MOONSPELL – Wywiad z wokalistą Fernando Ribeiro

MOONSPELL to zespół, który zawładną sercami fanów już w latach 90tych ubiegłego wieku, szczególnie po debiutanckim albumie „Wolfheart”. Jak wiemy, zespół wykreował unikatowy styl będący połączeniem drapieżności Black Metalu z mroczną melancholią Gothic Metalu, co przyciągnęło wielu fanów i naśladowców. Wkrótce MOONSPELL rusza na koleją dużą trasę po Europie, więc o tym, a także o różnych wydawnictwach i re-edycjach opowiedział nam Fernando…

Cześć Fernando! Dosłownie za kilkanaście dni ruszacie w Europejską trasę z ROTTING CHRIST i SILVER DUST! Gotowi? Walizki spakowane?

Cześć Paweł, tak, dosłownie. W rzeczywistości nigdy nie rozpakowuję! Mam przynajmniej jedną torbę ze scenicznymi ubraniami, książką i artykułami higienicznymi zawsze gotową. Robimy to od 1995 roku, więc chyba nie znamy innego stylu życia. Muszę być gotowy, mimo że tęsknię za żoną i dzieckiem, za codziennością, za moim rodzinnym miastem, ale także wiem jaką ma wartość poświęcenie się do grania na żywo dla nas i naszych fanów. To wciąż jest nadal jedyny sposób na żywy kontakt z zespołem, oparty na prawdziwym rytuale, jakim jest odtwarzanie i oglądanie muzyki na żywo. Tak, ja jestem gotowy, teraz nadszedł czas, aby nasi fani też się przygotowali.

Czy to wytwórnia dobrała wam ROTTING CHRIST i SILVER DUST? Znacie się z tymi muzykami?

ROTTING CHRIST to nasi bracia, odkąd pamiętam! Pod koniec lat osiemdziesiątych, a potem na początku lat dziewięćdziesiątych stale byliśmy w kontakcie, koncertowaliśmy i dzieliliśmy razem wiele scen, no i przeżyliśmy razem wiele przygód! Więc, wybraliśmy się razem na jedną z najdłuższych wędrówek naszego życia jako zespoły. Przyjaźń, wzajemny szacunek i miłość do muzyki są bardzo ważne na trasie.

Jeśli chodzi o SILVER DUST, zaproponowała ich nasza agencja, która zorganizowała trasę. Nigdy o nich nie słyszałem, więc jestem ciekawy i oczywiście wspieram ich obecność na naszej trasie i mam nadzieję, że skorzystają z okazji, podobnie jak kiedyś my, by uczyć się eksponować swoją muzykę przed większą publicznością.

Ile czasu przeznaczycie na każdy koncert z przyszłej trasy?

Sądzę, że jako headliner zagramy 90-cio minutowy set w większości miast.

Poza tym podczas trasy prawie codziennie gracie koncert, przemieszczacie się, mieszkacie w hotelach, itd. Jak to wygląda z Waszej strony?

Najważniejsze by po prostu zachowywać się po ludzku. Podróżowanie przez tak długi czas może być świetne, ale ma swoje mroczne strony jak frustracja, zmęczenie lub depresja. Pomagamy sobie nawzajem i cierpliwie wspieramy współtowarzyszy podróży, dlatego powinniśmy przede wszystkim o to dbać. Trasa jest długa, na pewno będzie pełna wydarzeń i nie możemy zaplanować wszystkiego z wyprzedzeniem, więc lepiej zachować pozytywne nastawienie.

Czy kapela z takim stażem ma jeszcze jakieś wpadki koncertowe lub problemy z organizacją?

Nie ma znaczenia, czy jesteś METALLICĄ czy MOONSPELL, pech zawsze się zdarzy. Doświadczenie na pewno pomaga w improwizowaniu, omijaniu problemów i sprawi, że koncert się odbędzie. Podczas trasy nie możemy przegapić żadnej daty, w przeciwnym razie wszystko może runąć jak talia kart. Doświadczyliśmy już niezliczonych problemów: awaria tourbusa, odwołane loty, płonące lub spadające sceny, to rock and roll i nic nie zdarza się bez niebezpieczeństw czy problemów, które trzeba rozwiązać.

A pamiętasz może jakieś konkretne zabawne lub niebezpieczne sytuacje z koncertów?

