VI URODZINY PORTALU ROCKMETAL.PL – GUESS WHY, ETERNAL TEAR, HEDFIRST, NACHTWACHEN, INDUKTI

Zacznę od końca. Z powodów ode mnie niezależnych nie widziałem występów Guess Why i Eternal Tear, za co przepraszam. Ale stratę tę powetowałem sobie uczestnictwem w występach Indukti i Hedfirst. O Nachtwachen wolę nie wspominać…

Jako pierwsi zagrali Indukti proponując muzykę trudną, wymagającą wyrobienia i obsłuchania. Ich styl to niesamowicie podobająca mi się mieszanka sięgająca bardzo wielu gatunków, od jazzu począwszy, poprzez psychodelię, aż po granie rockowe i soczyste napieprzanie. Oczywiście nie muszę chyba dodawać, iż zagrane to wszystko było z bardzo dużym feelingiem i co najważniejsze – precyzją. A to rzadkość przy tego typu muzyce sięgającej po te obszary mózgu, do których z rzadka się zagląda. Jednym słowem dość głęboka i czysta w formie muzyka barw i dźwięków oraz nieograniczonych ramami metrum rozwiązaniami rytmicznymi. Myślę, że bardzo będę polował na wszelkie występy i nagrania Indukti. Tym występem mnie kupili…

Niestety nie powiem tego samego o Nachtwachen, którzy nie dość, że grają słabo i beznadziejnie, to jeszcze próbują wmówić swoim słuchaczom, że to wyraz artu. O Jezu, muszę o tych pajacach pisać? Ich muzyka przede wszystkim i po wszystkim to wyraz co najwyżej i co najniżej sadyzmu względem swoich słuchaczy. O nie, to nie jest art., to jakaś bezsensowna fanfaronada egzaltującego się i piszczącego wokalisty. Niby to miał być jakiś schizofreniczny gotyk, ale wyszła im kupa. Śmierdząca kupa. Takie małe śmierdzące kupiszcze. Wyobraźcie sobie koncert, tłum pióraczy, a tu wychodzą na scenę kolesie, grają jakąś kurwa szantę, bo nie wiem, do czego to porównać, a wokalista obwiązał się długim szalem (ciekawe czy w męskim sklepie go kupił), przywdział jakąś obleśną marynarkę, pewnie zrabowaną z trupa, a do klapy przypiął sobie kości kurczaka. Beznadzieja, kiła, syf i ubóstwo. Ta dziwność nie ma żadnego przekazu ani sensu. Odradzam szczerze. Męczy.

Dlatego jak już wyskoczyli na scenę core'owo metalowi goście z Hedfirst wrócił mi dobry fun i banan na ryju. Muzyka może nie otwiera nowych horyzontów, ale za to trzepie po jajach i zagrana była bez usterek. Zresztą już sam nie wiem, czy cokolwiek, co by zagrało po Nachtwachen, nie zabrzmiałoby zajebiście. Przekaz Hedfirst to takie panterowate granie, szybko, ostro, ciężko i na temat. Co prawda pewnie ostatnich zetów nie wydałbym na ich materiał, no ale trzeba przyznać, że zagrali bardzo dobrze i z polotem. Końcówkę ich koncertu zajęło mi zbieranie dupy w troki i przeciąganie struny, ale w końcu musiałem się śpieszyć na ostatni pociąg do domu, więc wyszedłem i przez nikogo niemal nie zaczepiany zdążyłem na pociąg. Co prawda jakaś ekipa interesowała się moim telefonem, ale jak im powiedziałem, że dzwonię na policję – odeszli. Dziwne nie? Może klepki im się poprzestawiały po Nachtwachen?

Powrót do góry