CLOSTERKELLER – Wywiad z Anją Orthodox

Nie było łatwo zrealizować ten wywiad, do którego przystąpiliśmy we troje, Livius Pilavi, Pavel i gościnnie Wjolka (wielka fanka CLOSTERKELLER). Ale się udało! Nie jesteśmy już młodzieniaszkami przed 40., hehe… A CLOSTERKELLER to dla nas kapela, którą znamy od lat młodości i której nie trzeba przedstawiać… Zacytuję tylko słowa Anji: „Jakby się komuś chciało to będę wdzięczna za znalezienie wcześniejszych płyt innych kapel w tym gatunku”…

Pavel: Witaj Anja! A może Anno 🙂

Anja: Hello! Dla znajomych Ania po prostu. Mów jak ci wygodnie.

Pavel: Kiedy ostatni raz słyszałaś o sobie określenie „Pierwsza dama polskiego metalu i gotyku”?

Anja: Oj, nie wiem. Ale przyznam że bardzo często to słyszę. Za każdym razem jakoś tak się w duchu jednak rumienię.

Pavel: Dlaczego „Orthodox”? Czy jesteś aż tak ortodoksyjna?

Anja: To są bardzo stare czasy z samych początków Closterkeller. Wypełniałam zgłoszenie zespołu na nasz pierwszy taki większy przegląd młodych kapel poza Warszawą i zawiesiłam się nad w tym co wpisać o sobie w rubryce „członkowie zespołu”. Stwierdziłam, że właściwie powinnam mieć pseudonim artystyczny jak to gwiazdy… Z Anny na Anja było dość oczywiste ze względu na patronkę wokalną od której wszystko się zaczęło – Anję Huwe z X-mal Deutschland. Był przy mnie Zbyszek mój ówczesny chłopak. Mając świeżo w pamięci jakieś moje ostre ciepanie się w temacie czystości gatunkowej muzyki Closterkeller (aby nie było nawet wtrętów instrumentalnych z innych gatunków) zaczął się śmiać i powiedział, że przecież jestem ortodoks. I że tak powinnam się nazywać. Tylko dodał to H i X, żeby brzmiało groźnie. Wpisałam to więc w formularz a ponieważ na tymże przeglądzie zdobyłam wyróżnienie za osobowość sceniczną i moje zdjęcia z podpisami pokazały się w najważniejszych magazynach muzycznych to ten stworzony dla jaj pseudonim został ze mną na ponad 30 lat. No trudno, co robić… Tak to bym się nazwała jakoś np. Lelija, Black Anjelica czy coś. Ale dupa. Zostało.

Pavel: Ze względu na wciąż dochodzące nowe pokolenia, pozwolisz, na chwilową retrospekcję… Cóż to było za wino – Klosterkeller?

Anja: Nawet nie było a chyba jeszcze jest. Zdarza się, że tu i ówdzie ono się znów pojawia w sklepach. Takie tam sobie średnie wino. Nie jakiś żur kompletny ale i nie jakieś tam znowu przesadnie eleganckie. Od kiedy na osiemnastce naszego pierwszego gitarzysty mało żeśmy się nim na śmierć nie zachlali to już go nie tykam…

Pavel: Ja też wspominam podobny epizod tyle, że z innym winem, o mocnej nazwie, Tur, haha… To była moja pierwsza i ostatni przygoda z tym trunkiem, hahaha… A jak wspominasz Polską scenę rockową z lat 80-tych?

Anja: Oj, pięknie było. Tak jak w ogóle na całym świecie w muzyce w latach 80. Zakręt, wykręt, odjazd. Najważniejsze były oryginalność, indywidualność, osobowość i piękne melodie. To rozwijało i słuchaczy i muzyków. Potem to wszystko jakoś zaczęło się robić coraz bardziej nijakie.

Pavel: Dlaczego postawiliście akurat na Rock Gotycki. Chyba wówczas w Polsce nie był to aż tak popularny gatunek? Co innego w latach 90-tych (zwłaszcza Metal Gotycki)…

Anja: Myśmy nigdy nie postawili na ten gatunek. To dziennikarze i odbiorcy nam go przypisali. Ja zawsze pilnowałam żebyśmy my po prostu wyrażali siebie muzyką. I tworzyliśmy tak jak danego dnia akurat w nas grało. Stąd ten ogromny eklektyzm, który zawsze cechował Closterkeller. Ci którzy dobrze znają nasze płyty to doskonale wiedzą, że nazwanie Closterkeller gotykiem czy rokiem gotyckim jest bardzo nieprecyzyjne. My gramy od delikatnych ballad do prawie metalowych napierdzielanek. Ale wszystko to się trzyma całości bo po prostu wychodzi z nas. Ja to zawsze mówię, że Closterkeller gra mrocznego rocka o szerokim spektrum. Uważam, że to jest dobre określenie.