Niebezpieczne: kiedyś zostaliśmy zaatakowani przez nazistowskich skinheadów w Hiszpanii. Rzucali we mnie drinkami i zaczęli mi grozić. A nasz klawiszowiec Pedro rzucił w nich dużym pudle po monitorze, hahahah. Byli totalnie zdenerwowani. Prześladowali nasz autobus, wrzeszcząc nazistowskie pieśni i tego typu sprawy. A w Katowicach mieliśmy podobny problem w latach dziewięćdziesiątych.

Przykro im z tego powodu. Pamiętam te czasy w Polsce… Jako Polak pozostaje mi tylko Was przeprosić…

… Zabawna: Od czego zacząć? W Pekinie, w Chinach mieli naprawdę kiepską maszynę do wytwarzania dymu, z której wszędzie kapał płyn. Podczas tej trasy zakładałem na sobie hełm gladiatora do pierwszego utworu. Zbliżam się do sceny w tym walecznym stroju i w ceremonialnej atmosferze i nagle potknąłem się na tej cieczy. A mój hełm spadł mi z głowy, gdy już prawie wchodziłem na scenę. Wyglądałem jak kiepski akrobata, jak jakiś dureń. Ale to były Chiny i chyba nikt tego tak nie odebrał, a raczej pomyślał, że ten latający hełm jest część programu.

Hahaha… Trzeba mieć naprawdę dobrą kondycję fizyczną by dać radę na scenie, gdy gra się ponad godzinę. Czy jakoś specjalnie dbacie o swoje zdrowie? A może sex drugs and rock’n’roll? Hehehe…

To jest jak z seksem: wszystko zależy od napięcia, nawilżenia i rytmu. Jeśli utrzymam to pod kontrolą, przetrwam trasę. Podczas trasy dbam o swoje zdrowie jak tylko potrafię, ale nie mógłbym żadnej przebyć bez zabawy przy drinku, czy dwóch lub bez zapalenia. Jest to kwestia wyczucia czasu i odczytywania znaków płynących z twojego ciała, ale także by nie być zamkniętym przez hipochondryczny umysł. Równowaga jest tutaj najważniejsza.

Prawie 30 lat poruszacie się po Metalowej scenie. Jakie zauważyłeś zmiany na przestrzeni tych lat, które zaszły zarówno wśród fanów, odbiorców muzyki jak i organizacji koncertów?

Wszystko odbywa się bardziej profesjonalnie, ale także wszystko wygląda prawie tak samo. Oczywiście koncerty są znacznie większe, znacznie większa jest produkcja. Chociaż czasami brakuje mi pewnych rzeczy takich ze smakiem zamiast rozpiętości! Ale niezaprzeczalne jest to jak Metal ewoluował od lat dziewięćdziesiątych. Faktem jest, że jeśli zacząłeś koncertować w latach dziewięćdziesiątych, tak jak my, to tak jakbyś tęsknił za tą dziką częścią tamtych dni. Obecnie wszyscy bardzo poważnie podchodzą do swojej pracy. Ale i nie mogę zaprzeczyć, że poprawiły się warunki, podobnie jak zespoły i wiele innych niedogodności zostało poprawionych w Metalu, który stał się silniejszy i bardziej profesjonalny.

A czy uważasz, że ten cały eklektyzm w muzyce Metalowej wyszedł jej na dobre?

Eklektyzm nigdy nie był taki zły. Osobiście podoba mi się to, że tym „samym” stylem możesz zadowolić tak wiele osób o różnych wrażliwościach i smakach.

Spory czas temu wypuściliście też koncertowy wideoklip do nieśmiertelnego utworu „Alma Mater”. Granie tego utworu przed fanami jest zapewne zawsze totalnie satysfakcjonujące. Wszyscy szaleją, śpiewają, przeżywają emocje razem z Wami… Czy jesteście w stanie opisać towarzyszące Wam uczucia podczas grania „Alma Mater”? A może to już tylko rutyna?

