MIRRORDEAD – Wywiad z Tomem

MIRRORDEAD to zespół z ogromnym potencjałem. Ich ostatni, drugi album wręcz zachwyca swoją potęgą i ciężkością. Album ten z powodzeniem może stać się drzwiami do ich kariery… Zaczęła się lawina pozytywnych reakcji, recenzji, propozycji koncertów i różnej współpracy. Jednak los postawił przed zespołem poważną przeszkodę, która może zaważyć na dalszej działalności tej kapeli. Mimo tego, mój rozmówca – Tom, wokalista i gitarzysta – nie ma zamiaru się poddać i dzielnie stawia czoło wszelkim przeciwnościom by MIRRORDEAD mógł nagrać kolejny, jeszcze lepszy album…

Witaj Tom! Muszę przyznać, że wasz ostatni album „Reborn” zabija! Jaki jest odzew na ten krążek?

Hej! Dzięki! Moim zdaniem odzew jest świetny. Co recenzję, z wyjątkiem jak na razie jednej, dostajemy wysokie noty w granicach 7-9 na 10, na niektórych portalach to nawet lepsze oceny niż kapele mające już wypracowaną i ugruntowaną markę. Dla mnie to super uczucie, które motywuje do dalszej pracy.

Tym razem album wydaliście własnym sumptem. Jednak nadal jest to zgrabny digipack utrzymany w podobnym stylu co poprzedni wasz album. Dlaczego zrezygnowaliście z Modern Rock Revolution?

Przy wydaniu „Memories Bring Pain” postanowiliśmy że wszystkie nasze płyty będą wydane właśnie w takiej formie. Teraz nie wypada zejść poniżej poziomu debiutanckiego LP. MMR miała zająć się dystrybucją i promocją krążka. W przeddzień premiery Szef MMR nagle zmienił zdanie i zerwał umowę. W sumie wyszło nam to na dobre bo krążek sprzedał się świetnie, bez pomocy pośredników – dzięki temu stać nas było na nagranie i wydanie kolejnego krążka.

Czy mógłbyś opisać proces powstawania oprawy do krążka „Reborn”? Gdzie tłoczyliście pudełka i już same krążki, etc.? Jaki nakład przewidzieliście (mam nadzieję, że rozchodzi się jak świeże bułeczki)?

Płyty i digipacki to dzieło firmy TIMESHEL z którą współpracujemy od wydania naszego debiutanckiego krążka. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z tą firmą. Nie ma sztywno ustalonego limitu sztuk. W zależności od popytu płyty będą dostępne w naszym sklepie. CD „Reborn” sprzedaje się dobrze jak na nasze polskie warunki, a przy okazji znowu mamy sporo zamówień na „Memories Bring Pain”. Płytę w formacie mp3 można nabyć w serwisie Sound Park oraz 8merch, a już niebawem „Reborn” będzie dostępna w formacie mp3 w takich sklepach jak Amazon MP3,iTunes,7Digital i kilku innych.

A właśnie zmieniliście pałkera na „Reborn”! Co było tego powodem? Na „Memories Bring Pains” Rashpel walił niemiłosiernie i z głową, hahaha…

Granie w zespole wymaga poświęcenia swojego wolnego czasu na próby i koncerty. Rashpel w tamtym okresie miał inne priorytety, ale dziś z Rashplem żyjemy dobrze jak starzy kumple i na tym chciałbym zakończyć temat zmiany perkusisty.

Tym razem stroną graficzną zajął się Szafa. Pracował pod wasze dyktando, czy daliście mu wolną rękę?

Tak, daliśmy mu wolną rękę. Szafę polecił nam fotograf Michał Badura, który jest autorem naszych zdjęć do okładki „Reborn”. Zaufaliśmy mu w 100% i nie zawiedliśmy się. Co więcej byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni efektem pracy Piotra, wyszło świetnie, nieprawdaż? Pełny profesjonalizm za przystępną dla nas cenę.