W latach 90tych na początku to tego nurtu w ogóle nie było. Myśmy z płytą VIOLET (na której pojawiły się takie właśnie klimaty) to zaistnieli w roku 1993. I to był nasz własny pomysł a nie usłyszany w zagranicznej muzyce. Jakby się komuś chciało to będę wdzięczna za znalezienie wcześniejszych płyt innych kapel w tym gatunku.

Pavel: Rzeczywiście w Polsce dopiero po Was zaczęły oficjalnie pojawiać się gotycko-rockowo-metalowe kapele, jak MOONLIGHT, ARTROSIS, DIES IRAE, UNDISH, BATALION D’AMOUR i inni… Jeśli się nie mylę, to macie za sobą 10 albumów (nie licząc innych nagrań). A każdy z nich nazwany jest jakimś kolorem. Myślę, że to ciekawy pomysł, gdyż wielu osobom muzyka gotycka kojarzy się tylko z czernią, a przecież to nieprawda…

Anja: Tak, albumów studyjnych jest już 10 a razem z innymi wydawnictwami to chyba zebrało by się coś 20. Tak jak mówiłam – my nie jesteśmy zespołem gotyckim. Tego gotyku to jest najwyżej jedna trzecia (moim zdaniem ta najlepsza część). Od lat nie pozwalamy założyć sobie takiego kagańca, który działa choćby w taki sposób jak mówisz. Że niektórzy uważają, że powinniśmy kultywować czerń na wszystkich obszarach na przykład. Nie no, masakra. Jeszcze spotykamy się wręcz z atakami w tym temacie. „Co to za gotyk!? Do dupy z takim gotykiem!”. No kurde! Ręce opadają. Ale od bardzo dawna już zaczęliśmy adresować swoją muzykę nie „do wszystkich” tylko dla tej bardziej inteligentnej połowy odbiorców. Oni na szczęście rozumieją.

Pavel: A gdybyś miała porównać pierwszy album CLOSTERKELLER do ostatniego…

Anja: Te dwa to akurat trudno porównywać. Bo ta pierwsza płyta jest jednak trochę inna od pozostałych. Ona jest bardzo surowa, była takim naszym skokiem na główkę do zatoki ze skały. Z całą pewnością nagraliśmy ją za wcześnie. Na szczęście mieliśmy jako producenta Igora Czerniawskiego, który z tego co miał to bicza nie ukręcił ale stworzył taki dość intrygujący kolaż popierniczonego szaleństwa. Natomiast wszystkie płyty dalej od Blue do Viridian to moim zdaniem ducha mają dosyć podobnego. Różnią się między sobą dynamiką trochę brzmieniem i tak w ogóle po prostu się różnią, ale całokształtem i emocją moim zdaniem się łączą.

Pavel: Kto napisał scenariusz do teledysku „Strefa ciszy”? Czy to był Twój pomysł?

