BLOODFEAST – Wywiad z zespolem



Pierwsze pytanie kieruję do was takie. Wiedzieliście, ze istnieje już kapela Bloodfeast, która nagrała „Face Fate”, i „Kill For Pleasure”? Taką informację wyczytałem z recenzji waszego demka „Crucified Again” dla Pagan Rec.

Wołek: Po pierwsze istniała i już nie istnieje. Po drugie to było tak dawno, że sami o tym zapomnieliśmy przy dobieraniu sobie nazwy, a po trzecie nie był to nie wiadomo jaki kult, żeby aż tak się nad tym roztrząsać. Gorzej by było jakbyśmy się nazwali np. Obituary. W końcu też już nie istnieją…

W jaki sposób trafiliście do koreańskiego radia? To przyznaję niezła egzotyka…

Wołek: Ha, ha! Dokładnie. Gość dorwał gdzieś nasze mp3 i tak mu się to spodobało, że zaczął nas puszczać. Któregoś dnia Damian wysyła mi informację, żebym zgadł, co on w tej chwili robi, ja mu na to, że nie mam pojęcia, a on, że właśnie słucha nas w jakimś koreańskim radiu… ha, ha! Aż mi kapcie z nóg spadły!

A jaki był do tej pory odzew z Korei na wasz materiał? I co tam trafiło, oba proma czy to nowsze?

Wołek: Najlepsze jest to, że nic do Korei nie wysyłaliśmy, a jaki był odzew, gdy nas tam puszczali, to nie mam pojęcia. Tyle wiem, że dla tego gościa, który nas puszczał, jesteśmy najlepszym zespołem black/death, jaki ostatnio słuchał… he, he.

OK. Pytanie, które mnie nurtuje. Wołek, co z tego, co słychać jest żywe, a co zautomatyzowane? I jak żeście to realizowali? Na jakich programach? Ciekawi mnie to szczególnie, że z tych moich prób, raczej gówno zazwyczaj wychodziło…

Wołek: Zautomatyzowane są tylko gary, resztę instrumentów nagrywałem sam, a wokale Damian. Z tym że na drugim demo użyłem próbek perkusyjnych, dlatego mniej sztucznie brzmią. Jak już miałem ułożony kawałek w głowie, układałem pod niego gary, następnie nagrywałem wszystkie gitary i bas, a Damian pod to wszystko wrzaski, krzyki, stęki i jęki. Później nakładałem efekty np. do pogłosów czy przestrzeni, wyrównywałem equalizerami i wszystko zgrywałem w jedną ścieżkę. Gotową ścieżkę przepuszczałem jeszcze przez różnego rodzaju filtry i to wszystko. Jeżeli chodzi o programy, to bazuję na Cubase 5 vst 32, do którego dochodzi mnóstwo efektów do samej obróbki dźwięku. Do filtrowania ścieżek używam Cool Edit pro1.2a. Zaznaczam od razu, że jeżeli ktoś planuje nagrywanie większej ilości ścieżek, to radziłbym jednak zaopatrzyć się w trochę lepszy komputer. Pomyśl, że taki You Should Know How To Suffer zajmował przeszło 40 ścieżek stereo, czyli blisko 90 kanałów. Na każdej ścieżce było po kilka efektów, więc nawet na moim sprzęcie ledwo to szło. He, he… przyznam szczerze, że miałem chwile zwątpienia.

Korzystacie z Cubase? Kurcze, no ja też, choć potem przestawiłem się na Nuendo. Chyba jest wygodniejsze w obsłudze i ma trochę chyba lepsze możliwości w paru działkach.

Wołek: Ja tam wolę Cubase, bo na Nuendo się troszkę zawiodłem, ale może miałem jakąś kiepską wersję?

A jakich mikrofonów używacie?

Wołek: Jedynie do wokalu SHURE ale modelu nie pamiętam

Kurcze, kawałek dobrej roboty, a jak na produkcję domową, to nawet zajebiście dobrej!

Wołek: Dzięki.

Czy możliwe są w takim układzie wasze występy na żywo?

Wołek: Póki nie znajdziemy składu, to nie. Ale staramy się. Na dzień dzisiejszy jest nas trzech, doszedł Łukasz Wakuła obsługujący bas, resztę grajków jak na razie testujemy. Mam nadzieję, że taki stan rzeczy nie potrwa zbyt długo, bo bardzo byśmy chcieli zagrać na żywo.

