IN COMA – Przerwa techniczna… Wywiad z Piotrem Łatochą

Rozmowa z Piotrem Łatochą gitarą IN COMY (dawniej DEFECTORA)

In Coma, kapela do niedawna znana jako Defector, istnieje już czas jakiś. I chociaż nie można powiedzieć, że to jacyś wiekowi weterani, to ich umiejętności świadczą o czymś dokładnie przeciwnym. Aż dziw zatem bierze, że zespół, który ma na koncie tak świetny materiał, jak Forsaken – mroczny, metalowo-gotycki, dojrzały album – nie wydał jeszcze płyty w tzw. oficjalnym obiegu. Ale cóż, trzymam za nich kciuki, żeby jak najszybciej ten nadwiślański kraj poznał muzykę In Comy…

Na początek klasycznie: przybliż, proszę, czytelnikom Metal Centre historię kapeli. Zaczęło się w 1997 roku, prawda?

Tak, wszystko zaczęło się w 1997 roku za sprawą naszego basisty i perkusisty. Jako dwaj entuzjaści twórczości zespołu Metallica postanowili sami spróbować sił w tej dziedzinie. Skompletowanie składu nie było zbyt trudne, gdyż rolę pozostałych muzyków obsadzili znajomi. Na początku bardziej liczyła się dobra zabawa niż jakieś dalekie wyglądanie w przyszłość więc poziom muzyczny wszystkich członków zespołu pozostawiał naprawdę wiele do życzenia. Początkowo graliśmy jedynie covery, głównie Metaliki, a z czasem zaczęły powstawać pierwsze kompozycje. Po pewnym czasie zdecydowaliśmy, aby uzupełnić naszą muzykę partiami klawiszy, co okazało się bardzo dobrym posunięciem. Otworzyło nam to wiele możliwości. Od początku trapiły nas problemy z wokalistą. Przez te kilka lat przewinęło się ich przez nasz skład naprawdę wielu, chodź często były to przygody zaledwie 2-3 próbowe. W końcu trafiliśmy na Olafa i tym składzie nagraliśmy Forsaken. Ostatnio jednak powróciły do nas problemy ze stabilizacją składu, gdyż Kuba opuścił nasz zespół.

Skąd wytrzasnęliście Olafa Różańskiego? To świetny wokalista!

Jak już wspomniałem wcześniej, z odpowiednim wokalistą było najwięcej kłopotów. Było ich naprawdę wielu, kiedyś nawet liczyliśmy i wyszło nam, że było ich wszystkich kilkunastu, nie pamiętam dokładnie ilu. Na dłużej stanowisko wokalisty objął jedynie Marcin Kotarba, lecz zmiana stylistyki wymusiła na nas zmianę i jego. W końcu na początku 2002 roku, trafił do nas Olaf, który uzupełnił muzykę na Forsaken w znakomity sposób, oferując zarówno growling jak i czysty wokal. Pisze także interesujące teksty. Jeśli chodzi o to skąd go wytrzasnęliśmy, to chyba Cię zawiodę – z ogłoszenia 🙂

Jako moment przełomowy w historii kapeli podajecie dołączenie do zespołu klawiszowca Jakuba Kubicy. To dość logiczne ze względu na rolę tegoż instrumentu w Waszej muzyce. Teraz jednak opuścił on zespół. Dlaczego? Czy macie już kogoś na jego miejsce?

Kuba grał z nami przez pewien czas, kiedy otrzymał propozycje gry w Thy Disease. Oni podpisali kontrakt i Kuba stopniowo poświęcał im coraz więcej czasu. Później zasilił szeregi innej renomowanej grupy – Delight. Do wszystkiego doszła jeszcze maturka i zaczęło brakować mu czasu dla nas. Chodź uważam, że bezpośrednią przyczyną było uśpienie rozmów między nami a wytwórnia, z która już niby pod koniec 2002 roku mieliśmy podpisać kontrakt. Jeśli chodzi o zastępstwo Kuby, to wciąż szukamy. Poprzeczka została zawieszona dość wysoko.

W jakim stopniu Jakub Kubica miał wpływ na charakter materiału? W notce na Forsaken jest napisane, że za muzykę odpowiadają: Piotr Łatocha i Jakub Kubica.

Zgadza się. Muzykę do Forsaken napisałem ja z Kubą, chodź nasza twórczość polegała raczej na indywidualnym tworzeniu kawałków w całości, które później cała kapela szlifowała na próbach. Ja pisałem swoje kawałki, Kuba swoje, chodź zdarzała się czasami klasyczna współpraca na próbach. Kuba był odpowiedzialny głównie za te wszystkie techno-bity, które znalazły się na Forsaken. Był tą osobą w zespole, która najbardziej wciągała nas w elektronikę.

