SABATON „The Art of War”

SABATON „The Art of War” - okładka
Kraj: Szwecja
Gatunek: Power metal
Strona zespołu: www.Sabaton.net
Dobre utwory: 40:1, The Price of A mile, Panzerkampf
Długość albumu: 49:28



Nie wiem jak oni to robią, nie wiem kto im dał taki talent – ale jedno jest pewne – wielu chciałoby grać tak jak oni. Zresztą może nie tylko grać, bo i scenicznej prezencji Szwedów nie można nic zarzucić – a wręcz przeciwnie, życzyłbym sobie by inne zespoły były tak żywiołowe. Kolejna genialna pozycja w dyskografii Szwedów, przyniosła nam cały arsenał nowych, koncertowych pewniaków, jak i pięknych marszowo/epickich kompozycji. Panie i Panowie, takie albumy nagrywa się dosłownie raz.

Po raz kolejny nasi ulubieni Szwedzi sięgnęli do wojennych archiwów by stworzyć swoje nowe wspaniałe dzieło. Tym razem główny koncept albumu oparty został na legendarnej książce Suna Tzu. Mowa o Sztuce Wojny która podobno w swej treści ma odzwierciedlenie nie tylko w armii, ale również w zarządzaniu czy też PR. Ciekawe prawda? Nas jednak interesuje to w jaki sposób panowie przedstawili książkę sławnego wodza.

Otóż całość składa się z trzynastu rozdziałów (tutaj utworów, ścieżek) poprzedzonych cytatem z lektury. Wszystkie opisywane przez Joakima i Para biwty nie są ze sobą ściśle związane, ale mają za to odzwierciedlenie w uwagach i spostrzeżeniach Suna Tzu. Każda z poszczególnych ścieżek odpowiada jednemu rozdziałowi książki – tak więc jak łatwo się domyślić każda z piosenek dobierana była ściśle pod dany rozdział. Jeśli ktoś zaopatrzył się w oryginał płyty (a najlepiej w wydanie limitowane wraz z książką Suna Tzu) ten znajdzie w booklecie objaśnienia co do poszczególnych utworów.

Muzycznie SABATON się nie zmienił. Nie mógłby – choć muzycy zapowiadali zmiany. I choć na pierwszy rzut oka zmian nie ma (bynajmniej w kwestii samej muzyki) tak pojawiły się zmiany w brzmieniu. Na TAOW zrezygnowano z masywnej i potężnej cyfrowej perkusji na rzecz analogowych i żywych bębnów, gitary zaś o dziwo zostały trochę w tyle a klawisze (nie wiem czy specjalnie) wysunięto na pierwszy plan. Zabiegi te mogły wydawać się dziwne, a może nawet szalone (i niestety wielu zniechęciły), jednakże załoga Joakima Brodena wraz z braćmi Tagtgren doskonale wiedziała i nadal wie co robi. Nowe brzmienie nie tylko dodało uroku samym kompozycjom, ale również również pozwoliło dostrzec kunszt sławnych braci. Możliwości obu realizatorów są z pewnością wielkie, a ich uwagi co do utworów wpłynęły na zespół dobrze. Ja osobiście przyznam, że z początku to brzmienie było dla mnie małym szokiem – jednak już po pierwszym odsłuchu zakochałem się w nim, i pozwoliłem sobie je ocenić wyżej niż brzmienie poprzedniczek.

Jak zaś wypadają same kompozycje? Szczerze? Wspaniale, bosko, niesamowicie, epicko, majestatycznie i energicznie! Trudno jest mi wyrazić jak zajebisty album spłodzili Szwedzi. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie na jakiej zasadzie rodzą się takie melodie, takie hymny i takie teksty. Nie wiem też co biorą Szwedzi (no poza wódką i piwem :D) ale ja też chętnie wezmę działkę tego co oni – oczywiście by pisać takie przeboje. Nie umiem też pojąć jak to jest możliwe, iż młody i mający wszystko przed sobą zespół, potrafi umieścić na albumie dziesięć pełnych utworów z czego aż osiem to totalnie miażdżące i niesamowicie przebojowe piosenki.

Już od samego początku atakują nas killery. Ghost Division to szybki i bardzo rytmiczny utwór kojarzący się z motoryką piosenek RAMMSTEIN, jeden z krótszych utworów na płycie mija szybko i jak już zdążyłem się przekonać, w roli koncertowego open-era sprawdza się wyśmienicie!
Dalej jest już tylko lepiej, następny w kolejności jest kawałek tytułowy The Art of War. Z pewnością jeden z ciekawszych na całym albumie, no i co najważniejsze ma wspaniałe solo! Nie tylko on zresztą.

W dalszej kolejności jak już pewnie i pół świata wie, jest utwór dedykowany Polskim żołnierzom walczącym pod Wizną. Nie muszę chyba tłumaczyć genezy powstania tego utworu – a za rekomendację (utworu jak i małej lekcji historii) niech posłuży Wam zamieszczony przez naszego rodaka filmik na Youtube. Wspaniała robota – i nie mówię tutaj tylko o filmiku. Szybki power metalowy utwór na długo zapada w pamięć i z pewnością idealnie wpasuje się (już to zrobił) w koncertową setlistę grupy.

Unbreakable to utwór który niebezpiecznie przypomina BLACK SABBATH – i nie jest to spowodowane małym zapożyczeniem riffu legendy metalu. Całość utworu aż cuchnie latami osiemdziesiątymi a odór przejawia się w dwóch niemal odrębnych częściach kompozycji. Dwie niemal różne a jednak całe części odzwierciedlają energię – dlatego też Unbreakable to kompozycja na w pół wolna, na w pół szybka.