Anja: Pierwotny scenariusz wyszedł ode mnie i od mojego Artura, z którym tam zagraliśmy samych siebie. Bo to jest tekst o nas, opisuje pewien okres naszego związku, naszpikowany jest w ogóle cytatami z naszych rozmów, o których tylko my dwoje wiemy. Uznaliśmy, że zapniemy to klamrą w postaci teledysku. Napisaliśmy scenariusz, w którym było przedstawienie związku mężczyzny i kobiety na trzech płaszczyznach: mistycznej, demonicznej i takiej w realu – rockowej. Wszystko tam opierało się na takich bardzo specyficznych i wyraźnych przejściach pomiędzy tymi światami, które szczegółowo uzgodniłam z reżyserem. Nagraliśmy do nich ujęcia i w ogóle. No i oczywiście oprócz tego jak to zwykle bywa nie zdążyliśmy nagrać połowy tego co było jeszcze zaplanowane. Cholerna klasyka z planów cholernych teledysków, jak ja ich nie cierpię… No i finalnie przy montażu reżyser szył z tego co ma a na dodatek nie dał tych przejść. Bo tam coś tam, sroś tam… Kurnaaa… Prosiłam z całych sił aby przynajmniej jakoś to zamarkował, jakimiś efektami czy cholera wie czym. Ale nie. W efekcie powstało co powstało. Dla mnie to nie był aż taki jakiś znowu wielki dramat ale na pewno nie oddawał tego co było w założeniu… Banda zakompleksionego bydła rzuciła się na nas za ten teledysk jakby od tego miało ich życie zależeć. Wylew chamstwa jaki zespół za to spotkał to utwierdził mnie w przekonaniu, że zdecydowanie należy jako target przyjmować inteligentniejszą część odbiorców i to był dobry ruch lata temu. A buców po prostu ignorować i robić swoje. Aczkolwiek przydali się też do promocji tego teledysku a przy okazji przepięknego utworu do którego on był stworzony bo z pełną premedytacją i na zimno wymyśliłam tę naszą scenę erotyczną pod kratą. Byłam pewna, że wzburzy to strasznie i rozpali furię u niektórych i tę energię wykorzystają do promocji utworu. Jak zwykle miałam rację.

 Pavel: Spotkałem się z komentarzem, że „Viridian” jest lepszy od ówczesnego NIGHTWISH. Czy NIGHTWISH jest dla Ciebie jakimś istotnym zespołem?

Anja: Hy hyy… Ja też wolę Closterkeller od Nightwish. 😀 Nie będzie to poprawne politycznie co teraz powiem ale ja w ogóle nie przepadam za Nightwishem. W ogóle nie lubię gatunku power metal jaki oni reprezentują.

Pavel: Dla mnie (i dla mojej żony) NIGHTWISH bez Tarji Turunen już nigdy nie będzie taki dobry. Ona ma naprawdę mocny i głęboki głos…

Anja: Cholera… No mnie jakoś nie przekonuje. Wręcz przeciwnie. No przepraszam… W ogóle kiedyś tam było tak, że jak ta Tarja odeszła od nich i szukali wokalistki to moja koleżanka i wielka fanka strasznie mnie popychała do tego żebym się do nich zgłosiła. Ciągle mi mówiła, że jak mnie usłyszą to uklękną i zrobię karierę na cały świat. W końcu raz usiadłam w domu i posłuchałam całej płyty Nightwish… Na drugi dzień powiedziałam koleżance, że „Nie ma takiej kurna, siły żebym to ZNIESŁA”. Ona się załamała a światowa muzyka rockowa poniosła gigantyczną stratę. Hy hyyy… 😉

Pavel: Kto wie jak wówczas potoczyłby się losy NIGHTWISH i Anji Orthodox? Trzeba było spróbować, ha ha…

Wjolkaa: A ja uwielbiam Amy Lee z EVANESCENCE. Trochę utożsamiam Ciebie z nią. Kto jest Twoim wzorem muzycznym, jeśli chodzi o kobiety?

Anja: Wzorcem to jestem ja sama. Ale startowałam od Anji Huwe, o której wspomniałam wcześniej. Później była Siouxie, Lisa Gerrard. Wzorowałam się też na kilku facetach wokalistach ale pytasz o kobiety. Na dzień dzisiejszy z tych takich bardziej współczesnych, że tak powiem, wokalistek to wymienię trzy: Vic Anselmo, Melody Klyman i Marina (& The Diamonds). Te dwie ostatnie to może niekoniecznie w całości moje klimaty muzyczne ale wyróżniam je ze względu na te takie moje czysto specjalistyczne wokalne sprawy. Aaa… Oczywiście swego czasu beret mi zerwała Anneke z the Gathering, tylko nigdy ale to przenigdy nie próbowałam śpiewać jej numerów bo zauważyłam jak mocno wżera się ta jej maniera innym wokalistkom. Ale wielbię ją i podziwiam za przewrót w wokalistyce.

Pavel: O tak! Anneke to świetna wokalistka. Jak była w THE GATHERING to byłem jej śpiewem zachwycony! I także kolejna – Lisa Gerrard! Na „Viridian” chwilami majaczą etniczne klimaty…

Anja: Lisa to jedna z moich bogini od początku. Oczywiście. Nawet nasz ostatni koncert na Castle Party rozpoczęłam jej wokalizą z początku płyty „Spleen and Ideal”.