Dlaczego tak radykalnie „odcinacie się” od poprzedniego dema, czyli Visions Of Serenity? To nie jest przecież jakiś kompletnie zły materiał – jest inny…

Nie wiem, czy aż tak radykalnie się od niego odcinamy. W każdym razie nie promujemy go. Ten materiał pozostawia naszym zdaniem bardzo wiele do życzenia, zarówno brzmieniowo, jak i aranżacyjno-kompozycyjnie. Nie chcielibyśmy aby ktoś nas oceniał na podstawie materiału, z którego my sami nie jesteśmy do końca zadowoleni. Forsaken to dla nas prawdziwy krok na przód, można powiedzieć przełom. Zupełnie inny wokal, ciekawsze aranżacje, nowe brzmienie, wszystkie te elementy wpłynęły na to, że postawiliśmy wyłącznie na Forsaken.

Jak Ci się wydaje: w jakim sensie zespół rozwinął się między nagraniem Visions Of Serenity a Forsaken? A w jakim między Forsaken a nowym materiałem?

Wyżej wspomniałem o różnicach pomiędzy Forsaken a Visions of Serenity, które wynikały głównie z naszego doświadczenia muzycznego. Nowy materiał powstawał jeszcze razem z Kubą, wiec nie zabraknie tam rzeczy dziwnych :). Jeśli chodzi o sam styl, to nie odbiega on daleko od Forsaken, ponieważ materiał ten był pisany jako uzupełnienie naszego ostatniego dema do około 50 min, co w całości miało – bądź ma – ukazać się na naszej debiutanckiej płycie.

W tym roku Defector zmienił nazwę na In Coma. Oczywiste pytanie: dlaczego i skąd wzięła się nowa nazwa? Czy było to związane z opuszczeniem stanowiska przez klawiszowca?

Nazwa Defector istniała niemal od samego początku, kiedy to graliśmy jeszcze coś zupełnie innego. W momencie, w którym zmieniliśmy stylistykę, wiedzieliśmy, że z nazwą Defector kiedyś trzeba będzie się rozstać. Ona po prostu nie pasuje do muzyki zawartej na Forsaken. Wydawcy w sprawie nazwy też mają swoje zdanie, więc moment, w którym przygotowywaliśmy się do wydania pierwszej płyty wydał się nam najlepszy. In Coma to pomysł Olafa, który w pierwszej wersji brzmiał „Glide In Coma”, w końcu jednak zadecydowaliśmy demokratycznie, że pozostanie samo In Coma. Odejście Kuby nie miało nic do rzeczy bo tę nazwę wybraliśmy jeszcze wszyscy razem.

W jakiej stylistyce, według Ciebie, obraca się muzyka zespołu? Czy da się ją jakoś jednoznacznie zaklasyfikować?

Nasza stylistyka nie jest jednoznaczna, choć niemal samoistnie nasuwa się porównanie do Moonspella. Nie chcemy się zamykać w jednym konkretnym stylu. Gramy to, co sprawia nam największą przyjemność. W sumie, wypadkową naszej muzyki, są liczne style, zaczerpnięte z inspiracji poszczególnych członków zespołu. Łatwo w tej linii wymienić takie zespoły jak: Moonspell, Anathema, My Dying Bride czy Opeth. Nie przytoczę jednak czym inspirowane były bity Kuby 🙂

Czego słuchacie na co dzień i w jakim stopniu wpływa to na muzykę, jaką tworzycie?

Jeśli mam rozwinąć, czego słuchamy na co dzień to pewnie pomyślisz, że taka ekipa, o tak zróżnicowanych zainteresowaniach nie ma racji bytu. Te najbardziej znane kapele czasami powtarzają się, ale mimo wszystko różnorodność upodobań muzycznych jest uderzająca. Mnie inspiruje muzyka Moonspella, Lux Occulty czy Daemonarch. Wiem, że Madey słucha np. Anathemy, Toola czy Radiohead. Wojtek ocierał się o punkowe klimaty: Offspring, Nofx. Olaf ubóstwia Opeth, ale najlepszy jest Hodek, on i ten jego Kaliber 44 🙂 To oczywiście bardzo powierzchowne podsumowanie, w każdym razie każdy z nas wnosi do kapeli trochę swojego pomysłu na muzykę.

Jak postrzegasz polskie podziemie metalowe?

