DROWN MY DAY – Wywiad z Groovem

Krakowskiej załogi DROWN MY DAY nie muszę chyba przedstawiać dla większości czytelników i fanów cięższych brzmień. Po doskonale przyjętym na całym świecie debiucie „One step away from the silence”, w tym roku powracają z nowym mini albumem „Forgotten”. Na moje pytania odpowiada wokalista Groove, który – nie lubi World of Warcraft, sam mówi o sobie „czerstwy”, świnie już mu nie pasują, a CARNIFEX jego zdaniem skończył się na „Kill'em All”. Zapraszam do krótkiego, ale jakże treściwego wywiadu.
[icenter:drownmyday_logo.JPG]

Siemanko, jak tam mija czas w polskiej stolicy kultury – Krakowie?

Hej! A spokojnie, spokojnie. Akurat jestem świeżo po swojej sesji, więc zacząłem nareszcie porządne wakacjowanie, hehe.

Wrzucamy szybko rozmowę na tor muzyczny – jak się czujesz po wydaniu nowej EP?

Na dzień dzisiejszy mija już miesiąc po opublikowaniu jednego materiału więc można powiedzieć, że powoli podniecenie związane z ukazaniem się nowego „dziecka dmd” mija. Jednak wciąż trafiają do nas pozytywne recenzje zarówno tutaj z Polski jak i z całego świata czy to na myspace, last.fm czy facebooku. Jest dobrze, hehe!

No właśnie, jak wyglądają recenzje w kraju i za granicą? Gdzie chwalą bardziej i za co? [ileft:drownmyday_1.JPG]

Oj, ciężko powiedzieć za co, sam naprawdę nie wiem, hehe. Najczęściej docierają do nas opinie ze stanów, Rosji, Wielkiej Brytanii, Brazylii czy Kanady. Przede wszystkim ludzie piszą, że słychać ogromny progres w porównaniu do poprzedniej EPki, sam osobiście uważam, że to bardzo słuszne iż ludzie widzą, że DMD zamiast stać w miejscu cały czas stara się iść do przodu, może nie koniecznie jak burza hehe, ale swoim własnym torem.

No fakt – Rosjanie mają bzika na punkcie coru, hehe. Ja osobiście uważam, że odwaliliście kawał porządnej roboty – i to nie tylko moje zdanie, ale i większości znajomych. Nie ma też co ukrywać, że aktualnie jesteście najbardziej znaną polską ekipą deathcore'ową. Po dwóch udanych mini albumach, jaka kolejna forma ataku?

Oj już mi tak nie schlebiaj bo jeszcze popadnę w samouwielbienie i co wtedy będzie, hehe! Mówiąc o kolejnych planach, tym razem już nie będzie trzeciej EPki, jest to na 100% pewne. Chcemy teraz przez wakacje posiedzieć nad nowym materiałem i sklecić materiał na pierwszy, debiutancki longplay Drown My Day. Na LP na pewno znajdą się niektóre stare numery w odświeżonych wersjach oraz nowe, które w tej chwili piszemy oraz szlifujemy. Po cichu liczę także na znalezienie jakiegoś zagranicznego wydawcy na tą płytę.

Tego oczywiście życzę. Jak sprawa z wydaniem „Forgotten”? Moja płytowa kolekcja krzyczy, że brakuje jej na półce…

Spokojnie! Projekt graficzny mamy już skończony od jakiegoś czasu, niedawno nagraliśmy już tzw. „płytę matkę” i wszystko idzie w dobrym kierunku aby „Forgotten” ukazało się w wersji namacalnej. Będzie to skromny, limitowany nakład 100 szt.

