VALINOR – Wywiad z Ernestem, gitarzystą zespołu.



Pewnego dnia przeglądając jakieś stare ziny zwróciłem uwagę na notkę o dębickiej formacji VALINOR. Od pierwszego momentu urzekło mnie coś w tej nazwie, prosto z sagi Tolkiena. Przypomniałem sobie o jakichś newsletterach, flyerach, listach dyskusyjnych i mailach, gdzie ta nazwa przez jakiś czas się przewijała. Pewnie, że prawie każda kapela ma swoich oddanych fanów, którzy będą ją chwalić i kłaść watę na uszy, ale jakoś coś mnie podkusiło, by posłuchać, co grają i mieć swoje własne zdanie. No i zgięło mnie. Propozycja VALINOR to muzyka budząca skojarzenia z eposem, hm, to taka metalowa „Odyseja”. Nowatorska, pełna, przemyślana, prowokująca do miłego odurzenia. W odpowiednim czasie udało się zgromadzić dobry skład, dobrych muzyków w tym samym miejscu, co sprzyjać musiało powstaniu dzieła wyjątkowego o trudnym do skreślenia w oklepanych terminach rysie. Mieszanina to bowiem żywiołowego heavy z doom, black, a nawet muzyką etniczną i folkową. W czasie gdy znana MISTERIA przygotowywała się do nagrania swej rewelacyjnie dziś ocenianej „Masquerade of Shadows”, nikomu bliżej nieznany VALINOR z Dębicy wpadł na podobną koncepcję grania, mało tego, prawdopodobnie dysponował nawet wcześniej już gotowymi nagraniami, a tylko pech, czy raczej może „syndrom zaścianka” chciał, że wciąż skrywają się w cieniu swych pobratymców z innych części Polski. Jednym zdaniem, bardzo mi się spodobał krążek. Postanowiłem więc nawiązać kontakt z zespołem i poprosić ich o wywiad. Myślę, że warto podpromować ten zespół, gdyż są warci zachodu i Zachodu… choć po prawdzie nawet we własnym kraju są znani tylko baaardzo wtajemniczonym… a szkoda……..

Gratuluję interesującej płyty „It Is Night”. Jak wygląda na dzień dzisiejszy jej odbiór w branży? Jakie zbieracie recenzje? Pojawiają się jakieś zaproszenia na koncerty?

Wielkie dzięki za pozytywną opinie o naszym małym dziele. Nie jest to opinia odosobniona, bo takich opinii było sporo. Muszę przyznać, że to jest bardzo pocieszające, gdy efekty pracy zdobywają uznanie wśród słuchaczy. Również bardzo mnie cieszy fakt, że przy tak ogromnym nasyceniu rynku muzycznego można usłyszeć taką opinię jak Twoja, która mobilizuje do pracy. Równie pochlebne recenzje ukazały się w oficjalnych pismach, jak i serwisach internetowych zajmujących się muzą metalową. Mam nadzieję, że taka sytuacja utrzyma się długo i potwierdzi ją w przyszłości następca „It Is Night”, do nagrania którego staramy się doprowadzić. Ale to dopiero plany, i nie ma co zapeszać, ani robić zbędnego zamieszania, bo wszystko może się zmienić w ciągu dosłownie paru chwil. Jeśli zaś chodzi o koncerty to sprawa przedstawia się bardzo jasno. Ze względu na brak stabilnego składu i problemy, z jakimi borykał się VALINOR, trudno mówić o jakimś koncertowym „show”. Bardzo wiele osób pyta, kiedy będą mogły zobaczyć VALINOR na żywo i naprawdę trudno mi udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Muszę niestety również przyznać, że kilka propozycji musiałem odrzucić ze względu na sytuację wyżej wymienioną. W obecnym czasie wszystko wraca do normy, więc bądźmy dobrej myśli.

Słyszałem o waszych problemach z utrzymaniem w składzie Jakuba, człowieka, który chyba tchnął w was świeże tchnienie… Jaką decyzję w końcu podjął wasz wokalista, zostaje, czy odchodzi?

