie? Nie, raczej nie. Ale i tak zajebiście. Pierwszy nowy numer w którym swoimi umiejętnościami (solówki!) popisał się Bunos. Gość robi wrażenie nie tylko na płycie, ale przede wszystkim na koncertach. A jak nie wierzycie to odsyłam do youtube….

Następnie mój ulubiony, ‘’Objectivity Unjust’’. Zajebisty, mega szybki strzał po mordzie. Zdzieram gardło, skaczę dziknę, nie tylko ja zresztą, na scenie , jak i pod nią nagle zrobiło się zdecydowanie żywiej niż do tej pory. Muzycy szaleli, napierdalali ile sił, pod sceną jakby przybyło ludzi, ale to nie było ważne. Oni grali ten numer, mój ulubiony, najlepszy z ‘’Awaking to Immortality’’. Że co? Że ponad pięć minut już minęło? A szkoda. Wielka szkoda. Czas na cover, niespodziankę, coś co miało przyciągnąć większość zgromadzonych pod scenę. Cóż, Testamentowski ‘’D.N.R’’, jakoś nie przykuł uwagi ludzi, a w trakcie numeru niżej podpisany pojawił się na scenie by podrzeć trochę ryja. Szkoda tylko, że wcześniej nie uświadomił sobie, że nie zna tekstu od samego początku, a jedynie od drugiej zwrotki. Cóż, bywa. Również, niestety, w trakcie hitu Amerykańskich thrasherów, coś ewidentnie psuło się na scenie…. Warszawianie dokończyli numer i zrobili małą przerwę techniczną.

………………..

I po chwili wrócili do akcji. Powrót do przeszłości w postaci lekko odświeżonego ‘’Bad dreams’’, okazał się zajebistym posunięciem ponieważ bardzo sobie cenię materiał z demówki VEDONIST. Oczywiście, i tym razem czas pędził nieubłaganie, a ku mojemu zdziwieniu ludzi wciąż nie przybywało. Bynajmniej nie pod sceną. Chociaż, nie wiem czy to miało jakiekolwiek znaczenie bowiem załoga Gerhalta wyraźnie była zadowolona ze swojego występu. Szalona postawa wspomnianego Gerhalta, perfekcja Bunosa, impet Schroedera, i w końcu głos Vommbatha wydawały się nie mieć granic. Wspaniale. Tymczasem tuż po ‘’Bad Dreams’’, Warszawianie przypomnieli sobie, iż promują nowy krążek i postanowili zagrać mega killer ‘’Anus mundi’’. Który jak ktory, ale ten numer zabija jak żaden inny. Perfekcyjne wykonanie nowego hitu grupy powaliło mnie, rozjebało, czy co tam kto woli. Byłem wpiekłowzięty. Po prostu miazga, a to dopiero szósty numer! Po tym jakże dobrym utworze ponownie cofnęliśmy się do czasów ‘’Ati’’. ‘’Loss of humanity’’, to dość ostry w przekazie numer przy w trakcie którego tym razem pozwoliłem sobie skupić się na grze Schroedera. Wnikliwie obserwowałem jego ruchu. I wiecie co? Albo wiesz co Schroeder? Nie grasz ‘’byle do przodu’’, Ty ciągniesz całą tą machinę i napędzasz ją zajebiście wydajnym paliwem. Tak, tak! Nagle, tuż po zakończeniu kawałka, zeszli ze sceny. Bielszczanie nie skumali, że to ta część kiedy skanduje się nazwę zespoły by zagrali bis. Zeszli, i nie wrócili. Arghhh….. ależ byłem zły. No cóż, może innym razem. Po zejściu Warszawian, Bydgoski AL SIRAT rozpoczął przygotowania do swojego koncertu. Cóż, wystąpiło kilka mniej, lub bardziej poważnych spięć, i nie mówię tu tylko o technicznych… A jak wypadli na scenie? Bardzo… nudno. Pomimo dobrego warsztatu, świetnej rytmiki (brawa dla pałkera), nie porwali mnie ani trochę. A obiecywałem sobie więcej. Dużo więcej…. Nie tym razem. Na pewno nie tym razem. To by było tyle? No tak, czas naglił, pożegnałem się i poszedłem…

Setlista Vedonist:

Host of human desires
Dehumanized
Objectivity unjust
D.N.R
Bad Dreams
Anus mundi
Loss of humanity

The dead house
Mouth for war
Monologue with the dust

Powrót do góry