Jak sądzisz, czemu wielu polskich muzyków ucieka tylko w świat projektów płytowych i rezygnuje z grania na żywo? Czyż nie to właśnie jest istotą muzyki?

Wołek: Bo tak jest prościej. Dzisiaj nagrywasz wszystko na komputerze ścieżkami i masz to gdzieś. Nie musisz się prosić, żeby ktoś ci łaskawie na próbę przyszedł, itd. Kiedyś musiałeś mieć gitarzystę, czy perkusistę, choćby po to, by sprawdzić jak to będzie wyglądać w całości. Zresztą nagrywało się na zwykłe magnetofony w salach prób. Poza tym dzięki pracy samemu możesz w pełni realizować swoje wizje nie idąc na jakiekolwiek kompromisy, z tym, że faktycznie nie zagrasz koncertu, chyba że postawisz sobie komputer za plecami, ale jak to wygląda?

Czy są już jakieś reakcje z wydawnictw na wasz materiał?

Wołek: Jak na razie bardziej na zasadzie wymiany. Przysyłają swoje wydawnictwa w zamian za nasze. Oczywiście w listach piszą, że bardzo fajny materiał, że gdzieś u kogoś słyszeli, bardzo chcą mieć CD, itd., ale na tym się niestety kończy. Prowadziliśmy rozmowy z jednym człowiekiem w sprawie dużej płyty, ale ze względu na to, że odsunęliśmy wszystko w czasie, aż zarejestrujemy nowy materiał w studio, to nie ma sensu się teraz nad tym rozczulać. Będziemy profesjonalnie nagrani, to będziemy wtedy myśleć co dalej.

Dlaczego upadł Deep Sorrow, wspominaniu którego poświęcacie trochę miejsca na waszej stronie?

Wołek: Deep Sorrow przy końcu swojej egzystencji bardziej już grał black/death niż gothic jak to miało miejsce wcześniej, więc siłą rzeczy nie wszystkim się zaczęło podobać to nowe oblicze i tak zostaliśmy sami z Damianem na polu walki. Z tamtej nazwy zrezygnowaliśmy, gdyż chcieliśmy pewien okres zamknąć. Na stronie poświęcamy mu miejsce, gdyż to nasza przeszłość.

Z informacji na waszej stronie wywnioskowałem, że w pewnym momencie w Deep Sorrow udzielało się dwóch wokalistów… To prawda?

Wołek: Tak, a dokładnie to wokalista i wokalistka, ale przy takiej muzie, jaką uprawialiśmy, to musowo musiała być jakaś białogłowa… he, he, he… Po rozpadzie Deep Sorrow słuch o niej zaginął.

Hm. O czym są wasze teksty? I dlaczego?

Damian: Teksty zajmują się tym, czego w metalu niby pełno, bo jest ból, zarówno psychiczny jak i fizyczny, krew!, krew!, krew! jako ta życiodajna siła…kojarzona jednak nie tylko z życiem, ale z jego końcem, różnymi obrzędami magicznymi w różnych kulturach, ale wszystko podane jest w typowym dla mnie stylu pisania, więc na pewno różnią się, chociaż trochę, od innych. To nie wszystko, bo obecne są w tekstach również różne przejawy dewiacji czy psychicznych odrębności. Ale nie są żadną receptą na życie, nie są żadnym wskazywaniem drogi, którą trzeba iść. Można ja potraktować jako abstrakcyjne historyjki wyjęte z filmu, podczas, którego oglądania chcemy wyjść z kina, bo robi nam się nieprzyjemnie, gdy patrzymy na to wszystko, co się dzieje.

Czy możecie już powiedzieć z perspektywy czasu, czym różnią się „Crucified Again” i „Promo'02”? I co planujecie dopracować na nowym, jak domyślam się, mającym powstać już niedługo, materiale?

