THORN – wywiad z Peterem, wokalistą THORN

THORN to kapela, która należy do grupy kapel, które grzeją w swym kotle 11 lat, wydały kilka materiałów, zaliczyły po drodze zmiany personalne, zmianę nazwy, mają grupę oddanych im słuchaczy a wszystko to po to, by ostatnimi czasy wreszcie doczekać się wydawnictwa oficjalnego. Przyznaję, że przypomina to wymyślną „ścieżkę zdrowia” ze szkoły wiedźminów. Jak to się mówi, „grają swoje”. Wiadomo, że decyzja taka, jak ta, niesie za sobą sromotną wędrówkę, wciąż przez chaszcze pełne cierni i kolców. Toteż nie dziwi nic, iż muzyka zespołu z Płocka do łagodnych nie należy. Jest to mikstura złożona z zadziorności, finezji i odjazdu wziętego z thrash metalu, oraz emocji, ciężaru, szczerości i kopa charakterystycznego dla formacji death metalowych. Przypadek sprawił, iż natknąłem się na ich płytę, ale nie jest przypadkiem, że poprosiłem ich o udzielenie odpowiedzi na kilka przygotowanych pytań, dotyczących głównie najnowszej produkcji muzyków „whenever…” wydanej przez LOCH Production, niezależne wydawnictwo z Płocka.

Na początku proszę o przedstawienie waszego obecnego składu, a także o krótkie naszkicowanie roszad personalnych. Jak sądzicie, jaki wpływ na działanie zespołu i jego repertuar miały te osoby, które już nie grają z wami? Czy utrzymujecie nadal kontakty?

Obecny skład to: Maciek Wasilewski – gitara, Mariusz Śmigielski – gitara, Paweł Śmigała – bas, Peter – głos, Paweł Załęski – perkusja. Przed Maćkiem był Jacek, Załęś zastąpił Marka. Jeśli chodzi o Jacka to myślę, że to było zbyt dawno, żeby można mówić o jakimkolwiek wpływie, chociaż na pewno pomógł nam nakreślić pierwszy kształt zespołu. Marek grając z nami dosyć długo bardzo dużo wniósł do naszej muzyki i z nim spotykamy się dosyć często. Zaś Jacek mieszka w Poznaniu i kontakt z nim jest ograniczony.

Jesteście zespołem żyjącym już deathem 11 lat, nagraliście 5 oficjalnych materiałów, więc pierwsze pytanie mam takie. Czy przez owe 11 lat grania możecie stwierdzić, że wyrobiliście sobie dostateczną pozycję na scenie, a jeśli nie, to czego dotąd zabrakło?

Pozycję na scenie mamy taką, jaką sobie wypracowaliśmy. Tworzymy muzykę, którą czujemy i która płynie z nas. Mamy liczne grono fanów, którzy nas wspierają. Na pewno czujemy pewien niedosyt, chociażby z tego powodu, że chcielibyśmy wydawać nasze materiały częściej i należycie je promować, na co potrzeba dużo pieniędzy, a finansowo niestety liczyć możemy tylko na własne ubogie portfele. Poza tym za mało gramy dla publiczności na żywo, ale to znów opiera się przede wszystkim o kasę, bo dziś to raczej trzeba zainwestować w wyjazd i zabrać cały swój sprzęt, niż miałoby być odwrotnie.

Proszę o krótkie przypomnienie waszej dyskografii, wraz z krótkim opisem muzyki i okoliczności, w jakich powstawały kolejne pozycje. Chciałbym także uzyskać informację, czy ów materiał jest jeszcze gdzieś dostępny. Nie ukrywam, iż zainteresowałem się nim po przesłuchaniu waszej najnowszej produkcji ?whenever…?.

Pierwszy, w roku 1992, był nagrany reh „Monolith”, jeszcze pod szyldem CRANTHORPE. Była to taśma nagrana w amatorskim studio w Płocku i wydana domowym sposobem, zawierała 3 kawałki melancholijnego doom metalu. Kolejny produkt to demo „…not long before the end…”. Ta kaseta wyprodukowana w 1993 prezentowała 6 porcji death doom, w tym 1 utwór instrumentalny i 1 cover. Nagrana również w Płocku, także nie w prawdziwym studio. Następnie już jako THORN w 1997 roku wydaliśmy „Somewhere”. Studio we Włocławku, bardzo delikatny powiew profesjonalizmu. Demo tworzyło 6 kompozycji thrash death'u. I w końcu promówka zatytułowana „A sign of the times” 2000, która była zapowiedzią naszego pierwszego pełnometrażowego albumu. Powtórka z Celulozy. Dwa kawałki energetycznego death thrash'u. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, praktycznie każdy materiał jestem w stanie udostępnić bez problemu.