Ponadto tym razem zmieniliście studio nagrań, aczkolwiek obróbka odbyła się ponownie w MP Studio przy udziale Mariusza Piętki. Brzmienie jakie stworzyliście jest naprawdę miażdżące! Ale czy jest coś jeszcze co chcielibyście zmienić gdybyście mogli ponownie nagrać ten materiał?

Mam nadzieję że nikogo nie urażę. Oczywiście że wolelibyśmy współpracować z Rickiem Rubinem hahahaha! Poważnie mówiąc, o wszystkim decydowała kasa. Każdy chciałby nagrywać się wśród najlepszych producentów, realizatorów i speców od mixów i masteru, a najlepiej jeszcze to wydać w największej wytwórni! Mieliśmy ograniczony budżet na nagrania i wydanie kolejnej płyty. Bogatsi o doświadczenia zdobyte przy „Memories…”wybraliśmy najlepsze opcje na jakie nas było wtedy stać. Wspólnie z Leonem z NO FEAR RECORDS i Mariuszem z MP STUDIO zrobiliśmy kawałek fajnej roboty za rozsądne pieniądze. Co do zmian, zawsze można coś poprawić, zrobić inaczej.”Reborn” zamyka pewien okres naszej twórczości, a zmiany będzie można usłyszeć na naszej kolejnej płycie nad którą już ostro pracujemy.

Jak wspomniałem wasza muzyka zabija! Totalnie wybuchowa mikstura złożona z Death Metalu, Grindcore'a i Hardcore'a, bardzo mocno nasycona zmiennymi aranżami. Ile czasu poświęcacie na proces twórczy danego kawałka?

Haha dosłownie ma coś wspólnego ze śmiercią! 🙂 To zależy, bywały dni gdzie byłem w stanie napisać wszystkie sekcje gitar do danego kawałka w ciągu paru godzin (szczególnie gdy w kawałku są aż 3 riffy haha! Potem dodaje się perkusję, urozmaica się jakimiś smaczkami typu przejścia i na końcu wytycza się miejsca na wokal – czyli coś skrócić, coś udziwnić pod zmianę głosu. Całość potem wystarczy grać na salce przez parę godzin, podczas których jestem w stanie upodobnić i urozmaicić kawałek w 90% do tego jaki słyszysz na albumie. Pozostałe 10% przychodzi z czasem, to pod prysznicem, to w pracy gdzie przez cały czas nucę sobie i myślę na ile potrafię zrobić z tego co mam coś lepszego bądź juz bezpośrednio w studio podczas nagrań. Cały proces może trwać w sumie najkrócej parę dni, ale często kończy się na 2-3 tygodniach… Przy MBP chcieliśmy pokazać 100% swoich umiejętności, przez co jeden kawałek był zmieniany niejednokrotnie właściwie od samych podstaw… Najlepszym na to dowodem jest kawałek „Volcano” z naszego pierwszego demka, który potem musiał zmienić tytuł, bo nie przypominał ani trochę pierwotnej wersji. Dostał tytuł Inside the Core.

Każda recenzja jest subiektywna. Ja np. porównałem was (w jakimś niewielkim procencie) do SEPULTURY i SOULFLY. Co ty na to? Hahaha…

Porównanie do tak wielkich kapel to dla mnie zaszczyt! Nie wstydzimy się swoich muzycznych inspiracji, a wręcz przeciwnie. Chciałbym by każdy w Mirrorach mógł znaleźć coś dla siebie, na co spojrzy w indywidualny sposób i przypadnie mu do gustu.

A czy pojawiły się recenzje, które was zupełnie zaskoczyły?

