HELLFIRE – Wywiad z Tomaszem Twardowskim

O ile mnie pamięć nie myli to będzie mój pierwszy wywiad z zespołem grającym coś innego niż, na co dzień słucham! Z zasady, jeśli otrzymuję materiał formacji heavy to od razu oddaję ją bratu nawet nie słuchając płyty, bo po co mam męczyć słuch, który jest i tak przytępiony na takie dźwięki! Jednak tym razem zanim miałem to uczynić coś mnie podkusiło, aby zapuścić sobie „Recoffination”… odrobinę walnęło mnie o ścianę i w ten sposób powstał wywiad z HELLFIRE. Naprawdę cieszę się z tego, iż miałem tą przyjemność porozmawiać z imć Twardowskim o magii jego i kolegów z kapeli… może zacznijcie już czytać, bo plotę jakieś bzdury…

Witam szanownego pana! Ja z prasy czy można? Na wstępie pragnę dodać, że mój brukowiec ma nakład nieograniczony! Wystarczy wklepać na klawiaturze odpowiedni szyfr! Dobra pożartowaliśmy sobie, więc bierzemy się do roboty! Szoł Mas Goł – jak śpiewał pewien człowiek legenda. Słuchaj obywatelu Twardowski… Czy mogę się tak do acana zwracać? Dlaczegóż to w historii kapeli zamieściliście parafrazę z Biblii (A siódmego dnia Bóg… stworzył Hellfire), czyżby to miała być prowokacja z waszej strony?

Żadna prowokacja, po prostu to oczywiste że skoro Bóg siódmego dnia odpoczywał to na pewno jedynie czego mu brakowało do odpoczynku to dobrej metalowej muzy, nic tak nie relaksuje i dodaje sił do dalszego tworzenia jak słuchanie metalu, tak i oto powstał Hellfire :)))

No tak nie pomyślałem o tym ależ jestem głupi! Jesteście młodym zespołem, chociaż czytając waszą biografię dochodzę do wniosku, iż zanim powstał HELLFIRE to dłuższy czas obijaliście się w innych kapelach? Chociaż nazwy tych formacji niewiele mi mówią nie sądzę, aby ich żywot trwał rok góra dwa lata?

Sądzę, że to akurat dość popularne zjawisko w polskiej scenie podziemnej, żeby ciągle grać i się rozwijać potrzeba silnej motywacji i determinacji. Mało chyba zespołów metalowych w Polsce żyje z grania, nawet tych, co posiadają oficjalne wydawnictwa. Po pewnym czasie sama już tylko zabawa w granie nie wystarcza a żeby to miało ręce i nogi to cały zespół musi iść do przodu. A to trzeba, szczególnie nad Wisła., mocno chcieć (a chcieć to móc). Najgorsza jest stagnacja i brak perspektyw, to potrafi rozłożyć nawet najlepiej zorganizowany zespół. Dlatego masz rację większość tych zespołów nie istniała dłużej niż dwa-trzy lata.

Jedynie w Twoim przypadku nazwa MIDNIGHT SUN obiła mi się o uszy zeszłego lata! Cóż takiego skłoniło Twoją osobę, że zmieniałeś aż dwa razy zespoły, w których grałeś? Rzeczą naturalną jest, iż człowiek zawsze poszukuje nowych doznań czyżbyś i ty tak postępował?

To trochę nie tak. Midnight Sun po prostu się rozpadł ze względu na różnice, wynikające z odmiennego pojmowania przyszłości zespołu, stylu muzycznego itd.. Jakoś wszystko przestało się zazębiać i siłą rzeczy musiało umrzeć śmiercią naturalną. Nie zmieniam zespołu po prostu od tak, bo mi się znudziło granie takiej a takiej muzyki, zawsze to zespół się rozwiązywał zanim z niego odchodziłem, a odejść musiałem, bo zespół już nie istniał.

Czyli z Twojej wypowiedzi wynika, iż nie warto za bardzo przywiązywać się emocjonalnie do żadnego zespołu, w jakim się gra, prędzej czy później może nastąpić definitywny koniec!

No co ty, chyba że przyjmiemy założenie o nieuchronnym rozpadzie kapeli. Ale to dość odważna teza. Chociaż z punktu widzenia egzystencji i nieuchronności śmierci masz racje. A skoro masz racje, to faktycznie nie ma co się za bardzo przywiązywać do zespołu. Idąc tym torem skoro emocjonalny związek z graną muzyką i ludźmi ją tworzącą jest czymś co nie ma racji bytu nieskończonego nie ma sensu angażować się w to co robisz, a skoro nie ma sensu to po co to robić ? Odchodzę z zespołu, to faktycznie jedynie słuszna decyzja :)))

Hmm… rozumiem… Jeśli się nie mylę to poprzednie formacje odbiegały stylistycznie od obecnej wizji muzycznej, jaką można usłyszeć na „Recoffination”? Skąd aż taka zmiana biegunów?

