VEDONIST – Wywiad z Gerhaldem

Doszedłem kiedyś do wniosku, że już samo słuchanie muzyki metalowej było w jakiś sposób motywacją do zakładania własnej kapeli. Wówczas młode zespoły miały wiele problemów związanych z wyrażeniem swoich muzycznych emocji. Oczywiście pomijam fakt, że wiele osób nie miało za wiele pojęcia o graniu (w ogóle o graniu czegokolwiek), ale chodzi mi o sporawy czysto techniczne – problem z miejscem prób (były to garaże, niewykończone jeszcze budynki lub po prostu własne pokoje, gdzie za ścianą często mieszkali inni ludzie, np. rodzice – hehehehe), przede wszystkim problem ze sprzętem (sprzęt zawsze był drogi i trudnodostępny – chyba, że ktoś nabywał coś używanego lub od braci zza wschodu – którzy zalewali nas różnymi elektrycznymi i nie tylko pseudogitarami – natomiast wzmacniacze, głośniki, piece… wtedy były cudowne radia typu, np. Taraban, które tak trzeszczały, że fuzzy nie koniecznie były potrzebne – hehehe). Tych kłód rzucanych pod nogi przez tamtejszą niezaradność państwa było wiele ale całe szczęście, że jednak w kraju było kilku zdolnych młodzieńców, którzy mimo ww. przeszkód brnęli nadal do przodu. Nie ma sensu wymieniać tutaj tych kapel bo prawie wszyscy je znają, a natomiast skupmy się na młodych kapelach, które obecnie mają o wiele więcej możliwości do rozwinięcia skrzydeł – i dobrze! – Jednym z młodych przedstawicieli jest właśnie VEDONIST, zespół który potrafi wykorzystać obecne możliwości i połączyć je ze swoją pracą a przede wszystkim z talentem muzycznym… oj, chłopcy wkrótce namieszają na death metalowym podwórku…

Gracie dopiero od 2000 roku. W 2003 wydaliście mini album „The First Scream”, który uważam, że nieźle namiesza na death metalowym podwórku. Death metal „… Z jednej strony brutalny, energiczny a z drugiej strony techniczny, ze sporą ilością gitarowych melodii, dynamicznych riffów i oczywiście podbarwiony innymi naleciałościami (w tym przypadku thrash metalowymi)…”. Jakie są reakcje na ten materiał?

Witaj! Przede wszystkim dzięki za miłe słowa oraz pytanie, które nie zaczyna się od słów: „przybliż Czytelnikom historię VEDONIST”, bo już sam nie wiem, na ile sposobów próbowałem ją ubarwiać i powoli kończyły mi się pomysły!:))) A tak na poważnie, to cieszę się, że nasz materiał przypadł Ci do gustu, gdyż każda kolejna pozytywna recenzja utwierdza nas w przekonaniu, że warto podążać, wydawałoby się zamkniętą już, ścieżką starego thrash/death’owego grania i to nie tylko dla własnej satysfakcji. Porozsyłaliśmy nasz mini-album do wielu portali, web-zinów, czy też tradycyjnych gazet i choć recenzowali go ludzie słuchający najróżniejszych odmian metalu, to „The First Scream” zawsze spotykał się z ciepłym przyjęciem. Zdajemy sobie, oczywiście, sprawę, że to dopiero demo i że wiele mu jeszcze brakuje, tak więc nie spoczywamy na laurach rozkoszując się recenzjami, tylko ciężko pracujemy nad kolejnym, tym razem już pełnometrażowym albumem (o ile próby zakrapiane różnego rodzaju trunkami, podczas których granie zajmuje nam chyba najmniej czasu, można nazwać ciężką pracą…:))) I na koniec jeszcze małe sprostowanie: VEDONIST powstał w maju 2002 roku, bo choć już w 2000 nosiłem się z założeniem kapeli, to nie wiedziałem nawet wtedy, jak się zakłada struny, a co dopiero mówić o graniu…:)))

Ok, sorry – coś musiałem namieszać. Czy moje wcześniejsze skojarzenia z DEATH’em, czy nawet DEICIDE okazały się prawidłowe?

