DEATH „Scream Bloody Gore”

Nie wiem, czemu istnieje taka grupa twardogłowych w death metalu, która uparcie toleruje tylko tę płytę DEATH… i żadnej innej. Może tylko to granie są w stanie zrozumieć? Granie, które stworzył nie przeczę geniusz, ale mający wówczas, jak mniemam kilkanaście lat, wraz ze swymi kolegami, którzy geniuszami nie byli, i chyba nie bardzo czaili geniuszowatość swego lidera. Wystarczy przesłuchać sobie uważnie numeru „Sacrifical”, żeby dojść do wniosku, że np. basista się spóźnia. Do tego koleżka miał taką fantazję, że ustawił sobie taki sound basu… że to wszystko strasznie słychać. No ale może chciał pokazać swojej lasce, że też gra w zespole, bo to wiadomo, podobne ustawienie się robi w bluesie, ewentualnie w punk rocku. Czasami. Gitary nie mają należytego ciężaru. Zdecydowanie każda płyta od „Leprosy” zawiera materiał solidniejszy, jeśli chodzi o robotę w studiu. No ale niektórzy już tak mają, że lubują się w surowym mięsie…

Zresztą materiał, mimo ciekawych pomysłów przesiąknięty jest jeszcze młodzieńczą naiwnością. Muzyka, zwłaszcza pod względem rytmiki przypomina punk. Nie wierzycie? To zapraszam do uważnego przesłuchania „Regurgitated Guts” (nota bene – wyszukany tytuł, nie?). Co w zasadzie gra perkusista? Stopa, werbel, stopa, werbel i tak niemalże do usranej śmierci… Gratulacje dla siłowni, w której wyćwiczył swój synchron prawej stopy i lewej ręki. Owszem, zgadzam się, że był to materiał prekursorski w tamtych latach, ale podejrzewam, że sam Chuck nie był zbytnio szczęśliwy, już dzień po miksie, gdy z tym krążkiem siadł sobie we własnym domu wygodnie w fotelu i posłuchał na spokojnie. Kojarzy mi się zresztą z kultem wobec płyty Messiah „Hymn To Abramelin”, którym nie wiedzieć czemu przesiąknęło metalowe środowisko, które nie ma co ściemniać, miewa swoje mody, których nie rozumiem. OK. Lubię i „Scream Bloody Gore” i „Hymn To Abramelin”, ale nikt mi nie wmówi, że to świetne płyty. Nie. Po takich płytach, można oczekiwać, że zespół się sypnie, albo rozwinie. I prawdą jest, że oba poszły do przodu, choć może Messiah, to przy okazji zaliczył upadek… Ale do czego zmierzam? Obecnie jak mam chwilę czasu by utopić się w muzyce, zdecydowanie opowiadam się za późniejszymi genialnymi produkcjami Schuldinera i spółek, na których ukryte jest piękno bólu i pasja grania oblana, że tak sobie pozwolę, lukrem słuchu absolutnego realizatora i producenta.

Natomiast coś podobnego do tej płyty, ale to wręcz morderczo podobnego, osiągnął MORGOTH na krążku „Cursed”. To mówię tak na wszelki wypadek, jakbyście nie znali Death, a kojarzyli Morgoth :).

Lista utworów

Infernal Death
Zombie Ritual
Denial Of Life
Sacrifical
Mutilation
Regurgitated Guts
Baptized In Blood
Torn In Pieces
Evil Dead
Scream Bloody Gore
Beyond The Unholy Grave
Land Of No Return

Powrót do góry