Nie jest to temat, w którym czuję się zbyt mocny. Uważam, że polskie podziemie mogło by być jeszcze lepiej promowane, brakuje przeglądów kapel, imprez gdzie mniej znane zespoły mogłyby zaprezentować się szerszej publiczności. Wiadomo, każdy próbuje działać na własną rękę. W podziemiu ciekawe jest to, że każdy robi dokładnie to, na co ma ochotę. Nikt nie jest niczym ograniczany, w przeciwieństwie do oficjalnych wydawnictw gdzie głównie liczy się sprzedaż. Oczywiście dostają też szanse bardzo oryginalne projekty, takie jak chociażby Atrophia Red Sun, ale należy to chyba do rzadkości.

Masz jakichś faworytów na tej scenie?

Moim podziemnym faworytem była właśnie wspomniana Atrophia, gdy po oficjalnym Fears niejako za sprawą Morbid Noizz, wrócili do podziemia. Niezależnie od stylu, wokół którego się poruszali, zawsze odznaczali się innowacją i ciekawym spojrzeniem na muzykę. W każdym razie teraz z nowym materiałem znowu wracają na „powierzchnie” i życzę im jak najlepiej, tym samym zostając bez podziemnego faworyta 🙂

Co robicie, żeby zostać zauważonymi? Czyli innymi słowy: jakie działania promocyjne podejmujecie, aby dotrzeć do targetu? 🙂

Promocja kapeli związana jest obecnie z rozsyłaniem materiału Forsaken, tak by informacje na jego temat, trafiły do jak najszerszego grona odbiorców. W tym momencie praktycznie całe Forsaken można ściągnąć z naszej strony www.incoma.prv.pl

Jak często gracie koncerty?

Ostatnio niestety nie za często. Dla dobra naszego wizerunku, nie wspomnę kiedy graliśmy ostatni raz. Wcześniej mały zastój w koncertowaniu nastąpił, gdy pracowaliśmy nad uzupełnieniem Forsaken do tych 50 min, które miało zostać wydane. Teraz przerwa spowodowana jest z przyczyn oczywistych, czyli niepełnego składu. Ale gdy tylko znajdziemy kogoś odpowiedniego na miejsce Kuby, na pewno wrócimy na scenę.

Czy podczas Waszych koncertów pojawiają się covery? Jakie?

Ostatnio nie graliśmy na koncertach żadnych coverów. Wynikało to chyba z wcześniejszych dokonań zespołu, grającego wyłącznie cudze kompozycje. Obecnie mamy kilka pomysłów na ciekawe covery, ale co to będzie, na razie nie zdradzę.

Jak Wam idzie szukanie wydawcy? Czy nawiązaliście kontakt z wytwórniami? Uderzacie do jakichś konkretnych firm?

W sumie nawiązaliśmy kontakt ze znaną polską firma wydawniczą, która wydawała się być zainteresowana. Wszystko to wyglądało bardzo konkretnie i w sumie zaczęliśmy już nagrywać pełny materiał …and some answers. Płyta była planowana na luty 2003, jednak wszystko zaczęło się jakoś przeciągać, a samo podpisanie kontraktu odwlekać. W ten sposób utknęliśmy w martwym punkcie. Być może musimy jeszcze trochę poczekać.

Na jakim etapie jest praca nad …and some answers?

…and some answers jest tak naprawdę gotowy. Cały, około 50 minutowy, materiał wymaga jedynie doszlifowania i zarejestrowania. Jeśli chodzi o jego nagranie to czekamy na konkretną odpowiedź z wytwórni. Jeśli jednak będzie to nadal wyglądało tak, jak do tej pory, to może zdecydujemy się sami pokryć koszty nagrania tego materiału by uczynić z niego kolejną płytę promocyjną. Czas pokaże.

Kiedy usłyszymy więcej o In Comie (tzn. kiedy znajdzie się na okładce każdego pisma muzycznego w tym kraju? 🙂

Mam nadzieję, że kiedy tylko znajdziemy odpowiednią osobę na miejsce Kuby, wszystko ruszy i będzie można o nas więcej usłyszeć. Bo chyba właśnie to w tym momencie najbardziej blokuje nam drogę na wspomniane przez Ciebie okładki 🙂 Myślę, że jakoś po wakacjach powinno udać się nam uzupełnić skład.

Czego Wam życzyć?

Dobrych recenzji Forsaken, no i zainteresowania tym, jak i następnymi materiałami przez odbiorców, bo powiedzieć, że wydania płyty to zbyt banalne, chociaż może i tego 🙂

I jeszcze słówko dla czytelników Metal Centre.

Pozdrawiam wszystkich czytelników Metal Centre i zapraszam na naszą stronę www.incoma.prv.pl skąd teraz można ściągnąć niemal całe Forsaken. Sami je oceńcie i nie wahajcie się wyrażać opinii na temat naszej muzyki w księdze gości. Do zobaczenia na koncertach.


Powrót do góry