Wokal to najważniejsza przyczyna, dlaczego zacząłem poszukiwać zespołu o profilu heavy-thrash metalowym. Wraz z upływem czasu, zacząłem, jakby to powiedzieć, coraz więcej słyszeć, granie zmieniło moje nastawienie do muzyki, słuchanie jakiś zespołów przestało być już tylko czystym przeżywaniem muzyki, doszły tu elementy czysto techniczne, o jakie wspaniały patent został tu zastosowany, o jakie fajne vibrato, falset itd. Jak tak nie potrafię, ale mam braki tu i tu. Co raz częściej zacząłem słuchać kapel które oprócz emocjonalnych wrażeń, czegoś mnie uczą. A jeżeli chodzi o wyszkolenie techniczne wokaliści heavy-metalowi wodzą prym wśród metalowych krzykaczy. Jest to jedna ważnych przyczyn moje zmiany profilu, ale chyba najważniejsza, że po prostu niesamowicie podoba mi się heavy-metal i jest to zdecydowanie muzyka, jaką chciałbym grać.

Jak większość kapel na świecie tak i w przypadku HELLFIRE ludzie przychodzili i odchodzili… Myślisz, że obecny skład jest już tym w miarę ustabilizowanym? Niedojdzie do takiej sytuacji, że na nowym materiale pojawi się ktoś nowy?

W obecnej sytuacji skład wygląda na ustabilizowany, ale nic nie można powiedzieć na 100%. Różnie to w życiu bywa, a taka kapela to jednak pięć osób. Wszystko się może zdarzyć. Miejmy nadzieję, że ten skład to jednak ostateczna kombinacja HELLFIRE'A, która utrzyma się przez kilkadziesiąt lat (właśnie zmianie uległa posada perkusisty, jednak nic nie jest wieczne).

Właśnie siedzę sobie i słucham waszego materiału, co jest rzeczą normalną przy układaniu pytań! Zastanawiam się nad fenomenem tej płyty? Normalnie już dawno wylądowałaby na półce mojego brata, ale z bliżej nieokreślonych względów nadal jest w czołówce najczęściej zapuszczanych! Wiesz może, jakie to mogą być powody????

Miło, że płyta się podoba, ale to pytanie trochę stawia mnie w niezręcznej sytuacji. Trudno mówić o swoim materiale w pozytywach, bo wyjdzie na to, że się przechwalamy. Na pewno włożyliśmy w tą płytę dużo serca, czasu i dużo takiej młodzieńczej (no może nie ja, ale reszta zespołu J) pasji i jeżeli ktoś mówi, że płyta mu się podoba i dość chętnie po nią sięga na pewno motywuje nas do dalszego działania. Tak jak piłkarze grają dla kibiców (no może nie w Polsce), tak i muzykę gra się głównie dla słuchaczy. Granie dla samego siebie jest przyjemne, ale jak jeszcze komuś się to podoba i z przyjemnością posłucha naszych wypocin, to jest rewelacyjnie. (Nie ma to jak nakarmić swoje wiecznie głodne ego J)

Masz rację, że granie dla samego siebie jest przyjemne, a jeśli jak zauważyłeś komuś to się podoba… a co jak ktoś gra dla siebie i nic ciekawego nie tworzy a wciska ludziom kit, że to super materiał! Czy jest w tym jakaś logika oprócz łechtania własnego próżnego ego? Tak przy okazji tyś Legionista czy Polonista?????

Chyba trudno stwierdzić obiektywnie czy grasz coś ciekawego czy nie. Głównym weryfikatorem jest słuchacz. Choć jest też subiektywny w swoich ocenach, generalnie problem uważam za nierozwiązywalny, można o nim gadać godzinami i tak trudno dojść do sensownych wniosków. Najważniejsze żeby nie być sztucznym w tym co robisz, a jeżeli nie grasz dla siebie, nic ciekawego nie tworzysz i wciskasz ludziom kit że to coś rewelacyjnego, a dobrze wiesz że jest na odwrót, że to syf nie warty funta kłaków to jesteś po prostu zwykłym fiutem. A tak przy okazji to lubię piłkę nożną, ale nie jestem zagorzałym kibicem żadnej z drużyn. Słaby poziom polskiej ligi, drogie (jak dla mnie bilety) skutecznie zniechęcają mnie do jakiegokolwiek kibicowanie lokalnym zespołom.

