TESTOR – Wywiad z Robertem Pruskim

Heeej, kto z was pamięta metalowe lata 80-te i ich przełom z 90-tymi?… Długie pióra (często z krótszą grzywką), flanelowa koszula w kratę, dżinsowa katana z mnóstwem „kapselków” i naszywek, przeraźliwie wąskie dżinsowe (nierzadko poszarpane) spodnie i obowiązkowo sportowe (najczęściej białe) buty „za kostkę”. Ówczesny, typowy wizerunek metalowca, a konkretnie thrashersa. Tamtejszy thrash metal na Polskiej scenie to między innymi GEISHA GONER, PASCAL, MASH i oczywiście TESTOR. Nie bez powodu wymieniłem te kapele. Każda z nich miała wtedy wiele wspólnego z tzw. techno-thrash'em i oczywiście nie chodziło tutaj o jakikolwiek rodzaj muzyki dyskotekowej ani elektronicznej. Po prostu był to specyficzny dosyć rozbudowany, ale wciąż w 100% metalowy sposób aranżowania utworów… Czasy minęły, zmieniły się i tylko z ww. kapel pozostał TESTOR. Dlaczego? Sami się dowiedzcie!

Kurde, mało kto z waszych nowych fanów pewnie wie, że istniejecie już od końca lat 80-tych? Ale mimo to TESTOR był zawsze na uboczu. Zresztą mało który thrashowy zespół z tamtych lat przetrwał do dzisiaj…

To prawda, najczęściej pamięta nas nieco starsze pokolenie wielbicieli ciężkich dźwięków. Wiele znajomych zespołów już dawno zwinęło manatki, np. Pascal, czy Geisha Goner, w której śpiewał Maciek Taff po odejściu z Testora. Nie do końca zgodzę się z tobą, że Testor był zawsze na uboczu, bywały lepsze i gorsze chwile, jak to bywa w życiu każdego zespołu.

Zaczęliście kasetą demo „The Torment” z 1989 roku, potem kasetą „Through The Back Door” z 1992 roku. Czy możesz zróżnicować owe materiały z „50%” – zdaje się waszym ostatnim pełnym materiałem…?

Każdy z tych trzech materiałów jest skrajnie różny. Pierwszą i zasadniczą różnicą są wokaliści, na każdym z wymienionych materiałów udziela się wokalnie ktoś inny. Wspomniany wyżej Maciek Taff śpiewał na Tormencie i była to także jego premierowa produkcja, na Through… śpiewał Wojtek Lada, natomiast na 50% Paweł Świtkowski. Każdy z nich dysponował inną barwą głosu, innymi pomysłami aranżacji wokalnych i inną charyzmą sceniczną. Poza tym każdy z wymienionych materiałów różnił się od siebie stylistycznie. Pierwszy The Torment był materiałem dziewiczym, to przy jego nagraniu zespół został rozprawiczony studyjnie. Poza tym trudno wtedy było mówić o dużym doświadczeniu, czy dojrzałości muzycznej. Drugi Through… był dalszym poszukiwaniem, przepełniony kakofonią dźwięków i mnogością patentów. Riffy tylko z jednego numeru mogłyby dzisiaj wystarczyć na zrobienie materiału na całą płytę. (I właśnie w tym tkwił fenomen techno-thrash'u – Gnom) Z kolei 50% było odskocznią w kierunku nowszego grania, bardziej energetycznego. Utwory nie są typowymi młóckami od początku do końca. Są zróżnicowane pod względem ekspresji i ciężaru. Wspomnę tutaj jeszcze o jednej ważnej produkcji zespołu tzn. płycie Ruiny, którą może celowo pominąłeś?! Była to jednak jak dotąd najważniejsza płyta w naszym dorobku. Wokalnie udzielał się na niej Krzysio Rustecki, uważany w naszym światku muzycznym za jednego z lepszych wokalistów. Płyta ta była konsekwencją wygrania w 95 roku festiwalu w Węgorzewie i zamknięcia wspólnej trasy koncertowej z Vaderem, Sweet Noise i Proletaryatem. Potężna dawka thrashowych riffów, dynamicznej sekcji i ostrych, melodyjnych wokali.

Chociaż chyba już nagraliście promówkę najnowszego materiału?