No i zajebiście. Teraz lekko oklepana sprawa, ale nie ma zmiłuj : gdzie świniaki na nowych kawałkach? hehe

Haha, świniaki! Szczerze powiem Ci, że właśnie dzisiaj spotkałem się z opinią, że „fajnie że zrezygnowałeś ze świniaków” więc można powiedzieć, że zdania na ten temat są podzielone. Świniaków nie ma, bo nie ma. Po prostu. Nie pasowały do klimatu „Forgotten”, nie znalazło się też żadne miejsce na tej płycie w którym podczas robienia wokali mógłbym je gdzieś „wcisnąć”. A jestem zdania takiego, że nic na silę… [iright:drownmyday_2.JPG]

Ja przyznam Ci się, że tęsknie za nimi i to nie tylko w Waszej kapeli… no, ale mówi się trudno i żyje dalej. Na nowe tracki wrzuciliście trochę elektroniki, jak dla mnie masakra – brzmi to zajebiście. Jednak dużo osób uważa, że powinno się oddzielać metal od techno, a nie łączyć…

E tam! Trzeba być otwartym, hehe! Oczywiście trzeba zadbać o to żeby miało to ręce i nogi, ale wydaję mi się że w tym wypadku wyszliśmy jak najbardziej z obronną ręką. Elektroniczne przeszkadzajki to mój wspólny pomysł z naszym gitarzystą Zvishem. Problem tylko pojawia się w momencie odtworzenia tych różnych smaczków na żywo, ale może już wkrótce uda się coś zrobić w tym kierunku, czas pokaże.

Usłyszałem ostatnio opinię, że nie warto Was słuchać, gdyż jesteście tylko gorszą wersją CARNIFEX i lepiej jak już, to posłuchać ich. Co Ty na to?

Haha, nie wydaję mi się, żebyśmy byli kopią CARNIFEX. Zresztą już wcześniej zarzucano nam, że jesteśmy polskim ALL SHALL PERISH, a po ukazaniu „Forgotten” pojawiły się porównania do WHITECHAPEL, więc już sam nie wiem hehe. Z całym szacunkiem do Carnifex, uwielbiam ten band! „Dead In My Arms” było świetne, potem zeszli trochę niżej, ale chyba mimo wszystko ich muza się broni na tle innych kapel. No ale bądź co bądź „gorsza wersja CARNIFEX” to dla mnie jednak komplement hehe.

Ah, o to, że CARNIFEX zszedł w dół, mógłbym się kłócić, bo dla mnie „Hell chose me” to najlepsza ich płyta i nie ma porównania do poprzednich… hehe

Wyprowadzam Cię z błędu! „Hell Chose Me” to najsłabszy CARNIFEX! Musiałeś ją pomylić z „Dead In My Arms” hehe.

Hehehe, kurczę…zatem sprzedali mi „In dying arms” w pudełku od „HCM”. hehe. Ok, zostawmy temat moich życiowych pomyłek i  opowiedz nam o procesie nagrywania „Forgotten”.

„Forgotten” nagrywaliśmy na wiosnę tego roku. Bębny zostały zarejestrowany w naszej salce, natomiast gitary i bas nagrane w domu u naszego gitarzysty. Wokale udało mi się nagrać na profesjonalnym mikrofonie korzystając z uprzejmości jednej z krakowskich radiostacji która zdecydowała nam się udostępnić jeden pokoik na kilka dni.

Muszę przyznać, że efekt końcowy jest zajebisty. Kto zajął się mixem i masteringiem?

Mixem i masteringiem zajął się nasz gitarzysta Zvish, którego sam od siebie polecam. Koleś ma dość poukładane w głowie jeżeli chodzi o tego typu bawienie się z muzyką. Wcześniej także miksował parę kapel, a teraz prawdopodobnie będzie robił nową EP FINAL SACRIFICE oraz MACHINES OF DYSTOPIA.

Oooo, zatem czekam z niecierpliwością na nowe FS, bo tej drugiej załogi nawet nie znam. Coś wartego uwagi?

MACHINES OF DYSTOPIA. to dość młoda kapela z Krakowa, prywatnie nasi dobrzy kumple. Ich nagrania są dostępne na ich profilu myspace. Najczęściej porównuje się ich jako wypadkową BENEATH THE MASSACRE i ALL SHALL PERISH, ale sami ocenicie. Od siebie – polecam! [ileft:drownmyday_3.JPG]]

Zatem koniecznie obadam. Ok, lecimy dalej… odczuwasz w jakiś sposób popularność DROWN MY DAY? Dajmy na to idąc Krakowem lub innym miastem, panienki patrzą się za Tobą, pokazują palcami, albo ktoś podchodzi znienacka i gratuluje dobrej muzy?

