ACUTE MIND – Wywiad z Arkadiuszem Piskorkiem

ACUTE MIND jest kolejnym przedstawicielem wyrażania emocji w progresywno-rockowo-metalowy sposób. Na zespół natrafiłem przypadkiem surfując po internetowym morzu zwanym MySpace… Muzyka z jaką przyszło się mi zmierzyć okazała się bardzo dojrzała, a przede wszystkim odkryła wiele ukrytych we mnie emocji…

Co kryje się za taką medyczno-psychologiczną nazwą zespołu?

Nazwa w tłumaczeniu oznacza przenikliwy, bystry umysł aczkolwiek słowo „acute” rzeczywiście można łączyć z terminami medycznymi. Nasza nazwa powinna się jednak kojarzyć z umysłem. To także nasz hołd dla rocka progresywnego. Według nas ten gatunek muzyczny jest skierowany do bardziej wymagających odbiorców.

Wasz debiutancki album „Acute Mind” został wydany przez lubelską wytwórnię Electrum Production. Jak na początek – to bardzo dobry start… Pełen profesjonalizm nie tylko wydawniczy ale i muzyczny. Jaki jest popyt na ten album?

Myślę, że jak na zespół który istnieje stosunkowo krótko i do tej pory działał regionalnie nie możemy narzekać. Oczywiście czekamy na wejście płyty do Empików w całej Polsce. Odpowiednie umowy są już podpisane. Na razie dysponujemy tylko danymi ze sklepu internetowego Electrum. Dużo płyt sprzedaliśmy też bezpośrednio po koncertach. Mamy świadomość, że nie gramy muzyki komercyjnej aczkolwiek jest lepiej niż zakładaliśmy.

Czy sporo osób z „metalowej branży” interesuje się waszą muzyką? Wiem, że wolicie określenie Progresywny Rock niż Progresywny Metal…

Nie zamykamy się tylko w jednej stylistyce. Zauważaliśmy, że wiele portali różnie określa naszą muzykę od rocka progresywnego poprzez metal czy space rock. Na koncertach też jest różnie. Czasami publiczność jest statyczna i słucha naszej muzyki w spokoju a czasami pojawi się większa grupa ludzi która bardzo żywiołowo reaguje na koncert. Gramy dla wszystkich którzy pojawią się na koncercie niezależne od typu odbioru i reakcji.

Skąd w waszych głowach biorą się tak wspaniałe i dojrzałe pomysły na aranżacje? Co was inspiruje?

Bardzo dziękujemy. Każdy z nas od wielu lat gra muzykę i wcześniej grał w różnych formacjach. Jeżeli chodzi o pomysły, to jest to pewnie jakaś wypadkowa naszych fascynacji. Zapożyczamy z ulubionych gatunków, wymieniamy się pomysłami i nawzajem się inspirujemy. Oczywiście jest też w nas ogromna potrzeba tworzenia i ciekawość tego, dokąd nas ta podróż zaprowadzi. Trzeba też zaznaczyć, że duży wpływ na brzmienie i aranżacje miał producent Sławek Gładyszewski.

W sumie każdy wasz utwór jest wyjątkowy. Czy potrafisz powiedzieć, który kawałek jest dla ciebie najlepszy i dlaczego?

Myślę, że najbardziej jestem związany z utworem Misery. Zawarłem w nim własne przeżycia i obserwacje. To trochę taki utwór „lustro” – wielu z nas może mieć podobne doświadczenia i historie. Na Youtube jest np. film zmontowany z czarno białych fotografii zainspirowany naszą piosenką. To bardzo miłe.

Ale zanim pojawił się cały album, właśnie wcześniej powstał singiel „Misery”, który debiutował w Trójce na antenie. Jak trafiliście do tego radia? Chyba nie było łatwo?

Kontrakt z wydawnictwem daje o wiele większe możliwości dla zespołu niż samotne działania. Zespół ma wtedy większą szansę na dotarcie do wielu odbiorców. Otwiera się również wiele nowych drzwi. Jeżeli chodzi o Misery to ogromną pracę wykonali życzliwi nam ludzie którzy co tydzień systematycznie głosowali na naszą piosenkę. Jesteśmy im bardzo wdzięczni.

Trójka to nie jedyne radio, w którym zabrzmiały wasze dźwięki…

Wszystko zaczęło się od listy przebojów Radia Lublin gdzie dotarliśmy do pierwszego miejsca. W tej chwili co najmniej trzy nasze utwory walczą o wyższe pozycje na listach w kilku miastach Polski. Zdobyliśmy również duże uznanie w Holandii i Belgii wśród tamtejszej Polonii.