Wołek: Na „Crucified Again” większy nacisk położony był na black, natomiast na „Promo`02” większy na death i to na pewno jest to, co się od razu rzuca w oczy. Poza tym samo brzmienie bardzo się różni, na drugim demo jest o wiele cięższe, jakby bardziej „zdołowane”. Zrezygnowaliśmy też z różnego rodzaju melodyjnych wstawek czy „dziwnych” solówek. „Promo`02” po prostu jazdą się zaczyna i jazdą się kończy. Same wokale uległy też wielkiej zmianie, Damian o wiele mniej używa typowego black`owego głosu na rzecz bardziej „wrednego”, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeżeli zaś chodzi o nowy materiał, to sam koncept zespołu raczej się nie zmieni. Będzie na pewno szybko, agresywnie i ciężko. Samo brzmienie instrumentów też będzie inne, gdyż zamierzamy nagrać się w końcu w profesjonalnym studio, a nie u mnie w domu. Perkusja będzie w końcu „żywa”, dogadaliśmy się ze Stefanem Ślaskim z Tenebrosus, że nam pomoże ją zrealizować, a co z tego wyjdzie, to jeszcze zobaczymy.

Gdzie nagrywaliście ten materiał? Sąsiedzi nie bili w dzwony?

Wołek: Wszystko było nagrywane u mnie w domu za wyjątkiem wokali do „Dreaming In Red”, które to Damian nagrywał u siebie. Sąsiadów mam tylko jednych i akurat są w mniej więcej w moim wieku więc spoko. W ogóle fajni to ludzie, czasem się prześcigamy, kto głośniej puści swoją muzykę, a że słuchają jakiegoś techno, to sobie wyobraź, co się wtedy dzieje… he, he, he. Zabawnie dla nich musiało wyglądać nagrywanie wokali. Wszystko nagrywamy na słuchawkach, więc siedzi koleś, muzy nie słychać, a drze się jak opętany… ha, ha!!.

Dlaczego fotografujecie się z bronią? O co chodzi?

Wołek: Hmm… na nowym materiale mamy teksty o psychopatach, mordercach, itd., więc samo przez siebie to nawiązuje do broni wszelkiego rodzaju. Robiąc fotki pod „Promo`02” chcieliśmy, żeby muzyka i cała szata graficzna to była jedna całość.

Co pragniecie osiągnąć waszym projektem? Czy to jest jakaś próba udowodnienia komuś, że będziecie nadal tworzyć muzykę?

Wołek: Nic nikomu nie musimy udowadniać. My po prostu chcemy grać to, co nam się podoba i czerpać z tego satysfakcję. Ot, i cała filozofia.

Czy gdzieś graliście jeszcze oprócz Bloodfeast i Deep Sorrow? Jeśli tak, to gdzie?

Wołek: U mnie tych kapel było naprawdę mnóstwo, głównie death`owych, ale zawsze się rozpadały po krótkim okresie egzystencji, więc żadne nagrania po nich nie zostały. Poza tym były na tyle „garażowe”, że pewnie nawet nikt z moich kumpli o nich już nie pamięta.

Damian: Jeśli chodzi zaś o mnie, to trzeba było nabrać doświadczenia i zaliczyć staż w różnych grupach grających szeroko rozumiany metal od gothicu przez doom z naleciałościami blacku po death metal. Mogę wymienić najbardziej znaczące: Shades of Grief, Diathesis czy Anal Collision.

A dlaczego postanowiliście tworzyć muzykę, którą powiedzmy, że nazwiemy roboczo black/deathem?

Wołek: Dla pieniędzy!! Ha, ha! A tak poważnie to twórczość Deep Sorrow zmierzała dokładnie w tym kierunku, także granie eksteremy było nieuniknione tak czy siak. To była kwestia czasu. Nawet gdybyśmy się jakoś dogadali, to na pewno powstałby drugi zespół, w którym moglibyśmy dawać upust swym zwyrodniałym pomysłom i nie była to kwestia kaprysu, że dzisiaj gramy black/death.

Czy możecie spróbować sami zdefiniować i podać jakieś podobnie grające do was kapele, żeby przybliżyć czytelnikom, którzy was jeszcze nie słyszeli, co ich spotka przy przesłuchiwaniu waszej muzyki?

Wołek: Ciężko jest porównywać coś, co się samemu zrobiło, więc oprę się na przemyśleniach znajomych. Aeternus, Morbid Angel, Immortal… kurde… Damian, masz jakieś pomysły?

Damian: Ciekawe, gdzie słyszeli to wszystko? Hehe. Każdy może porównywać sobie nas do innego zespołu, bo to, czego słucha, kreuje jego muzyczną świadomość. Powiedziałbym prędzej, że jest to mieszanka death/blacku w różnych konfiguracjach, nie będę pyszałkowaty i nie powiem, że jesteśmy na wskroś oryginalni, ale mamy swój własny klimat i styl. Myślę, że ważne jest to, czy się komuś podoba, to co robimy sami od siebie, a nie do jakiego zespołu jesteśmy podobni. Ale porównań nie da się uniknąć.