A ja chyba zacznę kibicować za pośrednictwem telewizji GÓRNIKOWI ŁĘCZNA! Awansowali do Ekstraklasy… Może jeden z powodów jest taki, że płyciora przypomina mi momentami kult nad kultem w dziedzinie horrorów a mowa jest o „The Poltergeist”?

Płyta w ogólnym zamierzeniu miała być koncept-albumem, właśnie o tematyce wziętej z klasycznych horrorów. Jednakże jak mogłeś przeczytać z historii, nastąpiła zmiana wokalisty, pozmieniałem trochę linie melodyczne, teksty przestały trochę pasować do linii, trzeba to trochę było pociąć, tu powyrzucać, tu dodać no i tak z koncept-albumu zrobiły się nici. Dlatego momentami można odnieść takie wrażenie, szczególnie że okładka i tytuł płyty jest ilustracją do pisenki „Grave story”. Udzielę jednak rąbka tajemnicy, że następny album to już będzie przemyślana od początku do końca historia rodem z najstraszliwszych horrorów. A tak swoją drogą dla mnie jednym z najlepszych horrorów jest zdecydowanie „Lśnienie” z Jackiem Nicolsonem.

Czyli było ciepło! W takim razie musisz cenić twórczość Stefana Króla? Za co? Moim zdaniem jest mistrzem w budowaniu napięcia emocjonalnego… „Misery” też jest niczego sobie?!

O tak, Stephen King to pisarz, którego zdecydowanie lubię czytać. Napięcie buduje wręcz rewelacyjnie, ale też świetnie oddaje ten cały szalony mętlik jaki się tworzy w głowach postaci. Trudno coś takiego zekranizować i choć widziałem parę filmów lepszych i gorszych na podstawie jego powieści, to wszystkie nie dorównywały papierowemu orginałowi. A właśnie Lśnienie to film, który podobał mi się bardziej niż książka. Rewelacja od początku do końca, no i ten szalony Nicolson, czasami mam wrażenie że on nie gra tylko po prostu jest sobą. Z Misery zupełnie na odwrót. Dobry film, ale książka moim zdaniem nie do nakręcania by pobić oryginał. Jeżeli już jesteśmy przy Kingu to jeżeli mam coś polecić to zdecydowanie Smentarz dla zwierzaków. Uh, ta książka też wgniata w fotel.

Może kolejnym jest twój wokal? Sam już nie wiem, co mam myśleć? Nie jest on czysty aby można było powiedzieć, że jesteś chłop bez jaj… bez urazy!!!!

Hehe, chłop bez jaj powiadasz. Kurcze, człowiek się po prostu rodzi z taką a nie inną skalą i nic się na to nie poradzi. Jedni śpiewają basem, inni barytonem a inni tenorem. Jedni mają świetne „doły” a inni wysokie dźwięki, tak to jest, ktoś jest niski, ktoś wysoki. Oczywiście można skalę poszerzyć odpowiednimi patentami wokalnymi, ale zdecydowanie śpiewanie niskim growlem jest poza moim zasięgiem. A jakiś falset jak najbardziej. Szczerze powiedziawszy, ja osobiście bardzo lubię wysokie dźwięki i słuchanie ich sprawia mi dużą przyjemność. Stąd też i ja chce je z siebie wydobywać. Dużo w tej materii jeszcze jest do zrobienia, ale uchylę znowu rąbka tajemnicy że na następnej płycie technik falsetowych będzie więcej niż na „Recoffination” .

Normalnie nienawidzę popisów wirtuozerskich na gitarach! Tutaj jest inaczej… Może wszystko rozbija się o te chropowate brzmienie? Właściwie „Recoffination” w całości jest takie zachropowane.

Na pewno nie chcieliśmy, by brzmienie bardzo czyste i sterylne. Czasami aż to razi, gdy muzyka metalowa ma brzmienie jakbym siedział w filharmonii. Trochę brudu nigdy nie zaszkodzi. Druga sprawa to studio, nie stać nas na kosztowną realizacje materiału, co na pewno też zwiększa chropowatość nagrania, a w czasie nagrywania perkusji, basu i gitar, studio było gorzej wyposażone niż w chwili obecnej. Wokal już był nagrywany na innym systemie rejestrującym niż pozostałe instrumenty. Podsumowując ta chropowatość to taki efekt na wpół zamierzony i nie zamierzony.

