SABATON – Wywiad z Danielem Myhrem

Szwedów z SABATON chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Prawdopodobnie cała metalowa Polska słyszała już ''40:1'', zatem każdy ma jakieś tam pojęcie o zespole. O swoich doświadczeniach z wizyt w naszym kraju, całej Sabamanii, oraz o innych mniej lub bardziej ważnych rzeczach opowiedział mi klawiszowiec zespołu Daniel Myhr.

Niedawno odwiedziliście nasz kraj. Zwiedziliście północ, centrum i południe, mieliście okazję zwiedzić Wiznę, poznać wielu nowych ludzi, oraz spotkać się z prawdziwym, i fenomenalnym przyjęciem prasy, fanów i ogółem mówiąc wszystkich zainteresowanych waszym zespołem. Sporo tego nieprawdaż?

Wiem, że wciąż jesteście w trasie, ale jeśli mogę to chętnie zadam Ci kilka pytań. To jak zaczynamy?

W polsce byliście już po raz trzeci. Mam również nadzieję, że i nie ostatni. Powiedz, jakie doświadczenie wyniosłeś z tych wizyt jako muzyk, oraz jako zwykła osoba. Czym Polska Cię zaskoczyła a czym jak myślisz, jest jeszcze w stanie Cię zaskoczyć.

Byłem bardzo zaskoczony reakcją ludzi, jak i uwagą którą nam poświęcono. Wiesz, kiedy nagrywaliśmy ''TAOW”, nie miałem bladego pojęcia co nas czeka. Kiedy siedzisz w studiu nagraniowym nie myślisz o tym jaki będzie odzew. Zwłaszcza gdy studio mieści się na środku… jakiegoś pustkowia. he,he. Moje wrażenia jak i doświadczenia z wizyty do Polski, są jak najbardziej pozytywne. Nie umiem powiedzieć co wzbudziło we mnie najwięcej emocji, czy też co wywołało na mnie największe wrażenie, ale pierwszy raz w swoim życiu czułem się jako osoba medialna, jak ktoś w rodzaju gwiazdy.

Uważasz nasz kraj za wyjątkowy? Wiesz, cały ten szum wokół was, jak dla mnie dziennikarza muzycznego i jednocześnie waszego fana, jest zasłużony, ale z drugiej strony, boli mnie to zjawisko jakim jest SABA-mania. Rozumiesz o co mi chodzi? Nagraliście jeden utwór, a rezultat… jest jaki jest. Pozytywny, aczkolwiek nie obawiasz sie, że dzięki tej piosence (jak i tej o która powstanie o Dywizjonie 303), zyskaliście szerokie i liczne grono… sezonowych fanów? Chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że właśnie tak będzie.

Można to postrzegać i tak, ale nigdy nic nie wiadomo. Jednakże myślę, że przynajmniej teraz wywarliśmy na ludziach jakieś tam wrażenie. Pozostaje tylko kwestia tego czy to wrażenie będzie jednorazowe, sezonowe, czy faktycznie pozostaniemy u was popularni na wieki. Wiesz ta opcja w której jesteśmy zespołem ''sezonowym'' jakoś nie zaprząta mi mojej głowy. Staram się nie myśleć o takich rzeczach. Szczerze mówiąc Polska, jako kraj stała się dla mnie miejscem szczególnym już od naszych koncertów z Therion i Grave Digger. Publiczność w waszym kraju zawsze jest niesamowita, a od momentu naszej pierwszej wizyty poznałem wielu fantastycznych ludzi. Ja po prostu lubię Polskę, lubię w niej być.

Chciałbym zostawić na chwilę cały fenomen Sabaton w Polsce, i wolałbym skupić się teraz nad waszą wizytą u nas. Jak już wcześniej mówiłem, mieliście okazję poznać wiele ciekawych osób, miejsc a także liznąć troszkę naszej historii w samym jej centrum. Wiem, że byliście dość zmęczeni po Warszawskim koncercie, ale mimo to ciekaw jestem czy ta wizyta w Wiznie była dla was czymś… nie wiem jak to dobrze określić. Czymś motywującym, inspirującym? Nie wiem co czuliście będąc w innych miejscach do których Was zaproszono, ale z pewnością, musiało to być intrygującym przeżyciem.

To, że mieliśmy/mamy możliwość odwiedzać miejsca historyczne które opisujemy w naszych utworach to coś za prawdę niesamowitego. Kiedy przyjeżdżasz do danego miejsca, w twojej głowie pojawia się mnóstwo myśli, dochodzisz do jakiś refleksji, to coś co bynajmniej z mojego punktu widzenia jest czymś co pozostawia po sobie bardzo trwały ślad. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz stwierdzę też, iż obcowanie z takimi miejscami pozwala nabrać szacunku, nie tylko dla ludzi poległych, ale dla wszystkich którzy są częścią historii świata. Jest różnica pomiędzy siedzeniem w domu i oglądaniem tych fantastycznych miejsc na obrazkach, a byciem na miejscu danej bitwy. Wtedy gdy zwiedza się dany teren, czuć specyficzną atmosferę, cholera nie jest łatwo to wytłumaczyć, ale chyba doskonale mnie rozumiesz.

