PANDRADOR – Wywiad z zespołem

Jeśli jesteś fanem Polskiego Death Metalu z czasów egzystencji Thrash’Em All’a – to płyta dla Ciebie. Podobał Ci się VADER, TRAUMA, DECAPITATED, DIES IRAE czy YATTERING? Prawdopodobnie będziesz wracać do tej płyty. Czy BATHORY można zagrać na modłę Death Metalową? Albo czy da się utechnicznić UNLEASHED? Przesłuchaj i oceń” – my sprawdziliśmy i oceniliśmy. Nie warto przechodzić obok PANDRADOR’a obojętnie. Zespół za chwilę wyda ważny dla niego album, który bez wątpienia będzie jednym z najważniejszych wydawnictw na scenie A.D. 2020.

W bieżącym roku mija 5 lat aktywności Pandrador. Jak wyglądała/wygląda Wasza muzyczna ewolucja i najważniejsze osiągnięcia?

Bard: Trudno chyba jeszcze mówić o konkretnych osiągnięciach. Na pewno cieszymy się, że w 2018 i w 2019 roku zorganizowaliśmy trasy, które wypadły całkiem dobrze. Choćby zważając na to, że wówczas mieliśmy na koncie tylko demówkę nagraną w zatęchłej, podkarpackiej piwnicy. Przeszliśmy też przez wiele procesów myślowych, żeby stać się w końcu takim zespołem, jakim chcieliśmy. Dopełnieniem płyty jest koncert, a koncertu – płyta.

Marcin: Faktycznie tak jak powiedział Bartek ciężko wskazać, jak do tej pory jakieś większe osiągnięcia, jednak sporą część tych pięciu lat zajęło nam docieranie się naszych charakterów, gustów muzycznych oraz umiejętności. Na pewno zadowoleni jesteśmy z tego, że ciągle się rozwijamy, idziemy do przodu. Z tego, że udało się nam znaleźć swój styl, w którym czujemy się dobrze oraz skompletować skład, który potrafi i chce grać taką muzykę.

Jak w ogóle doszło do powstania zespołu? Co było ogniwem zapalnym?

Bard: Tu akurat powinien się wypowiedzieć Marcin – ja przyszedłem do zespołu rok po jego założeniu i wspólnie, stopniowo odświeżaliśmy formułę.

Marcin: Początki Pandrador nie są w żaden sposób niezwykłe czy zaskakujące. Była grupka dzieciaków, które chciały grać muzykę. W naszym przypadku jednak cięższą od tej, jaką grali rówieśnicy, dzieciaki się skrzyknęły i zaczęły grać i tak już grają piąty rok.

Jak wówczas – w roku 2015 – wyglądały Wasze muzyczne inspiracje? Czy przetrwały do dziś? Pojawiły się nowe?

Bard: Kiedy przyszedłem pierwszy raz na próbę w 2016 – usłyszałem miks Amon Amarth i Children of Bodom z thrashem. Wszystkie kompozycje poprzedniego składu poszły do kosza. Warstwa muzyczna od wtedy totalnie się zmieniła i zaznaczam, że to kompletnie inny zespół niż wtedy, pozostała chyba tylko nazwa i ja z Marcinem. Nie wiem czy „inspiracje” to szczególnie pozytywne słowo. Mogę natomiast powiedzieć, że wówczas na moich słuchawkach i w moim odtwarzaczu gościły takie zespoły jak: Meshuggah, Bathory, Wardruna, Decapitated, Death, Vader, Morbid Angel, Dies Irae, Jarun, Myrkur czy Eivør. Pewnie wpłynęły na to, co wydarzyło się na płycie, ale każdy artysta głównie gra tym, co czuje. Na ”Ov Rituals, Ov Ancestors, Ov Destiny” jest więc granie wkurwem i duchowością, z której on wypływa.

Marcin: Na samym początku brakowało jednej spójnej wizji projektu, każdy ciągnął w swoją stronę. Zmieniło się to dopiero z przyjściem Bartka. Wtedy stwierdziliśmy, że szeroko pojęta stylistyka death metalowa jest czymś dla nas. W roku 2015 słuchałem głównie klasycznego norweskiego black metalu spod znaku Mayhem czy Darkthrone. Muzycznie oczywiście wiele z tych inspiracji nie przetrwało, ale w samym klimacie naszej muzyki myślę, że można dostrzec ten charakterystyczny chłód sceny norweskiej.

Jaki wpływ na ewolucję Waszej twórczości mieli Rasta i Vogg z Decapitated?

