FEROSITY – Wywiad z Piotrkiem Habibem Pyrzanowskim

Stołeczny FEROSITY to zespół jeszcze mało znany, choć jego początek datowany jest na 1999 rok. Dopiero 2006 rok przyniósł pewne zmiany, które złożyły się na wzmożenie działalności tej wielce obiecującej kapeli. Brutalny Death Metal starej, amerykańskiej szkoły. Wpływy MORBID ANGEL, IMMOLATION czy OBITUARY. Myślicie, że to puste słowa? Sprawdźcie sami, tym bardziej że okoliczności są ku temu sprzyjające. Zespół niedawno wydał za pośrednictwem Redrum 666 swoją debiutancką płytę. Ale o tym w poniższym wywiadzie. Gitarzysta a zarazem współzałożyciel FEROSITY Piotr „Habib” Pyrzanowski odpowiadał na moje pytania.

Siema Piotrek. Co u ciebie i jak na dzień dzisiejszy wygląda sytuacja w zespole?

Cześć! U mnie wszystko gites, no ale my przecież nie o tym 🙂 Kapela ma się dobrze, powoli opadają emocje po ostatnim koncercie, który zresztą już był zrelacjonowany na MetalCentre. Takiej rzeźi dawno nie było, piece brzmiały diabelsko pięknie, nagłośnieniowiec, choć przybył późno to pokazał klasę, ani razu nic się nie sprzęgło, co jest nie lada wyczynem w Club Rocku, i nawet publiki było sporo jak na lokalne warunki.

A poza tym, szukamy miejsca na własną salę, żeby więcej grać prób. Po co chlać browar w domu przed telewizorem, jak można go chlać z kumplami na próbie 🙂 A na poważnie, to po prostu potrzebujemy poświęcić więcej czasu na trenowanie na własnym sprzęcie i na układanie nowego materiału.

FEROSITY powołaliście do życia w 1999 roku, ale dopiero od około dwóch lat zaczęliście być bardziej widoczni: pierwszy koncert, oficjalna strona w internecie no i oczywiście pierwsze wydawnictwo „Overthrown Divinity”. Niech zgadnę, przyczyna wzmożonej aktywności tkwi w ustabilizowaniu się składu, bo jak mi wiadomo sporo tych rotacji było w Waszych szeregach?

Wiesz, trudno byłyby nagrać płytę bez pałkera i wokala :). Nie mówię, że nie próbowaliśmy, ale wyniki nie miały takiego efektu jak to, co powstało z pełnym składem. Dlaczego tak późno? Różne rzeczy się na to złożyły, ale właśnie główną przyczyną byli „perkusiści”, kolesie albo słabo grali, albo byli niesłowni, albo jedno i drugie, i tak przerobiliśmy ich paru. No a jak już było z kim grać, kiedy do składu dołączyli Sebek i Pavulon, to zaczęliśmy wychodzić na świat. Choć dosyć długo się z tym zeszło, to zespół rozwijał się w odpowiedniej kolejności, był skład to zaczęliśmy grać na żywo no i w końcu powstała płyta i jedziemy dalej z tym koksem.

No dobra. A jak wyglądała działalność zespołu sprzed 2006 roku? Nie graliście jeszcze wtedy koncertów, nie istnieliście w sieci… Nie powiesz mi chyba, że wszystko skupiało się na poszukiwaniu kolejnych muzyków?

Mniej więcej tak było. Kończyliśmy studia, praca i takie tam, więc robiliśmy sobie przerwy. Takie przerwy zazwyczaj kończyły się telefonem, że znowu zbieramy się przetestować kolejnego pałkera :). Kiedyś nawet graliśmy z automatem perkusyjnym ale to nie było to, zbyt równo i zawsze tak samo, nuuudddaaa. Ja sobie spokojnie „dziergałem” kawałki na komputerze, odkładając je na lepsze czasy, z czego później chyba 3 trafiły na płytę.

Dopiero dojście do zespołu Sebastiana z BROKEN SWORD i Pawła Kędzielskiego odmieniło dotychczasową niedolę FEROSITY. Powiedz mi Piotrek, w jaki sposób udało Wam się namówić tych panów do wspólnej gry? Mieli oni jakiś wpływ na to, jak prezentuje się od strony muzycznej „Overthrown Divinity”?

Pewnie, że mieli wpływ, Sebek dopiero się rozkręca, więc bębny na płycie nie są jeszcze szczytem jego formy, a Paweł wszędzie jest chwalony za swoje growl’owe „głębokie gardło” 🙂 ale mu tego nie mówię, żeby mu piórka nie urosły.