Niestety z ogromną przykrością muszę oświadczyć, że Jakub nie jest już wokalistą VALINOR, bynajmniej nie z winy pozostałych członków, ale z własnego wyboru. Wcale nie uważam, że dokonany przez niego wybór był dobry. Jestem wręcz zdania zupełnie przeciwnego, ale to jest tylko moje prywatne zdanie. Jakub ma bardzo duże możliwości wokalne i trudno mi się pogodzić z jego decyzją. Z drugiej strony nie można nikogo trzymać na siłę, skoro nie jest zainteresowany VALINOR. Jego zainteresowania skupiają się na świeżo założonej rodzinie, więc trudno Jakuba winić o cokolwiek. Jakub za swoje wokale otrzymał bardzo dużo pochlebnych recenzji i bardzo szkoda, że najprawdopodobniej nie będzie miał już możliwości udowodnienia swojego talentu. Brak wokalisty bardzo nam skomplikował sprawę, ale jak wcześniej wspomniałem sytuacja wraca do normy. Natomiast Jakubowi możemy tylko życzyć szczęścia na nowej drodze życiowej. Mam nadzieję, że przejdzie przez życie śpiewająco.

W jednym z wywiadów narzekałeś na małą scenę metalową w Dębicy. Jak sądzisz, czym to jest spowodowane? Jak jest u was np. z miejscami na próby? Czy jest gdzie zorganizować koncert? Na jaką publiczność liczyć może zespół chcący zagrać w Dębicy?

Powiem krótko, praktycznie jej nie ma… koncerty się nie odbywają, bo nikt nie chce ich organizować, początkujące zespoły gdzieś tam się tłuką, ale nic z tego nie wynika. Zespoły, które mają próby w domach kultury, są potrzebne tylko po to, żeby zapychały swoim repertuarem programy jakiegoś tam festynu itd. Natomiast zespoły, które mają już i prezentują jakiś poziom, za „cholerę” nie dadzą się zaciągnąć na takie występy. Przez parę lat mieliśmy próby w pewnym domu kultury, więc dokładnie poznaliśmy procedury współpracy z takim ośrodkiem i podejście możnych owej instytucji. Oczywiście nie wszystko jest w ciemnych kolorach, ponieważ warunki na koncerty są i sądzę, że przy dobrze zorganizowanym koncercie publika dopisze. Zespół VALINOR jest w tej dobrej sytuacji, że posiada prywatną salę prób, a to jest bardzo ważne i zarazem bardzo komfortowe, ponieważ sale prób to poważny problem, z którym boryka się na co dzień wiele kapel w moim regionie.

Ile czasu pisaliście „It Is Night”?

Napisanie „It Is Night” zajęło nam około dziesięciu miesięcy, prace nad tym materiałem zaczęliśmy zaraz po nagraniu „Remembrance”, czyli już w 1997 roku. Wówczas już zostały napisane pierwsze utwory „It Is Night”. Nagrania zaczęły się w 1998 r., a płytę mogłem dopiero promować w 2001, więc sam widzisz, ile to wszystko trwało. Głównym powodem tego całego zamieszania była kwestia finansowa i zarazem personalna. Małymi krokami udało mi się wszystko doprowadzić do finału i wypuścić „It Is Night” na głębokie wody. Wszystkie te przeżycia to po prostu dobra szkoła na przyszłość i czekam na prawdę płynącą z przysłowia „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.

Podobno macie przygotowane około godziny nowego materiału. Czy kasa na studio już się jakoś odnalazła? Jaki planujecie nadać tytuł całości? To będzie wasz trzeci materiał studyjny, o ile mnie pamięć nie myli, tak?

