NAAMAH – Wywiad z gitarzystą Naamah – Adamem Kaliszewskim

Jesień przechodzi pomału w zimę, chłodnieje wszystko, większość ptactwa już tu nie mieszka, stąd może dla wielu dobrym pomysłem na spędzenie tej przygniatającej pory roku, będzie wybranie się na jakiś koncert…? Być może w nagrodę także obleci was to co i mnie. Wybrawszy się pewnego razu w powyższym celu, trafiłem na super koncert i poznałem bardzo sympatycznych muzyków z NAAMAH. Podtrzymując kontakt dziś przedstawię wam jego rezultaty – wywiad z gitarzystą Naamah – Adamem Kaliszewskim – postacią, którą może niewłaściwie byłoby określić tylko charyzmatyczną, ale jeszcze raczej jako sympatycznego, inteligentnego, oczytanego i wciąż tryskającego młodzieńczą energią człowieka. Nota bene także swym piórem wspierającego działania muzycznej braci poprzez pisanie dla portalu www.rockmetal.pl. Zapraszam do lektury…

Co znaczy nazwa Naamah i dlaczego się tak ochrzciliście?

Naamah to słowo pochodzące z mitologii Środkowego Wschodu. Według wierzeń asyryjskich, a później również hebrajskich, była to kobieta-demon, uwodzicielka. Myślę, że taka nazwa dobrze pasuje do klimatu, który kreujemy przez swoją muzykę. A dlaczego się tak ochrzciliśmy? Jakoś trzeba było nazwać zespół, prawda? 😉

Odpowiem na to może perfidnie. Zważywszy na to, że wasza frontmanka jest kobietą nabiera to specjalnego smaczku. Ale już tak bardziej serio. Ciekawe jest dla mnie, że wybraliście jeden z najczęściej spotykanych mitów świata, wywyższony przez Roberta Gravesa w słynnym cyklu poematów a następnie książce „White Goddess/Biała Bogini”. Czy interesujecie się w takim razie mitem, jego funkcjonowaniem i zakorzenieniu w świadomości i kulturze współczesnej? Czy też tak naprawdę metafizyczność was nie interesuje, a Naamah to tylko nazwa i nie przywiązujecie do tego tematu większej wagi?

Ja interesuję się dość mocno mitami i wierzeniami różnych ludów świata, żyjących i wymarłych. Jednak nazwa naszego zespołu nie ma specjalnie metafizycznego charakteru. Spodobała nam się postać Naamah, uznaliśmy, że pasuje do klimatu, który chcemy tworzyć. Tak jak mówisz, fakt, że na wokalu mamy dziewczynę, dodaje tej nazwie swoistego smaczku.

Czy byliście oskarżani kiedykolwiek o np. okultyzm? Wszak wasza pierwsza płytka nosi nazwę „Magia”?

Wielokrotnie spotykaliśmy się z pytaniami o światopogląd zespołu, o zainteresowanie okultyzmem, czy nawet satanizmem. Muszę rozczarować wszystkich poszukiwaczy sensacji. Nie jesteśmy ani okultystami, ani też żadnego rodzaju magami. Tytuł „Magia” pochodzi od pięknego wiersza K.K. Baczyńskiego, którego interpretacja znalazła się m.in. na wspomnianym demo.

Kto obecnie tworzy zespół? Kto się przewinął przez szeregi?

Obecny skład to: Ania Panasz (śpiew), Marta Frakstein (skrzypce, śpiew), Mikołaj Szałkowski (gitara), Krzysztof Szałkowski (perkusja), Marcin Stasiak (gitara basowa), Adam Szewczyk (klawisze). Ja nazywam się Adam Kaliszewski i gram na gitarze. Co do wcześniejszych członków zespołu, nie wiem czy jest sens wymieniać wszystkich. Przez Naamah przewinęło się naprawdę sporo osób. Z takich, które w jakiś sposób odcisnęły swoje piętno i zostały uwiecznione w naszych nagraniach, należałoby wspomnieć o Marcinie Smoleniu (gitara basowa, później gitara, gra na demo „Magia”) i Tomku Grochowskim (nasz były perkusista). Poza tym grał z nami między innymi Darek, klawiszowiec Eternal Tear i sporo innych osób, z którymi współpracowało nam się lepiej lub gorzej, ale które z pewnością jakoś wpłynęły również na obecne oblicze Naamah. Pełna lista obecnych i byłych członków grupy znajduje się na naszej stronie http://naamah.rockmetal.art.pl

