INDIGNITY – wywiad z gitarzystą Mirasem oraz basistą Sesilem

Młoda to formacja to fakt, ale od strony merytorycznej, śmiało można powiedzieć, że to całkiem dojrzała jednostka. Są po wydaniu debiutanckiego długograja, jakby nie patrzeć, całkiem zacnej treści materiału. Łoją brutalnego deciora, nie stronią od publicznych obnażeń w metalowym tańcu, punktują solidnie w branżowej prasie, jest label, cóż więcej chcieć? Nic tylko pchać ten wózek dalej i nabierać prędkości. Z Mirasem, gitarzystą tego combo oraz Sesilem, człowiekiem który w INDIGNITY szarpie cztery struny omówiliśmy kilka faktów z przeszłości, teraźniejszości i nie tylko. A teraz zapraszam do poniższej lektury i zaraz potem (a może i w odwrotnej kolejności) do szybciutkiego zapoznania się z „Realm of Dissociation”, czyli przyczynkiem do poniższej przepytanki.

Siemano. Zapewne nie mogłeś się doczekać narodzin „dzieciaczka” co? Nie przejmuj się. Większość ojców ma stresa przy debiucie czy bachorek będzie „dopracowany” jak sobie tatuś założył, czy….okaże się podobny do sąsiada he he. A tak na poważnie, „Realm of Dissociation” istnieje już namacalnie od kilku miesięcy więc ciśnienie związane z narodzinami zapewne opadło i teraz możesz podejść do tematu na chłodno. Zadowolony z efektu końcowego Waszych muzycznych starań? A może jak to czasem bywa, dziś zmieniłbyś to czy tamto?

Miras: Siema, dobrze to ująłeś. Zawsze jest myśl że ściągasz od kolegi z ławki… Skończyliśmy nagrywanie w marcu i za każdym razem kiedy odpalam płytę to wiem że jest dobra i wszystkie zmiany jakie były podczas tworzenia numerów były potrzebne. Na dzień dzisiejszy nic bym nie zmieniał, może za kilka lat jak odświeżę materiał to będę innego zdania 🙂

INDIGNITY powstało w 2014 roku a efektem docierania się składu było demo „Decrepitude”. Szczerze, to był dobry materiał, ale dziś do zawartości z „Realm of Dissociation” ma się tak trochę nijak. Fakt, debiutancki długograj to poniekąd rozwinięcie muzycznego tematu z tej demówki, ale przeskok jakościowy pomiędzy oboma materiałami jest naprawdę spory. To tak jakbyście wtedy zaledwie truchtali, by w końcu nabrać prawdziwego rozpędu. Wiesz o co mi chodzi?

Miras: Tak wiem 🙂 w 2014 nie mieliśmy pełnego składu, uznaliśmy że najlepszym sposobem na znalezienie wokalisty będzie nagranie kilku numerów. Kiedy od składu dołączył Kilas postanowiliśmy, że warto by było zrobić z tego jakiś użytek. Jeszcze nie mieliśmy pomysłu jak będzie brzmiał cały zespół i pewnie dlatego różnica jest taka duża 🙂 Dodatkowo mimo że reszta składu znała się z innych projektów nigdy nie graliśmy razem w jednej kapeli, i podczas tworzenia długograja wpływ wszystkich dały taki a nie inny efekt końcowy 🙂

A skoro przy temacie demo jesteśmy. Gdzieś kiedyś obiło się o uszy, że przed „Decrepitude” nagraliście co jeszcze. Prawda to czy kłam jakiś bo namacać faktu nie mogę?

Miras: Tak jak wspominałem każdy z nas grał wcześniej w jakiejś kapeli i coś tam nagrał, ale „Decrepitude” było pierwszym materiał INDIGNITY.

Brutalny, techniczny death metal z elementami slam i grind’u. Dla mnie ewidentnie lubicie rejony muzycznej materii zza wielkiej kałuży. Myślę, że SUFFOCATION to jeden z Waszych ulubionych boysbandów. Mam rację? Niektórzy wrzucają do Waszego kotła rzeczy typu DECAPITATED ale ja nie wiem gdzie ich w Waszej muzyce szukać. Chyba na koszulkach z Waszych zdjęć. No, może w kwestii tych technicznych smaczków mógłbym się jeszcze zgodzić…. Co Was pcha do produkcji takiej formy ekstremy? Aaaa, i powiedz mi, dokąd tak Panowie zapierdalacie? No dokąd?