No i wyszedł porządny efekt! Te same studio odwiedzicie i tym razem? Może tak tym razem jakiegoś odwiedzić giganta, ale to kosztowne?

Raczej na pewno to samo. Powiem jedno, za tą cenę to naprawdę jedno z lepszych i profesjonalnych studiów (chyba tak to się odmienia) w Warszawie. Coś bardziej kosztownego bez zasilenia gotówkowego z zewnątrz nie wchodzi w ogóle w rachubę.

Chociaż patrząc jak człowiek odpowiedzialny za łączenie solówek z motywami muzyki klasycznej to przelewa na dźwięki, aż łza w oku się kręci!

Mnie osobiście, najbardziej podoba się motyw z „Koziołka Matołka” w Soultaker. Zawsze jak dochodzę do tego momentu to w środku cieszę się od ucha do ucha.

Toż to klasyka!!! Tak przy okazji wiesz, jaki pierwszy warszawski zespół sięgnął po motyw z „Koziołka Matołka”? Ja wiem i do dzisiaj szukam tego nagrania!!!!

Niestety, wiem na pewno, że to nie HELLFIRE J!

O ile mnie pamięć nie myli to owa kapela nosi nazwę GEISHA GONER. Najgorsze jest to, że za cholerę nie mogę ugryźć HELLFIRE! Wiem, na kim się wzorowaliście, mam już tych tuzów na końcu języka! Niestety pamięć mnie zawodzi… wybaw mnie z opresji?

Gitarzyści to thrash lat 80-tych z naleciałościami heavy-metalu. Bas to raczej death w okolicach blacka z naleciałościami w stronę thrasha, wokal heavy z lekkim odchyleniem w kierunku thrashu w jedną i power metalu w drugą, perkusja power metal i heavy-metal. Wszystko jakoś się zazębia i łączy gdzieś w zbiór wspólny, a jak znajdziesz taki zlepek, to masz odpowiedź na swoje pytanie.

Nie o takie wybawienie z opresji chodziło, ale niech Ci będzie! Przez cały czas zdradzasz po trochu rąbka tajemnicy na temat nowego materiału w takim razie mam pytanie czy macie już nazwę? A może znalazł się labels, który z chęcią to wyda?

Nazwy jeszcze nie mamy, myślę, że zostawimy ją nam sam koniec. Najważniejsze to dobra, mrożąca krew w żyłach historia i spojenie tego z muzyką w jedną nierozerwalną całość. Labels natomiast będzie poszukiwany już po nagraniu, bo nie sądzę by ktoś chciał to wydać nie znając najpierw materiału, aż tak znani to nie jesteśmy J.

Coverek też będzie? Fajnie, jeśli to by było coś z repertuaru DESTROYERS!!!! „Czarne Okręty” lub „Młot na Świętą Inkwizycje”!!!!

Myśleliśmy raczej nad „Noc Królowej Źądzy” lub STOS „Stos” ale nasz wybór padł ostatecznie na „W Bezkształtej Bryle Uwięziony” KAT'a. Od dłuższego czasu gramy ten numer na koncertach i jest on wyzwaniem zarówno dla nas (od strony technicznej) jak i dla publiczności J. Wiesz, mamy takie założenie żeby na każdym naszym wydawnictwie zaprezentować jeden klasyk polskiego metalu – oddajemy w ten sposób hołd kapelom na których się wychowaliśmy (kto dziś pamięta np. WILCZEGO PAJĄKA?) a zarazem przypominamy (szczególnie młodszej części publiczności) o tych już nieco zapomnianych zespołach!

Gdzieś ostatnio wyczytałem, że ktoś marzy, aby zrobić heavy-festival. Nie będę się pytał Ciebie o zdanie na temat tego pomysłu, bo jest mi ono znane, hehehehe… zapytam się tylko czy coś więcej wiesz o tym zamierzeniu? No, wiesz jak daleko już to wszystko zaszło?

Pierwsze słyszę. Kurcze nic nie wiem o takim zamierzeniu ani tym bardziej, na jakim zaawansowanym etapie jest realizacja takiego festiwalu. Ale gdyby coś takiego było w Polsce i udałoby się wkręcić na coś takiego to rewelacja.

Pora na Telesfora!!! Dzięki za odpowiedzi na moje pytania i sorki za tak długi okres oczekiwania na nie! Hail Heavy Metal & Warriors!!!!

Nie ma sprawy, jestem człowiekiem cierpliwym do czasu J. Również dziękuje za wywiad i piekielnie gorąco pozdrawiam wszystkich czytelników portala www.metalcentre.com . (TTS)

www.hellfireband.com


Powrót do góry