Wiemy, że od jakiegoś czasu coś nagrywaliście. Czy praca studyjna została już zakończona, a jeżeli nie, to na jakim jest etapie obecnie?

Prace w studio DBX zakończyliśmy już sporo czasu temu. Jest zresztą o tym stosowna informacja na naszej stronie. Zamieściliśmy także już dwa numery w formacie mp3, tak więc wszyscy zainteresowani mogą ściągnąć „Dyrygenta” i „Noli Me Tangere”, żeby zapoznać się z naszą nową muzyką. Poza tym poszukujemy aktualnie wydawcy dla płyty, która będzie nosić tytuł „Ultima”.

Określ proszę, czego będziemy mogli spodziewać się po nowej płycie? Może zaszła jakaś ewolucja w waszym stylu? Jak określiłbyś waszą muzykę? Możesz użyć dowolnych skojarzeń spoza oficjalnej szufladkowni? Czy zgodzisz się z przyrównaniem waszego stylu do muzycznego odpowiednika romantyzmu?

Nowa płyta to zdecydowany krok w kierunku grania progresywnie rockowego, czy też metalowego. Naamah wyzwala się z gotyckiej stylistyki i ewoluuje. Na płycie „Ultima” słychać to już wyraźnie. Myślę, że szufladka progresywnego grania z domieszką gotyckiego klimatu dobrze nas charakteryzuje w chwili obecnej. Co do porównania do romantyzmu – podoba mi się. W literaturze tej epoki było miejsce na dowolność formy – od miniatury po rozbudowany poemat, poruszane były m.in. tematy metafizyczne, charakterystyczna dla literatury tej epoki jest pewna tajemniczość, którą można zauważyć również w naszej muzyce. Nie należy jednak zapominać, że epoka romantyzmu to również muzyka. Charakteryzowała się ona burzeniem klasycznych zasad formalnych, nawiązywała do natury, legend, baśni… Coś więc jest w takim porównaniu, chociaż z Chopinem czy Lisztem nasza muzyka ma niestety jeszcze niewiele wspólnego.

Kto pisze teksty?

Przeważnie Ania.

Czy można zapytać o źródło ich inspiracji?

Musiałbyś zapytać Anię. Ona jako autorka najlepiej wie. Mogę tylko powiedzieć, że nie są to bzdury o smokach i zamkach, ani też hymny na cześć Boga albo szatana. Ania w swoich tekstach skupia się na uczuciach i emocjach, które towarzyszą jej w życiu.

Okładka waszego materiału z 2000 roku, przyciąga uwagę. Kto jest autorem projektu?

Nasz kolega, Błażej „Kredo” Wocial, udał się pewnego razu na Powązki i porobił zdjęcia cmentarnym pomnikom. Jedno z tych zdjęć obrobiliśmy troszkę komputerowo, tak więc zdjęcie zostało zrobione przez Błażeja, zaś autorami okładki jesteśmy we dwóch z Mikołajem, naszym gitarzystą.

W takim razie zapytam, może dość mgliście, czy interesujecie się bardziej „smutkiem” czy „stratą”? Jak sądzisz, jakie jeszcze inne stany (z psychologicznego punkt widzenia), zakodowane są w waszych dźwiękach?

Myślę, że i jednym i drugim, a zarazem ani jednym ani drugim. W dźwiękach, które tworzymy, jest miejsce na różne stany emocjonalne i uczucia. Na smutek, ale i na odrobinę radości i optymizmu. Na załamanie, ale i na nadzieję. Na tęsknotę i marzenia.