Wiem, o czym mówisz, o jaki materiał Ci chodzi, więc może zacznę od początku. Kiedy od składu odeszli Piotr Rucki i Andrzej Trzaskuś, Jakub już się wahał, a później ich chwilowi następcy również długo nie zagrzali miejsca w VALINOR, to wraz z Rafałem postanowiłem nie czekać na „mannę” z nieba i stworzyliśmy materiał z myślą o nagraniu studyjnym. Perkusja miała być programowana i inne takie bajery. Pamiętam nawet, że parę kawałków wylądowało w studio „Manek” w celu zaprogramowania perkusji. W późniejszym czasie sytuacja się unormowała, więc zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i obecnie jesteśmy w trakcie tworzenia nowego materiału, który chcemy zarejestrować w przyszłym roku, a jak będzie to zobaczymy. Wcale nie twierdzę, że nie korzystamy z tego materiału przy tworzeniu nowego, bo niewiele jest wykorzystane, choć zawsze to coś. Kto wie, być może wspomniany materiał kiedyś będzie małym rarytasem ha, ha, ha. Oczywiście jeżeli nie będzie rozstrzygnięta kwestia finansowa na opłaty studyjne, to nagrania nie dojdą do skutku, ponieważ nie mam zamiaru popełnić tego samego błędu, co przy nagrywaniu „It Is Night”.

Nie miałem w ręku „Remembrance”, owego pierwszego materiału. Co wchodzi w skład tego krążka? Ile czasu trwa materiał, gdzie był realizowany? I jak wygląda na dzień dzisiejszy sprawa z jego dostępnością?

Materiał „Remembrance” nagrany był w 1997 roku w sanockim studio „Manek”. Znajduje się na nim sześć kawałków o łącznym czasie niewiele ponad 30 minut. Stylowo można określić go jako death-black, chociaż to jest kwestia gustu. Z dostępnością nie ma problemu, bo materiał został wydany przez APOCALYPSE PROD. Wydany jest w postaci splitu na kasecie wraz z zespołem DIRA MORTIS – „Murder epidemic”. Zachęcam wszystkich zainteresowanych do zapoznania się z tym wydawnictwem.

Opowiedz proszę o kolejnych składach VALINOR. Co każdy z muzyków wnosił swą grą do zespołu?

Pierwszym poważnym składem, który zostawił coś po sobie, był skład z Sławomirem Żabickim jako wokalistą. Nagraliśmy z nim właśnie „Remembrance”. W późniejszym czasie Sławka zastąpił Jakub, o którym wspominaliśmy wcześniej i słychać tę zmianę na „It Is Night”. Z powodów finansowych zespół opuścił Piotr Rucki, który w poszukiwaniu „chleba” wylądował w Hiszpanii, a jego brat Rafał przejął po nim gitarę. Był również okres, w którym nie grał z nami Andrzej Trzaskuś. Były również jeszcze inne osoby, ale uważam, że nie ma sensu wspominać i zanudzać jakimiś tam mało znaczącymi faktami. Warto jeszcze wspomnieć o Robercie Lipie, a to z tego względu, że gra w VALINOR i jest jedyną osobą, która doszła do składu i dziwo nie zrezygnowała z niego. Mam nadzieję, że tak zostanie i skończą się kłopoty personalne w zespole. Rozpoczęliśmy próby z nowym wokalistą, więc być może niedługo zagramy coś na żywca. Stanowczo mogę jeszcze dodać, że powodem rezygnacji poszczególnych członków VALINOR na pewno nie były zbyt duże oczekiwania np. z mojej strony. Nie jestem wirtuozem muzycznym, więc trudno żebym oczekiwał tego od kogoś innego. Doskonale znam swoje możliwości i możliwości ludzi, z którymi gram lub grałem w VALINOR.

Chciałbym, abyś opowiedział też kilka słów o tym, jak narodził się pomysł zaproszenia do studia zespołu Hen House grającego muzykę szantową? Może uzasadnione byłoby nazwanie tej produkcji jako projekt, VALINOR feat. Hen House? Zamierzacie skorzystać z ich usług w przyszłości?