Muszę przyznać, że w moim prywatnym rankingu kapela świętej pamięci Chucka znajduje się obecnie na pierwszym miejscu i nic nie wskazuje na to, aby w niedalekiej przyszłości miało się to zmienić, aczkolwiek „The First Scream” inspirowany jest bardziej zespołami, które mają wiele wspólnego z thrashem. Jeżeli miałbym zaś wskazać konkretne bandy, to myślę, że na czele stawki znalazłyby się TESTAMENT, KREATOR, czy nawet SLAYER, którego duch unosi się nad naszymi szybkimi solami. Obecnie jesteśmy w trakcie komponowania numerów na następcę „Pierwszego Krzyku” i muszę Ci zdradzić, że będziesz mógł na nim dopatrzyć (dosłyszeć???:))) się znacznie więcej analogii z nieodżałowanym DEATH niż to miało miejsce w przypadku debiutu. A DEICIDE? Hmm…To kapela, której, powiedzmy delikatnie, nie darzę wielką sympatią, więc mam nadzieję, że tak naprawdę nie chciałeś mnie obrazić tym porównaniem…:))) Oczywiście, żartuję, i jeżeli nawet dobrze pamiętam, to Psychol (nasz ex-gardłowy) męczył dość namiętnie „Once Upon The Cross” i w jego manierze wokalnej rzeczywiście można doszukać się bentonowskiego „bulgotu”, jak to ładnie ująłeś. Muzycznie zaś są to nieco odmienne rodzaje szeroko pojętego death metalu, prawda?

Muszę przyznać, że warsztat muzyczny macie nieźle opanowany…

Oj, słodko się zrobiło, słodko!:))) Cieszę się, że tak myślisz, choć to wszystko, tak naprawdę, zależy od punktu widzenia. Jesteśmy jeszcze bardzo młodymi muzykami, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki i jeżeli spojrzymy na tę płytkę pod tym właśnie kątem, to myślę, że rzeczywiście nie mamy się czego wstydzić. Wydaje mi się, że w VEDONIST drzemie spory potencjał, który szczególnie dobrze widać na przykładzie Bunosa (nowy gitarzysta solowy) i Schrödera (perkusja), którzy przy ciężkiej pracy mogą się kiedyś liczyć na naszym „metalowym” podwórku. Na dzień dzisiejszy jednak czeka nas wiele czasu spędzonego w ramach osiągania kolejnych stadiów rozwoju muzycznego, bo do miana profesjonalnych muzyków jeszcze nam bardzo daleko…

Zaraz, zaraz, a co tam Kuba narozrabiał, że już z wami nie gra?