Owszem, znalazła się jedna, która odstaje od reszty i kompletnie się jej nie spodziewałem gdyż przy poprzedniej płycie ten sam recenzent wystawił nam pozytywną notę. Chyba ktoś kazał mu napisać tą recenzję za karę czy coś…hahaha! Każdy ma prawo do subiektywnej oceny naszej płyty, a ja mam prawo się z nią nie zgadzać. Moim zdaniem nagraliśmy płytę lepszą niż poprzednio, ale no cóż – wszystkim dogodzić się nie da…haha!

Podejrzewam, że jako wokalista jesteś autorem tekstów. O czym śpiewasz (bo i są tam także linie śpiewane, hahaha…)?

Haha! Staram się nie nazywać tego śpiewaniem, bo śpiewak ze mnie żaden tak naprawdę… daleko mi do Robbiego Williamsa czy Artura Gadowskiego, a też nie mogę się równać do Howarda Jonesa – ex Killswitch Engage, więc wolę używać określenia „udzielam się wokalnie” niż „śpiewam” 🙂 Teksty zwykle dotyczą mojego życia, tego co mnie spotkało, bądź o tym czego byłem świadkiem. Są to przeróżne tematy, od nieudanych miłości przez odrzucenie społeczne, a na upadkach cywilizacji kończąc. Teksty mogą czasem wydać się idiotyczne, pisane przez szczeniaka, ale przynajmniej jest to szczery szczeniak, który naprawdę czuje to co krzyczy.

Twoje możliwości wokalne na „Reborn” (jak i na poprzednim albumie) są naprawdę nieziemskie – wielobarwne growle, wrzaski czy też czyste śpiewy. Sporo pracowałeś nad uzyskaniem takich wokaliz?

Oj sporo, sporo. Najpierw starałem się opanować zwykły growl, siedziałem nad tym grubo ponad półtorej roku. Po opanowaniu używania growlu na przeponie, było już prościej, inne style wokalne opierały się w miarę na tych samych podstawach wokalnych. Nigdy nie brałem lekcji śpiewu. No dobra, raz byłem na lekcjach śpiewu ale zrezygnowałem bo nie było mnie tak naprawdę na nie wtedy stać. Często można mnie zobaczyć jak nucę coś pod nosem albo gadam do siebie cicho… tak naprawdę ćwiczę wtedy ułożenie gardła, do którego na salce prób dodam przeponę i… „voila” 🙂

Na swoim koncie macie już kilka wideo-klipów. Ostatni to zdaje się, że do utworu „Reborn”. Fajny pomysł z tą walką „bokserów”, no i ładne dziewczyny, hahaha… Możesz coś szerzej powiedzieć o kulisach nagrywania tego klipu?

Hehe można powiedzieć, że naoglądałem się ostatnio dość sporo gal MMA, którymi interesuję się od jakiegoś czasu, i postanowiłem wpleść ten temat w nasza muzykę. Z racji tego, że przed chorobą uczęszczałem na treningi związane ze sztukami walki, było mi prościej poprosić znajomych z tamtych kręgów o pomoc. Namówiłem też swoje koleżanki by pokazały swoje wdzięki przed kamerą i całość wyszła chyba całkiem nieźle jak mi się wydaje. Realizacją tego klipu został Tomasz Sztajer. Trochę męczyłem się podczas nagrywania tego klipu, ponieważ byłem w trakcie dość męczącej radioterapii, ale współpraca była bardzo pozytywna i dzień zdjęciowy zakończyliśmy z uśmiechem.

No właśnie… Niestety w momencie gdy o MIRRORDEAD zaczynało się robić głośno okazało się, że masz bardzo poważne problemy zdrowotne, które nie tylko mogą wpłynąć na przyszłość zespołu ale i na twoją przyszłość…

To niestety smutna prawda. W maju tego roku dostałem oficjalną diagnozę która brzmiała: Złośliwy Rak. Cholera zawsze gdzieś czułem, że nie będę mieć normalnego życia, ale nie spodziewałem się, że akurat w ten sposób.

