BLACK SABBATH „Dehumanizer”

BLACK SABBATH „Dehumanizer” - okładka


Otwierający album ciężki za sprawą super przygniatającej uszy perkusji „Computer God” to znakomite przypomnienie, że BLACK SABBATH w 1992 roku, w swym drugim z najważniejszych składów, a więc po epoce eksperymentów na stanowisku wokalisty (po opuszczeniu go przez Ozzy Osbourne, a potem Ronnie James Dio), kiedy to trafił tu m.in. Ian Gillan (cóż, nie zawsze kolekcja gwiazd potrafi zagrać w jednej drużynie), pojawiał się Martin i inni cienko piejący wokale, a więc kiedy ponownie przed sitko trafił Dio, ponownie zatrzęsła się ziemia i od razu powiało sensacją. Mimo, iż jestem fanem talentu Iommi'ego, to nie każda późna płyta SABSÓW podoba mi się tak, jak ta. „After All (The Dead)” nawiązuje klimatem do „Black Sabbath”, sprawdzona reguła, naprawdę ciężkie brzmienie, i marszowa maszyna grozy ponownie na szynach…

Rock'n'rollowy, przyciążony o dodatkowe brzytwy, kojarzące się trochę z JUDAS PRIEST „T.V. Crimes” – jest jakby ostatnim słyszalnym śpiewem łabędzia muzyki heavy, która na niemal dekadę zsunie się do poziomu trzeciej ligi, by od kilku lat piąć się ponownie na szczyty ekstraklasy… „Letter From Earth” – to kolejny zapis anihilacji ludzkiej wartości we współczesnym świecie, i przekaz ten otrzymał godną siebie oprawę muzyczną. Chwilami może się kojarzyć ze stylem PATRIARCH, kapelą przecież czerpiącą pełnymi garściami z SABS. I do tego dziwny refren, jakby prześmiew z chwytliwych przebojów, z tą ironią i jadem…..

„Master Of Insanity”, to jakby ukłon IOMMI'ego w stronę Dio, któremu stworzył utwór jakby pod owego ulubione harmonie… „Time Machine”, to bardzo niby typowy hard rockowy riff, ale co za ołów, co za stal… Prowadzący riff „Sins Of The Father” kojarzyć się może z… THE CULT… ale to wciąż starzy, dobrzy SABBACI… Na każdej płycie musi być ballada. No i jest. No specjalnie ja się o nią zabić nie dam. Jest kawałek w wolnym tempie, chyba po to, żeby pokazać, że można grać szybciej, wolniej i zupełnie wolno. Od razu wiadomo, że grunge to w sumie taka amerykańska wersja BLACK SABBATH, zwłaszcza zdaje się Jerry Cantrell lubował się w technice Tony'ego, na płycie „Dirt” ALICE IN CHAINS.

„I” obudzi cię z lekkiego letargu wściekłym wokalem Dio i fajnie podciąganym wiosłem mistrza. A kto mógłbyć prekursorem nu-metalu i hard-core'a? Oczywiście, że SABBACI, czego dowodzą zamykającym pętlącym się jak kłębek „Buried ALive”. Tak wyglądał w 1992 roku wielki powrót wielkiej grupy, ale jak się okazało, był to tylko chwilowy powrót do stołu. Tony karty przetasował, rozdał i poszedł zapalić na korytarzu… „A co, niech się dzieci pouczą z nowego podręcznika. A jak odrobią pracę domową, to może im zadam coś trudniejszego” – zapewne myślał Tony Iommi w dniu premiery „Dehumanizer”.

Lista utworów

Computer God
After All (The Dead)
T.V. Crimes
Letter From Earth
Master Of Insanity
Time Machine
Sins Of The Father
Too Late
I
Buried Alive

Powrót do góry