WATERSHED „Still Waters Run Deep – Demo”

WATERSHED „Still Waters Run Deep - Demo” - okładka


Watershed łączy w swej twórczości dwa nurty – grunge (z nowszą inkarnacją zwaną nu-metalem), oraz hard core. Zwolennikiem nu-metalu, ani HC nie jestem, ale dzięki tej płytce mogę ze spokojem serca powiedzieć, że oba te kierunki są ze sobą blisko spokrewnione i się tu nie pogryzły. To, co mnie denerwuje bardzo, to brzmienie zdaje się otwartego hi-hatu. Brzmi tak, jakby ktoś walił w cienką aluminiową płytę. A może zresztą to jest jakiś crash? Poza tym to punktowanie na nim zdaje się być czasem nierówne. Może jest to wina jakiegoś dziwnego rezonansu? Oby.

Wokalista Artur śpiewa taką trochę manierą jak spokojny wokal Toola. Bardzo rzadko próbuje krzyknąć. Jeżeli już, to ogranicza się tylko do „przesterowania chrypą gardłową”. Ale po przesłuchaniu parę razy twórczości Waterów, stwierdzam, że denerwuje mnie ta maniera śpiewania na „pies zdechł i nie ma na to rady”. Zapewne zespół uznawał kiedyś ten krążek za mistrzostwo świata, ale ja bym radził wokaliście dopracowanie emisji końcówek tak, żebym nie miał wrażenia, że Artur mdleje mi w ramionach. No ale bez przesady, żeby nie było nieporozumień. Nie ma tu mowy o bokach, tyle że zakres i siła głosu wydają się być ograniczone.

Jako że na nu-metalu się nie znam i nie zamierzam się poznać, ani się zmieniać, to mogę powiedzieć tylko tle. Ja już zdążyłem polubić ten materiał. Ma to co lubię. Przesterowane gitary, przesterowany bas, bardzo ładnie brzmiącą perkusję, no może oprócz blach, no i tempo, które jest taki miarowe, choć może szkoda, że piosenki nie są o 10 BPM szybsze. Materiał miałby troszkę więcej kopa. Poza tym kurek gain na masterze, spokojnie można było rozkręcić o ok. 25-28%. Zresztą obecnie są tacy magicy w studiach, którzy nagrywają dźwięk powyżej granicy przesteru, a tego nie słychać, za to płyta siecze energią.

Natomiast działka pt. teksty, to jak dla mnie core'owa nagroda Nobla. Lubię takie liryki, które są formułą otwartą, w których można sobie pogrzebać samemu. Co jeszcze? Ostatni numer brzmi momentami jak ballada Slayera. Zawiera przede wszystkim kawałek solówki, która nie jest zbytnio przesmaczona i spełnia swoją funkcję. Zresztą mamy tu nagrane kilka śladów gitar i momentami łapie to prawie doomowe klimaty z okolic, powiedzmy…My Dying Bride, niech będzie. Wszystko dzięki pojechaniu w interwały. Macie ode mnie chłopaki, szkolną czwórkę z minusem.

Lista utworów

Bitter
Cockroach
Tend My Roots
Strong
World Of Today
Hymn 76

Powrót do góry