Miras: Uwielbiam SUFFOCATION i cieszę się że jesteśmy do nich porównywani 🙂 tych ulubionych kapel jest sporo, ale zawsze kręcił mnie skomplikowany materiał, i połączenie tych elementów co wymieniłeś, staramy się łączyć w całość mam nadzieje że z pozytywnym skutkiem 🙂 Myślę że wpływy DECAPITATED też słychać, ale z tych wcześniejszy płyt (nie mówię że nowe mi się nie podobają:) Nie chcemy aby w połowie słuchania materiału okazało się że jest nudno i szablonowo 🙂 dlatego staramy się mieszać różne elementy death metalu i sprawia nam to mega frajdę, aaa gdzie tak pędzimy?? Chyba coś jest na rzeczy w przysłowiu „gdy się człowiek spieszy, to się Diabeł cieszy ” haha 🙂

Proste granie Was nie kręci. Parafrazując wers znanej skąd inąd piosenki Cześka Niemena „dziwny jest tenświat”, czy muza im bardziej pokręcona i więcej w niej zagadek/łamańców tym atrakcyjniejsza? Zdążyłem zauważyć, iż „Decrepitude” znalazł swoją niszę wśród odbiorców metalowego łomotu choćby w formie całkiem przychylnej prasy. Myślisz, że „Realm of Dissociation” pociągnie temat i zdobędzie dla Was nowe wody? Z jakim odbiorem spotyka się ten stuff?

Miras: Skomplikowana muzyka jest ciężka w odbiorze i ciężko powiedzieć czy jest atrakcyjniejsza, myślę że poruszanie i mieszanie kilku gatunków daje nam możliwość pozyskać fanów z różnych środowisk, czy to się uda to muśmy jeszcze trochę poczekać. Uważam że materiał broni się na koncertach i liczba fanów na FB cały czas rośnie 🙂 szczerze jeszcze nie spotkałem się z negatywnym odbiorem płyty wiec nie jest źle 🙂

Jak już się rzekło, jest po amerykańsku i jest bardzo technicznie. Ja powiedziałbym, że jest chwilami nawet dość klasycznie, ze specyficznym feelingiem, choć typowy old school to nie jest. A gdyby tego było mało, to czy się ze mną zgodzisz czy nie, słyszę na „Realm of Dissociation” elementy o zabarwieniu nawet lekko progresywnym. Weźmy dla przykładu początek takiego „Violence Escalation”.

Miras: Trochę mnie zaskoczyłeś z tym progresem 🙂 może to wynikać z tego że jestem otwarty na każdy DOBRY rodzaj muzyki, często kiedy jestem zmęczony metalem odpalam dobry deep house albo coś innego nie metalowego 😉 Old scholowe na pewno jest nasze podejście do nagrywania, użyliśmy tego samego sprzętu na którym gramy na gigach, nie ma tutaj udziwnień i to co teraz się często spotyka brzmień cyfrowych, mimo tego ze kombinujemy ma to być po prostu Death Metal.

Cytując Waszą notkę biograficzną: „Rok 2015 przyniósł ze sobą właściwy wybór w osobie Kilasa, który dysponował odpowiednim gardłem i możliwościami” – powiem Ci, że z takim przełykiem chłopina pewnie zrobiłby dużą karierę w filmach dla dorosłych he he. Bez obrazy oczywiście, ale człowiek ma talent w trzewiach. Jak go skaptowaliście?

Miras: Hehehe, jak by miał cycki to śmiało mógłby być polską Sasha Gray, to prawda że gardłem potrafi zrobić więcej niż nie jedna laska 🙂 a teraz na poważnie 🙂 nagraliśmy kilka numerów i szukaliśmy wokalu, po jakimś czasie znalazł się Kilas i było spoko, chłopak z próby na próbę robił niesamowite postępy tym bardziej że jest samoukiem, nagrywając wokale do dema to był jego pierwszy kontakt ze studiem 🙂 Gość ma chore pomysły co słychać w tekstach i mogę powiedzieć tylko tyle że dalej się rozwija 🙂

Kombinujecie coś w innych zespołach, czy INDIGNITY to Wasze jedyne, muzyczne zajęcie? Polecisz coś z Waszego sąsiedztwa? Jaki band z naszego, rodzimego podwórka zrobił ostatnio na Tobie wrażenie?