Właśnie z tego powodu musieliście przesunąć datę premiery „Reborn” i zapewne odwołać wszelkie koncerty…

No fakt, całe przygotowania do trasy musieliśmy wstrzymać. Byliśmy też wtedy w trakcie miksów i produkcji płyty, co tez musiało zostać wstrzymane. Mam nadzieję, że co się odwlecze… 😉

Wiele osób załamuje się, zaczyna się izolować i biernie czeka na rozwój wydarzeń. Chociaż są także ci, co nie poddają się, walczą, są nadal aktywni, jak Nergal. W sumie wówczas, w psychice człowieka zachodzi wiele zmian, dochodzi do przewartościowań. Jest to cały proces określonych schematów myślowych na tak poważną chorobę, który trzeba przejść… Rozpacz i wściekłość są na początku… Czy w twojej sytuacji masz jeszcze psychiczną siłę aby zajmować się zespołem i myśleć o jego przyszłości?

To ciężkie pytanie…opowiem może całą historię. To że dowiedziałem się że jestem chory wynikło z czystego przypadku. Podczas oglądania TV wyczułem małe, niebolesne zgrubienie pod skórą na szyi. Moja Mama namówiła mnie na badanie USG. Po dwóch dniach miałem w ręce wynik badania i wtedy pojawiły się podejrzenia, że to nie jest błahostka. W kilka dni zrobiłem wszystkie badania w prywatnych przychodniach i laboratoriach , bo gdybym liczył na leczenie w ramach NFZ mógłbym ich nie dożyć. Diagnoza była jednoznaczna RAK RDZENIASTY TARCZYCY – ZŁOŚLIWY. Okazało się że „obcy” zaatakował już węzły chłonne szyi i rozwija się bardzo szybko. Mój przypadek w pewnym sensie jest fenomenem. Na tego raka przeważnie chorują osoby starsze, po 40 roku życia… zawsze byłem aktywny, nawet podwójnie, no to mam haha! 😀 Koniec końców szybko trafiłem na stół operacyjny, gdzie okazało się, że sprawa jest bardziej skomplikowana i skończyło się 6'cio godzinną operacją. Przez parę dni nie wiedziałem w ogóle co się stało, żaden lekarz nie miał czasu powiedzieć mi co mi wycieli, dlaczego tak długo to trwało, dlaczego zamiast mówić charczę ciężko słyszalnym szeptem… Na „dowidzenia” przy wypisie z kliniki, gdy dałem lekarzowi moją płytę w podziękowaniu za leczenie, powiedział mi, że mogę pomarzyć sobie o śpiewaniu, a mój głos nie będzie już nigdy lepszy bo mam uszkodzony nerw struny głosowej… Powiedział to z taką znieczulicą, która doprowadziła mnie do wściekłości, jednak tym razem nie byłem w stanie odreagować… pójść na próbę i tego wykrzyczeć, czy na siłownię i to wypocić, albo trening muay thai. Pierwszy raz w życiu poleciały mi łzy bezsilności… Nie cieszyłem się podczas powrotu do domu, płakałem bo wszystkie moje marzenia legły w gruzach w ciągu jednej chwili. W domu zasnąłem na parę godzin… nie wiem czy objawił mi się przez sen Anioł Stróż, czy wrócił mi mój dawny upór, ale wstałem z łóżka i powiedziałem sobie wprost – żaden pie*****y rak nie będzie mnie jadł, i nawet jeśli to Bóg mi go zesłał, i życzy sobie żebym prowadził inne życie niż dotychczas, to przeciwstawię się nawet jemu jeśli trzeba: odzyskam głos i swoje marzenia. Od tamtej pory nie załamałem się, i prowadzę tą walkę każdego dnia. Coś takiego jak taka choroba w wieku 20 lat nieźle miesza w głowie… Zresztą jaki tak naprawdę miałem wybór, siedzieć i czekać na śmierć ? No wybacz…nie ja! 🙂

O czym jest tekst utworu „Moment I Prefer To Die” z albumu „Memories Bring Pain”? Jeszcze wtedy pewnie nawet nie myślałeś, że tak poważnie zachorujesz?