Jakie są reakcje ludzi, którzy do tej pory mieli już kontakt z tą płytą? Jakie zgłaszają uwagi, i co sobie chwalą?

Zasadniczo ludziom podoba się ten stuff, chwalą teksty, mieszanie, zmiany temp, sam produkt. Ale wielu naszych dobrych znajomych ma jednak sporo zastrzeżeń i zarzuca nam, że za dużo i całkiem niepotrzebnie kombinujemy, jesteśmy zbyt oryginalni, nasza muza powinna być prosta, krwista, czadowa i ultraszybka. Nasze pomysły są jednak takie, jak słychać, a o gustach się przecież nie dyskutuje.

Startowaliście jako zespół łączący pierwiastki doom i death. W zasadzie na nowym materiale jakiś element został w zwrotkach do „Lost Beauty”. No i trochę rozwiązań porównywalnych do tych stosowanych przez Paradise Lost na ?Icon?, zdaje mi się, można wyłapać w „Welcome”. Dlaczego porzuciliście doomową stylistykę?

Była dla nas zbyt monotonna, dołująca, zbyt napełniona smutkiem i dekadencją. Pewne elementy tego stylu używamy cały czas w ramach urozmaicenia, ale nie jest to wiodący gatunek w naszej twórczości.

Przeglądając wkładkę do „whenever”? zwróciłem uwagę na ciekawe teksty. Niestety nie dowiedziałem się, kto jest u was za nie odpowiedzialne. Mało tego, jeden z nich został asygnowany inicjałami P.C. Czy mogę prosić o ujawnienie autora tego tekstu?

Teksty piszę ja, choć są one tworzone pod wpływem ludzi z zespołu, dlatego na płycie autorem liryków jest cały THORN. Ja po prostu unifikuję się z nimi. Co do tajemniczego P.C. to wolałbym tę tajemnicę zabrać ze sobą do grobu. Sorry, Winnetou.

Postanowiliście wydać tę płytę nakładem wydawnictwa LOCH PROD., które wydało wcześniej rockowy GATE. Czy mieliście w planach np. wspólne koncerty?

Myślę, że mogłoby być interesująco, chociaż do tej pory nie udało nam się wspólnie walnąć jakiejś sztuki.

Kto podjął decyzję o takim wyglądzie waszej okładki płyty? Co przemawiało za wyborem obrazu, dzieła pióra Jerome van Aeken, a nie komputerowo obrobionej grafiki?

Maciek znalazł ten fragment obrazu i od samego początku nie było niczyjego sprzeciwu wobec takiego projektu. Mariusz na pewno wolałby, żeby okładka przedstawiała scenkę rodzajową w postaci kilku diabłów gwałcących jakąś dziwkę ubraną w lateksowe ciuszki, z poderżniętym gardłem i otwartymi powłokami brzusznymi, hłe, hłe. To faktycznie mogłoby przykuwać wzrok, ale mimo wszystko jest Jerome van Aeken. Poza tym wszelkiego rodzaju fraktale doprowadzają mnie już do pasji.

Ile czasu powstawał materiał na ten album?

Zdecydowanie za długo, około 2 lat. Znowu wpłynął na to przede wszystkim czynnik finansowy. Jak nie masz sałaty, to wszystko idzie jak po grudzie.

W trakcie nagrań straciliście perkusistę, którego zastąpił Paweł Załęski. W zasadzie uczestniczył w rejestracji tylko jednego numeru, i to nietypowego dla was, ponieważ jest to kompozycja o charakterze intro. Chciałbym dowiedzieć się czegoś o jego technice, a także o tym, czy nie miał problemów z nauką partii pozostawionych przez Marka Jończyka.

Kiedy rozpoczęliśmy nagrywanie „whenever…” Marek postanowił nas opuścić. Nie miało sensu czekanie na to, by nowy perkusista nauczył się całego materiału od nowa. Poświęciłby na to zbyt dużo czasu, o czym się później przekonaliśmy i to jeszcze bardziej opóźniłoby nagranie. Marek zgodził się na ostatnie studio z nami. W międzyczasie Paweł uczył się swoich partii i, powiem szczerze, na początku rozkładał ręce. Wziął się jednak w garść i udało się. Koleś miesza niewąsko, co będzie można przecież usłyszeć na nowej produkcji. Pod koniec nagrań ostatnim numerem, jaki został, był „Tribal”, więc postanowiliśmy wypróbować Pawła i zdał swój pierwszy egzamin na pięć.

