THE SORROW „Origin of the storm”

THE SORROW „Origin of the storm” - okładka
Kraj: Austria
Gatunek: Metalcore/melodic death metal
Strona zespołu: www.myspace.com/thesorrow
Dobre utwory: Eyes of darknes, Anchor in the storm
Długość albumu: 53:47



No i nareszcie, drugi album Austriaków z THE SORROW. Co prawda, i tak większość z was pewnie uzna, że to nic nowego, i owszem niby to nic nowego, ale radochy sprawia to kupę. Nie tą brązową na szczęście he,he. Debiut THE SORROW z początku nie wywarł na mnie dobrego wrażenia, ale cóż, jak to w życiu bywa, zdanie zawsze można zmienić. A to uległo weryfikacji tuż po koncercie THE SORROW na Masters of Rock w 2008 roku. Zostałem totalnie zmiażdżony i jak się okazuje, czeka mnie to ponownie w tym roku, z tym, że z nowym, świeżym repertuarem. Hell yeah!

Ponownie, tak jak w przypadku debiutu otrzymujemy sporą bo trwającą niemal godzinę dawkę solidnego, często bardzo agresywnego, wręcz brutalnego metalcore'a który nie rzadko zahacza o melodyjny death metal spod znaku… Amon Amarth. Dokładnie, zresztą jak mniemam pewnie jeszcze kilka razy o nich tutaj wspomnę. Poza typowo metalcore'owymi numerami jak na przykład My immortal guardian (świetny czysty śpiewany refren!), czy szybkim Scars Austriacy postanowili wykrzesać więcej metalu niźli core'a co wyszło im tylko i wyłącznie na dobre.

No właśnie, ta zamiana, albo zmiana metalcore'a na melo death to coś co spokojnie można zauważyć u większości zespołów z tego wymierającego już powoli nurtu. Niektórzy pozostają wciąż wierni korzeniom, ale czy to ma sens oceńcie sami. THE SORROW stawia na progres, i choć nie jest on jakoś wybitnie zauważalny Ci którzy choć trochę znają debiut będą wiedzieć, iż co najmniej kilka elementów się zmieniło. Jakich? Choćby poprawiły się wokale, nie są już tylko krzyczane, ale i w dużej mierze śpiewane, do akcji wkroczyły również typowo metalowe solówki, pojawiło się więcej riffów, które nie są już tylko wariacjami na temat utartych schematów granych na tych samych progrch he,he. Zatem jest dobrze, a nawet lepiej.

Wspominałem o Amon Amarth. No tak, przecież, Austriacy już rok temu na koncercie dali znać o swojej fascynacji, co prawda w postaci coveru, ale na Origin of the storm czuć posmak Szwedzkich Vikingów z klubu AA. Mniej, lub bardziej, ale jednak, piętno ich twórczości wywiera wpływ na to co i jak grają Austriacy. W głównej mierze chodzi mi tutaj o pewien specyficzny groove, taki dół który jest podparty solidną melodią, a tej jak i u Szwedów tak i u THE SORROW nie brakuje. Zatem tak czy owak jest dobrze.

Troszeczkę irytuje mnie brzmienie, niby fajne, niby odpowiednio wyważone z sytym dołem, ale trochę zbytnio klarowne. No dobra, brudu niby jest trochę, ale jakoś tak nie spełnia pokładanych oczekiwań. Poza tym nie mam kompletnie żadnych uwag, a to oznacza, iż faktycznie THE SORROW wydało album – lepszy? A może równy swojemu pierwszemu? Kto wie. Hm… no nic, słuchać choćby na próbę – prawdopodobnie spodoba. Mnie tak. Dla fanów AS I LAY DYING, TRIVIUM, THE AUTUMN OFFERING.

ocena: 8/10

Lista utworów

1. Apnoia 01:41
2. Where Is The Sun 04:37
3. My Immortal Guardian 04:25
4. Scars 04:44
5. Eyes Of Darkness 05:29
6. Raising The Devil 04:45
7. Anchor In The Storm 05:14
8. From This Day On 03:17
9. Heaven Is No Place For Us 04:10
10. Tempestuous 01:13
11. Collector Of Tears 04:24
12. Faceless 05:12
13. Day Of The Lord 04:47
Total playing time 53:11

Skład

Mathias „Mätze“ Schlegl – Vocals, Guitars
Andreas „Andi“ Mäser – Guitars
Tobias „Tobi“ Schädler – Bass
Dominik „Dewey“ Immler – Drums

Powrót do góry