BEHEMOTH „Evangelion”

BEHEMOTH „Evangelion” - okładka
Kraj: Polska
Gatunek: Technical death/black metal
Dobre utwory: Ov fire and the void, The sed ov I, Daimonos
Strona internetowa: www.behemoth.pl
Długość albumu: 41:54



To Ci dopiero płyta. Aż ciężko w to uwierzyć, ale jeszcze zanim Evangelion pojawiło się na rynku wiadomo było, że będzie to album ro(c)ku. Nie wierzycie? Moja recenzja z całą pewnością nie powie wam niczego nowego o tym albumie, ale z całą pewnością potwierdzi jedynie znakomitość tego i tu uwaga – dzieła. Można było zarzucać pomorskiej bestii brak krzty oryginalności, można bo był czas kiedy wyraźną inspiracją dla zespołu Nergala było MORBID ANGEL, a następnie NILE. Dziś, kiedy już jesteśmy po premierze ewangelii, zastanawiam się czy role czasem się nie odwróciły, a już na pewno dla zespołu Karla Sandersa… ale o tym może innym razem.

Choćbym nie wiem jak bardzo chciał być anty, a w zasadzie to nie chcę, i tak nie umiałbym ganić zespołu za ewentualne mankamenty. Już przy poprzednim, jakże najlowym albumie ciężko było mi wyjść z podziwu, i choć The Apostasy w dyskografii BEHEMOTH stawiałem najwyżej – nastąpił czas na zmiany. Poprzedni krążek był niejakim novum dla zespołu, czymś odświeżającym i tak brutalną formułę – co wyszło oczywiście na plus. Ewangelia zaś to już nie poszerzanie dokonanych zmian, a całkowite zrewidowanie swojego dorobku na rzecz pójścia o jeszcze jeden krok dalej, dalej niż wszyscy. W tym miejscu pewnie odezwą się Ci wszyscy, którzy mają więcej niż 30 lat na karku, i twierdzą, że od BEHEMOTH lepszą sieczkę prezentuje AZARATH, a nawet WITCHMASTER, a to już pozostawiam bez komentarza, bo choć obie te załogi są zaiste niezwykle brutalne, poziomem, a już na pewno wykonawczym nie dorastają do pięt BEHEMOTH. Podobno zresztą o gustach się nie dyskutuje, ale akurat z takimi opiniami spotkałem się już niejednokrotnie. Dziwne to osądy, dziwne.

Miało być jednak o albumie. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał ani jednego utworu z Evangelion, mam dla kogoś takiego dobrą radę. Przede wszystkim przygotuj(cie) się na bardzo intensywny, a jednocześnie wielowymiarowy i niełatwy w odbiorze soniczny atak. Tak bezlitosnego oblicza BEHEMOTH jeszcze nie znaliście, i wątpię aby to spotkanie miało nie wywrzeć na was pewnego rodzaju piętna. Od samego początku albumu, czyli Daimonos, zespół serwuje nam dosłownie wszystko to z czego słynie. Niemiłosierna chłosta w postaci blastów Zbyszka, gęste ostre riffy obu gitarzystów, czy wreszcie bardzo żywy i akurat tym razem naturalny głos Adama to wszystko już pierwszym utworze. Dalej oczywiście jest znacznie lepiej, bo jakby nie patrzeć z każdym kolejnym songiem panowie podnoszą sobie poprzeczkę. Niezależnie czy to w szybkości (absolutne wyżyny Zbyszka w Shemhamforash) czy w zawiłości struktury utworu (Transmigrating Beyond Realms Ov Amenti). Powiem więcej, pomimo całej tej sieczki, w tym szaleństwie jest niezwykle dobra metoda. Nie łatwo jest przyjąć taki natłok dźwięków za jednym podejściem, ale jeszcze trudniej jest wyłapać te wszystkie zawarte smaczki. Nie, nie jest ich (tych efektów, przeszkadzajek) tak wiele jak na The apostasy, ale swe zadanie spełniają dosłownie w stu procentach.