Czy zdarzały się wam kiedyś porównania do Samaela? Gdybyście sami chcieli opisać osobie nie znającej was jeszcze muzykę przez was stworzoną, porównanie z jakimi zespołami byłoby według was najbliższe?

My gramy swoją własną muzę. Nie rżniemy z nikogo, a to, że porównywano nas już do Six Feet Under, „Szwecji”, Gorefest, Sadus, Devastation, Sepultura, Gorgoroth, Rotting Christ, Darkthrone, Exhorder i Varathron wynika z ludzkiej natury, bo najwygodniej jest wszystko zaszufladkować. Miło, że do tej platynowej kolekcji dołączył sugerowany przez Ciebie Samael.

Czy uważacie, że konwencja death metalowa będzie zawsze obecna i niezbędna w waszej muzyce?

Inaczej być nie może ? śmierć na zawsze! To jest baza, na której budujemy naszą muzykę.

Jak myślicie, czy zespół, który zdecydowanie zmienia swój styl, powinien firmować nagrania tym samym szyldem? I pytanie trochę innego sortu. Dlaczego w sumie ochrzciliście się mianem THORN? W świetle mojej wiedzy w Polsce istnieją chyba ze trzy kapele, które nazywają się bardzo podobnie. Nie kłócicie się z nimi o prawa do nazwy? Nie lepiej było zostać przy starej nazwie CRANTHORPE?

Myślę, że to jest indywidualna sprawa. W naszym wypadku chodziło wyłącznie o oczyszczenie atmosfery po odejściu Jacka. Chcieliśmy po prostu zacząć od nowa, w zmienionym składzie. Wspólnie postanowiliśmy ułożyć z liter starej nazwy nowy szyld, który jednocześnie pasowałby do nas, do klimatu zespołu. Jedynym sensownym wyrazem był właśnie thorn, co wcale nam nie przeszkadza przy takiej wielości identycznych nazw. Nikt do tej pory nie zarzucił nam używania jego znaku firmowego. Jeśli ktoś chce to i tak znajdzie ten właściwy cierń.

A kto jest autorem intrygującego kawałka „Tribal”? Czy mieliście kiedyś taki pomysł, by stworzyć więcej takich akustycznych kompozycji? Czy muzyka mroczna musi kojarzyć się z ciężkim brzmieniem? Chyba nie… A myślę, że nikt jeszcze czegoś takiego nie wydał, jeśli chodzi o scenę death metalową.

Myślę, że był to pomysł Maćka. Szukaliśmy czegoś oryginalnego na intro. Padało wiele propozycji, ale nic z nich nie wyszło. Maciek złożył kilka chwytów i przyniósł je na próbę. Marek złapał to od razu, bębny same mu zagrały. I tak zostało. Zasadniczo jednak nie tworzymy instrumentali, no chyba, że przyjdzie nam nieodparta ochota na numer bez prawa głosu.

Kiedy będzie można usłyszeć was w stolicy na koncercie? Jak często ostatnimi czasy zdarza się wam koncertować?

Stary, tylko jedno słowo i jedziemy. Słyszałem, że Warsaw by night good. A, że ostatnio straszny zastój w tym temacie, bardzo chętnie skorzystamy.

Wszystkie kapele narzekają na to, iż trudno w Polsce znaleźć odpowiedzialnego organizatora koncertów. Mieliście jakieś przykre sytuacje tego typu w swojej karierze? Przed czym moglibyście przestrzec młodszych metalowych braci?

W Polsce są same problemy z niepoważnymi organizatorami. Słyszałem nawet, że w niektórych lokalach trzeba zapłacić choćby symboliczne 30 zł, żeby móc wejść na scenę. Do tej pory nie dostaliśmy jeszcze solidnie po dupie grając gdzieś koncert, chociaż namiastki były. Takie przykre doświadczenia ma za to wymieniany już wcześniej zespół GATE. Nie ma chyba sprawdzonego sposobu na to, by wyczuć, czy jakoś sprawdzić kolesi, którzy potem zrobią Cię na szaro. Ale pewne kluby mają już swoją złą sławę i wtedy najlepiej olać takie towarzystwo.

