BURY YOUR DEAD „It's nothing personal”

BURY YOUR DEAD „It's nothing personal” - okładka
Kraj: Stany Zjednoczone
Gatunek: Hardcore/metalcore/groove
Dobre utwory: Hurting not helping, Closed eyes, Dead end lovesong
Strona internetowa: www.myspace.com/buryyourdead
Długość albumu: 48:26



Nieładnie, nawet bardzo nieładnie obrzuca się błotem BURY YOUR DEAD. Ja wiem, że zmiany w ich twórczości, które nastąpiły na przestrzeni ostatnich dwóch, góra trzech lat, mogą być nie do przyjęcia dla niektórych, ale bez przesady. To co podzieliło fanów , to niestety ale nowe, świeże podejście… do melodii jak i czystych wokali. Tych wcześniej nie było aż tak wiele, zatem w rezultacie Ci bardziej ortodoksyjni stanęli okoniem i dołączyli do obozu hardcore'owych antagonistów. To akurat dla mnie mała paranoja… ale co tam.

Osobiście przyznam się, że to nowe, ciepłe i bardzo melodyjne oblicze BURY YOUR DEAD wybitnie przypadło mi do gustu. Nieco brakowało mi tej przestrzeni, tych łatwo wpadających w ucho fragmentów. Ten rozwój niektórych może zrazić, ale żeby być szczerym, znacznie większą ilość może ku sobie przyciągnąć. Jednakowoż aż do It's nothing personal nikt by nie przypuszczał, że ta amerykańska formacja będzie tak obficie korzystać z czystych wokali Myke'a. To akurat okazało się być (dla mnie) strzałem w dziesiątkę. Zresztą w ogóle, wydaje mi się, że poprzez dodanie tych wszystkich melodyjnych smaczków panowie poszli o krok na przód, rozwijając dalej swój sound, a poprzez odkrywanie tych nowych terytoriów stają się niejednowymiarowi.

I tego akurat można im pozazdrościć. Choćbym nie wiem jak bardzo był wierny hardcore'owej tradycji, choć ta w przypadku BURY YOUR DEAD ma raczej niewiele z nimi wspólnego, cieszy mnie ogólny rozwój, zwłaszcza gdy słychać, że ma on sens. WIelu zarzuca tej płycie płytkość, zbyt duże stężenie emocji, a za mało jebnięcia. To jedna z opinii, ale nie zgadzam się z nią. Na It's nothing personal jest wystarczająco dużo jebnięcia tak charakterystycznego dla zespołu Marka Castillo. Połamane rytmy, potężny basowy dół, ciekawe breakdowny, które ani na moment nie stoją w miejscu, oraz przestrzenne, bardzo finezyjne i łatwo wpadające w ucho solówki, to tylko niektóre z elementów zawartych na tym albumie.

Nie wiem po co te napinki na ten album, wydają się być kompletnie zbędne. A jak ktoś potrzebuje wyciszenia to polecam ostatnie dwie kompozycje na płycie. Closed eyes to bardzo transowy i uspokajający numer mający na celu odprężyć słuchacza. I szczerze mówiąc swe zadanie spełnia znakomicie. Zaś Enough to sympatyczna miniaturka doskonale zamykająca ten jakże agresywny i brutalny (hah) album. Jak dla mnie jest dobrze, może nawet bardzo dobrze. Zresztą, nie potrzebuję się rozwodzić nad tym czy zespół się skurwił i sprzedał, do mnie te dźwięki przemawiają jak mało co – i tego wolę się trzymać.

ocena: 8/10

Lista utworów

01. Hurting Not Helping ( 4:10)
02. Without You ( 4:38)
03. Broken Body ( 4:30)
04. The Great Demonizer ( 3:48)
05. Dead End Lovesong ( 4:42)
06. Swan Song ( 3:59)
07. Lakota ( 3:01)
08. The Forgotten ( 4:21)
09. Lion’s Den ( 4:28)
10. Legacy of Ashes ( 4:28)
11. Closed Eyes ( 4:50)
12. Enough ( 1:32)

Skład

* Myke Terry – lead vocals (2007 – present)
* Brendan „Slim” MacDonald – guitars (2001 – present)
* Chris Towning – guitars (2008 – present)
* Aaron „Bubble” Patrick – bass (2006 – present)
* Mark Castillo – drums, percussion (2001 – 2003, 2003 – present)

Powrót do góry