Pytanie być może trudne. Czy uważacie się za artystów świadomych celów swojej kreacji? Jakie to cele?

Damian: Pawełku? Hehehe. Jesteś świadom tego, co masz w głowie? A może Twoje urojenia są motywacją do Tworzenia takich dziwnych rzeczy?

Wołek: Nie! Ha, ha… Moja głowa jest pełna niespodzianek i sam często nie wiem, czego się po sobie spodziewać.

Damian: Myślę, że zabierając się za tworzenie już byliśmy świadomi, że chcemy akurat uprawiać ten rodzaj muzyki i że w ogóle chcemy się parać muzykowaniem. A to, co wychodzi od nas, jest po prostu szczere. Myślę, że głównym celem jest czerpanie przyjemności z tego, co się robi.

Co skłonilo was do numeru „You should Know How To Suffer”… Pytam zwłaszcza o przekaz warstwy lirycznej… Czy ma to być może jakieś gloryfikowanie samobójstwa? I tak na marginesie, co sądzicie o wpływie agresywnej muzyki metalowej na reakcje słuchaczy takie jak: osłabienie odporności psychicznej, wzrost agresywności, tendencja do sięgania po środki odurzające, brak poczucia przynależności do grup społecznych itp., które to fakty zdają się potwierdzać badania psychologów na całym świecie?

Damian: W You should Know How To Suffer nie ma akurat nic o samobójstwie, raczej można to potraktować jako warstwę aktywną tego, co się dzieje w głowie człowieka psychotycznego, napędzanego wewnętrznym pragnieniem uczenia ludzi cierpieć lub też ginąć. Bólu nie można wyciszyć, przestać całkowicie na niego reagować, bo by się to skończyło śmiercią, a że Freudowki Tanatos, instynkt śmierci, podobno jest aktywny cały czas w ludzkiej podświadomości, więc pojawia się w jakimś momencie w sposobie naszego myślenia i artykułowania myśli poza nas. Co do drugiej części pytania, ekspertem może nie jestem, ale posłużę się introspekcją i na swoim przykładzie powiem, muzyka ma mało z tym wpólnego, jeśli o mnie chodzi, oczywiście pojawiają pewne emocje, których bym nie doświadczył normalnie, ale raczej się dobrze bawię, a nie jestem agresywny. Człowiek jest jednostką biopsychospołeczną i nie można mówić, że jakiś jeden czynnik na niego wpływa, a krótkowzroczność niektórych osób, tworzących takie teorie jest niestety wielka. Jeśli ktoś ma problemy z własną osobowością, to może powinien się wybrać do „specjalisty” (hehe). Nie chcę generalizować, bo rozważaniami na ten temat można zapełnić całą książkę, a i tak każdy ma swoją teorię na ten temat, więc nie będę się spierał z nikim na ten temat.

Kiedy zaciera się granica miedzy fascynacją złem a zła czynieniem?

Damian: Każdy ma inną koncepcję zła, chociaż czasem są one bardzo bliskie sobie. Świat bez zła jest utopią, więc są jednostki zafascynowane czynieniem jak i analizowaniem zła. Myślę, że to problem dla zawodowych filozofów. Dla mnie zło jest działaniem destrukcyjnym i na tym zakończę. Niech każdy sam się zastanowi.

Ile czasu dziennie poświęcacie muzyce? I kim jesteście z zawodu? Jak spędzacie czas wolny?

Wołek: Kilka godzin dziennie, resztę mi zajmuje praca, spanie i browar… he, he… w końcu nie samym chlebem człowiek żyje. Jeżeli chodzi o mój zawód, to pracuję na wydziale paliw w elektrowni Opole.

Damian: Muzyka towarzyszy mi cały dzień, nawet jak siedzę na zajęciach na uniwersytecie, to coś sobie stukam czy nucę. Nie pracuję, nie mam czasu, hehe. A to jest coś takiego jak czas wolny? Hehehe.

Odbiorcy muzyki metalowej stanowią w Polsce dość hermetycznie zamkniętą grupę… Czy nie wkurza was to, że są to wciąż te same twarze o ustalonych kryteriach i smaku muzycznym?

