DEVILISH DANCE „I'm coming”

Bardzo fajna płyta, z sympatycznym klimatem. Utrzymana w dziwnym black/heavy klimacie, na tyle dziwnym, że w kawałku ostatnim pt. „I'm Coming” doszukiwać się można wpływów z pieśni sakralnych, czegoś w rodzaju metalicznej Enigmy :-). Ale do rzeczy.

Lubię takie płyty szczere, tym bardziej, że słuchając takiego materiału sam chętnie zakasałbym rękawy, żeby muzykom pomóc w miksie, gdyż wydaje mi się, że niektóre rzeczy można było zrobić lepiej. Ale ze względu na pomysły muzyczne, a te są w moim rankingu atrakcyjności płyty na pierwszym miejscu – to jest bardzo sympatyczny krążek. Ma dużo czadu, motoryki, ma sporo melodii, gitary mają zadziora, sekcja mimo iż lekko schowana, a werbel trochę płaskawy, nieźle radzi sobie z prowadzeniem tej opowieści przez uszy. Wokalista śpiewa całkiem fajnie, coś jak połączenie chwilami Osbourne'a a Martą Meger i z nie wiem sam czym. Jednym słowem ekipa zebrana pod sztandarem DEVILISH DANCE stworzyła moim zdaniem dobry materiał. Na tyle mi się spodobało, że słuchałem sobie tych 5 kawałków całą noc, a na dobicie jeszcze zarzuciłem w dickmanie i pobiegałem rano z psem po lesie. Tak więc jest spoko.

Muzyka jest wciągająca, misteryjnie dzika, to fajnie, bo trochę to się wiąże z przybraną przez formację nazwą. Nazwałem to dziwnym black/heavy, ale to tak trochę chyba można porównać bliżej z dokonaniami BATHORY, VENOM, HAMMER, DESTRUCTION, i kilkoma innymi jeszcze kapelami z pogranicza thrash metalu. No i zupełnie wykręcającym głowę jest kawałek tytułowy, ponieważ kojarzy mi się w ogóle nie z metalem a bardziej z którymś z sentymentalnych kawałków DINOSAUR Jr., albo w ogóle z muzyką hard rockową pomieszaną trochę z popem. Do tego trochę jakby ironowskich gitar. Bardzo dziwny, ale udany utwór.

Kilka uwag, które mam nadzieję posłużą samym muzykom, bo przeciętnego słuchacza raczej to nie zainteresuje. Chwilami niepewna obsługa gitar. Wrażenie spóźniania się w kilku miejscach. Może to wynikać z braku metronomu podczas nagrań, albo niedostatecznym oswojeniem się ze sprzętem, którym posłużono się do nagrań. Słychać to zwłaszcza w partiach gitar rytmicznych, choć od razu mówię, że rzadko i da się z tym żyć. Bardzo dziwne brzmienie perkusji, a może nawet nie tyle brzmienie, co poziom głośności. Nie wiem, jak był rejestrowany materiał, czy na analogu, czy na cyfrze, ale głośność gitar na czystym kanale jest chyba za duża w porównaniu do przesterowanych. W związku z tym, po przejściu z mute na przester nie ma to aż takiego kopa, jaki mógł być osiągnięty. Partie solowe gitar mam wrażenie, że albo mikrofon był źle ustawiony w stosunku do membrany głośnika, albo nie dość posiedzieliście na brzmieniem. Uzyskany został taki wąski kanał, rozmyty i mało klarowny. Ogólnie pierwsze wrażenie jest takie, że spektrum dźwięków jest wąskie. Płaskie. Takie blaszane. Wiem, że to w sumie heavy metal, ale można było może zrobić z tym coś lepiej.

Ale podsumowując, dla mnie ten materiał jest ekstra jeśli chodzi o całokształt, ma fajną jazdę. Kwestie studyjne to od zawsze dla muzyka, którego nie stać na długie zabawy, odwieczny problem. Raz dokonany wybór, będzie rzutował na danym materiale. Ale jedno co warto podkreślić tutaj, że słychać iż macie kupę frajdy z grania swojej muzyki, jest zaangażowanie, a przede wszystkim nie brzmi to jak jakiś składak best off, tylko pięciokawałkowy set jakiejś koncepcji. I tak trzymać. Z tej strony będzie dobrze, tylko trzymajcie rękę na pulsie i twórzcie!

Kontakt:

DEVILISH DANCE: HYBRIS, ul. Warszawska 15/19, 86-300 Grudziądz, Polska
http://www.devilish-dance.prv.pl/
devilish-dance@wp.pl

ocena: 3,5/5

Lista utworów

in the night,
devilish dance,
at the war,
pride and glory,
i'm coming

Skład

HYBRIS – vocal, ID – guitar & bass, RAVEN – guitar & bass, BOLTWHIPPER – drum & samples

Powrót do góry