Pawła ściągnęliśmy z tablicy ogłoszeń, zaś Sebka znałem już jakieś parę lat wcześniej i po prostu któregoś razu ulitował się nade mną jak mu puściłem parę rzeczy zrobionych na komputerze. To jest też powód, dlaczego wystartowaliśmy dopiero z pełnym składem. Każdy muzyk ma swój styl grania i takich spraw nie da się zastąpić komputerem, zresztą co 5 głów to nie 3 mordy 🙂

Wspomnieliśmy o Waszym pierwszym wydawnictwie, które początkowo miało być materiałem demo, ale wraz z wydaniem „Overthrown Divinity” przez Redrum666 stało się chyba debiutanckim albumem? Jak trafiliście pod skrzydła tej wytwórni?

W założeniu mieliśmy nagrywać tylko 4 najlepsze kawałki, żeby zrobić rasowe 15. minut dema. No ale wyszło na to, że pojechaliśmy po wszystkim, i bardzo dobrze bo tak materiał zakwalifikował się do pełnego wydawnictwa. Najpierw rozprowadzaliśmy płytę w formie pro cd-r’a, rozsyłaliśmy do recenzji i do distro Nihilistic H. we Francji. Przez rok szukaliśmy jakiejś wytwórni zainteresowanej wydaniem tego materiału, płyta spodobała się w Redrum666, co nas zajebiście podniosło na duchu, minęło kolejne pół roku i została wydana. Było to zajebiste ukoronowanie naszego trudu włożonego w rozkręcenie tej kapeli.

Trochę ponad miesiąc trwały nagrania i mixy „Overthrown Divinity” w LA Studio. Jak wspominasz chwile spędzone przy jej realizacji? Była nerwówka?

Samo nagrywanie nie trwało długo, w sumie z lekkimi miksami wyszło około 30 godzin studia. Długo, za to, trwały przerwy pomiędzy kolejnymi sesjami i stąd ten miesiąc, to czekaliśmy na sprzęt, to ktoś nie miał czasu i tak się męczyliśmy. No, ale był czas żeby zająć się okładką. Jakoś specjalnie nerwowo nie było, materiał był „obcykany”, jedyne, o co się baliśmy to żeby nie wydać fortuny na nagranie.

Wydając „Overthrown Divinity” pod skrzydłami Redrum666 dorzuciliście dwa koncertowe klipy plus kawałek „It”. Co to za utwór i dlaczego zdecydowaliście się zamieścić go na tej płycie?

Ten kawałek jest zapowiedzią nowego materiału, który cały czas powstaje. Nagraliśmy go na próbie, z tego, co wiem to już chyba się nawet tak nie nazywa, ale to wyjdzie na następnym nagraniu. Bonusy w wersji Redrum666 dodaliśmy, aby trochę uatrakcyjnić materiał, który wtedy od roku był już dostępny, zresztą teraz 30 minutowy materiał staje się powoli standardem płyt death metalowych a reszta płyty „leży” odłogiem, więc jest tam sporo różnych dodatków.

Dystrybucją na Zachodzie miał się zająć francuski label Nihilistic Holocaust. Wyszło coś z tego przedsięwzięcia? Jaki odzew dotarł do Was z zagranicy na „Overthrown Divinity”?

Nihilistic to po prostu distro, z którym zrobiliśmy wymianę na parę fajnych płyt. Nie było jakiegoś specjalnego odzewu z zagranicy, zresztą my też nie „uderzaliśmy” mocno w tamtą stronę. Najpierw zamiatamy własne podwórko :). Za to dużo jest pozytywnych reakcji na myspace. Zobaczymy jeszcze, co przyniesie promocja płyty przez Redrum666, z tego, co wiem to płyta pojawiła się w paru label'ach na zachodzie, ma być też reklama w magazynie Terrorizer, pożyjemy zobaczymy…

Od jakiegoś czasu promocją FEROSITY zajmuje się agencja Dragonight odpowiadająca za management takich zespołów jak SABBAT, NUNSLAUGHTER czy rodzimego CRYSTAL VIPER. Na czym polega Wasza współpraca? „Odczuliście” w jakiś sposób ich wsparcie?

Dzięki Dragonight zaistnieliśmy w zine'ach, pojawiliśmy się też w magazynie Hard Rocker z obszernym wywiadem, pomagali nam szukać wydawcy, etc. Także wsparcie jest spore. Nie wiem jak inne zespoły ale jak dla nas współpraca przebiega bezproblemowo, zresztą my z zasady jesteśmy bezproblemowi 🙂 dopóki wszyscy grają fair.

Wiem, że za te ociekające krwią liryki odpowiedzialny jesteś Ty. Tu i ówdzie pojawiają się również akcenty antychrześcijańskie, choć niewiele tego. Korzystasz z pewnych „specyfików” podczas pisania? Skąd Piotr Pyrzanowski czerpie inspirację do napisania tekstu?