Są jednak dwa odstępstwa od brutalnej reguły. Po pierwsze singlowy Ov fire and the void, który utrzymany jest we w miarę średnim tempie i nadaje się wprost do headbangingu. A poza tym, to bardzo klimatyczny i świetnie zaaranżowany numer. Początkowo wydawał się być nieco słaby, ale z każdym kolejnym odsłuchem wyrósł na taki mały hit. Drugi, co zresztą oczywiste, to Lucifer. W całości po polsku, z gościnnym udziałem Macieja Maleńczuka. Utwór niewątpliwie inny, bardzo mroczny, a zarazem intrygujący. Bardzo frapujące partie Maleńczuka świetnie ozdabiają ten jakże ciężki a zarazem przestrzenny song, nadając . Wracając jednak do samej muzyki. Jest element, który wcześniej nie był przeze mnie tak doceniany jak teraz. Nie wiem czy wszystkie solówki nagrał Adam, ale z całą pewnością nawet jeśli zrobili to we dwójkę z Sethem, efekt jest porażający. Zagranych z takim polotem, a jednocześnie tak technicznych i o dziwo melodyjnych solówek w karierze BEHEMOTH jeszcze nie było.

Czy są minusy? Ano są. Jednym z nich jest ogólnie zbyt duże stężenie agresji a za mało oddechów, momentów na zebranie myśli. Drugim jest mały ukłon w stronę GOJIRA w The seed ov I, który to paradoksalnie bardzo mi się podoba he,he. Poza tym większej ilości negatywów się nie dostrzegam. I nie, to nie album dla gimnazjalistów, bo z takiego przekonania wychodzi się tylko w katolandzie, co jest oczywiście niemożliwą wręcz do opisania paranoją, której pojmować nie chcę. Skoro na całym świecie (dosłownie, a zwłaszcza w Stanach) ludzie tak licznie chodzą na ich koncerty, a ich merch sprzedaje się jak świeże bułeczki, aż w końcu nawet Ci najlepsi ekstremalni przedstawiciele death metalowej sceny biją peany i pokłony w stronę Pomorzan, to coś w tym do jasnej cholery musi być. Po wydaniu The apostasy i oficjalnym odcięciu się od kościoła (ha,ha), w USA wszyscy i to dosłownie oszaleli na ich punkcie, nie wiem i aż boję się pomyśleć jak to będzie wyglądać teraz, ale jednego jestem pewien – nie będzie takich, którzy rzeczywiście byliby niezadowoleni, począwszy od merch sellerów przez organizatorów koncertów, a na zespole i fanach kończąc. Wielkie fuck off dla wszystkich antagonistów wobec zespołu, a wielkie welcome dla tych, którzy doceniają wysiłek włożony w muzykę oraz efekt końcowy.

Ekstremalne pleasure dla i tak zniszczonych już uszu.

ocena: 9/10

Lista utworów

1. Daimonos 05:16
2. Shemhamforash 03:56
3. Ov Fire And The Void 04:28
4. Transmigrating Beyond Realms Ov Amenti 03:28
5. He Who Breeds Pestilence 05:41
6. The Seed Ov I 04:58
7. Alas, Lord Is Upon Me 03:16
8. Defiling Morality Ov Black God 02:50
9. Lucifer 08:07

Skład

Adam „Nergal” Darski – Vocals, Guitars (1991-) (Mastiphal, Damnation (Pol), Wolverine, Hermh, Voodoo Gods)
Zbigniew Robert „Inferno” Prominski – Drums, Percussion (1997-) (Azarath, Witchmaster (Pol), Damnation (Pol))
Tomasz „Orion” Wróblewski – Bass (2003-) (Vesania (Pol), Neolithic, Black River)

Session/live members:
Patryk Dominik „Seth” Sztyber – Guitars (2004-) (Nomad (Pol), Vesania (Pol))

Powrót do góry