Miras: Jak startowaliśmy z INDIGNITY to coś graliśmy z innymi, ale postanowiliśmy poświęcić 100 pro jednej kapeli. Ostatnio nie odkrywam nowych zespołów, a szczególnie z okolic. Ciężko stworzyć coś nowego,odkrywczego i chyba dla tego szybko mnie nudzą nowe kapela i wracam do klasyków.

Sesil: Ja odwrotnie lubię poznawać kapele z własnego podwórka, staram się być na bieżąco. Dzieje się trochę tego powstają nowe kapele, inne przestają grać. Może nie będę rzucał nazwami ale w samym tylko Rybniku i okolicach jest co najmniej kilka młodych kapel które warto zobaczyć na żywo i są też takie które lepiej unikać szerokim łukiem – rzecz gustu.

Długograja jak się nie mylę zarejestrowaliście w studiu Orion. Przyznam, że efekt jest więcej niż zadowalający. Co to za miejsce? Efekt końcowy produkcji to prawidłowa kooperacja zespołu z realizatorem, czy zdecydowanie smykałka do rzeczy tego drugiego? Jak się nagrywało debiut?

Miras: Zajebiste miejsce, było w Polsce bo teraz jest w Islandii. Pozytywna atmosfera w studiu to podstawa przy okazji pozdrowię Azara, dzięki chłopie 🙂 Studio mieściło się w domu u Azara, bardzo dobrze zaadoptowane. Długo szukaliśmy brzmień poszczególnych instrumentów, wszystko było przepuszczone przez analogowy stół, pełna profeska. Przed nagraniem ustaliliśmy co jak ma brzmieć i długo na ten temat rozmawialiśmy, Azar jest niesamowitym muzykiem i realizatorem więc szybko został ustalony konsensus. Materiał bez miksu i masteru już brzmiał potężnie potem Azar dopełnił dzieła i ukręcił zawodowy sound.

Sliptrick Records – co to za label jest i jak do nich trafiliście? Patrząc na szybkiego co wydają, to pasujecie tam raczej tak trochę jak kij do dupy. Zależało Wam przy wyborze tej stajni bardziej na wydaniu po prostu płytki, czy jednak możecie oczekiwać konkretnego wsparcia ze strony tej stajni? Układa się związek?

Miras: Demo wydaliśmy własnym sumptem i chcieliśmy przy płycie podpisać kontrakt z wytwórnią, Sliptrick Records dał nam najlepsze warunki i dlatego wybraliśmy ten label, jak na razie nie jest źle. Współpraca się układa. Kontrakt mamy na 2 lata a potem zobaczymy co dalej 😉

Koncerty. Udzielacie się ze swoim łomotem na różnych potańcówkach co cieszy, bo w końcu materiał najlepiej sprawdza się w ferworze koncertowej walki. Zaliczyliście kilka fajnych festiwali, mniejszych sztuk supportowaliście również takie band jak KRISIUN czy MACABRE. Powiedz mi, zespół to bardziej studyjne produkcje czy koncerty właśnie? Lubisz tę część bytu INDIGNITY? Jak to jest dzielić scenę ze swoimi idolami? Czujesz wtedy jakiś dystans dzielący Dawida z Goliatem?

Miras: Staramy się grać jak najwięcej, czasem to różnie wygląda bo nasze życie prywatnie nie pozwala nam zagrać wszystkich koncertów które już mamy potwierdzone. Uwielbiamy grać koncerty kontakt z publicznością to jest niesamowita sprawa i myślę że INDIGNITY sprawdza się koncertowo, jest kilka motywów gdzie ludzie mogą potupać nóżką i pokręcić bioderkiem 🙂 Dzielenie sceny z idolami to piękna sprawa, mieliśmy okazje supportować już sporo z nich 🙂 i wszystkie wspominam bardzo dobrze 🙂 Nie podchodzimy do grania jak do walki, ma to być dobra zabawa, wiadomo na scenie każdy daje z siebie wszystko i jeńców nie bierzemy.

Ty jak się nie mylę współorganizowałeś pierwszą edycję DeadFest w Krakowie. Zadowolony ze sztuki jako organizator? Dwójeczka się odbędzie czy na razie luzujesz z przedsięwzięciem?

