THE THORN – Wywiad z Maćkiem Wasilewskim

Pochodzący z Płocka THE THORN to niemłoda już kapela. Początkowo pod nazwą CRANTHORPE zespół działa w podziemiu od 1992 roku reprezentując bardzo wysoki poziom technicznego, nie pozbawionego melodii Death/Thrash Metalu. W tym roku za sprawą Psycho Records wydali swój drugi długogrający album „Hermitage Of Non-Divine”, który jest wyśmienitą dawką pokręconej muzycznej ekstremy. Jako, że zazwyczaj przeprowadzam wywiady z zespołami, których propozycje muzyczne powodują u mnie opadnięcie szczęki, logiczną konsekwencją było wypytanie Maćka o szczegóły dotyczące powstawania tej perełki. Zapraszam do lektury.

Witaj Maciek. Na wstępie muszę Wam pogratulować nowej płyty „Hermitage Of Non-Divine”, zresztą moje zdanie na jej temat już znasz. Jakie emocje panują w Waszych szeregach w związku z jej wydaniem?

Witam. Znam twoje zdanie i bardzo mnie ono cieszy bo tak dobrych recenzji naprawdę się nie spodziewałem. Marzyło mi się żebyśmy nie dostali ostrych zjebek, a tu proszę, ani cienia goryczy i jeszcze pochwały. Tym bardziej to miłe, że nie tylko Ty tak dobrze sądzisz o tej płycie. No, ale poczekamy, pewnie jeszcze ktoś nas obsmaruje 🙂 . Bez wątpienia te pierwsze bardzo dobre recenzje dodają wiary, że te wszystkie nasze działania związane z powstaniem płyty i pracą nad nowym materiałem mają choć trochę sensu. Osobiście jednak wstrzymuje się od jakichkolwiek euforii, bo wiadomo, że do tego żeby zaistnieć nie wystarczy zrobić dobrą płytę. Na razie luzik i spokój.

Zespół istnieje od 1992 roku. To szmat czasu. Powiedz mi jak to się stało, że przez tak długi okres pozozostwaliście na tzw. uboczu naszej sceny? Może ma to jakiś związek z częstotliwością wydawanych albumów nie sądzisz? Wiesz, dwa albumy w 16 lat to chyba trochę mało?

Jasne że za mało. Tyle różnych spraw złożyło się na taką sytuację, że można by napisać małą powieść. Dużym czynnikiem hamującym było przez te lata między innymi to, że jego członkowie stawiali granie na trzecim czy jeszcze dalszym planie. Zawsze znalazł się powód aby próby czy nagrania przełożyć. Gdyby zespół wcześniej zdecydował się na zmiany w składzie to podejrzewam, ze moglibyśmy robić przynajmniej czwartą a nie druga płytę. Na szczęście teraz to się bardzo zmieniło i nie trzeba nikogo ciągnąć za uszy żeby angażował się w życie zespołu. Niestety, zaangażowanie to nie wszystko. W związku z tym, ze nie posiadamy wszelkiego typu sponsorów, managerów, znajomości z branży itp., wszelkie działania związane z nagrywaniem i z produkcją płyt ciągnęły się w nieskończoność i były niezwykle uciążliwe.

Na początku był CRANTHORPE grający w klimatach Death/Doom. Po nagraniu dwóch materiałów demo i pewnych nieporozumieniach wewnątrz zespołu ta nazwa znika z muzycznej mapy Polski. Na jej miejscu pojawia się THORN. Dlaczego zmieniliście nazwę? Postanowiliście zacząć wszystko od początku?

Nie zupełnie. Nazwę CRANTHORPE wymyślił były gitarzysta (mój poprzednik) i przy odejściu z zespołu postanowił ją zabrać ze sobą . Chłopaki nie chcąc jakichś ewentualnych awantur w przyszłości puścili mu to płazem i zdecydowali się na nazwę THORN, bo najlepiej pasowała do grafiki loga.

Po CRANTHORPE pozostał „Monolith” i „…Not Long Before The End…”. Nie znam tych materiałów dlatego zapytam. Czy to co później nagrywaliście już pod szyldem THORN było rozwinięciem idei zapoczątkowanej na tychże materiałach czy THORN to nowa wizja, stylistyka etc. ? Orientujesz się jaki był wówczas odzew na „Monolith” i „…Not Long Before The End…”?