Livius Pilavi: Nie lubisz bardzo debiutanckiej płyty Clostera „Purple”, tak samo jak Courtney Love nie cierpi HOLE „Pretty on the Inside”. Dla wielu fanów obie płyty są świetne. Dlaczego ocena artysty rozmija się z oceną fana? Może to fani mają rację w ocenie tych płyt?

Anja: Rozumiem Courtney Love choć płyty nie znam ale domyślam się o co chodzi. Kto ma rację? Jedna i druga strona mają rację. Bo inaczej patrzą na sprawę. Słuchacze po prostu lubią tą płytę. A ja choć mam do niej sentyment jako do naszej pierwszej i uważam, że są tam naprawdę ciekawe utwory ale oprócz tego boleśnie słyszę tę nieporadność i amatorszczyznę wykonania i w ogóle. Gdy graliśmy Purple na jej 25-leciu na trasie w 2015 to tam ta płyta wykonana porządnie, zagrała już zupełnie inaczej jakościowo i było naprawdę fajnie.

Pavel: Czy nadal do pisania tekstów inspirują cię te same czynniki, tematy, sytuacje?

Anja: Dokładnie tak. Zawsze inspirował mnie do pisania cały świat plus jego zaświaty i tak pozostało. Właściwie od tego czasu doszła jeszcze fizyka kwantowa i mogłabym tematykę tekstów o to rozszerzyć. Hmm… Może to i niezły pomysł.

Pavel: Fizyka kwantowa w lirykach? Brzmi intrygująco…

Livius Pilavi: Nie ukrywasz tego, że cierpisz na depresję. To chyba częsta przypadłość u artystów? Moja bliska koleżanka, która choruje na deprechę, pisze wiersze. Czy można czerpać natchnienie z depresji?

Anja: Nie można. Taka prawdziwa kliniczna depresja to jest najbardziej nietwórczy stan jaki się da. Żeby żyć to ja muszę się zmuszać, a tak to po prostu egzystuję. Ja w takich najgorszych momentach to jestem jak zaklęta w kamień. Wszystko – ciało, emocje, uczucia, chęć życia i tworzenia – wszystko. Nie ma radości, nie ma też smutku, niczego nie ma. Jak u Kononowicza.

Pavel: Dzięki za szczerą odpowiedź! Wielu artystów podpiera się „twórczym wpływem depresji”. Całkiem przypadkowo z wykształcenia (i z poprzedniej pracy) miałem wiele wspólnego z psychiatrią i miałem kontakt z mnóstwem pacjentów z depresją, więc jestem świadomy jak wygląda ich życie w momencie progresji choroby… Ok. Ale by nie rozwlekać… Czy poza tekstami piszesz także muzykę dla zespołu?

Anja: Tak. Niektóre z utworów Clostera są moje jak np Czas komety (choć są też i te czadowe). Aczkolwiek tutaj pozostawiam szerokie pole do działania kolegom muzykom. Tylko na koniec wkraczam i jak to kiedyś jeden z kolegów powiedział: „Przyszedł walec i wyrównał”. Tak ogólnie mówiąc ja produkuję ten zespół muzycznie czyli obsadzam w ramach.

 Livius Pilavi: Utwór „W moim kraju” powstał w 1993 roku. Czy ten utwór nadal, niestety, pozostał aktualny?

Anja: A weź… To jakiś koszmar. Napisałam go wstrząśnięta sytuacją jaka wyprawiała się w roku 93 a teraz jest jeszcze pięć razy gorzej. Rzygać się chce.

Wjolka: Anja, śledzę twoją karierę muzyczną od 30 lat. Jestem wałbrzyszanką. Pamiętam Twoje pierwsze koncerty w Wałbrzychu, Świdnicy. Czy po epidemii można obecnie liczyć na koncerty CLOSTERKELLER w tych miastach?

Anja: Wszędzie można liczyć na nasze koncerty. Tym zajmuje się nasza menadżerka Grażyna Chyła-Konecka. Ona naprawdę bardzo energicznie działa aby załatwiać nam koncerty w fajnych miejscach.

Pavel: W kwietniu mieliście dołączyć do Female Metal Voices (czwartej edycji) jako headliner. Niestety epidemia uniemożliwiła koncerty. Jednak wielu fanów z niecierpliwością czeka by was zobaczyć na żywo. I jak się okazuje zagracie już w tą sobotę (13 czerwca) w VooDoo Club!