Powiem Ci szczerze, że VEDONIST traktuję bardzo poważnie i nie toleruję żadnego „olewactwa”. Liczy się zaangażowanie w zespół, własna inwencja i nikt, nawet ktoś o niezłych umiejętnościach, nie zagrzeje w tej kapeli miejsca, jeżeli nie będzie się starał. A taka właśnie sytuacja miała miejsce w przypadku Kuby. Gdyby chodziło tylko o to, że całe komponowanie spoczywało na moich barkach, to myślę, że do dzisiaj gralibyśmy razem, ale, niestety, (choć z perspektywy czasu mogę powiedzieć – „na szczęście”) Kubie nie chciało się nawet nauczyć gotowych numerów! Jakby tego było mało, to po wejściu do studia w celu nagrania ”The First Scream” okazało się, że Kuba nie pamięta ani jednej solówki i wszystko musiał improwizować na miejscu. Trzeba uczciwie przyznać, że wyszedł z tego obronną ręką, ale wiązało się z dodatkowym, nieplanowanym czasem w studiu i niepotrzebną nerwowością. Tak dalej być nie mogło, więc rozpoczęliśmy poszukiwania nowego wioślarza i po paru tygodniach zwerbowaliśmy Bunosa. I to było jak przysłowiowy strzał w „10”! Nie dość, że Jarek jest bardzo uzdolnionym gitarzystą i mimo swoich 19 lat mógłby nauczyć grania wielu bardziej doświadczonych muzyków, to do tego jest jeszcze świetnym kumplem, z którym bardzo chętnie spędzamy wolny od grania czas. Takiego właśnie muzyka szukałem – zaangażowanego, z naprawdę dobrze opanowanym warsztatem muzycznym i głową pełną nieszablonowych pomysłów. Jestem pewnie, że z Bunosem VEDONIST pokaże nowe, zdecydowanie dojrzalsze oblicze. A wracając jeszcze do Kuby, to ciekawe, że użyłeś zwrotu „narozrabiał”, bo muszę Ci powiedzieć, że w naszym gronie miał on ksywę „Destroyek”. Ma po prostu rzadki dar psucia rzeczy, których zepsucie wydawałoby się niemożliwe. Pamiętam, jak kiedyś wsiadaliśmy do samochodu i jeszcze nie zdążyłem otworzyć centralnego zamka, kiedy zorientowałem się, że Kuba trzyma klamkę od auta w ręce! Kuba z wyglądu to taki potulny misiaczek, ale siłę ma niedźwiedzią, więc choć „delikatnie” chwycił klamkę, to ta została mu w ręce…:)))

Zapewne już macie za sobą kilka koncertów…

Koncerty to jest to, co chyba każdy muzyk lubi najbardziej. Szczerze powiedziawszy, to nie wyobrażam sobie istnienia VEDONIST bez występów „na żywo”, bo to właśnie dla tych kilkudziesięciu minut na scenie bawimy się w muzyków. Tak się szczęśliwie złożyło, że choć kapela istnieje od nieco ponad półtora roku, to już mieliśmy okazję pojechać w trasę koncertową, podczas której graliśmy jako ostatni, zamykający występy zespół. Na objazdówkę zaprosiliśmy NEWBREED, z którymi zresztą bardzo się zaprzyjaźniliśmy, a później postanowiliśmy zabrać jeszcze VILGEFORTZ. W tym składzie zagraliśmy 5 koncertów na południu i w centralnej Polsce, a na 3 ostatnie, które graliśmy na północy, pojechaliśmy już tylko z VZ, gdyż Broda (wok/git) jest zdecydowanie lepszym muzykiem niż kierowcą, więc dla niego i reszty NEWBREED’ów kilkusetkilometrowa podróż mogłaby zakończyć się w najlepszym wypadku palpitacją serca…:))) Same koncerty wspominamy jako zajebistą zabawę, która dostarczyła nam również sporo bezcennego doświadczenia. Ludzie zgromadzeni w klubach (w sumie obejrzało nas ponad pół tysiąca „szatańskiej braci”, co jak na trasę bez gwiazdy należy uznać za sukces) przyjmowali nas bardzo ciepło i prawie zawsze coś się działo pod sceną. Chłopaki z towarzyszących nam zespołów co koncert pokazywali klasę i zawsze dawali z siebie wszystko. Widać było, że na scenie czują się nieco pewniej od nas, ale z występu na występ rozkręcaliśmy się i pod koniec nie czuliśmy już żadnej tremy, co pozwoliło nam w pełni skoncentrować się na rozruszaniu publiki. Trasę THE LOST KILLING SCREAM TOUR należy zaliczyć do naprawdę udanych i już mogę powiedzieć, że na przełomie marca i kwietnia ponownie ruszymy z NEWBREED na podbój naszych wspaniałych polskich klubów…:)))

Gdzie będzie można was zobaczyć i oczywiście usłyszeć?