Właściwie nigdy nie zastanawialiśmy się nad tym w jakim stylu mamy grać, nie zmuszaliśmy się do tego aby naginać nasza muzykę do jakiegoś gatunku. Wiadomo, trzeba jakoś nazwać to co się robi, ale robimy to tylko w celu przybliżenia słuchaczom czego mniej więcej mogą się spodziewać, a nie dlatego że się w stu procentach utożsamiamy ze stylem. Po nagraniu materiałów o których wspomniałeś nastąpiła dość długa przerwa w działalności zespołu, poza tym zmiana gitarzysty. To na pewno wpłynęło na zmiany w muzyce THORN, ale nie były one aż tak wielkie. Zresztą w swoim przebogatym repertuarze mamy dwa utwory z tych starych nagrań i bronią się dzisiaj znakomicie. Odzew na tamten materiał był wtedy bardzo dobry. CRANTHORPE miał sporo propozycji koncertów i to nie tylko w Polsce. Niestety nieporozumienia w kapeli zniweczyły szansę na konkretne granie jaka w tamtym czasie zaistniała.

Wiadomo, że scena lat 90-tych różni się diametralnie od tego, co mamy teraz. Dziś mamy internet, mp3, większy wybór miejsc nagrań, więcej wytwórni. Wydaje się, że wszystko jest łatwiejsze. Wtedy tego nie było. Były za to inne „uroki” tamtych lat: wymiana materiałami z innymi kapelami, czekanie miesiącami na reckę w zinie, flyery itp. Jak to wszystko wpływało na Was i jak dziś, w dobie kilku kliknięć myszą odnosisz się do tamtego okresu?

Były uroki, zgadza się. Człowiek zagrał pięć dźwięków na krzyż i wszyscy sikali po gaciach. Na sprzęt na którym wtedy graliśmy nikt teraz nie chciałby spojrzeć. Nie to co teraz, że trzeba zapieprzać jak stado Vaiów a i tak mało kogo to obchodzi :). Czy dzisiaj jest łatwiej, nie powiedział bym, na pewno inaczej. Łatwiej jest nagrywać ale tylko jeśli się ma kasę, my jej nigdy nie mieliśmy wiec wszystko co robiliśmy ciągnęło się straszliwie.

Na Wasz debiutancki album trzeba było czekać do 2002 roku. Wcześniej pod nazwą THORN powstały jeszcze dwa materiały demo „Somewhere” i „A Sign Of The Times”. Tak się zastanawiam dlaczego zaraz po zmianie nazwy z CRANTHORPE nie zdecydowaliście się na nagranie pełnego krążka? Przecież demówki mieliście już na koncie…

Właściwie mogliśmy nagrać materiał na płytę, ale stale mieliśmy złudzenia, że ktoś w tym względzie nas wesprze. Stąd też nagrywaliśmy demówki i słaliśmy do wszelkiego typu wytwórni, na próżno, jak wiesz.

Muzyka jaką zawiera debiut to mikstura Death i Thrash Metalu z elementami Hard Core'a. Było to na tyle interesujące granie, że zainteresowała się Wami Loch Productions, która wydała Wam tę płytę. Jak dziś wspominacie współpracę z tą wytwórnią, bo moim zdaniem trochę kulała promocja?

Loch to firma , która powstała z inicjatywy innego płockiego zespołu: Gate, w celu wydawania własnych materiałów. Jako że pogrywałem tam również na gitarze i byłem jakiś czas „prezesem” Loch Productions podpiąłem THORN pod ten szyld i wydałem. Tak więc „Whenever…” właściwie wyprodukowaliśmy sami, bo mimo tego że muzyka się podobała nikt jej nie chciał wydać. Promocja, no cóż, wydaje mi się, że na miarę wówczas tak nędznych środków i warunków była w miarę dobra, co oczywiście nie oznacza , że nie powinna być znacznie lepsza.

Płyta „Whenever…” spotkała się wówczas z bardzo dobrym przyjęciem. Pojawiły się przychylne recenzje nie tylko w polskiej prasie. A co z zachodnimi wydawcami? Był ktoś zainteresowany wydaniem tego materiału za granicą?

Recenzje z dobrymi ocenami pojawiały się rzeczywiście z różnych stron świata. Płytka podążyła do bardzo wielu polskich i zachodnich wytwórni ale w większości zapewne odwiedziła tradycyjnie tamtejsze kosze na śmieci. Pozytywnego odzewu nie było, a z polskich wytwórni nie było odzewu żadnego, czyli nie można się było doprosić jakiejkolwiek decyzji, akceptacji czy odmowy.

Zaraz po premierze „Whenever…” zabraliście się ostro za nowy materiał, który światło dzienne ujrzał dopiero niedawno. Fakt, po drodze pojawiło się promo, ale nie zmienia to faktu, że dość długo trzeba było czekać na następcę „Whenever…”. Co wpłynęło na taki obrót sprawy?