Czy mi się tylko wydaje, czy też można stwierdzić, że interesujecie się muzyką etniczną? Odniosłem takie wrażenie słuchając aranżacji partii wokalnych i skrzypiec.

Nie sądzę. Jeśli chodzi o partie wokalne to ja w ogóle nie słyszę w nich elementów etnicznych, może poza jednym wstępem do utworu na płycie „Naamah”. A co do skrzypiec… Nasza skrzypaczka ma wykształcenie muzyczne tzw. „klasyczne” i nie wydaje mi się, żeby grała gdziekolwiek jakieś etniczne klimaty. Również w Naamah nie ma to miejsca, tak więc nie mogę zgodzić się z Twoją opinią, ale to dość ciekawe, że słyszysz w naszej muzyce rzeczy, których tam nie umieściliśmy. Świadczy to tylko o możliwości różnorodnych interpretacji.

W związku z tym ciekaw jestem, czy będziesz umiał podać ze trzy zespoły zagraniczne i trzy krajowe, których słuchacie bez wyjątku wszyscy w zespole. Może któryś z nich sięgał po swoje miejscowe korzenie ludowe…

W zespole gra kilka osób, a każda z nich ma inne muzyczne korzenie i zamiłowania. Mogę jedynie wymienić, jacy wykonawcy byliby „statystycznie” najpopularniejsi wśród muzyków tworzących Naamah. Z pewnością poczesne miejsce zajmuje formacja Dream Theater, właściwie prawie wszyscy ją lubimy. Wysoko w „stawce” znajdzie się również Pantera, której fanami nie są tylko nasz klawiszowiec i basista. Trzeci zespół zagraniczny… hmm, może Death? Może Moonspell? To są te grupy, które nas łączą, ale przecież każdy słucha totalnie różnej muzyki – od Wojtka Pilichowskiego po Theory In Practice. Na pewno lubimy jednak zespoły w jakiś sposób sięgające do korzeni – Dead Can Dance na przykład. Z wykonawcami krajowymi będzie jeszcze trudniej, ponieważ scena jest dość skromna w porównaniu do reszty świata, a my słuchamy zupełnie różnych rzeczy. Nie podejmę się chyba wymienienia krajowych zespołów, które lubią wszyscy w zespole. Od siebie mogę powiedzieć, że byłby to głównie rodzimy rock progresywny, np. Collage czy Abraxas. Tak więc ciężko z tym doszukiwaniem się etnicznych i „korzennych” inspiracji. Nic z tego 😉

Ludzie tacy jak ja, wyrośli na thrashu, mogą sobie zadawać pytanie. Po co słuchaczom kolejna kapela gotycka, która nie gra rewolucyjnie innej muzyki niż reszta i która zatrudnia na stanowisku wokalisty wokalistkę (u was nawet dwie)? Czy nie zatrudnianie mężczyzn jest jakąś receptą na sukces? Czy aby nie ma tu nic na rzeczy, że staracie się naśladować Closterkeller, pierwszą tego typu kapelę w Polsce, i to pierwszą, która odniosła na tym polu duży sukces, także komercyjny? Innymi słowy, dlaczego uważacie, że warto kupować wasze płyty i przychodzić na koncerty Naamah?