Na pewno nazwanie „It Is Night” projektem z Hen House nie jest na miejscu i jesteś pierwszą osobą, która próbuje tak tę sytuację określić. Z zespołem „HEN HOUSE” mam bardzo dobry kontakt a zwłaszcza z Marcinem Mądro, który był szefem zespołu, a jest moim starym przyjacielem. Zespół HEN House, który, przypomnę, wykonywał muzykę szantową, już niestety nie istnieje, ale ciągle z poszczególnymi osobami mam kontakt. Bardzo miło wspominamy czas tamtej sesji i poza nią, jaki spędziliśmy w Sanoku wraz z zespołem „HEN HOUSE”. Nie było żadnych barier muzycznych – mam na myśli muzę metalową kontra szanty. Kto wie? Być może spotkamy się jeszcze w studio podczas nagrań VALINOR? Jeśli tylko będzie to możliwe, to na pewno skorzystam z umiejętności poszczególnych osób związanych kiedyś z Hen House.

Czy prawdą jest, że Apocalypse zainteresował się waszą płytą? Na jakim etapie są wasze rozmowy z tym niezależnym wydawnictwem?

Tak. Jak wcześniej wspomniałem, Apocalypse Prod. jest wydawcą naszego pierwszego materiału „Remembrance” w postaci splitu na kasecie wraz z zespolem DIRA MORTUS, jak i również płyty „It Is Night”, która oficjalnie ukaże się we wrześniu. Wszystkie związane sprawy z tym wydawnictwem są już załatwione, więc tylko czekać na oficjalną premierę. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i we wspomnianym czasie. Zainteresowanych odsyłam na stronę internetową Apocalypse.

Zastanawialiście się już nad tym, jak odegrać materiał z „It Is Night” na żywo? Wiele scen i klubów nie będzie przygotowanych na przyjęcie i nagłośnienie takiego instrumentarium… A może graliście go już? Interesuje mnie, jakie macie pomysły na odtworzenie tego specyficznego brzmienia i instrumentarium.

Materiał „It Is Night” już kiedyś graliśmy na żywo i z zagraniem uważam nie będzie problemu, ponieważ klawisze oraz chóry nie są instrumentami pierwszoplanowymi. Na pewno zabrzmi to ubogo w porównaniu z płytą, ale trudno; nie raz trzeba się ugiąć do sytuacji i radzić sobie wszelkimi sposobami.

Jak sądzisz, dlaczego warto sięgać po wasze nagrania?

Oczywiście, że warto. Jak mógłbym inaczej powiedzieć… Pozwolisz, że uzasadnię to stwierdzenie recenzjami, które są bardzo pochlebne i bardzo często w nich była podkreślana oryginalność utworów z „It Is Night”, problem z tak zwanym „zaszufladkowaniem” i przede wszystkim to, że płyta nie nuży słuchacza, a to jest bardzo pozytywna cecha. Warto po nią sięgać, ponieważ ma swój oryginalny klimat, który oczywiście jest porównywany do dokonań różnych innych wykonawców, ale tego niestety nie sposób ominąć. Kto nie wierzy w moje słowa to sam powinien się przekonać i mam nadzieję, że nie będzie rozczarowany, a ja czekam na wszelakie opinie i recenzje.

Czy jako kapela nie wkurza was fakt, iż aby w Polsce zaistnieć poważniej, trzeba wziąć udział w wyścigu szczurów, zagryzających się nawzajem? Dlaczego scena jest skłócona? Dlaczego heavy metal ma złą prasę?

Nie ma chyba dziedziny życia, w której nie znalazłbyś „walki szczurów”. Taki jest świat i nikt tego nie zmieni, a każdy chce mieć swoje pięć minut idąc nawet czasem po trupach, aby cos osiągnąć. Metod jest wiele i mamy w codziennym życiu non stop do czynienia z takimi zachowaniami począwszy od głupiej dezinformacji, aż po poważne zagrywki mające na celu uprzykrzenia życia człowiekowi. Nie wiem, dlaczego scena jest skłócona… Jeszcze zrozumiałbym to, gdyby chodziło o jakieś wielkie pieniądze, ale takich w tym biznesie nie ma, a stara prawda mówi, „że jak nie chodzi o nic, to chodzi o pieniądze”. Uważam, że takie sytuacje wynikają również z tego, że ludzie są do siebie nieufni i nie potrafią ze sobą rozmawiać i to bez względu na to, czym się zajmują. Jest to charakterystyczne dla naszych obecnych czasów.