Anja: Ano zagramy! Czad! Będzie super! Tak w ogóle to już tydzień wcześniej w Przybysławicach koło Sandomierza odbyło się nasze postkoronowe oddziewiczenie. Jesteśmy w olimpijskiej formie! Kto może to zapraszamy do Warszawy do VooDoo choć pula biletów jest mocno ograniczona. Nie wiem jak z tym będzie…

Pavel: Jesteś oficjalnym patronem warszawskiego VooDoo Club. Jest tyle muzycznych klubów w Polsce. Dlaczego akurat wybrałaś ten? Są tam niezłe imprezy w gotyckich klimatach i nie tylko…

Anja: To zdecydowanie mój ulubiony klub w Warszawie. Przyjaźnię się bardzo z jego właścicielem Johnym i z tym patronatem to był jego pomysł. Na początku to się w ogóle strasznie zawstydziłam tą propozycją i w niespotykanym dla mnie ataku skromności się nie zgodziłam. Jakoś zaraz potem trafiłam do klubu gejowskiego, którego patronką okazała się być Doda! Wtedy chyba dopadł mnie jakiś atak zazdrości branżowej i zaraz zadzwoniłam do Johnyego i zmieniłam zdanie. Potem on chciał umieścić mój portret nad wejściem i znowu tego się zawstydziłam. Portretu więc nie ma ale pojawił się pewien problem bo bramkarze mnie nie wpuszczali (gdyż ja rzadko w ogóle gdziekolwiek bywam, nawet i w tym klubie). Poprosiłam więc o ten portret i nasza koleżanka maluje go już od kilku lat… A ja sobie czekam.

Pavel: Skoro mowa o imprezach… W ostatnich miesiącach wielu artystów wspierając akcję #pozostanwdomu nagrywała rożne występy w domu i puszczała je online. Czy fani CLOSTERKELLER mogą też na was liczyć?

Anja: Były takie występy a jakże! Na naszym kanale YouTube można zobaczyć a także na profilu facebookowym Closterkeller.

Livius Pilavi: W Polsce postępuje proces odchodzenia społeczeństwa od religii, zwłaszcza katolickiej. Coraz więcej z roku na rok młodzieży rezygnuje z lekcji katechezy, do seminariów duchownych zgłasza się coraz mniej kandydatów. Czy jako zadeklarowana ateistka cieszysz się z tego? Czy uważasz religię za zło?

Anja: Ja do dobrych wartości dochodzę drogą własnych przemyśleń a nie poprzez modlitwę. Kiedyś byłam bardziej radykalna ale poznając tak wielu ludzi na swojej drodze zrozumiałam, że absolutna większość społeczeństwa potrzebuje wskazówek i przewodnika. I tutaj rzeczywiście religia głosząca dobre wartości może spełnić bardzo pozytywną rolę. Oczywiście jeżeli praktyka będzie zgodna z piękną teorią. Często jest zgodna ale niestety wypaczenia w tym temacie są nie do przemilczenia. Ech… To poważny i szeroki temat wręcz na osobną rozmowę. W każdym razie ważne jest żeby ludzie byli dobrzy i życzliwi dla siebie A czy dojdą do tego poprzez wiarę w Boga czy inaczej to już mniej ważne. Ale ja jestem ateistką i nie zamierzam tego zmieniać. Nigdy nie wzięłam ślubu kościelnego ani nie ochrzciłam dziecka. Żenują mnie takie pozorowane ruchy w wykonaniu niewierzących aczkolwiek rozumiem, że czasem się nie da inaczej.

Livius Pilavi: Czy prywatnie interesuje cię twórczość artystyczna wykazująca fascynację złem? Np., takie filmy jak „Harry Angel” albo muzyka black-metal. Teksty Closterkeller często pełne są mroku, niesamowitości, grozy. Ale nie ma w nich w ogóle podążania za złem.

Anja: Na płycie NERO się trochę znajdzie. Ale faktycznie – ja, chociaż znam czarną stronę całkiem, całkiem to jednak jestem zdecydowanie „biała”. Moją wypowiedź ubrałam w słowa symbole, które ci co trzeba zrozumieją. W każdym razie czerpię siłę ze strony dobrej. Chociaż do matki Teresy brakuje mi dużo… A czy fascynuję się sztuką inspirowaną złem? Niekoniecznie. Ani tak, ani nie – powiem. Jak coś mnie porusza to mnie porusza niezależnie od tego czym jest inspirowane. Black metal cenię wysoko szczególnie ten symfoniczny. Jest to zdecydowanie najlepsza odmiana muzyki metalowej w moim zdaniem.