„Alma Mater” nigdy nie może być dla nas rutyną. Jeśli tak się stanie, no cóż, lepiej się spakujmy i wracajmy do domu na dobre. Granie na żywo, dowolnego utworu, jaki wybierzesz, jest z pewnością jedyną przyjemnością podczas trasy pełnej podróżowania, spotkań z nieznajomymi, pocenia się na dupie. Twoje utwory są niczym forteca i kiedy je grasz, musisz być tym pierwszym, który się z tym dobrze czuje. Tłum przed sceną nigdy nie był dla nas czymś oczywistym. Pamiętam, jak grałem „Alma Mater” dla fanów IMMORTAL podczas pierwszej trasy, a żaden z nich nawet nie mrugnął, więc musieliśmy zamienić ten utwór w hymn, który jest teraz śpiewany przez tysiące, więc jak to może być dla nas nudne?

Czy i tym razem podczas nadchodzącej trasy będą towarzyszyć Wam wokalistki?

Nie. Gdzieś tam możemy mieć jakichś gości specjalnych, a tak to tylko my, paskudne wilki na scenie.

Wszyscy fani zapewne liczą, że podczas nadchodzących koncertów będą efekty pirotechniczne, projekcje multimedialne, kostiumy i para-teatralne inscenizacje…

Nie będzie pirotechniki. Nie ma takiej potrzeby. Wszystkie zespoły mają ją teraz. Jednak MOONSPELL to oldschoolowy teatralny zespół, gdzie atmosfera jest wszystkim na naszych koncertach. Oprócz wybranego repertuaru wprowadzamy nasz pełny scenariusz z „1755”, a nasze występy będą na maksa i z pasją, którą w nie wkładamy. Nie oczekuj czołgu ani jakiegoś podnośnika, hahahah, z całym szacunkiem, ale mam nadzieję, że mamy wystarczająco dużo argumentów, aby zdobyć publiczność.

Czy wasze zachowanie na scenie jest w 100% spontaniczne, czy może macie jakiś schemat zachowania? Pytam, gdyż niektóre kapele mają dokładnie opracowane zachowania, pozy, gesty, które powtarzają podczas trasy.

Jeśli masz na myśli program z ostatniego DVD koncertowego, to był to dla nas absolutny stres. Musieliśmy tylko zagrać tak jak to czuliśmy. I tak zrobiliśmy. Ale większość naszej załogi była bardziej zdenerwowana niż my! Więc wielokrotnie byliśmy wręcz mediatorami, to były dłuuuugie dni. Widać to na dokumencie dołączonym do DVD. Przez kilka tygodni byłem całkowicie oszołomiony, ale wynik był niesamowity. I to się liczy najbardziej. Mamy swoje ustalenia, które naszym zdaniem są dobre, ale nie mamy scenariusza ani żadnych innych konkretnych zasad niż to by zadowolić publiczność najlepiej, jak tylko potrafimy.

Tak, w 2018 roku Napalm Records wydało Live DVD / Blue Ray / 3CD pakiet „Lisboa Under The Spell” – nagranie z koncertu na arenie Campo Pequeno w Waszym rodzinnym mieście Lissabon, który odbył się 4 lutego 2017 roku. Czy i tym razem planujecie nagrać jakiś koncert by to wydać?

Do diabła, nie! Może tu i ówdzie kręcimy jakiś materiał filmowy, ale minie trochę czasu, zanim znów rozpoczniemy taki projekt. Mam w planach jakieś treści na żywo do następnego albumu, ale jest zbyt wcześnie, by nawet o tym pomyśleć. Najpierw mamy gigantyczną trasę do ukończenia.

Co robisz, gdy odpoczywasz od grania koncertów i komponowania?

Prowadzę własną firmę i mam swoją wytwórnię muzyczną i książkową ALMA MATER. Wydajemy portugalskie zespoły metalowe, takie jak OKKULTIST czy IRONSWORD, a także zajmujemy się katalogiem MOONSPELL oraz dystrybucją w Portugalii. To dużo pracy, ale lubię być zajęty. Nadal kocham scenę i pracę z innymi zespołami. W czasie wolnym dużo czytam, piszę artykuły dla prasy i magazynów, pływam i oczywiście spędzam czas z moją żoną i dzieckiem, co jest moją ulubioną rzeczą jaką lubię robić.

No właśnie, a jak obecnie prosperuje firma Alma Mater Books & Records? Które wydawnictwa książkowe i muzyczne szczególnie mógłbyś polecić?