Udzieliliście masę wywiadów (a raczej to Jocke udzielił he,he), z których wielu waszych fanów dowiedziało się różnych rzeczy, mniej lub bardziej dla nich ciekawych, zadam teraz pytanie które z czysto dziennikarskiego punktu widzenia jest dla mnie ciekawe. Otóż, podczas oficjalnych konferencji było tam wielu dziennikarzy, czy któreś z zadawanych pytań wzbudziło w was kontrowersje, a może któryś z obecnych zadał bardzo trafne pytanie? Jeśli nie pamiętasz, bądź po prostu nie wiesz nie musisz odpowiadać.

Jeszcze nigdy, ani ja, ani żaden z nas nie poczuł się obrażony czy też sprowokowany przez dziennikarza. Jesteśmy świadomi, iż niektórzy ludzie mogą nie całkiem zrozumieć nasz przekaz. Zresztą niezrozumienie, czy też błędna interpretacja to coś typowo ludzkiego. Zatem nie postrzegamy tego jako coś złego. Wiesz, wiele razy byliśmy pytani dlaczego w naszych tekstach opiewamy to, czy tamto, skoro to zostało uznane za ''złe''. Jednakże kiedy już wyjaśniamy dlaczego tekst jest taki a nie inny, i dlaczego akurat ten temat (co często jest dość wyczerpujące), wszyscy Ci którzy byli nastawieni negatywne, prawie zawsze zmieniają swoje zdanie. Uważam też, że nasze odpowiedzi jeszcze nikogo nie zawiodły, i mam nadzieję, że za każdym razem nasi rozmówcy będą usatysfakcjonowani. Przyzwyczailiśmy się już do różnych stanowisk dziennikarzy i osób postronnych związanych z muzyką, i szczerze mówiąc zawsze chętnie wyjaśniamy o co nam dokładnie chodziło. To w pewnym sensie jest nawet zadowalające, ponieważ ludzie są ciekawi, co my artyści mieliśmy na myśli.

A tak swoją drogą, czy ty też udzielasz wywiadów? Czy raczej Par i Jocke są tymi ''medialnymi'' w waszym zespole. Zresztą, gdy stałeś koło Klubu Studio gdzie członkowie naszego Polskiego Fanclubu zagadywali Cię, nie byłeś jakoś wybitnie rozmowny, taki skromniś raczej z Ciebie 🙂

Haha! Ja byłem nieśmiały?? Nie wiem w którym monecie pojawiłeś się przed klubem, ale Ja stałem tam przez dobrych kilka godzin, jeszcze zanim pojawiła się reszta chłopaków. Przez kilka godzin rozmawiałem z ludźmi i oczywiście poznałem masę świetnych maniaków. Prawdopodobnie później już się zgubiłem w tłumie he,he. Nie uważam się za nieśmiałego. Ale możliwe jest, iż nie jestem również rozmowną osobą. To zależy od tego co aktualnie chodzi mi po głowie. Ha,ha!

Jesteście świeżo po koncertach w Polsce. Wyprzedane kluby, masa nowych ludzi, jak i tych stary, ludzie w różnym wieku, wszyscy głodni Sabaton i heavy metalu. Spodziewałeś się takich tłumów? Przecież jeszcze rok temu w Loch Ness było około 100 osób, teraz było dwanaście razy więcej. To niesamowite jak to wszystko się rozwinęło, ale najbardziej wy sami jako zespół. Jak podobały Ci się oba koncerty?

To było coś niesamowitego. Takie wiesz, wielkie WOW! (nie World of Warcraft). Ciężko jest sobie wyobrazić wszystkie te zmiany od naszej ostatniej wizyty. W tym roku zostałem totalnie zmiażdżony. W trakcie nagrywania albumu nawet nie przypuszczałem, że faktycznie gdzieś tak może być. Kiedy nagrywasz album chcesz by był wspaniały i żebyś był z niego zadowolony. O niczym więcej nie myślisz.

Wiesz nasza publiczność jest dość specyficzna, ja osobiście nie wyobrażałem sobie nigdy moshpitu podczas gdy na scenie gra zespół czysto heavy metalowy, a tu proszę, cztery kapele, cztery potężne młyny, w tym dwa największe gdy zagraliście ''40:1'', dosłownie cały klub oszalał, nawet ludzie na balkonach, coś niesamowitego. Za drugim razem podczas ''Primo Victoria''. Powiedz, czy kiedykolwiek i ktokolwiek uprawiał moshing na waszych koncertach? Tak z ciekawości, jak to wyglądało wtedy gdy no wiesz… ludzie wpadli w jakiś amok?