Z kolei w lipcu ukazał się wywiad z wami w Tylko Rock… Wygląda na to, że wasza popularność rośnie z miesiąca na miesiąc…

Mamy nadzieję, że rzeczywiście tak jest aczkolwiek to bardzo dziwne doświadczenie. Dla zespołu praktycznie nie do sprawdzenia (śmiech). Okres wakacyjny nie był dla nas zbyt pracowity. Mało graliśmy koncertów i mało mieliśmy propozycji. Otrzymujemy jednak coraz więcej sygnałów, że zespół jest coraz bardziej znany. Myślę, że jesienne koncerty to zweryfikują.

Miejmy nadzieję, że szybkie wejście na szczyt nie będzie miało związku z szybkim upadkiem…

Biorąc pod uwagę fakt, że ciągle się wspinamy to perspektywa ewentualnego upadku jest jeszcze przed nami (śmiech).

Za wami już trochę koncertów, a zatem doświadczenie w koncertowaniu powoli rośnie… Na jakie warunki jesteście gotowi przystać by zagrać koncert w Polsce?

Nie mamy jakiś specjalnych wymagań. Oczywiście bardzo ważne jest nagłośnienie, oświetlenie i realizacja koncertu. Miejsce nie ma już takiego znaczenia.

Czy podczas trasy z QUIDAM przydarzyło się wam coś wartego opowiedzenia?

Zacznę od tego, że był to dla nas bardzo magiczny okres. Była to nasza pierwsza trasa koncertowa. Jesteśmy z zespołem Quidam w kontakcie i planujemy nowe wspólne koncerty w przyszłym roku. Jeżeli chodzi o trasę to było wiele zabawnych sytuacji. Dla nas dużym szokiem było to, że każdy dzień tygodnia był szczegółowo zaplanowany co do godziny (a to zupełnie nie w naszym stylu). Bywało tak, że po dotarciu do hotelu po kilku godzinach jazdy, rzucaliśmy walizki do pokoju i szybko biegliśmy do radia na wywiad. W tym samym czasie cześć zespołu już instalowała się w klubie. Potem próba, obiad w biegu i koncert. I tak dzień po dniu – totalne szaleństwo.

Za wami koncert w Niemczech (nie mylić w Niemcach pod Lublinem) z CELESTIAL DECAY, potem w Warszawie…

Oba koncerty wspominamy bardzo dobrze. Zaprzyjaźniliśmy się ze szwedami i pewnie jeszcze nie raz wspólnie wystąpimy.

W zespole gra z wami Dorota Turkiewicz… Tworzy naprawdę cudowne pejzaże na klawiszach. Jak trafiła do zespołu?

Dorota i Darek grali wcześniej w hardrockowym Mr Hyde założonym przez naszego poprzedniego wokalistę Mariusza Migałkę. Do zespołu zaprosił ich Paweł Ciuraj. Dorota jest jedynym członkiem zespołu który ukończył Akademię Muzyczną.

Jak Dorota odnajduje się wśród facetów?

Bardzo dobrze, tym bardziej, że ma wsparcie w osobie Darka – swojego męża.

Czy to ona śpiewa w utworze „Misery”?

Nie. Wszystkie partie zaśpiewał Marek Majewski.

O kurde, hahaha… A dlaczego Mariusz Migałka rozstał się z ACUTE MIND?

Zabrzmi to pewnie banalnie, ale mieliśmy inne wizje co do przyszłości zespołu. Było wiele pomysłów ale nie wiedzieliśmy jak je zrealizować. Ostatecznie rozstaliśmy się podzieleni odmiennymi ideami. Na szczęście utrzymujemy dzisiaj bardzo dobre stosunki. Nagrywamy dla tego samego wydawnictwa i spotykamy się prywatnie.

Czy macie już coś na kolejny album?

W tej chwili kończymy aranżować dwa nowe utwory. Chcemy wykonać je podczas jesiennych koncertów. Czy pojawią się na nowym albumie, zobaczymy.

A zatem powodzenia życzę… Ostatnie słowa należą do was…

Chcielibyśmy zaprosić wszystkich na nasze koncerty w listopadzie a szczególnie na festiwal ACK ELECTRIC NIGHTS w Lublinie. Bardzo dziękujemy za wsparcie. Do zobaczenia na koncertach!

www.acutemind.pl


Powrót do góry