Zgadza się, przed kilkoma dniami zakończyliśmy pracę w studio nad naszym singlem, będącym zapowiedzią nowego materiału. Nie ukrywam, że stylistycznie jest on bliższy Ruinom niż 50%. Oczywiście brzmienie jest cięższe, ale jest to zdecydowanie bardziej old-schoolowe granie niż na 50%. I chyba najlepiej to czujemy.

Można jeszcze wysyłkowo nabyć „50%” i „Ruiny”?

50% nadal można nabyć u nas za pośrednictwem Internetu, ewentualnie podczas naszych koncertów. Gorzej wygląda sytuacja z Ruinami. W związku z tym, że mamy nieco gorsze układy z naszym wydawcą, załatwienie Ruin stwarza trochę problemów, ale dla prawdziwych fanów udałoby nam się coś zorganizować.

Muzyka z „50%” trochę nasunęła mi skojarzenia z ILLUSION (jeśli chodzi o współczesne hardcore'owo – nu metalowe rytmy), z ANKH (może ze względu na miejscową barwę wokalisty???) i z ALASTOREM (jeśli chodzi o powinowactwo do starych thrash metalowych korzeni)… Oczywiście to są moje osobiste skojarzenia, ale mimo wszystko zastanawiam się jaki jest wasz stosunek to tych kapel…

Hmm, no cóż… nigdy nie ukrywałem, że Illusion był jednym z tych zespołów, które bardziej lubiłem. Byłem na kilku ich koncertach i mam wszystkie ich płyty. To zespół, który miał w sobie moc i energię i świetnie dawał czadu na koncertach. Na pewno jakieś pierwiastki z ich twórczości nieświadomie mogły być przemycane do naszej muzyki. Jeśli chodzi o pozostałe 2 zespoły, to nie mogę zbyt dużo powiedzieć, ponieważ ich twórczość jest mi zdecydowanie mniej znana. Z Alastorem spotykaliśmy się na różnych imprezach, ale nie sądzę, żeby mogło to w jakikolwiek sposób płynąć na podobieństwa stylistyczne, które dostrzegłeś.

A tak właściwie to dlaczego TESTOR przeszedł taką metamorfozę muzyczną?

Wiesz, myślę, że wynika to ze zmiany mody i różnych fascynacji muzycznych. Każdy z nas jest podatny na to, co się dzieje na rynku muzycznym. Słuchamy mnóstwo różnych kapel, które wywierają na nas mniejszy bądź większy wpływ. Uważam, że muzyka każdego zespołu jest sumą wypadkowych różnych bandów, których słuchają poszczególni członkowie. W końcu każdy czegoś słucha i na czymś się wzoruje. Muzyka jest tworzona od wieków i trudno wpaść na coś, czego jeszcze dotąd nie było. Z pewnością zmiany w naszej stylistyce wynikały z fascynacji różnymi zespołami w określonym czasie. Poza tym w ciągu tych kilku lat każdy z nas rozwinął się w jakiś sposób muzycznie. A co najważniejsze, w międzyczasie zmieniał się kilkakrotnie skład i każdy z nowych muzyków wnosił coś od siebie, co przekładało się na zmianę naszej stylistyki.

Robert Prach to wasz nowiuśki wokalista. Doszedł do was w 2004 roku. Zdaje się jest najmłodszym członkiem zespołu. Jestem ciekawy, co się stało ze starym pieśniarzem. Chyba nie założyliście mu betonowych bucików na moście? Co było powodem jego odejścia i jak trafił do was Fabio?

Może zacznę od tego, że dużo ryzykujesz porównując twardego faceta, zakorzenionego w subkulturze metalowej do Fabia, będącego dla mnie symbolem obciachu i sztuczności. Nie wiem, czy wiesz, ale ów model ma sylikonowe mięśnie i co dla mnie jest żałosne – babeczki płacą mu niezłą kasę za wspólne spędzanie czasu. Jednym słowem jest męską dziwką i dlatego tego typu porównanie nie bardzo mi pasuje. To tytułem wstępu… Owszem Robert jest najmłodszym członkiem zespołu, jak zapewne się orientujesz śpiewał wcześniej w Unnamed. Zastąpił on Pawła tylko i wyłącznie dlatego, że Paweł chciał tworzyć inną muzę, odmienną stylistycznie od tego co zaczęliśmy tworzyć. Chciał pójść w innym kierunku i dlatego zdecydował się na podziękowanie nam za współpracę. W każdym razie nadal się przyjaźnimy. A Robert…no cóż, trafił do nas ponieważ jego zespół dopiero co się rozpadł, a nie chciał siedzieć bezczynnie, częściowo też zdecydował się na przyjście do nas za namową dobrego znajomego – Maćka Taffa, który wiedział, że poszukujemy wokalisty.