Książki i płyty to biznes z pasją. A jak jest pasja, to nie może iść dobrze, jest mnóstwo problemów i złamanego serca przez cały czas… Ale to jest miłość do tego, co robisz i nadal jestem szczęśliwy, że mogę dalej pracować z wytwórnią w wolnym czasie i robić coś dla portugalskich zespołów, importując część mrocznej kultury i poezji, którą również lubię w języku portugalskim. Ostatnia książka, którą przeczytałem i która wywarła na mnie duże wrażenie to „The Kindly Ones” Jonathana Littella, ostatnia muzyka, której słuchałem, z przyjemnością to debiutancki album PARADISE LOST „Lost Paradise”.

O tak, wspaniały album! Często tak jest, że fani otrzymując nowy album jakiegoś zespołu to zawsze porównują go do jakiegoś poprzedniego albumu. Wydaje mi się, że w przypadku MOONSPELL starzy fani zawsze porównują każdy kolejny album do „Wolfheart”. Jak dzisiaj postrzegacie ten album?

To świetny album, lepszy niż się spodziewaliśmy jak na nasz debiut, zaskoczył ludzi i wciąż zaskauje, więc nie mam nic przeciwko temu, że nasza muzyka jest cały czas porównywana do  „Wolfheart” lub „Irreligious”. To znak, że album wciąż uderza z wielką mocą i stał się symbolem pokolenia. Mogę tylko podziękować fanom „Wolfheart”. Wiem, że dla nas „Wolfheart” był tylko krokiem w drabinie, na której chcieliśmy się wspiąć jeszcze kilka kroków wyżej. To wciąż z pewnością Moonspell, ale nie reprezentuje całej muzyki Moonspell, nad którą wciąż pracujemy. Nigdy też nie będzie kolejnego „Wolfheart”. A to z prostego powodu, że nie będzie już 1995 roku.

Z kolei w 2017 roku wydaliście album „1755”. Album nieco odmienny, aczkolwiek to nadal MOONSPELL. Jak reagowali starzy fani? Kiedyś w pewnym okresie THERION podobnie grał… profesjonalny chór nadający katedralnego klimatu. Orkiestralne wstawki – majestatyczność…

Koncepcja tego albumu opiera się na wielkiej katastrofie w Lizbonie, trzęsienie ziemi, które miało miejsce 1 listopada 1755 r. I zniszczyło naszą stolicę, zmieniając kraj na dobre w dość gwałtowny sposób. Uwielbiam albumy koncepcyjne THERION, ale bardziej myślałem o wierności do naszej historii, skrawkowi historii Portugalii i, że tak powiem, stworzeniu odpowiedniej atmosfery do opowiadania tej historii.

… Album ten jest odmienny także ze względu na język. Dlaczego użyliście portugalskiego? Według mnie brzmi to bardziej tajemniczo. Ale zapewne niektórym mogło to się nie spodobać…

Zawsze znajdą się ludzie, którzy nie lubią naszej muzyki, nawet nie warto o tym wspominać. Portugalski został wybrany po prostu dlatego, że dobrze było opowiedzieć tę historię w naszym ojczystym języku. Nie kryje się za tym żadne wielkie wytłumaczenie, raczej „artystyczne” wyzwanie, że tak powiem.

Poza tym na „1755” zawarliście folkowe wstawki rodem z muzyki arabskiej, która zapewne miała znaczny wpływ na rozwój muzyki ludowej na Półwyspie Iberyjskim…

Tak. Arabowie skolonizowali Półwysep około 700 lat po Chrystusie i zbudowali tutaj bardzo ważne kalifaty. Byli też ludźmi bardzo kulturalnymi, posiadającymi własny alfabet i maniery, a ludność przed-Portugalska i Hiszpańska z pewnością była pod wpływem kultury Bliskiego Wschodu. Dlatego też mamy inne zdanie na ich temat niż większość świata, znamy ich kulturę, religię, muzykę i wywarło to ogromny wpływ na naszych przodków.

W 2018 roku wypuściliście limitowaną edycję winyli z dwoma wersjami utworu „I’ll See You in My Dreams”, który w 2003 roku posłużył jako soundtrack do krótkiego horroru o zombie. Jakoś nie kojarzę by ten kawałek wcześniej gdzieś był wydany?

No nie. Właśnie teraz dzięki naszej wytwórni Alma Mater Records. Był to utwór, który fani Moonspell znali tylko z filmu i z koncertów, więc w Halloween 2018 zdecydowaliśmy się wydać go jako singiel 7″, który prawie natychmiast został wyprzedany.