Choć do trasy zostało już niewiele czasu, to muszę Ci powiedzieć, że nie jest jeszcze znany jej ostateczny plan. Na dzień dzisiejszy zamierzamy „pozostawić za sobą zgliszcza” (jak ja lubię takie „metalowe” powiedzonka!:))) w następujących miastach: Chorzowie, Czechowicach (-dziewicach?:))), Częstochowie, Krakowie bądź Olkuszu, Mławie, Olsztynie oraz Warszawie. Jeżeli chodzi o skład koncertów, to wiadomym jest, że „świętą trójcą”, która zwiedzi wszystkie kluby, będą VEDONIST, NEWBREED i SERPENTIA oraz że na poszczególnych koncertach wspomogą nas ADDER (Chorzów), ATROPHIA RED SUN (Chorzów, Częstochowa), LADY TEMPTRESS (Czechowice-Dziedzice, Kraków/Olkusz), DRAGULA (Częstochowa), ARREN (Kraków/Olkusz, Olsztyn) oraz DISCRY (Mława). A jak to wszystko sprawdzi się w praniu? Sam chciałbym wiedzieć! Polskie realia są takie, a nie inne i niczego w tym kraju pewnym być nie można. Przypomina mi się sytuacja z poprzedniej trasy, kiedy w jednym z miast zaczęliśmy znosić sprzęt do klubu, a barmanka zapytała się nas, co robimy, bo o żadnym koncercie jej nie było niewiadomo! Na szczęście wszystko się wyjaśniło i mogliśmy skoncentrować się na dewastacji narządów słuchowych wszystkich nieszczęśników spędzonych tego wieczoru na rzeź (oj, przechodzę sam siebie!:)))! Tak czy inaczej, zapraszam wszystkich tych, którzy nie mieli okazji zobaczyć nas ostatnio oraz tych, którym nasze występy przypadły do gustu, do poświęcenia jednego wieczoru na THE LOST KILLING SCREAM TOUR II!

Czy pojawiło się już jakieś zainteresowanie „The First Scream” ze strony wytwórni ?

Wiesz, tak naprawdę to nigdy nie myśleliśmy na poważnie o wydaniu naszej demówki. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że to tylko 20 minut muzyki i to takiej, która obecnie nie jest „na topie”. „The First Scream” w zamierzeniu był tylko środkiem, a nie celem i tego się trzymamy. Wydawnictwem tym chcieliśmy jedynie zasygnalizować, że powstał nowy młody zespół, który poważnie traktuje, to, co robi, nawiązać parę nowych znajomości i przygotować sobie grunt pod ten właściwy, pełnometrażowy debiut. Myślę, że efekt naszych działań przerósł oczekiwania, gdyż nie sądziliśmy, że muzyka VEDONIST odbije się aż takim echem w undergroundzie i że zbierzemy aż tyle pozytywnych opinii. Z taką sytuacją wiążą się również większe wymagania odnośnie naszego „drugiego krzyku”, ale myślę, że przy odpowiednich warunkach (czytaj: odpowiedniej ilości złocistego trunku:))) damy sobie z tym radę. A wracając jeszcze do samych wytwórni, to nawiązaliśmy kontakt z małą polską firmą, ale nie okazała się na tyle poważnym partnerem, żebyśmy się w to zaangażowali. Czekamy więc cierpliwie na naszą kolejną płytkę, nad którą prace są już w zaawansowanym stadium i wtedy postaramy się, żeby któraś z większych stajni wzięła nas pod swoje skrzydła…

Czy przypadkiem ten złocisty trunek jest niezbędny do dalszej egzystencji VEDONIST? Jeśli tak, to może dobrze by było poszukać sobie jakiś browar za sponsora? Chyba, że chodziło wam o herbatę, o koniaku nie wspomnę, a szczególnie tym podpalanym cukrem…