Z jakimi kapelami zżyliście się do tej pory? W jednym z wywiadów wymieniłeś m.in. Callahan i Illuminandi. Co to za zespoły? Zdaje się Jakub miał jakieś korzenie w jednej z tych grup…

Trudno tu mówić o jakimś zżyciu z jakąkolwiek kapelą, a to z tego powodu, że nie gramy praktycznie żadnych koncertów. Nazwy, które wymieniłeś w pytaniu, to kapele, które pochodzą również z Dębicy, więc trudno się nie znać w tak niewielkim mieście. Jeżeli miałbym krótko scharakteryzować to: formacja Illuminandi jest kolejną rozwijającą się kapelą na chrześcijańskiej scenie rockowej. Na pewno jej najistotniejszym elementem są ciężkie, gitarowe riffy, które wplatają się w instrumenty smyczkowe. Natomiast, jeśli chodzi o Callahan, to możemy ich muzykę określić jako „szeroko rozumiany death metal”. Na pierwszym wydawnictwie Callahan – „In the abyss of nature” Jakub nagrał wokale. Zresztą był ich pierwszym wokalistą.

Jak sądzicie, ile do tej pory wysłaliście promówek z tym materiałem do ludzi? I jaki był na nie odzew? Jestem ciekaw po prostu, ile płyt musi w Polsce wysłać zespół średnio, aby jakoś zaistnieć. Robert Szydlik w wywiadzie ze mną stwierdził, że trzeba zagrać 1000 koncertów, zainwestować w 3 porządne demówki, i przez parę lat dokładać do tego masę kasy, aby w końcu nazwa stała się na tyle nośna, by ściągać ludzi na koncerty….. Co o tym sądzisz?

Trudno się nie zgodzić z Robertem zwłaszcza, że jako dziennikarz muzyczny doskonale się orientuje w realiach polskiego przemysłu muzycznego, a zwłaszcza, jeśli chodzi, o muzę metalową. Muzyka metalowa miałaby w Polsce zdecydowaną lepszą pozycję, gdyby istniała w mediach, a wszyscy doskonale wiemy jak jest. Zgadzam się również, że trzeba rozesłać mnóstwo promówek (w naszym przypadku było to około 250 płyt „It Is Night”) i zagrać mnóstwo koncertów, żeby słuchaczom nazwa VALINOR utkwiła w „bani”. Oczywiście trzeba również zainwestować sporo pieniędzy w studio nagrań, ponieważ skończyły się już czasy, że można było nagrać byle jakiego „kaszalota” w garażu i się go rozsyłało. Dzisiaj, żeby zaistnieć, trzeba mieć gotowy i bardzo dobry produkt, a to niestety jest związane ze sporymi kosztami.

W jednym z wywiadów zdradziłeś, iż mieliście jakąś propozycję wydawniczą ze Stanów. Można poznać szczegóły, co to była za firma i jak w końcu potoczyły się negocjacje w tej sprawie?

Tak naprawdę to nie była typowa propozycja wydawnicza, ale podobno zrobiła na wielu osobach spore wrażenie. Chodzi tu o wytwórnie Dark Symphonies, a kontakt nawiązał z tą wytwórnią Wojtek Zawiliński, który bardzo dużo nam pomógł. To jego zasługa, że usłyszeli o nas w Dark Symphonies. Sprawa opierała się tam o jakieś decyzje, ale nic z tego nie wyszło od strony Dark Symphonies. Być może następnym razem będziemy mieli więcej szczęścia. Ważne, że pierwszy krok już jest zrobiony.