Przede wszystkim skąd wzięła się u Ciebie opinia, że wokalistka to cecha charakterystyczna zespołów określanych jako gotyckie? Jeśli znasz jedynie Closterkeller to faktycznie możesz tak sądzić. W tzw. gotyku jednak funkcjonuje bardzo wiele kapel, w których śpiewających pań nie ma. Weź choćby klasykę „mrocznego” grania – Sisters Of Mercy, Fields Of The Nephilim, Bauhaus – masz tam gdzieś kobiety? Czy nie zatrudnianie mężczyzn jest receptą na sukces? Nie wydaje mi się. Wprawdzie zespołów, w których śpiewają panie jest nieco mniej i rzeczywiście w naszym kraju są to głównie grupy „klimatyczne”, takie jak Artrosis, Closterkeller czy Moonlight. Nie oznacza to jednak, że można zespół grający ciężej i posiadający wokalistkę od razu wrzucać do worka z tymi grupami i zarzucać mu kopiowanie wyżej wymienionych. Czy takie Arch Enemy również nazwałbyś zespołem gotyckim? A Guano Apes? Jeśli o Naamah chodzi, nigdy nie zamierzaliśmy kopiować Closterkellera, ja jestem chyba jedynym w naszym zespole fanem tej grupy. Możliwe, że w momencie wydania płyty „Naamah” byliśmy bardziej zespołem gotycko metalowym niż jakimkolwiek innym, ale akurat Closterkeller to ostatnie skojarzenie, jakie mi się narzuca po przesłuchaniu tamtej płyty. A dlaczego warto kupować płyty i przychodzić na koncerty? Przypuszczalnie dlatego, że nasza muzyka płynie z serca, jest szczera i oryginalna. Staramy się również rozwijać nasze umiejętności techniczne. Jesteśmy autentyczni i potrafimy grać. To chyba wystarczająca „reklama”.

Ok. Poradziłeś sobie wzorowo z pytaniem… Nie dziw się, ale spotykałem i takie głosy. Nowe pytanie. Jak sądzisz osobiście, co jest najmocniejszą stroną zespołu Naamah? Czy np. sekcja rytmiczna, czy inwencja, czy właściwy dobór ludzi sprzyjający kreacji?

Ciężko wskazać jeden punkt, który „przysłaniałby” pozostałe. Staramy się jako zespół rozwijać całościowo i nie mieć słabych punktów. Sekcja rytmiczna, owszem, jest moim zdaniem znakomita. Marcin i Krzysiek doskonale sobie radzą i nadają naszej muzyce dużo motoryki. Zresztą nikomu nie mogę postawić zarzutu braków technicznych. Mocnym punktem jest na pewno spójność naszych kompozycji i świadomość własnego stylu. Ogólne zgranie to też ogromna zaleta – świetnie nam się współpracuje i choć na próbach są chwile lepsze czy gorsze, to raczej nikt nie ma problemów z przekazywaniem swoich myśli pozostałym muzykom. Dobór ludzi to też ważna sprawa. Istotne jest, aby zespół był naprawdę zespołem, paczką rozumiejących się i zaprzyjaźnionych osób. Wydaje mi się, że Naamah ma wszystkie te cechy, co czyni nas zespołem zgranym i dość konkretnym.

Skąd się wzięły porównania was do Dream Theather i określenie waszego stylu jako progmetal, skoro dla większości fanów jesteście po prostu kapelą gotycką?

Wydaje mi się, że nie zapoznałeś się z naszymi nowymi utworami. Skoro jednak byłeś na koncercie, mogłeś chyba stwierdzić, że nie gramy obecnie muzyki, którą można byłoby określić mianem gotyku. Przede wszystkim rock czy też metal gotycki to kompozycje proste rytmicznie, oparte o piosenkową strukturę, raczej oszczędnie zaaranżowane. My staramy się budować nastrój, ale również nie obawiamy się rozbudowywania kompozycji nawet do dziesięciu minut, eksperymentujemy z rytmem, strukturą. Owszem, zespoły gotyckie i „klimatyczne” były dla nas jakąś inspiracją. Były – kilka lat temu. Obecnie taka muzyka absolutnie nas nie pociąga wykonawczo, dlatego też nie gramy na koncertach takich starych numerów jak „Daleylah” czy „Kolejny Raz”, które można było nazwać gotyckimi. Jeśli chodzi o zespoły, które są dla nas inspirujące muzycznie (ale absolutnie nie oznacza to, że powielamy ich pomysły – te kapele sugerują jakiś kierunek, w którym chcielibyśmy się rozwijać), możnaby tu wymienić takie grupy jak Pain Of Salvation, Porcupine Tree, Marillion czy wspomniane przez Ciebie Dream Theater. Jak widać, niezbyt gotycko.