Livius Pilavi: Czy żyjemy w czasach Apokalipsy? Mam na myśli zmiany klimatyczne, niepokoje na świecie, degradację środowiska. Czy stoimy u progu zagłady?

Anja: Cholera wie. Ale wiele na to wskazuje. Ludziom się wydaje, że jako ludzkość jesteśmy niezniszczalni i nic nas nie ruszy. A to gówno prawda. Już kilka cywilizacji na ziemi wymarło mimo, że wcześniej kwitły jak piękne ogrody. Może i owszem nasza jest najsilniejsza ale przez to potrafi też największe kuku zrobić Ziemi. Obezwładnia mnie moja bezradność wobec tego zjawiska bo jak wytłumaczyć milionom kretynów, że nie są niezniszczalni? Dobrze, że ja jestem już stara i swoje przeżyłam. Szkoda tylko dzieci.

Pavel: No i teraz ta pandemia. W związku z nią powstało już wiele teorii spiskowych, ale i nawiązujących do apokalipsy… Masz na ten temat swoje zdanie?

Anja: Ja jestem osobą inteligentną, wykształconą i nowoczesną. Poza tym mam jaja i potrafię stawić czoła rzeczywistości. Toteż takie różne debilne teorie mnie się nie imają. One służą wyłącznie za wsparcie dla ludzi którzy rozumem i zdrowym rozsądkiem wesprzeć się nie potrafią. Obserwuję ich z politowaniem.

Pavel: Wiem, że depresja może wpływać na Twój sposób myślenia, ale czy widzisz jakieś światełko w tunelu? Jakieś pozytywne zakończenie tej całej sytuacji z tą przeklętą zarazą?

Anja: Oczywiście, że widzę pozytywne zakończenie. To nie jest pierwsza i nie ostatnia epidemia/pandemia na Ziemi. Tak generalnie jest to zjawisko już całkiem konkretnie zbadane przez naukę i opisane. Mniej więcej wiadomo jak będzie dalej przebiegała i kiedy się skończy. Wystarczy zajrzeć do rozsądnych źródeł choćby w Internecie. Zapoznałam się na początku pandemii z raportem Fergusona i już miałam spokój.

Wjolka: Urodziłaś i wychowałaś dwóch synów. Czy trudno było Ci pogodzić aktywność w zespole (nagrywanie płyt, koncerty itd.) z macierzyństwem? Jak dałaś sobie radę? Czy zabierałaś dzieci w trasy koncertowe?

Anja: Przyznam, że bywało z tym trudno, wiadomo. Na szczęście były babcie i znajomi. A w sytuacji bez wyjścia to brało się małolata pod pachę i w trasę! Nie zauważyłam aby któreś z dzieci na tym strasznie ucierpiało. Po prostu zamiast imprezować po koncercie (i przed nim) to zajmowałam się „bombelkiem”. Nie jestem uzależniona od używek ani od imprez więc nie było to dla mnie żadnym problemem. Kurczę, teraz sobie pomyślałam jaka szkoda, że żadne wideo nie udokumentowało aktów mycia niemowlaka pod bieżącą wodą w umywalce hotelowej! Hy hyyy…

Livius Pilavi: Czy ucieszył cię literacki Nobel dla Olgi Tokarczuk?

Anja: Oczywiście, że ucieszył! Z tego względu, że przysparza naszemu krajowi zaszczytu. Ale do tej pory nie przeczytałam żadnej książki naszej laureatki aczkolwiek chętnie to kiedyś uczynię. Tylko, że ja czytam głównie science fiction. A jak nie to literaturę klasyki francuskiej 19 wieku i książki popularnonaukowe. Po prostu cały czas nie zmieściłam tam Olgi Tokarczuk ani innych naszych noblistów współczesnych. No taki już jestem rockerski buc.

Pavel: No właśnie, pamiętam, że kiedyś powiedziałaś, iż strasznie dużo czytasz i to głównie twarde science-fiction…

Anja: A, no właśnie. Tak jak wyżej napisałam. Za fantasy nie przepadam aczkolwiek zdarza się.

