PERFECT CRISIS „Entering The Hive”

PERFECT CRISIS „Entering The Hive” - okładka


Entering the Hive jest gitarowym albumem alternatywno-rockowym. Pomimo obecnych cyfrowych partii (ręcznie wprowadzane partie instrumentów perkusyjnych, prawdopodobnie basu, różnych tzw. „przeszkadzajek” i plam) to właśnie gitara stanowi o wciąż rockowej tonacji tej mikstury. Zawartość płyty to 10 piosenek, które jak miniaturową suitą zamykają 3 kompozycje instrumentalne – a całość spięta klamrą gitary elektrycznej. Instrument ten jednoczy różne inkarnacje rocka, spośród których można wyłapać i elementy pisane muzyczną kreską m.in. NEIL YOUNG, QUEENS OF THE STONE AGE, BRUCE SPRINGSTEEN, RADIOHEAD, OASIS, THE BEATLES, PEARL JAM, NIRVANA, DAYS OF THE NEW…

W tym drugim materiale KRUSZEWSKIEGO słychać postęp w stosunku do, przypomnijmy, Insight – pierwszej płyty – a więc głównie za sprawą większej świadomości stawianych celów podczas produkcji brzmienia, uproszczenia ram gatunkowych (choć zarazem zrobienie miejsca na nowe gatunkowo-brzmieniowe poszukiwania Łukasza – tu zwłaszcza A Mess, Too Bad, Welcome To The Circles, Too Low To Stand Too Short To Lay, The Hive). Nowe, czyli takie, które związane są z większą skalą sięgania po wszelkie instrumenty syntetyczne, a także wyłuskiwanie elementów z pogranicza alternatywy i popu. W porównaniu z pierwszą płytą da się stwierdzić większa odwaga w tych poczynaniach i z pewnością jest to zaleta Entering The Hive, ponieważ dzięki temu zabiegowi możemy płynąć swoim nurtem i mimo różnych gatunkowych ścieżek znajdujemy się wciąż w tym samym dyliżansie bez potrzeby przesiadania się w żadnym miejscu tego krążka i zaprawdę nie ma potrzeby przyśpieszania ani skracania tej muzycznej peregrynacji.

Kilka słów o czymś, co także związane jest z kwestią produkcyjną. Wokale. Głos Łukasza zmienia się z wiekiem. Muzyk ma wypracowanych kilka swoich zagrywek, do których należy m.in. polifonia. Ale, moje Panie i Panowie, tu dotykamy czegoś, co albo musicie kupić w całości albo zapomnieć… KRUSZEWSKI stosuje różne interwały, włącznie z tymi „trącymi o siebie”, ponadto lubi „nie-upiększać-zbytnio”, śpiewać bez finezji za to w sposób naturalny, czasem wręcz imituje rzekłbym dwóch różnych wokalistów naraz i rzecz nie polega tu na innej barwie (choć to może też), co raczej na innej filozofii podejścia do danej partii. Ale mimo tego wszystkiego piosenki mają wyraźne linie melodyczne, układane są harmonicznie, zgodnie z kanonami sztuki a ponadto w ciekawy jak dla mnie sposób podbarwiane efektami typu delikatny pogłos, czy np. przester…

Brzmienie podstawowych instrumentów, bazy, spaja tego kolorowego ptaka, brzmienie m.in. werbla, taktu, przesterowanych gitar (choć wystarczy szybko zmienić utwór Too Bad i Forlorn, by stwierdzić, że i tu nie ma reguły). Natomiast ogólne wrażenie jeśli chodzi o sam całościowy dźwięk – tranzystorowość. Tak więc to, co można poprawić, ale raczej ciężko uczynić to na własną rękę – to całościowy remastering. Dużo kolorytu odebrało temu albumowi cyfrowe rejestrowanie całości. Wyłuskanie większego spektrum ciepłych barw – oto marzenie każdego stosującego obecnie „home recording”…

Głębsze zmiany typu inne podejście do techniki wokalnej a) mogłyby dać ciekawy efekt, ale b) przypuszczalnie zatraciłby się ten autentyzm i świeżość – czyli podstawowych atutów recenzowanego off-owego wydawnictwa. Dalej wkraczalibyśmy chyba już na teren muzyki komercyjnej. Tzw. selling points tej płyty to moim zdaniem: RoXta, A Mess, Too Bad, MaybeLand, Tee Ah Millatoona, Edge Away. Myślę, że te kawałki są najgenialniejsze, najbardziej przebojowe, bardzo rockowe, a nadto całkiem zakręcone. Warto wgłębić się w teksty, które nadal konstruowane są na jakby dziecięco-naiwny sposób a zarazem hermetycznie zamknięte na własne osobiste stany, acz raczej dotykają życiowych sytuacji. Są to myślowe skróty, muśnięcia ważnych problemów bardzo wrażliwym i delikatnym pędzlem.

ocena: 8/10

Lista utworów

The Ocean,
RoXta,
A Mess,
Blackstar (RADIOHEAD cover),
Too Bad,
Forlorn,
MaybeLand,
Ace In Sleeve,
Tee Ah Millatoona,
Edge Away,
Welcome To The Circles,
Too Low To Stand Too Short To Lay,
The Hive

Powrót do góry