Zauważyłem, że część tekstów napisał Paweł Świtkowski. Coraz częściej używacie języka polskiego w tekstach. Czy to wahania, czy po prostu kaprys zespołu by śpiewać w obydwu językach?

Wszystkie teksty z 50% są autorstwa Pawła. A to, że część z nich jest w języku polskim jest zabiegiem celowym. Wiele osób woli, kiedy teksty są pisane po polsku, ponieważ nie mają wtedy problemu z ich zrozumieniem. Nie ulega jednak wątpliwości, że angielski jest językiem bardziej dźwięcznym i melodyjnym i daje o wiele więcej możliwości dopasowywania słów do linii melodycznych. Chcąc zatem pogodzić obie te sprawy zdecydowaliśmy się na materiał dwujęzyczny.

Ale chyba Robert Prach pisze coś od siebie?

Jak najbardziej! Robert pisze teksty do nowych utworów. Trudno, żeby układał teksty do numerów z wcześniejszych materiałów, które kiedyś powstały i w takiej formie są znane naszym fanom.

Jak wasi starzy fani reagują na nowe dokonania TESTORA?

Jak dotąd nie mieliśmy okazji zaprezentować naszych nowych numerów wielu fanom. Ci, którzy jednak je słyszeli, wyrażali się o nich bardzo pozytywnie. Myślę, że nowy materiał będzie niespodzianką dla fanów dawnego Testora. 50% było odskocznią, teraz wracamy pełną parą z nowym materiałem, zakorzenionym jednak w starszych klimatach, nawiązujących do Ruin. Myślę, że to jest to, co czujemy i w czym najlepiej się sprawdzamy.

Nagraliście dwa klipy „Yuppies” i „Smooth Criminal”. Na jednym z nich śpiewa pewna kobietka. Czy możesz szerzej przedstawić jej osobę?

W sumie nagraliśmy 4 klipy, tzn. do numeru „Jak Kamienie” z Demo 94, do „Mr. Hyde” z Ruin i do dwóch wyżej wspomnianych przez ciebie. Jeśli chodzi o ostatnie dwie produkcje, to są to utwory z 50%. Zrealizowaliśmy je własnym sumptem. Stanowią one zapisy fragmentów naszych prób oraz koncertów. Zostały one zebrane i zmiksowane przez naszego bassmana – Ważniaka, który postanowił spróbować swoich sił w nowej profesji. Z związku z tym, że w utworze Yuppies użyczyła nam swojego głosy Monika, na co dzień śpiewająca w Dive3D, chcieliśmy zaznaczyć jej obecność także w klipie.

Muszę przyznać, że gracie oryginalne wersje coverów. Kto by pomyślał, że MICHAEL JACKSON zabrzmi tak metalowo (z funkowym przytupem). Moglibyście nagrać tego więcej. QUO VADIS ma już na swoim koncie sporo takich metalowych aranżacji – niemetalowych utworów…

Cieszę się, że tak uważasz. Szczerze mówiąc Smooth Criminal nie jest pierwszym utworem, który posłużył nam za doskonały materiał do własnej aranżacji. Wcześniej podobnie zrobiliśmy z numerem RATM „Bullet In The Head” i Queen „I want to break free”. Szkoda tylko, że w Polsce nikt nie dostrzegł, że dzięki takim przeróbkom można doskonale wypromować zespół i zarobić dla wytwórni sporo kasy. Nie ukrywam, że byliśmy bardzo zawiedzeni odmowami rodzimych wytwórni po przedstawieniu im tego numeru, a tym bardziej zawiedzeni, kiedy 3 lata później amerykański zespół Alient Ant Farm zrobił na podobnej przeróbce tego utwory światową karierę. Jak widać można, szkoda tylko, że w naszym pięknym kraju tak niewiele osób wie, jak sprzedać i wypromować dobre pomysły.

Przez tyle lat egzystencji zagraliście mnóstwo koncertów. Jaki wspominacie najmilej?