Bard: Pewnie pijesz do naszych tzw. „notatek biograficznych” na stronie Metal Archives. Sprawa wygląda prosto – Wacek podszkolił mnie w grze na gitarze. Byłem jego pierwszym uczniem w 2018. Na pewno bez jego wskazówek na temat techniki czy wydobywania dźwięku nie nagrałbym płyty w ten sposób i tak sprawnie. W kwestii komponowania – nie dorzucał absolutnie żadnych swoich pomysłów.

Bochen: Jeśli o mnie chodzi to dostałem trochę cennych wskazówek, które pomogły mi przede wszystkim podczas nagrywania albumu. Połączyłem moje dotychczasowe doświadczenie z tym, co zaprezentował mi Rasta i myślę, że finalny efekt jest satysfakcjonujący.

Ważną deklaracją w Waszej muzycznej drodze jest klip zatytułowany ”Uppsalablot”. Informujecie, że to pierwsze słowo, pierwszy krok do zradykalizowania się brzmienia Pandrador. Co to oznacza?

Bard: Jeśli porównamy to, co jest na ”Ov Rituals…” z demo ”Śmierć Baldura” z 2017 – na pewno jest radykalniej. Zamierzamy iść coraz głębiej w to, co jest rdzeniem tej kapeli. Będziemy wnikać w najmroczniejsze zakątki kronik, sag i Asatru. To nie „opowieści do piwka” czy „chwalebne bajeczki” – gardzę takim brakiem szacunku wobec skandynawskiego dziedzictwa. W rzeczywistości – jest to znacznie mroczniejsze, smutniejsze i bardziej ludzkie niż np. mitologia chrześcijańska czy satanizm. ”Uppsalablot” był pierwszym krokiem do takiej radykalizacji ze względu na swoją atmosferę. Klip razem z opisem pokazuje nasze podejście i nasz punkt widzenia wobec Bogów nordyckich i ich wpływu na ludzi kiedyś i dziś. Na tym będziemy bazować.

Kto stoi za produkcją tego klipu? Jaki był Wasz wpływ na sam pomysł na ten obraz?

Bard: Za klip odpowiedzialny jest Łukasz Klat ze Swollen Rat Studio. Obgadaliśmy wspólnie naszą pracę – parę ujęć zostało zasugerowanych przeze mnie, ale większość pracy to jego pomysłowość i doświadczenie. Jedynie fabuła była konceptem pochodzącym od nas i od Vairë. Zabawny fakt jest taki, że prawie się pokłóciłem z Łukaszem w trakcie zdjęć – obydwaj wielbimy Morbid Angel, aczkolwiek Łukasz jest ze szkoły Tuckera, a ja Vincenta. Chyba 2 godziny staliśmy na planie i przerzucaliśmy się w argumentach na temat tego, który z tej dwójki jest lepszy.

Marcin: Gdy przypatrywałem się temu z boku, zastanawiałem się, czy skończy się tylko na wymianie argumentów. (Śmiech)

Bochen: Szczęśliwie po zabraniu się do pracy nad teledyskiem temat ucichł. Nie zmienia to jednak faktu, że wielokrotnie powracał, tyle że w formie internetowej. Ot, wesoła historia z planu.

Dużymi krokami zbliżamy się do premiery albumu ”Ov Rituals, Ov Ancestors, Ov Destiny”. Nie ukrywamy, że czekamy na tę płytę zacierając ręce. Możemy już podać datę tej premiery?

Bochen: Jasne! Oficjalnie: 19 czerwca 2020 ”Ov Rituals, Ov Ancestors, Ov Destiny” ujrzy światło dzienne.

Gdzie będzie można kupić lub legalnie odsłuchać to wydawnictwo?

Marcin: Kupić będzie je można u naszych dystrybutorów (o czym doinformujemy na naszym Facebooku) i na naszym bandcampie, jednakże zawsze najlepiej jest pisać o to fizyczną kopię do nas. Wtedy wszystkie pieniądze są przeznaczane na nagranie i wydanie kolejnej płyty, bo trafiają bezpośrednio do zespołowego funduszu. W kwestii odsłuchu – płyta będzie na wszystkich platformach streamingowych.

Gdzie rejestrowaliście ”Ov Rituals, Ov Ancestors, Ov Destiny” i kto zajął się produkcją albumu? Jak oceniacie efekt końcowy?

Bard: Album został zarejestrowany pod okiem Filipa ”Heinricha” Hałuchy w jego Heinrich House Studio. Pomyślałem, że skoro nagrywał tam Behemoth, Azarath czy inne tuzy polskiego metalu – nie może być to zły wybór. I nie myliłem się. Filip wykonał fantastyczną robotę. Płyta jest zrealizowana tak, jak było w zamiarach, a produkcja musi pozwalać na usłyszenie muzyki tak, jak słyszy ją muzyk, który ją napisał. Jeśli jakiekolwiek uderzenie w strunę czy werbel jest przykryte przez złą produkcję – nie widzę w tym muzycznego warsztatu, a przede wszystkim muzyka traci wówczas na swojej mocy.