A tak przez ciekawość zapytam. Czy zdarzało się wam występować na jakichś przeglądach i konkursach? Jakie macie wrażenia z tego typu imprez?

Przeglądy i konkursy to chyba nie jest nasz żywioł. A może w złych przeglądach braliśmy udział.

Przeglądając książkę gości na waszej stronie, zwróciłem uwagę na wpis z warszawskiej kapeli TESTOR, którą bardzo lubię i szanuję. Utrzymujecie ze sobą kontakty? Co sądzicie o ich problemach z wokalistami? Z jakimi w ogóle kapelami jesteście bardzo „zżyci”? Czy mieliście kiedyś taką sytuację, iż gdyby nie pomoc z drugiej kapeli, jakieś wasze plany nie mogłyby dojść do skutku?

Nie, nie utrzymujemy kontaktów. Nie wiem jak chłopakom, ale szczerze mówiąc działalność zespołu TESTOR jest mi dosyć obca. W sumie nie izolujemy się od nikogo, ale jakoś nie trzymamy sztamy z żadną orkiestrą, raczej przyjaźnimy się ze wszystkimi normalnymi kapelami.

A jak wspominacie sesję nagraniową w Kąpany Studio? Co sądzicie o pracy Jacka Sokołowskiego?

Najlepiej i najweselej z dotychczasowych. Przynajmniej ja. Najmilej wspominam noc spędzoną z Maćkiem nad „Lost beauty”. Poza tym najlepsze były kanapki robione przeze mnie z produktów zakupionych w pobliskim supermarkecie i jackowa herbata. A sam Jacek to bardzo porządny koleś i prawdziwy zawodowiec. Bardzo duże umiejętności i zajebista współpraca. Naprawdę polecam go wszystkim zespołom ? nie pożałujecie.

Czy macie informacje o tym, czy dużo do tej pory rozeszło się już egzemplarzy „whenever…” po ludziach? Czy planujecie jakieś szczególne formy promowania tego materiału? No i w jaki sposób zainteresowany może wejść w posiadanie waszego albumu?

Wydaje mi się, że tych egzemplarzy rozeszło się zdecydowanie za mało. Niestety nasze distro MAG wącha już kwiatki od spodu. Jedynym dystrybutorem swojego dzieła jest w tej chwili zespół o wdzięcznej i dźwięcznej nazwie THORN. Niebawem spot z reklamą naszej płyty ukaże się w nowej TV Trwam. Pewnie słyszałeś o tym diabelskim przedsięwzięciu. Zaś album można zamówić przez naszą stronę www, e-maila bądź pisząc na mój domowy adres. Zainteresowanych odsyłam do pytania poniżej.

Wspominałem już o waszej stronie. Proszę o przypomnienie tak pro forma jej adresu oraz określenie innych alternatywnych form kontaktowania się z wami dla zainteresowanych.

Nasza strona ma adres: www.thorn.w.pl,

e-mail do Loch Productions to: lochprod@wp.pl,

a do mnie piszcie na adres:

Peter, ul. Armii Krajowej 3/36, 09-410 Płock 12, Polska.

Jest także telefon czynny całą dobę: 0-700 888 580, Legion Polska, 7,58 PLN/min z VAT.

Takie finalne pytanie. Czym jest dla was granie w THORN? Jak bardzo jesteście w to zaangażowani? Czy macie wiarę w to, iż zespół będzie istniał jak najdłużej? I czy granie w nim spełnia wasze potrzeby samorealizacji się w tej dziedzinie sztuki?

Każdy z nas ma pracę, szkołę, rodzinę, swoje życie ale muzykowanie jest dla nas pasją, sposobem na urzeczywistnienie własnych pomysłów. Nie żyjemy z muzyki i traktujemy granie jako nasze wspólne zainteresowanie. Postaramy się, by trwało to maksymalnie długo.

OK. Dziękuję za wywiad. I życzę powodzenia w dalszej pracy na scenie.

Dzięki za wszystko. Pozdrowienia dla czytelników i znajomych. Wspierajcie podziemie & C-YA!

Dyskografia THORN/CRANTHORPE:
CRANTHORPE, Monolith [reh], 1992
CRANTHORPE, …not long before the end… [demo], 1993
THORN, Somewhere [demo], 1997
THORN, A sign of the times [promo], 2000
THORN, whenever… [LP], Loch Productions 2002
WWW: www.thorn.w.pl
mail: lochprod[nospam]wp.pl


Powrót do góry