SPHERE „Blood Era”

Deformeathing Production, 2022

Muzyka: Death Metal
Strona Internetowa: https://www.facebook.com/sphereband/
Czas Trwania: 43:25 (9 utworów)
Kraj: Polska

Przyznam, że z twórczością stołecznego SPHERE zawsze było mi po drodze. Oczywiście, jak każdy band z wieloletnim stażem, tak i oni miewali swoje słabsze i lepsze momenty, ale w ogólnym rozrachunku, nie udało im się póki co popełnić klasycznej, śmierdzącej kupy. Pewnie to jak zawsze rzecz gustu, a z tym się przecież nie dyskutuje, niemniej zawsze ze sporą dozą ciekawości wyglądałem kolejnych pozycji w ich dyskografii.

Nie inaczej było i tym razem. Po bardzo dobrym „Mindless Mass” mój apetyt dość mocno się wyostrzył w kontekście nowinek z ichniego obozu, a cisza która niestety nastała pomiędzy „Blood Era” a jej poprzedniczką zaczęła mnie niebotycznie wkurwiać. No i w końcu BUUUM. Leci news, iż nowy album w drodze. Myślę – już jest dobrze, ale czekać jeszcze trzeba. W końcu JEB i na obiad będą mielone z buraczkami, czyli performance dania adekwatnego do „kolorystyki” nowego długograja SPHERE.

„Blood Era” to w prostej linii kontynuacja dawno obranej przez zespół drogi, czyli krwistego, całkiem technicznego, brutalnego i dość mięsiście brzmiącego death metalu. Szczerze, musiałbym się dobrze zastanowić, czy kiedykolwiek Th0rn i spółka skopali mi tak mocno dupsko jak tym razem. Może to zabrzmi dość dziwnie, ale odnoszę wrażenie, iż SPHERE nigdy nie był aż tak bezpośredni jak właśnie na czwartym pełniaku.

Weźmy dla przykładu taki „I Am Death Incarnate”. Nie dość, że buja niemiłosiernie, zdecydowany koncertowy killer, to jeszcze potrafi mocno skopać zad, przygnieść ciężarem i dla pewność dobić bokserskim hakiem. A to tylko mały przykład, bo na całość składa się 9 piosenek. Zespół trzyma się pewnych ram, raz obranej ścieżki. Ciągle mamy do czynienia z pewną klasyką gatunku, swoistym tradycjonalizmem, pewnym oldschool’em, choć raczej od synonimów spod znaku retro trzymałbym się z daleka. Zbyt często źle się to potrafi kojarzyć, a w przypadku SPHERE zdecydowanie bardziej chodzi o szczerość i upust własnych inspiracji plus ciągłe (myślę, że skuteczne) szukanie własnej niszy, niż STAR WARS’owe wojny klonów.

Brutalny death metal, nie pozbawiony dozy wirtuozerii i technicznych, nienachalnych smaczków. Jest fajna przestrzeń, nawet trochę melodyki, super introsy, bardzo ciekawe brzmienie, elegancka oprawa graficzna i goście z pierwszej ligi kostuszego grania (Dave Suzuki i Damien Boyton z VITAL REMAINS).

Może i małymi krokami, ale ciągle prą do przodu i wierzę, że „Blood Era” to nie jest jeszcze ich ostatnie słowo a swoiste opus magnum ciągle przed nimi. „Blood Era” to kawał dobrego, bardzo dobrego grania. Bez dwóch zdań, warto sprawdzić.

Lista utworów:
1. The Age of Contempt
2. Conquer the Christians
3. Blood Era
4. Eternal War
5. Scars of Sanctity
6. Heralds of Pestilence
7. Icon of Sin
8. I Am Death Incarnate
9. Nails

Skład:
Visnia – wokal
Th0rn – perkusja
Xan – gitara
Paweł Sitnicki – gitara
Ufo – bas

Ocena: 8.0/10

Powrót do góry