Hehe ta piosenka nie ma nic wspólnego z tym o czym rozmawiamy. To jedna z pierwszych piosenek jakie powstały dla Mirrorów, byłem jeszcze młody i nieświadomy co mnie czeka w przyszłości. Była pisana pod wpływem złości – oczywiście z powodu niespełnionej miłości jak to bywa u nastolatka. A co do drugiego pytania… Tak naprawdę nigdy o tym nie myślisz co może się stać. Człowiek nie wychodzi z domu z myślą, że na pasach które przekracza codziennie, akurat dziś może znaleźć się rozpędzony pijany kierowca i odebrać mu życie. Gdybyś nawet w najdziwniejszy możliwy sposób, znalazł ulotkę, napis, cokolwiek, co dałoby Ci chwilę do myślenia, coś pokroju „ubezpiecz się, uważaj na to i tamto, zbadaj się” – albo to wyrzucisz wszystko do kosza, albo stwierdzisz, że skoro jesteś zdrowy to Ciebie to nie dotyczy. Ludzki odruch, każdemu wydaje się że jest nietykalny, że choroby, nieszczęścia dotykają tylko innych.

Podobno lekarze dają ci nadzieję na powrót do tzw. „pospolitego darcia japy” co szybko nie nastąpi. Ale chyba już nie odzyskasz poprzedniej barwy głosu. Jednak pozostaje ci jeszcze gitara…

O tą nadzieję walczę cały czas, to kwestia mojego nastawienia i uporu. Lek Cię nie wyleczy jeśli nie wierzysz, że Ci pomoże. Jakiejkolwiek barwy głosu bym nie odzyskał… To jest tak jak z gitarą – do nowej płyty miałem nową, inaczej strojoną, inne specyfikacje, inny piec, inne brzmienie, ale to dalej te same palce po niej śmigają… Dla mnie kapela jest naprawdę całym życiem, nie wyobrażam sobie życia bez niej, bez sceny gdzie mogę „dowodzić” ludźmi, w „ścianach śmierci” czy wyciskając z nich pot, krzyk, energię którą sam przekazuję. Dostałem niezłą lekcję pokory. Dopiero teraz doceniam ile dostałem do tej pory od życia, i co tak naprawdę miałem, bądź mam. Dla Ciebie i 99% ludzi, wyjście na basen, śpiewające ptaki na drzewach, słońce, smak potraw, prowadzenie samochodu, to normalna, banalna, codzienna rzeczywistość. Ja poznałem to wszystko od nowa, gdyż już raz to prawie straciłem… dopiero teraz doceniam w pełni życie.

A zatem nowy album przed wami. Jaki on będzie? Uchylisz rąbka tajemnicy? 🙂

Chciałbym się jakoś określić, mamy sporo fajnych pomysłów ,jednak na razie jeszcze nie wiem pod jaki głos mam ostatecznie konstruować materiał tak by nowa barwa mojego głosu do niego pasowała. Nie wiem też kiedy pozwolą mi wrócić do darcia japy co też trochę komplikuje sprawę… ale pomimo tego nie próżnujemy, cały czas „coś” ostro tworzymy. Jedyne co mogę powiedzieć to ,że na pewno będzie ciężej, i niżej niż do tej pory haha…

Ok. Dzięki za rozmowę! Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia i sukcesów z MIRRODEAD! Tradycyjnie ostatnie słowa należą do mojego rozmówcy…

Ja również bardzo dziękuję za rozmowę, oraz wszystkie ciepłe słowa odnośnie nas, i chciałem serdecznie pozdrowić fanów oraz czytających którzy dotrwali do końca! Mam nadzieję, do szybkiego zobaczenia na koncercie w Twoim/Waszym mieście!

www.mirrordead.pl


Powrót do góry