IN TWILIGHT’S EMBRACE – Wywiad z Cychem

 

Cóż, rodzima scena metalcore wciąż rośnie w siłę, jedni istnieją na niej dłużej, inni trochę krócej. Cych jest członkiem IN TWILIGHT’S EMBRACE od samych jego początków, zatem dobrze wybrałem aby to właśnie jego wypytać o kilka mniej lub bardziej interesujących mnie rzeczy. Poniżej jak zawsze przeczytać możecie krótki wywiadzik.

Hej! Z tej strony Grzechu z Metal Centre. Jak nastroje? Wydaliście nowy materiał, szykują się koncerty – wreszcie dzieje się dobrze w waszych szeregach.

Szufla, nastroje trudno określić inaczej niż bojowe. Nie ma nic fajniejszego od nagrania nowego materiału i – co chyba jeszcze bardziej podkręca atmosferę – świadomości, że jedynie dni dzielą nas od zaprezentowania go na żywo. Rzeczywiście, można powiedzieć, że w ciągu ostatnich miesięcy sytuacja w naszych szeregach mogła komuś z zewnątrz przypominać stan hibernacji, jednak ani trochę nie jest to zgodne z prawdą. Działy się u nas naprawdę różne rzeczy; było i trochę śmieszno, i straszno…

Straszno powiadasz? Cóż, w momencie gdy nagle, nieoczekiwanie IN TWILIGHT’S EMBRACE ucichło, faktycznie słuch o was zaginął, ale prawda jest taka, że nasz kraj pozostaje raczej bezciśnieniowy, bierny wobec takich zespołów jak Twój. Trochę smutne ale prawdziwe.

Rzeczywiście, można odnieść takie wrażenie. Wyjeżdżając z taką konstatacją aż chce się szukać winnych takiemu stanowi rzeczy, i tak na upartego mógłbym wystosować tu litanię tryliona powodów, tylko nie wiem czy jest sens. W rzeczy samej, In Twilight’s Embrace w pewnym momencie ucichło, jednak każdy kij ma dwa końce i muszę przyznać, że okres ten miał swoje plusy. Chodzi głównie o stabilizację problemów personalnych, które – jak zapewne wiesz – od jakiegoś czasu bynajmniej nie ułatwiały nam roboty.

Wiem o tym nie tylko ja, ale i wszyscy, którzy cierpliwie oczekiwali powrotu. Pojawienie się nowego wokalisty powinno dać wam sporego kopa – tego na scenie, jak i w studio. Jak mniemam pomysłów zrodziło się w tym czasie sporo, a problemy które należało przezwyciężyć tylko spotęgowały to co w was drzemało. Jednym słowem – odświeżyliście się – rozpiera was energia prawda?

Na brak pomysłów raczej nie sposób u nas narzekać i cieszę się, że nie odpuściliśmy sobie pod tym względem nawet w tym kiepskim okresie, gdy przez kilka miesięcy spotykaliśmy się na próbach we czwórkę. Pojawienie się Kamila w składzie z pewnością ożywiło trochę dosyć struchlałą atmosferę, która w owym czasie wszystkim nam doskwierała. I myślę, że słychać to na zajawce nowego materiału, a już wkrótce przekonamy się o tym na koncertach.

O właśnie. Doszliśmy wreszcie do tego co najważniejsze. Nowy materiał w postaci trzech świeżo nagranych numerów jest tak jak mówisz zwiastunem, zajawką. Póki co przyznam się, że smakowitą i zdecydowanie odróżniającą go od poprzedniego. Czyżby nowy człowiek coś zmienił, czy to naturalna kolej rzeczy by z Niemiec przerzucić się na Szwecję. Ups, czyżbym zdradził w jakim kierunku poszliście. Zresztą, kto będzie chciał i tak się o tym dowie.