A swoją drogą, fajnie wyszedł ten wideoklip. Zdecydowanie zachęca do obejrzenia całego filmu…

I powinieneś, to naprawdę fajny film o zombie, nakręcony w Portugalii.

Z kolei w tym roku wypuściliście limitowanego winyla z trzema wersjami utworu „Scorpion Flower”, wcześniej nagranego w 2008 roku na albumie „Night Eternal”. Kiedyś gościnnie śpiewała w nim Anneke van Giersbergen (ex-THE GATHERING, ex-AGUA DE ANNIQUE, VUUR)… Czy tym razem będą to nowe odsłony tego utworu?

Oczywiście uważam, że to jeden z naszych najlepszych utworów dzięki Anneke. Nigdy nie został wydany jako singiel i skorzystaliśmy z okazji aby go udostępnić, gdy odzyskaliśmy prawa do kilku albumów Moonspell. Fani go uwielbiali, zresztą podobnie jak Anneke. Jest kilka alternatywnych miksów na EP dla ludzi, którzy lubią tego rodzaju wersje, a grafika jest niesamowita, wyszła naprawdę dobrze. To kolejne wydanie wytwórni Alma Mater.

W grudniu Napalm Records wyda re-edycje „Sin/Pecado” i  „2econd Skin”. W jakiej postaci będą te wydawnictwa? Dlaczego akurat wybraliście te materiały?

To będzie deluxe digipack i gatefold LP z dodatkowym 7-calowym singlem z remiksami kilku utworów z „Sin”. Zawsze naszym celem było utrzymanie naszego „starego” materiału przy życiu. Wiele razy ludzie nie mogli znaleźć niczego oryginalnego wydanego przez Moonspell, tylko dziwne bootlegi lub zbyt drogie albumy kolekcjonerskie, więc wraz z Alma Mater, Century Media i Napalm będziemy pracować nad każdym wydaniem Moonspell po „Sin / Pecado”. To duży projekt przyjazny fanom. Jestem w to całkowicie zaangażowany i pomagam sam wybrać materiały, aby wydania były bardziej osobiste i zatwierdzone przez zespół.

Wkrótce minie dwa lata od wydania ostatniego albumu „1755” czy w Waszych głowach roi się już zamysł na kolejny album? Czego możemy się spodziewać i kiedy?

Niczego nie oczekujcie. Ogarnijcie wszystko.

Zawsze, gdy pyta się o gatunek muzyki jaki wykonuje zespól zazwyczaj pada opowiedz, że to szufladkowanie, to nie ważne…. A ja jestem starej daty i kiedyś ważne było, jak określa się zespół, więc zapytam wprost czy MOONESPELL to jeszcze Black Metal czy może już Gothic Metal a może jak to jest ostatnio modne, łączenie stylów – Gothic Black Metal? Albo może rzadki gatunek – Dark Metal?

Dobre pytanie, na które nie mam właściwej odpowiedzi. Osobiście lubię Dark Metal jako określenie do tego, co robimy. Może to brzmi źle, ale też i głupio, wówczas gdy próbuje się  w przesadny sposób wyeksponować tą otoczkę. Moonspell to muzycy, którzy starają się znaleźć ciekawą markę dla zespołu, coś, co ludzie rozpoznają jako Moonspell, to nie jest takie proste, jak się wydaje, ponieważ to jest projekt na całe życie.

Ok. Bardzo dziękuję za wywiad. Był to dla mnie ogromny zaszczyt, między innym dlatego, że MOONSPELL towarzyszył mojej drodze z Metalem od początku lat 90-tych i zawsze był wśród moich faworytów.

Dziękuję za wywiad. Do zobaczenia w Piekle!!!

https://www.facebook.com/moonspellband/

http://www.moonspell.com/

Miejsce zamieszkania: Parczew, Polska. Zainteresowania / Hobby: muzyka, dziennikarstwo muzyczne, religioznawstwo, orientalistyka, antropologia, psychologia, medycyna, socjologia. Ulubione gatunki muzyczne: przede wszystkim wszystkie gatunki Metalu, Hardcore'a, Progresywny Rock oraz Gothic, Ambient, Muzyka Klasyczna, Etniczna, Sakralna, Chóralna, Filmowa, New Age, Folk i czasem Jazz, Elektro, Muzyka Eksperymentalna, Alternatywna... Współtworzył magazyn & webzine Born To Die'zine jako Gnom.
Powrót do góry