Niewątpliwie były to występy na Przystankach Woodstock w 98 i 99 roku. Ogrom ludzi, wspaniałe przyjęcie przez publikę, komfort gry na scenie, bardzo dobre nagłośnienie – to wszystko wpłynęło bardzo pozytywnie na nasz stosunek do tej imprezy oraz ogromny sentyment. Dodatkowo bardzo miło wspominamy większość koncertów ze wspomnianej wcześniej trasy z 95 roku, jak także sztukę w Węgorzewie w 96 roku jako laureata ubiegłorocznego festiwalu. Nie mógłbym też zapomnieć o koncertach zagranych w Suwałkach, w których zawsze byliśmy bardzo gorąco przyjmowani, o przeglądzie zespołów rockowych w Bełchatowie w 94 roku i zlocie fanów Metallicy, na którym zagraliśmy przed kilkoma laty w warszawskiej Proximie. Wspominamy także często koncerty na festiwalu w Jarocinie w 93 i 94 roku, które jednak stanowią oddzielny temat do dyskusji.

Jakie macie plany koncertowe na 2005 rok?

W zasadzie nie są one sprecyzowane. Nie ukrywam, że ostatnio skupiliśmy się na nowym materiale i rejestracji dwóch numerów w studio. Mamy trochę propozycji wspólnych koncertów z zaprzyjaźnionymi zespołami. W międzyczasie trafi się na pewno kilka niezaplanowanych sztuk, w których weźmiemy udział. Niestety prawda jest taka, że wiele innych obowiązków trochę nas ogranicza czasowo. Lata, w których dysponowaliśmy niezliczoną ilością wolnego czasu, minęły niestety bezpowrotnie.

Na jakie warunki przystajecie by zagrać gdzieś koncercik?

To zależy. Na ogół staramy się nie dokładać do interesu, bo jesteśmy już na to za starzy. Jeśli jest to koncert w Warszawie, to dogadujemy się z organizatorem odnośnie podziału kasy ze sprzedaży biletów. Jeśli jest to impreza wyjazdowa, to zawsze w grę wchodzi zwrot kosztów podróży i ewentualne inne korzyści finansowe, bądź przekładające się na promocję zespołu. W związku z tym, że gramy na własnym backline'ie, organizator musi nam zapewnić minimum zwrot kosztów naszego przewozu wraz ze sprzętem. Ważne jest także, żeby klub dysponował nagłośnieniem, z którego pomocą można zagrać przyzwoity koncert i jeśli jest to kawał drogi od nas, chcemy mieć jakieś zakwaterowanie.

A jakie macie plany na najbliższy miesiąc?

Przede wszystkim promocja nowego materiału. Atak na wszelkie media, za pośrednictwem którym moglibyśmy dotrzeć do odbiorców ciężkiej muzy. Może równolegle uda nam się zagrać jakiś koncert, na którym po raz pierwszy zaprezentujemy nowe numery w obecnym kształcie.

Ruszaliście ze swoją muzyką poza granice kraju?

Były kiedyś takie plany, zaraz po nagraniu płyty Ruiny, żeby ruszyć na wschód, ale po drodze gdzieś się to wszystko rozmyło i stanęło na niczym. A co przyniesie przyszłość? Poczekamy, zobaczymy!

Ok. to by było na tyle. Dzięki za poświęcenie chwili na udzielenie wywiadu. Oczywiście tradycyjnie ostatnie słowa należą do zespołu:

Dzięki za ciekawe pytania, mam nadzieję, że chociaż częściowo zaspokoiłem twoją ciekawość oraz tych, którzy przebrnęli przez ten wywiad. Zapraszam wszystkich maniaków do odwiedzania naszej oficjalnej strony, na której już wkrótce zamieścimy nasze nowe utwory. Przychodźcie także na nasze koncerty i dawajcie z siebie wszystko, szalejąc pod sceną. Nic bowiem tak bardzo nie motywuje i kręci muzyków, jak spontaniczna i ekspresyjna reakcja na muzykę płynącą ze sceny. Pozdrawiam wszystkich maniaków. Do zobaczenia i usłyszenia wkrótce! Robson

robpruski@poczta.onet.pl – www.testor.prv.pl

Dzięki współpracy Born to Die'zine & webzine z Metal Centre,
wywiad ten mogliście przeczytać również u nas.


Powrót do góry