Git, że tak zapatrujesz się na nowy materiał. Myślę, że lekką przesadą byłoby tutaj mówienie o nim w kontekście jakiejś muzycznej rewolucji, bo raczej uważamy go za symptomy ewolucji w odpowiednim kierunku. Wiesz, stawianie sprawy tak otwarcie, pomiędzy Niemcami a Szwecją, moim zdaniem nie jest do końca trafne. Nazwy obu krajów na płaszczyźnie muzycznej wywołują dosyć wyraźne skojarzenia i mogą nieco trywializować muzykę. Od dawna przymierzaliśmy się, żeby pójść w tym kierunku, ale był to dosyć złożony proces, w efekcie którego kilka utworów wylądowało ostatecznie w koszu albo – nazwijmy to umownie – poczekalni. Skoro jednak już tak upierasz się przy tej Szwecji, to, owszem, bardzo często sięgamy po muzykę stamtąd napływającą, jednak bynajmniej nie chodzi mi tu tylko o tak oczywiste inspiracje jak At the Gates czy In Flames, ale również bandy rzędu Katatonia, The Hellacopters, Disfear czy Cult of Luna. Zresztą jest też wiele zespołów, które niekoniecznie rezydują w tym kraju, a wywierają ogromny wpływ na to, co obecnie prezentujemy. Tak jak na przykład fiński Sentenced.

Wiesz, niekoniecznie upieram się przy niej, aczkolwiek co ciekawe, nie jesteście ani pierwszymi, ani ostatnimi którzy sięgają po Szwedzkie dziedzictwo. Wiadomo, jak sam wspomniałeś te oczywiste nazwy ze wskazaniem na At the Gates i ich epokowe dzieło dla całego współczesnego melodyjnego ale wciąż agresywnego metalu nie są wam obce w muzyce. Jednakowoż tamtejsza scena obfituje w wiele innych, niekoniecznie istniejących do dziś grup. Cult of Luna czy Disfear to zdecydowanie intrygujące zespoły (zwłaszcza ten pierwszy który w post-rockowo/metalowym świecie jest jednym z moich absolutnych faworytów), ale nie sądzę by miały wpływ na to co aktualnie prezentujecie. Wracając do tego kto pierwszy a kto ostatni. Przyznam się, że częściowo (dosłownie) macie coś wspólnego z innym Szwedzkim zespołem który raczej ma wiele wspólnego z Vikingami. Chyba się domyślasz o który mi chodzi prawda? Właśnie to, ten specyficzny groove, melodie a nawet solówki w jakiś dziwny sposób kojarzą mi się właśnie z nimi, panami z klubu AA he,he. A tych którzy świadomie/nieświadomie inspirują się nimi jest raczej mało. Na nowym nadchodzącym albumie Austriaków z The Sorrow również i takie elementy, tak charakterystyczne dla nich mają/będą miały miejsce. Zatem jesteście niejako nazwijmy to elitarni.

Zacznijmy od tego, że to co wpływa na muzykę, którą komponujemy niekoniecznie musi być tym, co np. ty w niej słyszysz albo chcesz usłyszeć. Zresztą, na dobrą sprawę, wcale nie musi być tego słychać. Nie działamy na zasadzie robienia każdego numeru „pod kogoś”, jeśli wiesz o co mi chodzi. Zespołów, których słuchamy jest na tyle dużo i są one tak różne, że ze spokojem mógłbym wymieniać je tobie przez następnych kilka kwadransów. Co zaś tyczy się Amon Amarth, to mówiąc o podobieństwie, masz chyba na myśli to, że ja i Steppa zapomnieliśmy ogolić się do zdjęcia, nie? Nie ma co ukrywać, że wszyscy lubimy ten zespół, ich ostatnie dwie płyty to bardzo dobrze zagrane, równe rzeczy, bez wątpienia najlepsze w całym ich dorobku. Być może udało się nam przemycić tu i tam coś z tego specyficznego feelingu, ale nie sądzę by czyniło to nasz zespół w jakikolwiek sposób elitarnym.

Widzisz, odrobinę się nie zrozumieliśmy. Odpowiedziałeś troszkę agresywnie, aczkolwiek rozumiem Cię. Wszyscy chcą uniknąć jednoznacznego szufladkowania, ale jak sam pewnie wiesz z życia i obserwacji przeciętnemu ”metalhead” trzeba nakreślić z czym dany band się je. Myślę, że nie jesteście i nie będziecie AA wannabies, ani niczyje inne, po prostu akurat w tych trzech utworach tu i ówdzie te echa było i będzie słychać. Dla jednych bardziej, dla innych mniej wyraźnie. A co do waszego golenia się, no bylebyście tylko brody golili he,he.