A teraz mały rachunek sumienia. Ile włożyliście w sumie pieniędzy w rejestrację tego materiału, promowanie go własnymi środkami i jak duże były inne koszty? Warto było? Czy w przypadku takich nakładów, można nadal jeszcze mówić o graniu dla przyjemności? Droga ta przyjemność jest zapewne…

Nawet nie pytaj… jest to dosyć spora suma, jaką wydaliśmy na nagrania, rozsyłanie promówek itd. Nie podam Tobie dokładnej sumy, ale same nagrania wyniosły nas ponad 4000zł. Było to spowodowane różnymi czynnikami, a przede wszystkim rozbieżnością czasową. Trochę pieniędzy włożyliśmy również w Apocalypse i w sumie uzbierałaby się spora suma. Bardzo bym chciał, żebyśmy wyszli na zero z wydatkami. Wtedy bym mógł powiedział, że VALINOR w tej kwestii odniósł sukces. Ale niestety, jeśli chodzi o kwestię zwrotu zainwestowanych pieniędzy, to są marzenia „ściętej głowy”. Uważam jednak, że warto było to zrobić, a zapłatą jest na przykład to, że chcesz ze mną przeprowadzić wywiad itd. Jest to jedna z przyjemności oprócz takiej, że płyta nie leży u nas na półkach, tylko trafiła w ręce słuchaczy. Świat należy do wytrwałych, więc zobaczymy w przyszłości, jak potoczą się losy VALINOR.

Czy ruszyła w końcu już wasza oficjalna strona w internecie?

Niestety ciągle nie mamy oficjalnej strony VALINOR, ale to jest kwestia czasu i pewien wymóg komunikacyjny. Na pewno będziesz poinformowany o fakcie powstania takiej strony, mam nadzieję, że nastąpi to niedługo.

Pytają się już ludzie na ulicy, kiedy nowa płyta? Nie myśleliście już o fanclubie?

Fanclub, dobre sobie… żartowniś z Ciebie Emanuelu. Na razie nie widzę takiej potrzeby. Żyję sobie spokojnie, nikt na ulicy mnie nie zaczepia i nie prosi na kolanach o autograf, również panny na mój widok nie ściągają majtek przez głowę. Dzisiaj wszystko po staremu, a co będzie jutro zobaczymy. Co do kwestii nowej płyty, to bardzo byśmy chcieli w przyszłym roku nagrać nowy materiał, ale jest to zależne od paru czynników, a przede wszystkim od czynnika finansowego. Na pewno nie wybiorę się do studia nagrań, jeżeli nie będę zabezpieczony finansowo. Nie chcę powtórki, jaka miała miejsce w przypadku „It Is Night”. Muszę znowu poszukać paru sponsorów, a z tym nie jest tak prosto. Kto wie, może Metal Centre nas wspomoże? Skoro mowa o sponsorach, to na koniec naszej pogawędki składam podziękowania za pomoc udzieloną dla VALINOR, a mowa tu o: Marcie Szczyrek i M.O.K., Janowi Maślance – Hermal Dębica i anonimowej dla szerszych mas pewnej wspaniałej Pani, której pomoc i naszą wdzięczność trudno wyrazić w słowach. Dziękuję również Tobie, Emanuelu, za wywiad i mam nadzieje, że nie będzie to nasza ostatnia wizyta na stronach Metal Centre.

Ja również mam taką nadzieję. Dziękuję za wywiad.

SKRZYNKA KONTAKTOWA:
ERNEST GARSTKA Ul. Rzeszowska 106 „a” 39-200 Dębica Podkarpackie Tel. (015) 670 24 88 0 607 701 959
E-mail: VALINOR1@poczta.onet.pl
Piosonous Piglet Bistro Wojciech Zawiliński Ul. Polna 2 „d” 39-200 Dębica Podkarpackie Tel. (014) 681 58 63
E-mail: nakamandagnaiik@poczta.onet.pl


Powrót do góry