THE TREY GUNN BAND „The Joy of Molybdenum”

THE TREY GUNN BAND „The Joy of Molybdenum” - okładka
Muzyka: Avant-garde, Instrumental rock, Jazz, Ambient
Strona internetowa: www.treygunn.com
Kraj: Stany Zjednoczone
Czas: 47:13
Dobre utwory: Hard Winds Redux, Rune Song: the Origin of Water, Gate of Dreams



Do Trey'a Gunn'a podchodzę jako do wirtuoza niespotykanego instrumentu – chapman sticka, bądź ostatnio przeróżnych odmian tappingowych gitar konstrukcji Warra. Są to instrumenty o ogromnych możliwościach i jeszcze większych umiejętnościach wymaganych do ich opanowania; łączące zalety zarówno konstrukcji strunowych (slide'y, bendy, możliwości różnorodnych strojów) jak i klawiszowych (granie dwóch odrębnych linii melodycznych). Nie dziwi więc fakt, że oczekuję od niego by na albumach było tego jak najwięcej. Może wyjdę na ignoranta, ale dla mnie ta ambientowo elektroniczna strona twórczości Gunn'a mogłaby zupełnie nie istnieć.

Jak już kiedyś napisałem w którejś recenzji, bądź tylko chciałem napisać – nie po to ktoś jest wirtuozem, żeby tworzyć coś z zupełnie innej beczki. Nie dajcie się zwieźć początkowi – płyta, którą opisuję jest bardzo dobra, powiedziałbym, że jedna z najlepszych biorąc pod uwagę kąt, pod którym na nią patrzę. Ha, inaczej bym jej nie ruszał. Jak można nazwać taką muzykę? W zasadzie jak bym jej nie określił, to i tak w jakiejś cząstce bym trafił. Wymieszane jest tu praktycznie wszystko, oczywiście dominuje szeroko pojęta awangarda chwytająca się rocka, jazzu, muzyki elektronicznej, motywów orientalnych, a wszystko okraszone przecudownym dźwiękiem wspomnianych we wstępie instrumentów. Jeżeli o bardziej techniczne podejście chodzi, to mamy tutaj niespotykane skomplikowanie kompozycji, w każdej praktycznie nakładają się 2 bądź 3 różne melodie, nie stroniąc od polirytmii. Bardzo często daje nam to skojarzenia z fusion, jednak ten jazz, zwłaszcza w takich momentach jest raczej zadziorny, a tutaj wszystko płynie. Dzieje się tak głównie za sprawą tła tworzonego przez świetne ambientowe efekty elektroniczne oraz na znaczącym wykorzystaniu gitar o specyficznym brzmieniu. Może to moje skrzywienie, ale uważam, że dobrze zequalizowany basik z odrobinką więcej środka i góry, niż dołu, do tego posiadający zakres paru oktaw więcej niż standardowy wydaje na tyle dostojny dźwięk, że można by go słuchać bez końca. A większość utworów jest na tym oparta na omawianej płycie, stąd banan na mojej mordzie od początku słuchania tego wydawnictwa. Osobne pochwały należą się gitarzyście, który przez większość czasu z racji charakteru instrumentów gra pierwsze skrzypce, czy to grając połamane solówki przesterowaną gitarą, czy to jadąc pełnymi akordami na dwunastostrunówce, jak to ma miejsce w ostatnim utworze. Co do perkusji to mam problem, nie jest zła, czasem nawet pasuje do utworów… Jednak wg mnie bardziej by się nadawały tutaj jakieś głębokie bębny, które nadałyby epickości całości. A tak, szczególnie w drugiej części płyty perkusista bawi się jakimiś blaszkami, dzwoneczkami, trójkątami i w zasadzie nic z tego nie wynika. Zadziwiające jest to, że mimo, że każdy utwór charalteryzuje się całkowitą odrębnością od innych, to płyta jest niespotykanie zwarta, nie sprawia wrażenia posklejanej.

Kończąc, płyta jest dla mnie jedną z ciekawszych autorstwa tego nieprzeciętnego artysty. Jak zaznaczyłem – dla mnie, a mam dosyć oryginalne podejście do muzyki. Jeżeli szukasz ciekawego wykorzystania tappingowych gitar – ta płyta jest dla Ciebie. Z innymi wydawnictwami może być już gorzej.

ocena: 9/10

Lista utworów

1. The Joy of Molybdenum
2. The Glove
3. Hard Winds Redux
4. Rune Song: the Origin of Water
5. Untune the Sky
6. Sozzle
7. Gate of Dreams
8. Brief Encounter
9. Tehlikeli Madde

Skład

Trey Gunn – gitary Warra
Tony Geballe – gitary
Bob Muller – instrumenty perkusyjne

Powrót do góry