Livius Pilavi: A zatem wciąż masz jeszcze czas i chęci na czytanie książek…

Anja: Czytanie książek to jest właściwie jedyne na co mam chęci. I znajduję na to czas między innymi kosztem muzyki.

Livius Pilavi: Czy jakieś płyty wydane ostatnio przykuły twoją uwagę?

Anja: Na przykład HERETICS Rotting Christ. Ooo… To jest to co uwielbiam. Takie klimaty. Byłam też na ich koncercie w Warszawie gdy grali przed Watain. Mój Artur się tam ciężko ekscytował gwiazdą wieczoru a ja tak po cichutku i tak wiedziałam swoje, że to RC mi zabrał głowę.

Wjolka: Czy w CLOSTERKELLER panuje atmosfera przyjacielska, czy jesteście jak rodzina?

Anja: Jest bardzo fajnie, natomiast jak rodzinna to może nie przesadzajmy. Pod tym względem to nawet wręcz przeciwnie bo ja z Adamem (perkusistą i zarazem moim synem) to w zespole zawieszamy powiązania rodzinne. Ale atmosfera jest fajna zwłaszcza na wyjazdach. Wbrew temu co niektórzy mogliby sobie wyobrazić to jesteśmy jedną wielką kupą śmiechu a wręcz rechotu. Jakby z naszych gadek w furgonetce i na zapleczu koncertów poskładać jakąś płytę to byłby hicior! Raz to pięknie wyciekło na zewnątrz… Jechaliśmy sobie na koncert a samochód z naprzeciwka tak blisko przejechał bokiem, że złamał lusterko naszemu kierowcy a ono walnęło w szybę która z hukiem pękła. Koleś zwiał. Ale nie miał farta bo nasz kierowca miał włączoną kamerkę. Dostała ją policja. No i cóż… Oglądając zdarzenia poprzedzające to stuknięcie musieli wysłuchać mojego monologu na temat Keanu Reevesa, który przyszedł do mnie z ogromną swoją pałą w dłoniach i proponował porównywanie go z ogierami ze stadniny i tego typu jakieś moje rojenia… Wszystko się pięknie nagrało… zresztą takie klimaty jak się okazuje, panują we wszystkich muzycznych furgonetkach na świecie.

Pavel: Rozumiem, że jesteś kobietą, która tam rządzi… Skład zmieniał się dość często. Czy dyscyplinę w zespole trzymasz twardą ręką, czy raczej kobiecym wdziękiem?

Anja: Moim zdaniem jak najbardziej kobiecym wdziękiem, czarem i urokiem ale jakby zapytać kolegów to mogliby się chyba nieco inaczej wypowiedzieć. Toteż nie pytajcie i zostańmy przy mojej wersji.

Pavel: Ostatni album ma już kilka lat. Czy są już jakieś plany na kolejny?

Anja: Są jak najbardziej. Właściwie to mamy już tak połowę numerów na płytę gotową. Tym razem za to tytuł jest gotowy już od pewnego czasu. A właściwie nie tytuł co jej kolor. Zainspirował mnie do niej Turboprezes Jarosław Kaczyński Wielki gdy tam zakombinował coś z dwiema wieżami w centrum Warszawy poprzez spółkę „Srebrna”. Tej sprawie ewidentnie ukręcono łeb ale kolor w mojej wdzięcznej pamięci pozostał i taka będzie ta kolejna płyta. Srebrna.

Pavel: Bardzo dziękujemy za wywiad!

Anja: Ależ cała przyjemność po mojej stronie. Niech prezydent Duda czuwa nad wami!

http://www.anja.pl/

https://www.facebook.com/closterkeller/

https://www.youtube.com/channel/UC-tTnskYhpxowCdsjf9BkvQ

Miejsce zamieszkania: Parczew, Polska. Zainteresowania / Hobby: muzyka, dziennikarstwo muzyczne, religioznawstwo, orientalistyka, antropologia, psychologia, medycyna, socjologia. Ulubione gatunki muzyczne: przede wszystkim wszystkie gatunki Metalu, Hardcore'a, Progresywny Rock oraz Gothic, Ambient, Muzyka Klasyczna, Etniczna, Sakralna, Chóralna, Filmowa, New Age, Folk i czasem Jazz, Elektro, Muzyka Eksperymentalna, Alternatywna... Współtworzył magazyn & webzine Born To Die'zine jako Gnom.
Powrót do góry