Idąc dalej następuje dłuższe interludium, a raczej cytat z The Art of War, by chwilę później wgnieść nas w fotel. Tak, tak singlowy Cliffs of Galipolli to utwór niesamowity, pełny emocji, muzycznych pejzaży i niemal… melancholijny. Moi drodzy to się po prostu czuje. Sami muzycy twierdzą, iż jest to ich najlepszy i najcięższy kawałek – cóż ja mam odmienne zdanie.

Kolej na Talvisota, to kolejny szybki i niemal sztampowy power metalowy utwór, myli się ten kto uważa go za zły! Ba, obok 40:1 ma on szansę stać się koncertowym pewniakiem. Energia bijąca z bębnów Daniela i żywioł głosu Joakima wprost powalają. Szkoda tylko, że jak na razie nikt nie miał okazji usłyszeć go na żywo.

Panzerkampf to hołd dla prawdziwych żołnierzy. To pieprzony marsz przez karty historii, to hymn, to prawdziwy muzyczny epos który nie pozwala usiedzieć w miejscu. I jeśli ktoś po przesłuchaniu tego utworu nie śpiewa pod nosem Into the motherland, the German army march oznacza to, iż jest głuchy i nie czai bazy. Tak, tak takie są fakty.

Ach, przenieśmy się teraz z placu czerwonego pod… Monte Cassino! Union (Slopes of St.Benedict) to po raz kolejny niemal hołd dla Polaków jak i wszystkich innych nacji które walczyły w tej bitwie. Co ciekawe, od samego początku utworu można poczuć się… Irlandczykiem. Nie wiem jak się to dzieje, ale otwierający utwór riff przywodzi na myśl Irlandię… a całość zaś jest dziwnie skoczna. Moje spostrzeżenie poparte jest przez wypowiedź Joakima, i ma on (a i ja również) 100% rację.

The Price of A Mile to mój ulubiony utwór SABATON – w ogóle. Niestety mój ukochany Wolfpack został zdetronizowany przez nieporównywalnie lepszy utwór. Potężny wolny, ponownie marszowy utwór wprost pobudza do walki. Kiedy przyszło mi usłyszeć go na żywo wprost popłakałem się. Boże nawet na koncercie MY DYING BRIDE tego nie zrobiłem, nawet wtedy gdy Szwedzi zagrali 40:1″ tylko właśnie wtedy. Nie wiem, może jestem jakiś inny, ale emocje i klimat tego utworu (tekst, bitwa!!) wywołują u mnie takie a nie inne reakcje. Ja po prostu na chwilę poczułem się TYM żołnierzem. Wspaniałe!!

Firestorm to szybki i uwaga! thrash metalowy utwór. Ciekawe jak wypadłby na żywo (zwłaszcza w szalonej Polsce), ciekaw jestem czy zgromadzona publiczność bawiła by się w moshing, czy też w bieganie w circle picie. Z całą pewnością to właśnie ten utwór nadaje się do tego idealnie – i choć nie darzę go sympatią – chętnie usłyszałbym go na żywo.

Zamykający album – A Secret krótka i śmieszna wzmianka na temat szpiegów. Ot, takie sobie zakończenie. W ten o to sposób zakończyłem reckę/epos na temat najnowszego dzieła Szwedów. Przyznaję, kocham i wielbię SABATON a TAOW uważam za ich szczytowe osiągnięcie którego może się już nie udać przeskoczyć, ale cholera kij z tym to jest muzyka a ta wiecznie będzie żywa! I choćby świat miałby się skończyć dziś, tak jako ostatnie życzenie, wybrałbym sobie ponowny odsłuch TAOW – by oczywiście na sam koniec zakończyć żywot The Price of A Mile bo skąd mam wiedzieć jak daleko i gdzie przyjdzie mi się udać. 😉

Do nieba może mi się nie udać… ale to już nie ode mnie zależy. Za to od was słuchaczy zależy czy i jaką pozycję SABATON będzie miał w Polsce. I choć prorokiem nie jestem, tak przewiduję upadek tuzów gatunku i pokoleniową wymianę. MANOWAR pewnie nie wie co z sobą zrobić, Rolf Kasparek zaś pewnie pluje sobie w brodę i może reaktywuje RUNNING WILD na trasę z SABATON (marzenia!!), a Bruce Dickinson… sami sobie wymyślcie.

Do zobaczenia następnym razem i tu uwaga w Polsce! Zespół szykuje kolejny atak na nasz kraj już na jesień! Wszystkich którzy potrzebują informacji czy też nie wiedzą do jakiej jednostki się zgłosić zachęcam do odwiedzin Polskiego Fanclubu grupy. Adres internetowy to SABATON.PL..
Do następnego… na polu bitwy!

ocena: 9,5/10

Lista utworów

1. Sun Tzu Says 00:23
2. Ghost Division 03:51
3. The Art Of War 05:08
4. 40:1 04:10
5. Unbreakable 05:58
6. The nature of Warfare 01:18
7. Cliffs of Gallipoli 05:51
8. Talvisota 03:32
9. Panzerkampf 05:15
10. Union (Slopes of St. Benedict) 04:05
11. The Price of a Mile 05:55
12. Firestorm 03:25
13. A Secret 00:37

Skład

Joakim Broden – Vocals (also Keyboards 1999-05) (Stormwind)
Rikard Sunden – Guitars
Oskar Montelius – Guitars
Daniel M˙hr – Keyboards
Par Sundstrom – Bass
Daniel Mullback – Drums

Powrót do góry