Bochen: Nagrania u Heinricha były czymś naprawdę wielkim. Filip jest naprawdę dobry w tym co robi. Prawda jest taka, że słysząc surowe, dopiero nagrane ścieżki już można było czuć wściekłość, która płynęła z głośników. Jeśli chodzi o sam efekt końcowy… co tu wiele mówić – jest co najmniej zajebiście! Na tyle, że jestem w stanie znieść słuchanie samego siebie, a dla mnie to pewne wyzwanie. (śmiech)

Kto na pewno nie powinien przejść obok tej płyty obojętnie? Dla fanów jakich brzmień czy konkretnych zespołów jest to krążek?

Bard: Jeśli jesteś fanem Polskiego Death Metalu z czasów egzystencji Thrash ’Em All’a – to płyta dla Ciebie. Podobał Ci się Vader, Trauma, Decapitated, Dies Irae czy Yattering? Prawdopodobnie będziesz wracać do tej płyty. Czy Bathory można zagrać na modłę Death Metalową? Albo czy da się utechnicznić Unleashed? Przesłuchaj i oceń.

Marcin: Myślę że pomimo tego że gatunkowo nasza muzyka jest określana jako death metal, fani również innych podgatunków metalu znajdą coś dla siebie. Są momenty groove’ujące, są momenty wręcz djentowe czy blackowe. Oczywiście trzon muzyki jest taki, jak powiedział Bartek, death metalowy, ale nie tylko fani death’u powinni być zadowoleni po przesłuchaniu naszego debiutu.

W swoich tekstach Pandrador dotyka przede wszystkim mitologii nordyckiej. Skąd ta fascynacja? Czy wszystkie teksty na płycie oscylują wokół tej tematyki?

Bard: Nie tyle mitologii nordyckiej, co kronik i sag islandzkich. Określenie „mitologia” stosują raczej dostojnicy religii z pustyń – nie lubimy się z nimi i od zawsze ignorujemy. Już szczególnie od przerwanego koncertu w Częstochowie w 2018. W kwestii fascynacji – Marcin znacznie lepiej to określi. Od siebie dodam jedynie to, że nie doceniałem siły Asatru do czasu aż na moim (ówczesnym) balkonie w Rzeszowie codziennie rano zaczął zasiadać ogromny kruk. Uznałem to za swego rodzaju znak. Zacząłem więc wnikać z Marcinem głębiej, w same podstawy staroskandynawskiego zjawiska kulturowego, dochodząc do naszych własnych, ale osadzonych w tym klimacie wniosków.

Marcin: Gdy zacząłem zapoznawać się z wierzeniami ludów północy, uderzyło mnie to, jak bardzo egzotyczne mi się wydały. W wierzeniach nordyckich znajduje się wiele toposów, myśli, czy przekonań, które ciężko szukać w religiach monoteistycznych. Jest to po prostu inny tryb myślenia, z innymi celami i motywacjami. Nie mi oceniać czy jest to religia lepsza, czy prawdziwsza, na pewno jest to religia skrajnie inna, przez co niezwykle ciekawa. Sam nie mogę powiedzieć że teistycznie wierzę w religię Nordów. Jednak cenię przedstawioną w niej wizję świata oraz jej wartości. Podoba mi się w „mitologii” nordyckiej również to, jak bardzo uniwersalna jest. Mógłbyś żyć w 2020 z takim samym zbiorem zasad, z jakim żył chociażby Eryk Rudy, a raczej nikt nie uważałby Cię za krwiożerczego wikinga najeżdżającego pobliskie wioski. Chociaż… jeśli mówimy o Eryku Rudym, to może warto odpuścić sobie zabijanie przeciwników w ramach odwetu (śmiech). Ale reszta – plus minus się zgadza.

Gdzie na bieżąco można śledzić Waszą aktywność?

Bard: Oczywiście w naszych social mediach. Zamówienia na płyty (a także ich edycje winylowe) można składać przez nasz facebookowy i instagramowy fanpage.
Dziękujemy za rozmowę.

Dzięki wielkie. Do zobaczenia na koncertach!

Dziękujemy również, do zobaczenia na koncertach!

Facebook: https://www.facebook.com/Pandrador

Instagram: https://www.instagram.com/pandradorofficial

Bandcamp: https://www.pandrador.bandcamp.com/

YouTube: https://www.youtube.com/channel/UCmAKLVdky1lQNmJMd654X9w/featured

Powrót do góry