Hahaha, nie no aż tak dobrze nie jest. hahaha. To zdecydowanie jeszcze nie ten poziom „muzykowania”. Ot, po prostu jesteśmy sobie DROWN MY DAYi zagraliśmy więcej koncertów niż te w Krakowie, hahaha. Co prawda w dzień premiery „Forgotten” dostałem parę smsów od nieznanych mi numerów, ale chyba nic ponadto, przechodząc ulicą nikt nie szepta i nie pokazuje palcem, hahaha.

Wszystko przed Wami. Musze przyznać, że macie niezły merch, ale również, że chętnie zobaczył bym i zakupił (tak jak pewnie wielu fanów) nowy z ciekawszym designem, hehe. Robicie coś w tym kierunku?

Póki co zrobiliśmy wzór z tzw. „smokorybokoniem” który wykonał Aaron Crawford, który zrobił mnóstwo ciekawych prac m.in. dla KNIGHTS OF THE ABYSS. Nie dawno miałem okazje współpracować z Benjaminem Lande, designerem który projektował m.in. dla ALL SHALL PERISHh, CALIBAN, PARKWAY DRIVE czy AS BLOOD RUNS BLACK, zrobił dla nas wzór, który popularnie nazywamy „zombie z cycami”, części osób nie podpadł więc dla „mięczaków” wypuściliśmy koszulki z logiem kapeli oraz napisem na plecach, hehe. Może na wrześniową trasę zrobimy coś nowego.

No ten „cyckonosz” i mi nie podszedł, hehe. Jakiś taki nie ten tego. Mniejsza o to. Opowiedz o jakiejś najciekawszej przygodzie z kapelą w trakcie istnienia DMD, bo takowe z pewnością bywają, a i się przyjemnie o tym czyta.

Ciężko wybrać jakąś konkretną. Prawda jest taka, że co wyjazd to jakaś historia, której na długo nie idzie zapomnieć. Na ten moment przychodzi mi do głowy moment w którym po szczecińskim koncercie, doszło do nas że tak naprawdę nie mamy gdzie spać tego wieczoru, hehe. Niestety nikt z nas nie zadbał o to, żeby załatwić sobie jakieś porządne kimanie, wobec czego postanowiliśmy rozbić się gdzieś na dziko, wobec czego rozbiliśmy sobie mały kemping nad jakimś pobliskim jeziorkiem. Oczywiście jak to bywa w takich momentach musieliśmy zadbać o jakieś napoje %%%. Część z nas dość konkretnie się „zrobiła” i wyprawiała dość dziwne akcje jak np. kąpanie się w brudnym jeziorku o godzinie 4 nad ranem. W sumie tak jak teraz opowiadam to nie wydaję mi się to być ani specjalnie ciekawe ani śmieszne, ale cóż poradzę, hehehe. Czerstwe z nas chłopaki.

A teraz Super-Bonusowe pytanie-niespodzianka od koleżanki, które koniecznie chciała Wam zadać: czemu jesteście tacy zajebiści? (hehe)

Hahaha, widocznie zajebistość leży w naszej naturze! Nie no a tak na serio, znam zajebistszych hehehe, pozdrów koniecznie koleżanke!

Spoko, do dziś nie może uwierzyć, że jesteście z Polski, więc wiesz… No ok – Jak to bywa zwykle w wywiadach, dam Ci możliwość dodania na koniec czegoś z serca od siebie.

Ze swojego miejsca chciałbym podziękować wszystkim wytrwałym którzy zechcieli czytać zwierzenia czerstwego Groova' z czerstwego DROWN MY DAY, równocześnie zachęcając do odwiedzenia któregoś gigu z naszej wrześniowej trasy! Joł!

Dzięki za wywiad !

zdjęcia z profilu MySpace zespołu


Powrót do góry