Było parę spraw, które się na to złożyły. Jak zwykle największa przeszkodą w szybkiej realizacji było brak środków płatniczych. Instrumenty nagraliśmy do całego materiału, ale potem nastąpiły komplikacje z vokalem, a właściwie jego brakiem czasu. Kiedy wreszcie Peter zajrzał do studia okazało się, że nie ma on koncepcji na vokal do tego materiału. Zaczęło się wszystko zacinać, już nawet ja zacząłem coś rzeźbić na vokalu, ale na szczęście ktoś dorwał Krzyśka , a ten się zgodził na nagrania. Nagraliśmy cztery kawałki i puściliśmy w świat, żeby nie czekać znowu nie wiadomo ile czasu, mając przy okazji małą nadzieję , że jakaś wytwórnia zdecyduje się na wydanie całości. Niestety, były jakieś pytania czy posiadamy materiał na całą płytę, ale na tym tylko się skończyło. Po drodze były jeszcze jakieś poprawki poprawek miksów, ze trzy czy cztery wersje masteringu itp. I tutaj należy się ukłon w stronę Jacka Sokołowskiego, który nas nagrywał, a właściwie jego niezmierzonej cierpliwości, tolerancji i chęci. I już prawie zabierałem się do autoprodukcji, gdy odezwali się panowie z Psycho Records.

W okresie gdy pojawia się materiał promujący drugą płytę ponownie zmieniacie nazwę, tym razem na THE THORN. Zgaduję, że przyczyna tkwi w istnieniu dość sporej liczby kapel o nazwie THORN?

To dość przykra a zarazem śmieszna historia. Liczba kapel o tej nazwie nam wcale nie przeszkadzała. O zmianę nazwy „poprosił” nas pewien zespół o podobnej nazwie. Zastrzegli po prostu nazwę THORN w Urzędzie mając gdzieś, że istnieje zespół o takiej nazwie chociaż dobrze o tym wiedzieli. Miałem „przyjemność” kontaktować się z liderką owego zespołu, która rozpętała tą historię, ale wiadomo co można wskórać u zdesperowanej kobiety – oczywiście nic. To było śmieszne i żenujące więc postanowiliśmy odpuścić. Chyba nawet ten zespolik nie istnieje a na pewno niewiele o nim słychać.

Wasz drugi album „Hermitage Of Non-Divine” wydaje Psycho Records. Jakie nadzieje pokładacie w tej wytwórni? Był to jedyny label, który na poważnie zainteresował się wydaniem tego cudeńka?

Tak jak wspomniałem wcześniej, prawie zabieraliśmy się za produkowanie „Hermitage Of Non-Divine”, kiedy Robert Łęgowik z Psycho Records oświadczył, że wyda ten materiał. Na początku myślałem, ze facet trochę zwariował, ale nic z tego, wszystko jak najbardziej poważnie. Materiał naprawdę spodobał mu się i robi wszystko co w jego mocy aby go wypromować, i chwała mu za to. Co z tego wyniknie nie mam pojęcia, ale sami na pewno tak dobrze byśmy się tym nie zajęli.

Dziś mogę stwierdzić, że „Hermitage Of Non-Divine” to swoiste rozwinięcie debiutu. Dopracowane w najmniejszych szczegółach. Na uwagę zwracają wokale Krzyśka, który doszedł do zespołu w trakcie sesji w Hagal Studio. Muszę przyznać, że ze swojego zadania wywiązał się pierwszorzędnie godnie zastępując Petera. Właśnie chciałem się zapytać o okoliczności tej zmiany. Utrzymujecie do dziś jakis kontakt z Peter'em?

Zgadza się, można to nazwać debiutem bo po zmianie na stanowisku vokala to inny zespół. Natomiast nie byłbym sobą gdybym zgodził się z tym, że płytka jest dopracowana w najmniejszych szczegółach. Może nie zmieniałbym samych kompozycji, ale na pewno jakość nagrań. To na jakim sprzęcie wtedy nagrywaliśmy dzisiaj jest nie do pomyślenia. Natomiast Krzysiek „wpasował” się w zespół znakomicie, nie tylko biorąc pod uwagę vokal. Peter nie znajdował wiele czasu na pracę z zespołem więc pewnie dlatego w czasie nagrań się nie kleiło, a tym samym musieliśmy poszukać kogoś na jego miejsce. Osobiście już od dość dawna nie miałem z Peterem kontaktu.

Okładka nowej odsłony jest autorstwa Roberta Puzio i przyznam szczerze, że jest nieco zagadkowa. Co chcieliście wyrazić za jej pośrednictwem, bo chyba nie znalazła się tutaj przypadkowo?