He he, jedyny „specyfik” to browar, odpowiednio użyty daje lepsze rezultaty niż inne konkurecyjne „specyfiki” 🙂 Inspiracje są dwie. Pierwsza to horrory, uwielbiam szczególnie te bardziej mroczne w stylu „Egzorcysta”, „Lśnienie” czy „Hellraiser”. Druga inspiracja to sam człowiek. Bajki o szatanie są niczym przy tym, co siedzi w niektórych ludziach, jakie zło potrafią z siebie wykrzesać. Co do tych akcentów antychrześcijańskich, to po prostu krytyka narzucanego nam sposobu myślenia, dla mnie wydaje się kompletnie nienaturalnym aby poświęcać się w życiu dla ułudy jaką jest „obiecane” życie po śmierci, nie przyjmuję argumentów „bo tak jest”, „bo gdzieś tak napisano”, za dużo w tym czarów, za mało dowodów.

Paracie się brutalnym Death Metalem spod znaku pierwszych płyt MORBID ANGEL, OBITUARY czy SINISTER. Uważasz, że takie staromodne napierdalanie ma dzisiaj jakąkolwiek rację bytu biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej zespołów zaczyna w ten sposób grać? Nie boicie się posądzania o bycie trendy?

Zaczęliśmy grać to, co nam na trzewiach leży, a że ktoś to wsadził w szufladę o nazwie „oldschool” to już nie nasza wina. Dopóki będzie to nas „jarało”, zawsze będzie sens takiego grania. Metal jest takim fajnym gatunkiem muzyki, w którym większość zespołów robi to dla własnej satysfakcji albo samorealizacji. To nie jest muzyka robiona na zamówienie, gdzie włączysz loop’a, stukniesz w parę klawiszy, sprzedajesz i zapominasz. W metalu każdy, kto robi jakiś kawałek, wkłada w to swoją pasję, duszę, czy jak to nazwać i chociaż w większości nie jest to nic oryginalnego, to jednak masz przeświadczenie o prawdziwości intencji autora. Może pieprzę jak jakiś profesor no ale wg mnie tak jest. A bycie trendy? Polecam wizytę w warszawskim Hard Rock Cafe, tam to dopiero są trendy 🙂

A jak postrzegasz obecne oblicze sceny Death Metal? Co z ostatnio wydanych rzeczy zasługuje Twoim zdaniem na szczególną uwagę?

Od strony muzycznej jest chyba dobrze, jest kupa fajnych młodych zespołów, wracają legendy jak CHRIST AGONY, słyszałem też reaktywacji PESTILENCE, co mnie normalnie powaliło na kolana, no i ma się pojawić nowa płyta Morbid’ów z Vincent’em, o czym nawet w najbardziej erotycznych marach nocnych nie śniłem.

Z nowości, to ostatnio jestem na bieżąco jedynie z zespołami „pod parasolem” Redrum666, podobają mi się kawałki PRELUDIUM, BLIND BEYOND i NEBIROS.

Ostatnimi czasy sporo koncertujecie, głównie w Warszawie. Jest jakaś szansa w niedalekiej przyszłości, aby zobaczyć FEROSITY na żywo w innych częściach Polski?

Chciałbym wreszcie zagrać gdzieś w kraju, w Warszawie gramy dużo, bo łatwo nam cokolwiek załatwić, poza jest już kiepsko. Niestety praca na razie wyklucza nam na razie granie jakichkolwiek objazdówek. Na pewno będziemy próbować wbić się na większe imprezy w stylu Metalowej Twierdzy w Nysie lub podobne, zobaczymy. Chęci są, brak jest kontaktów.

Od nagrania „Overthrown Divinity” minęło półtora roku. Kiedy ponownie wchodzicie do studia i jak daleko zaszła Wasza ewolucja muzyczna od 2006 roku? Są już jakieś plany odnośnie nowego wydawnictwa?

Aktualnie robimy nowy materiał i potrwa to jeszcze trochę czasu. Pewnie na jesieni uderzymy do studia, żeby to zgrać na płytę. Fakt, muzyka się trochę zmieni, na pewno będzie ogólnie szybciej i bardziej brutalnie. Zresztą ten bonusowy numer na płycie trochę oddaje charakter zmian, jakie zaszły w naszej muzyce. Osobiście marzy mi się jeden numer totalnie walcowaty i to chyba będzie następny, za jaki się zabiorę. Planów wydania przyszłej płyty nie ma, zresztą będziemy się martwić jak już będzie płyta, pośpiech może tu tylko przeszkadzać.

Tradycyjnie już zakończenie pozostawiam swojemu rozmówcy. Ja ze swej strony chciałbym podziękować Ci Piotrek za ten wywiad i czekam na kolejne newsy z obozu FEROSITY.

Dzięki wielkie za wywiad, zapraszamy na koncerty, do zapoznania się z naszym debiutem i napierdalać w imię rogatego!

www.ferosity.com
www.myspace.com/ferosity


Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony i profilu myspace zespołu FEROSITY


Powrót do góry