W porządku, chodziło mi przede wszystkim o obiegowy sąd wśród ludzi odbierających waszą muzykę. Ale w sprawie fanów kolejne pytanie, czy prowadzicie jakiś oficjalny fan klub zespołu? Kiedyś były takie plany, nawet pewien nasz kolega zaczął coś organizować. Chyba jednak jest jeszcze za wcześnie na takie akcje. Pożyjemy, zobaczymy. Może uda nam się zdobyć pewną popularność i większą liczbę miłośników. Wtedy pomysł fanklubu może się okazać niezły 🙂 Niektórzy ludzie (niektóre nicki pojawiają się nawet chorobliwie często) wpisujący się do księgi gości na waszej stronce w internecie zarzucają ci, że z racji twoich powiązań z portalem www.rockmetal.art.pl „mataczysz” przy recenzjach waszego materiału i koncertów w wiadomościach na ich serwisie. Prosiłbym, abyś opisał swoje stosunki z rockmetalem a następnie ustosunkował się do zarzutów waszych „życzliwych”.

Jestem dziennikarzem www.rockmetal.pl od kilku lat. W serwisie tym oczywiście ukazywały się także informacje o Naamah. Dla wielu osób jest to jednoznaczne – Adam gra w Naamah, Adam pisze na rockmetalu, ergo Adam „steruje” opiniami o Naamah, które pojawiają się w serwisie www.rockmetal.pl. Nie muszę chyba tłumaczyć, że jest to kolosalna bzdura. Oczywiście ci wszyscy „życzliwi” byliby zadowoleni, gdyby nazwa Naamah na łamach rockmetala w ogóle się nie pojawiała, ale ja pytam – dlaczego? Jesteśmy normalnym, ciężko pracującym zespołem i zasługujemy na to samo, na co zasługują inne zespoły. Skoro więc rockmetal poświęca sporo miejsca młodym kapelom, czemu nie miałby pisać o Naamah? Dla mnie tego rodzaju zarzuty są śmieszne i nawet nie bardzo chce mi się je komentować.

Chciałbym teraz troszeczkę zmienić klimat. Spróbuj opisać dlaczego grasz. Jakie emocje towarzyszą ci uprawianiu sztuki? Jakie rzeczy uważasz za najprzyjemniejsze w muzyce?

Fajne pytanie. Po prostu od połowy podstawówki muzyka była moim największym hobby. Pociągało mnie zarówno słuchanie jej, jak i granie. Wiedziałem, że muszę to robić, bo to właśnie mnie w życiu interesuje. Kiedy widzę, że jakieś pomysły muzyczne przyoblekają się w konkretną formę, jest to niesamowicie przyjemne uczucie. Równie wspaniałe jest odgrywanie swoich utworów dla publiczności, której również sprawia to przyjemność. Słowem – lubię grać 🙂

Czy gdybyś dziś zaczynał, swą przygodę muzyczną miałbyś łatwiej, czy gorzej niż na początku swojej przygody z muzyką?

Myślę, że nieco łatwiej, choć nie zaczynałem tak dawno i różnice nie są aż tak duże. Na plus obecnie działa to, że jest ogólnie dużo większa dostępność muzyki i sprzętu. Łatwiej kupić gitarę, szkółkę, fajne płyty. Minusem dzisiejszej sytuacji jest to, że trudniej początkującemu zespołowi zagrać koncert. Mniej jest miejsc, gdzie można się pokazać, mniejszą liczbę ludzi interesuje muzyka rockowa i metalowa. Ale jak mówię, nie zaczynałem grać na tyle dawno, żeby bardzo wyraźnie odczuwać różnicę.

Przed czym chciałbyś przestrzec początkujące zespoły? Na jakie zagrożenia uczulić, które mogą napotkać w trakcie kariery?

Nie wiem. My sami jesteśmy jeszcze zespołem dość początkującym, na początku muzycznej drogi. Na pewno należy uważać na ludzi i podchodzić z rezerwą do osób, które obiecują dużo, lecz niekoniecznie z pokryciem. Mieliśmy kilka sytuacji tego typu. Różne osoby obiecywały wiele rzeczy, ale niewiele z tego wychodziło.

Chciałbym także zapytać o oficjalny stosunek zespołu do narkotyków?