Miras: Tak naprawdę tylko wspieraliśmy ekpiy z ASTAROT i OBLIVION w organizacji, finalnie wszyscy jesteśmy zadowoleni, że wspólnymi siłami udało się zorganizować fajny fest, można by marudzić i narzekać ale po co 🙂 czy będzie dwójka to nie wiadomo powinieneś zapytać wyżej wymienione kapele, na pewno jak będziemy mogli ich wspomóc w organizacji to mogą na nas liczyć 🙂

Ciągnąc temat, może by tak teraz przejechać się po Polsce z jakąś fajną, choćby małą trasą? Może Lublin? Fakt, bywa tu czasem chujowo z frekwencją, ale Ci co już przychodzą na koncerty, raczej są oddani muzyce. Myśleliście co w tym temacie?

Mias: Jak na razie nie myślimy grać tras koncertowych 🙂 Ciężko w Polsce z organizacją porządnego koncertu o trasie już nie wspominając, ale kto wie może sam Lublin uda się odwiedzić. Będziemy mieli to na uwadze 🙂

Sesil: Z trasą to chyba dla nas za szybko, bardziej szukamy możliwości podpięcia się do kolegów bardziej znanych i z dłuższym stażem. Co do grania dla kilku osób to nie ma problemu ale w tym kraju trzeba też liczyć koszty, niestety realia są bardzo brutalne. Chodź nadal mi się marzy wyjść z domu z gitarą i wrócić za dwa tygodnie 😉

No dobra. „Realm of Dissociation” nabiera powoli ogłady. Co teraz? Jeszcze nie myślicie o następcy tego stuffu, czy powoli w tajemnicy gdzieś głęboko w piwnicy kujecie żelazo póki gorące? Masz jakąś zajawkę jak będzie wyglądał następca tego materiału?

Mias: Hehe, dla nas może to już stary materiał ale ludzie dopiero go kosztują 😉 Następca już powstaje, schematy mam porobione do trzech kawałków i powoli powstaje wizja całości. Na pewno nie będzie softowo, każdy się rozwija i nowy materiał będzie jeszcze bardziej połamany i skomplikowany nie tylko w odbiorze. Ale podchodzę do tego na spokojnie na pewno nie będzie to szybciej niż ze 2-3 lata, ludzie muszą się nacieszyć tym co mamy 🙂

Teraz skręcimy nieco w inne rejony. Nie mam tivi i chujowych newsów z kraju i ze świata nie śledzę, ale obiło mi się o uszy, że w Polsce taka pizda i Białoruś. Podobno prawa człowieka i dupokracji łamane są tu nagminnie. Czujesz się jakoś konkretnie zagrożony żyjąc w Polandzie? Spakowany do ucieczki na Kamczatkę? Bo ja kurwa codziennie śmigam tymi samymi ulicami i jakoś czołgów na nich nie widzę. Co najbardziej mnie wkurwia, to totalna inwigilacja każdego obywatela, ale przecież wszyscy, nawet Ci co dzisiaj lżą Polsce też to robią. Jak to wszystko widzisz?

Mias: Staram się uciekać od polityki. W ostatnich latach na pewno jest spory rozwój gospodarczy tylko jesteśmy narodem który lubi narzekać i marudzić, wiec obojętnie jak by dobrze nie było, zawsze będzie źle 🙂 Pewnie jest jeszcze sporo rzeczy do poprawy w naszym kraju, ale to wszystko wymaga czasu a najbardziej zmiany ludzi którzy jeszcze w głowie mają Gierka 🙂

Jak myślisz, jak długo takie obrazki jak te ujęte w swoistym tryptyku polskiej mętalności ze szklanego ekranu jak Sami Swoi i pozostałe części będą wykładnią pewnego genu obowiązującego w tej części świata? Te komedie są ciągle świeżutkie choć minęło wiele wiosen od momentu kiedy Polak pierwszy raz po ich obejrzeniu zaśmiał się sam z siebie.

Mias: Mamy kilka klasyków w kinematografii które chyba już zawsze świeżutkie 🙂

No i finał i kropka. Jakieś plany? Dzięki za czas i miejmy nadzieję do usłyszenia i może zobaczenia gdzieś na jakimś show na wschodzie.

Mias: Dzięki za wywiad. plany, grać dalej i dobrze się przy tym bawić 🙂 Pewnie jeszcze będzie okazja aby pogadać 🙂

https://www.facebook.com/indignityofficial/

Powrót do góry