Chyba jednak można nazwać to przypadkiem. Na trop Roberta wpadł Mariusz (drugi gitarzysta), dokładnie nawet nie wiem jak. Chyba znalazł go na jakimś forum i nawiązał kontakt. Spodobały się nam jego prace, więc Mariusz zapytał czy nie użyczy nam jakiejś, a ten się zgodził. Konkretnej grafiki także sami nie wybieraliśmy. To Robert sam ją zaproponował, a nam się spodobała bez żadnego ale.

Maciek, jesteś współautorem tekstów w THE THORN. Jakie problemy starasz się w nich poruszać i jak przebiega praca nad nimi? Różnią się od tych napisanych przez Krzyśka?

Kiedy jeszcze nie było Krzyśka w zespole, napisałem teksty do całej płyty. Pisałem je pod muzykę tak, żeby możliwie najlepiej współgrały z nią. Nie poruszam w nich jakichś konkretnych kwestii. Starałem się tylko , żeby nie były zbyt banalne i głupie. Nowy wokalista musiał więc, czasem w większy , czasem w mniejszy sposób zaakceptować je bo były już ułożone linie melodyczne. Ale kilka tekstów Krzysiek porobił po swojemu, a niektóre tylko lekko zmienił.

Wiadomo, że koncerty to najlepsza forma promocji. Jak z tym jest u Was? Często wychodzicie na scenę?

Prawdę mówiąc z wszelkiego rodzaju promocją było u nas zawsze nie najlepiej, wliczając w to również koncerty. Było ich niewiele, ale za to jakie, hehe. Miejmy nadzieję, że teraz, kiedy mamy pomoc ze strony Psycho Records ta sytuacja się poprawi.

Z tego co wiem pogrywasz również w BLIND BEYOND – kapeli powstałej na gruzach HAZAEL'a. Jak doszło do tego, że znalazłeś się w tym zespole? Nie obawiałeś się, że może to w jakiś sposób kolidować z planami THE THORN?

Co do kolizji to na razie nie ma z tym problemów. Osobiście mogę grać codziennie na trzy zmiany jak trzeba. Z Tomkem z byłego HAZAEL'A znamy się szmat czasu. Zaprosił mnie do grania na basie w zespole Hagal, który wtedy tworzył z perkusistą RIGOR MORTIS – Jackiem. Zgadało się , że nagrywałem bas do materiału ‘Somewhere”, a co wówczas ważne, miałem też instrument. No i pograliśmy parę ładnych lat. Współpraca układała się znakomicie; to było kawał dobrej , pokręconej i na naprawdę światowym poziomie muzyki. Niestety problemy z wokalistą, zresztą znakomitym, i niemożność znalezienia na jego miejsce choć w połowie tak dobrego spowodowały, że zespół zawiesił działalność. Później Tomek założył BLIND BEYOND i również zaproponował mi grę, tym razem chyba nie tylko dlatego , że posiadałem bas :). Tym razem to inna muzyka, niezły zapierdziel, ale też nie ma tu prostoty i trzeba się nieźle nagimnastykować, z korzyścią zresztą dla paluchów.

Jeśli już wspomniałem nieodżałowanego HAZAEL'a chciałbym Cię zapytać o dzisiejszą kondycję płockiej sceny. Kiedyś obok wspomnianego HAZAEL istniały takie nazwy jak STONEHENGE, ABERRATION, Black Metalowy MASTOMAH… do dziś walczy GATE a co z następcami? Są jakieś młode zespoły godne Twoim zdaniem uwagi?

Niestety zespoły jakoś nie utrzymują się za długo, powstaja i giną. Przychodzi mi do głowy jedynie Alienacja, która wiem, że działa, a innych po prostu nie znam. Głupia sprawa ale reszta to chyba te zespoły w których sam gram 🙂

Na zakończenie chciałbym abyś przedstawił plany zespołu na najbliższe miesiące. Ja ze swojej strony dziękuje Ci za ten wywiad Maciek i życzę samych sukcesów.

Obecnie chcemy dotrzeć z płytą to jak największej ilości mediów i ludzi związanych z taką muzyka, co jak do tej pory udaje się nieżle. Chcielibyśmy grać wreszcie koncerty, bo wiemy, że ludzie znakomicie je przyjmują. Pracujemy stale nad nowym materiałem i chcielibyśmy nagrać pod koniec roku , jeśli nie cały materiał na płytę, to przynajmniej porządne demo. Niestety nie wszystko zależy od nas, a od kasy.

Dzięki naprawdę wielkie za zainteresowanie i życzenia. Mam nadzieję , że jeszcze będzie okazja do pogadania. Pozdrawiam wszystkich!

http://www.thorn.w.interia.pl
http://www.myspace.com/thornpl


Materiały wykorzystane w tym wywiadzie nadesłał Maciek


Powrót do góry