Damian: Nie można tak generalizować. Nie wszyscy są jednakowi, ale niektórym pewnie się marzy zuniformizowanie świata metalowego i przejęcie władzy, hehehe. Mordki, które oceniają, to co się robi, zmieniają się tak jak zmieniają się gusta słuchaczy. Raz przecież jest popularne to, innym razem co innego. A, że ludzie mają jakieś własne zapatrywania na muzykę i wiedzą czego chcą posłuchać, to raczej dobrze. Nikt nikomu niczego nie broni.

Wołek: Też się z tym tak do końca nie zgadzam, przecież zawsze są jakieś nowe twarze. Wielką przyjemnością jest też nawracanie zbłąkanych dusz.

Czy interesujecie się jakimiś nowymi trendami typu nu-metal? Wasz stosunek do tego typu grania… Co nazwalibyście obecnie muzyką, i to interesującą…

Wołek: Mnie to w ogóle nie kręci. Zresztą denerwuje mnie określenie „nu-metal”. Jaki to metal? Kto to kurwa nazwał metalem?! Nic do grających, czy słuchających takiej muzyki nie mam, ale ludzie… nazywajmy rzeczy normalnie, a nie na zasadzie podpinania pod coś i zgrywaniu twardziela w szerokich gaciach z dupą w kroku, bo on rzeźni słucha typu Korn. Ja głównie słucham death metalu, więc dla mnie to jest najbardziej interesujące, ale nie gardzę ogółem metalu, jazzem, bluesem, typowym rock`iem czy też muzyką poważną.

Damian: W latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia była moda na elektroniczną słodką papkę, a ludzi grający prawdziwie wartościową muzykę elektroniczną wkurzali się, teraz jest tak samo. Czas zweryfikuje, co jest wartościowe, a co nie. Ale jeśli chodzi o osobiste gusta to metal w szeroko pojętym znaczeniu tego słowa, rock, jazz i muzyka poważna. Raczej dużo nie odbiegam od gustów Pawła, może tylko w malutkim procencie. A nu-metal… hmm… osobiście mi się nie podoba…Te wszystkie zespoły są efemeryczne, pojawiają się, znikają. Jeśli mają być przejawem jakiegoś buntu, to przeciwko czemu? Za mało pasków na dresie? Dla mnie jest to wszystko sztucznie wykreowane.

Jakie macie najbliższe plany związane z działalnością Bloodfeast? Nie kusi was już powrót na scenę i granie na żywo? i przy okazji pytanie, czy Deep Sorrow angażował się w działalność sceniczną?

Wołek: Nagranie nowego materiału w profesjonalnych warunkach, znalezienie w końcu ludzi, którzy będą chcieli współpracować z nami i będą się angażować w ten zespół. Jak już wspomniałem wcześniej, bardzo byśmy chcieli w końcu zagrać „live” i mam nadzieję, że już niedługo to nastąpi. Deep Sorrow borykał się też często ze składem, więc koncertów nie było. Na początku działalności, kiedy skład był, ekipa grała na zasadzie „każdy sobie rzepkę skrobie”, zanim się zgraliśmy już było po składzie.

Jakie emocje wzbudza w was uprawianie muzyki?

Damian: Zróżnicowane. Chęci są czasem wielkie, ale coś przeszkadza, i wtedy ja przynajmniej się denerwuję. Albo się nie chce i ma się wszystkiego dość. Ale ile przyjemności i satysfakcji daje patrzenie się na swoje dzieło, a niech jeszcze dojdzie aprobata i pochwały innych, hehehe poziom narcyzmu rośnie niesamowicie, hehe. Wiadomo, piękne rodzi się w bólach. O ile można tu mówić o pięknie …

Wołek: He, he, he… z tą przyjemnością i satysfakcją to się zgodzę w stu procentach. To naprawdę zawodowe uczucie, kiedy ktoś do ciebie podchodzi i mówi, że twoje dzieło to kawał porządnej roboty.

OK. Czy macie chęć może kogoś pozdrowić za pośrednictwem Metal Centre?

Wołek: Dziękujemy Tobie za wywiad, i pozdrawiamy wszystkich ludzi, którzy nas zawsze mocno dopingowali i wspierali. Bez was, nie ma nas…

Kontakt z zespołem:
Wołczyk Paweł
ul. Bytnara Rudego 21d/303
45-256 OPOLE
wolek666@o2.pl
enthymion@o2.pl – do Damiana


Powrót do góry