Nie ma czegoś takiego jak „oficjalny stosunek zespołu” do czegokolwiek. Jesteśmy grupą sześciu dorosłych osób i każdy z nas może robić to, na co ma ochotę. Jeśli ktoś uzna, że narkotyki go bawią to jego sprawa. Z jednym wyjątkiem. Na pewno nie będziemy akceptować „upośledzenia” twórczego i wykonawczego grupy przez jakiekolwiek używki. Gdyby którykolwiek z muzyków brał lub pił przed próbami, koncertami, w takim stopniu, że odbijałoby się to na jakości naszej muzyki, musielibyśmy wyciągnąć poważne konsekwencje. Ale tak jak mówię – jesteśmy ludźmi dorosłymi i każdy w zespole ma prawo robić co chce. Zasadniczo jednak nic nie bierzemy 🙂

Czy zamierzacie poświęcić dużo uwagi promowaniu nowego materiału? Może organizujecie trasę koncertową? Jeśli tak, to gdzie w najbliższym czasie będzie można was usłyszeć?

Na razie nie mamy żadnych sprecyzowanych planów. Z jednej strony skupiamy się na tworzeniu nowych utworów na próbach, z drugiej zaś prowadzimy rozmowy na temat wydania płyty „Ultima”. Koncerty gramy ostatnio raczej sporadycznie. Ale oczywiście jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje, a podczas występów, jak sam mogłeś się przekonać, dajemy z siebie wszystko.

Czy myśleliście kiedyś o znalezieniu wydawcy poza granicami Polski? Jak widzisz obecnie szanse na taką współpracę?

W chwili obecnej negocjujemy z pewną wytwórnią. Zobaczymy, jak ułożą się rozmowy i wtedy będziemy myśleć co dalej. Na razie nic więcej nie powiem.

Muszę przyznać, że ostatnio mój kolega zadał mi pytanie, z którego nie potrafiłem wybrnąć. „Dlaczego niezależne zespoły nie próbują się „dogadać” z wytwórniami pół-pirackimi typu SelleS, i nie próbują wydać płyt u nich. Odpada większość kosztów związanych z np. ZaiKSem, pośrednictwem, reklamą itp.” Jak odpowiedziałbyś mojemu rezolutnemu koledze?

Odpowiedziałbym, że moim zdaniem Selles niestety nie jest firmą, która potrafiłaby wypromować „nowe twarze”. Jest to wytwórnia nastawiona na wydawanie reedycji starych płyt i to idzie jej nieźle. Wiem, że firma ta czyniła pewne kroki, mające na celu promowanie młodych grup (jakaś kompilacja, festiwal chyba w Płocku), ale za bardzo nie słychać nic o rezultatach. Dodajmy do tego fakt, iż Selles jest niezbyt lubiany w branży ze względu na swój jak to nazwałeś „pół-piracki” charakter. Tak więc nie wydaje mi się, aby był to dobry punkt do startu.

Powiedzmy, że byłem na waszym koncercie, albo usłyszałem was w radio. Jak i gdzie mogę dostać wasze poprzednie nagrania?

Za pośrednictwem naszej strony internetowej http://naamah.rockmetal.art.pl. Znajdziesz tam wszystkie potrzebne informacje, ceny i adres, na który pieniążki należy wysłać. Ja jednak radzę po prostu poczekać na nasz nowy materiał. Istnieją spore szanse, że już niedługo będzie on dostępny w sklepach.

OK. Ostatnie pytanie. Czy chciałbyś powiedzieć coś odwiedzającym nasz portal? Może pragniesz kogoś pozdrowić korzystając z łączy Metal Centre?

Dziękuję Ci za wywiad. Dziękuję również wszystkim, którzy nas wspierają, zaś osoby, które jeszcze nie znają naszej muzyki zapraszam do zapoznania się z tym, co proponujemy. Trzymajcie się!

Kontakt z zespołem:
Adam Kaliszewski
kalisz@rockmetal.pl
http://naamah.rockmetal.art.pl


Powrót do góry