Spoko, jeśli chodzi o golenie się, to każdemu nie dogodzisz. Co zaś tyczy się nakreślania przeciętnemu odbiorcy tego, czym jesteśmy, to po prostu nie chcę podawać nikomu gotowych porównań i formułek, jak na talerzu. Wolę, żeby każdy sam posłuchał naszego nowego materiału bez dodatkowych uprzedzeń i wyciągnął odpowiednie wnioski. Szczerze mówiąc, o wiele łatwiej przychodzi nam określenie In Twilight’s Embrace przez zaprzeczenie tego, z czym nie mamy nic wspólnego. Tak jak np. z deathcore.

Zdecydowanie masz rację. Nijak można was przyporządkować do miana zespołu deathcore. Zdecydowanie bliżej takim porównaniom do Drown my Day czy Final Sacrifice niż wam. Aczkolwiek, nie rozumiem skąd mielibyście być nagle dc? Prędzej, co najważniejsze, kierujecie się w stronę melodic death metalu (co wyraźnie słychać) i niechaj tak właśnie pozostanie. Zresztą, to i tak prędzej czy później musiałoby się stać. Nie można ciągle grać czegoś co od dawna jest już maksymalnie wyeksploatowane.

Ja też nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy nagle zmienić front i zacząć grac deathcore. Zdecydowanie nie jest nam to po drodze. Melodic death metal? Czemu nie. W sumie dorastaliśmy słuchając wielu kapel z tego kręgu i dobrze nam z tym, że w naszej muzyce można usłyszeć ich echa, jednak po raz kolejny podkreślę, że to naprawdę nie jedyna inspiracja.

Tak trzymać. Zresztą, inspiracje to tylko jakiś tam punkt zaczepienia, zdecydowanie lepiej jeśli się kombinuje. Wam akurat kombinatorka wychodzi na dzień dzisiejszy na dobre. Jednakże jak powszechnie wiadomo co za dużo, to nie zdrowo. Ciekaw jestem całego, pełnego materiału. Ale jak mniemam pewnie jeszcze przyjdzie mi poczekać by zweryfikować faktyczny stan ITE anno domini 2009.

Kombinatorka kombinatorką, absolutnie nie ma się też co w tym temacie spinać. Myślę, że osiągnęliśmy już ten etap, na którym to, co i jak chcemy grać, wykrystalizowało się na tyle, byśmy mogli działać dalej. Bez robienia czegokolwiek na siłę, bez chłodnej kalkulacji, a raczej tak by efekt końcowy miał ręce i nogi. No i jaja. Najcenniejszą umiejętnością jest pisanie muzyki spontanicznie, pod wpływem chwili i naturalnych pomysłów, a wydaje mi się, że dopiero niedawno nauczyliśmy się w pełni to ogarniać. To zdecydowanie jeden z największych kroków naprzód, jaki w ostatnim czasie zrobiliśmy. Co do możliwości weryfikacji nowego stuffu, to bez najmniejszego problemu można go sprawdzić przychodząc na któryś z naszych najbliższych koncertów, na które oczywiście wszystkich zapraszamy! Obiecujemy, że nagranie kolejnej płyty nie zajmie nam tak długo, jak w przypadku odstępu dzielącego „Buried in Between” i promówkę. Będę trzymał rękę na pulsie, masz moje słowo. 🙂

Cóż za wyczerpująca odpowiedź. He,he. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak pozwolić Ci jeszcze pozdrowić ”zahejlować” do kogoś na koniec.

Dzięki za dociekliwość – zdecydowanie lepiej jest czasem trochę popolemizować, niż odpowiadać na mało ciekawe pytania w stylu 'czy nowy album będzie lepszy od poprzedniego’ albo 'jakiego sprzętu używacie’. Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić wszystkich na nasz profil na MySpace (http://www.myspace.com/twilightkills), na którym możecie odsłuchać zajawki nowego materiału. Nie wypada mi również nie wspomnieć o koncertach, których w najbliższym czasie planujemy całkiem sporo! Dzięki raz jeszcze, do zobaczenia, HORNS UP !!!

 

Powrót do góry