Podczas koncertu w Krakowie cieszyłem się, ale też bałem. Haha! Kiedy widzisz wszystkich ludzi którzy faktycznie szaleją, bawią się, zachowują się po prostu niesamowicie, i to w dodatku przy twoich dźwiękach nie pozostaje ci nic innego jak tylko uśmiechnąć się i dać z siebie 300% normy. Gdy widzisz szalejący tłum to tak jakbyś dostał zastrzyk z adrenaliny. Fenomenalne uczucie. Niestety jest też druga strona medalu. Szalejący tłum to jedno, a obrażenia których można doznać to drugie. Czasem coś się komuś stanie, ale na szczęście wszystko zazwyczaj kończy się dobrze. W Warszawie poznałem kolesia który jak mi się zdawało miał złamany nos. Wiesz rozkwaszony nochal i masa krwi na twarzy raczej nie napawają optymizmem, ale co ciekawe, typ podszedł do mnie i podziękował za najlepszy koncert jego życia. Dziwne, dostać mocno po twarzy i cierpieć, i w dodatku cieszyć się z tego he,he.

Na koncercie zagraliście dość sztandarową setlistę, ale wzbogaconą o jeden dodatkowy bis, specjalny którego się nie spodziewałem, ale wiedziałem, że stać was na to byście zagrali jeszcze jeden numer. ''Nuclear Attack'' był… dobry, bardzo dobry. Chyba drugi albo trzeci raz słyszałem go na żywo w waszym wykonaniu, i mam nadzieję, że wkrótce będzie stałym punktem koncertów. Szczerze dziękuję za ''Woflpack'' i ''The Price of A mile''. Ten pierwszy to mój ulubiony kawałek Sabaton w ogóle, a w trakcie drugiego po raz drugi już (pierwszy na Masters of Rock 2008), szczerze popłakałem się. Trochę mi wstyd, ale to piękny numer i głupio się przyznać do takich reakcji.

Nie ma nic złego w uronieniu łez. Ludzie zawsze byli, i zawsze będą wzburzani emocjonalnie przez muzyką, nie ważne jaką, grunt by wywierała emocje. My jako muzycy, twórcy, kompozytorzy możemy liczyć na to, by te łzy były łzami szczęścia. Uczucia to coś naturalnego, i nie powinno się ich tłumić. Muzyka to doskonały sposób by dać upust swoim emocjom. Zarówno tym negatywnym jak i pozytywnym. Również by dzielić się nimi z innymi, lub też radzić z własnymi bolączkami. Mamy tyle utworów o które ludzie proszą, iż ciężko jest zagrać wszystkie te o które ludzie chcą usłyszeć. Próbujemy zagrać nie tylko najwięcej, ale też i te które wydają się być Wam fanom, najlepsze. W przyszłości mamy zamiar dokonać kilku zmian w setliście, i jestem przekonany o tym, że nie wszystkim się to może spodobać. Na pewno jest kilka takich utworów których nigdy nie porzucimy… Primo Victoria to jeden z nich.

Po koncercie wyszliście na chwilę do fanów, a później jak zresztą wiadomo, małe afterparty. Dobrze się wam bawi z Polakami? Polacy to świetni towarzysze do rozmów, zabaw, a przede wszystkich do chlania… ha,ha. Powiedz lubisz co nieco popić prawda? He,he.

Pewnie, że lubię pić. Niestety muszę też być ostrożnym i uważać na to co piję podczas trasy. Wiesz jeśli chlejesz jednego dnia, a następnego dnia grasz koncert to może nie być zbytnio sympatyczne na dłuższą metę. Oczywiście, że pije się więcej gdy jest świetne towarzystwo, i nowi niesamowici ludzie. W Polsce takich jest cała masa, dlatego też warto z wami pić he,he. Dobrze, że wiemy kiedy przestać pić… inaczej mielibyśmy poważne problemy ze zdrowiem. Ha,ha! Ale przyznam się, że nie mogę się doczekać kiedy znów do was wrócimy… bardzo lubię Polskę.

Poprzednie pytanie było taką małą odskocznią. Niedawno zagraliście w Gdańsku. Kolejny wyprzedany koncert, prawie 2000 osób w hali. Na wiosnę ponownie odwiedzicie nasz kraj, tym razem w kilku nowych dla was miastach. Chyba faktycznie musicie lubić Polskę.

Ze swojej strony, jak już nie raz mówiłem, ja wręcz szaleję za Polską he,he. Jak widać Polska, i polacy bardzo nas lubią zatem nie ma chyba nic przyjemniejszego niż wracać tam gdzie nas lubią i oczekują.

To by było na tyle przyjacielu. Pij dużo piwa, baw się dobrze, machaj łbem i utrzymuj kontakty z nami, waszymi fanami. Ostatnie słowa należą do Ciebie.

Kocham was wszystkich! Do zobaczenia w Kwietniu!


Powrót do góry