Taaak, właśnie o herbatkę i to tylko z cukrem, ale co najwyżej rozpuszczanym..:))) Myślę, że na razie nałóg nam nie grozi, choć, szczerze powiedziawszy, to nie pamiętam próby bez chmielowego trunku. Szczególnie gustuje w nim Bunos, który bez sześciu to w ogóle nie bierze gitary do rąk! Pamiętam, jak przed naszym występem w Olsztynie w ramach jesiennej trasy wlał w siebie 13 piw, po czym wyszedł na scenę i zagrał bodajże najlepszy koncert na objazdówce! A co zrobił później? Kiedy wszyscy pakowali sprzęt, on czmychnął do baru i „na szybciutko” wypił dwa kolejne za udany gig! W tej sytuacji może jednak warto byłoby pójść za Twoją radą i w zamian za logo browaru na okładce (a może zamiast okładki?!) mieć zawsze pod ręką to, co Vedoniści lubią najbardziej?:)))

To kiedy będzie można się spodziewać „drugiego krzyku”?

Wejście do studia zaplanowaliśmy na jesień tego roku i mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Prace nad nowym wydawnictwem idą pełną parą i wydaje mi się, że do wakacji następca „The First Scream” będzie już gotowy. W letniej przerwie planujemy mały odpoczynek od zespołu, żeby nabrać sił, no i, przede wszystkim, zarobić trochę grosza na nagranie płyty i na ewentualność, gdybyśmy nie znaleźli „chmielowego” sponsora.:))) Co do samej zawartości krążka, to szykujemy płytkę nieco odmienną od naszego demka i myślę, że będzie ona dla niektórych pewnym zaskoczeniem (a przynajmniej jej fragmenty). Duży nacisk położymy na rozbudowane aranżacje oraz umiejętne połączenie melodii (jej miłośnicy na pewno nie będą rozczarowani!) z ciężarem i szybkością. Na razie mamy gotowe gitary z solówkami do 5 numerów i muszę Ci powiedzieć, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jest tu zarówno dużo ciężkich, dynamicznych riffów, jak i melodyjnych zwolnień czy technicznych zagrywek, tak więc nawet wybredni słuchacze nie powinni się nudzić. Duże zmiany wprowadzą także nowe twarze w VEDONIST, czyli wspomniany już Bunos oraz Daffy, który zastąpił Psychola na stanowisku gardłowego. Ze strony tego pierwszego możesz spodziewać się bardzo przemyślanej, dopracowanej i pełnej melodii muzyki, a ten drugi będzie dbał, żeby nikt nie miał wątpliwości, że to death metal (jego niski ryk to miód na moje uszy!). To będzie naprawdę dobra płyta i nie mam wątpliwości, że pod każdym względem pobije „The First Scream”! Nic, tylko czekać, nie?:)))

AZAZEL TATTOO STUDIO & PIERCING???

A co? Czyżby Ozzy miał monopol na dziary?!:))) Nie, tak prawdę powiedziawszy, to jednak nie fakt ozdób cielesnych miał znaczenie przy umieszczeniu logo Azazela na naszej płytce (choć myślę, że po wakacjach zostanę już chyba jedynym Vedonistem bez cudnego wzorka), ale rysunek mający w zamierzeniu być okładką „The First Scream”. Wykonał go dla nas Baton (właściciel tego przytulnego studia) i gdybyśmy w ostatniej chwili nie poznali Xarica, to dzisiaj za cały layout płyty robiłby czarno-biały rysunek jakiejś wyłażącej z ziemi istoty ropuchopodobnej!:))) Jak już wiadomo, tak się nie stało, więc w ramach rekompensaty dla Batona, który pewnie nastawił się, że dzięki naszej muzyce jego okładka zawojuje świat, umieściliśmy logo Azazela w książeczce. Bo tatuaże robi naprawdę świetne…

Xaric zaprojektował wam okładkę, logo i całą oprawę graficzną CD. Bardzo profesjonalna robota. Myśleliście już o kolejnej oprawie w jego wykonaniu?

Jasne, że tak! My też uważamy, że odwalił kawał dobrej roboty i w tej chwili nie bierzemy nikogo innego pod uwagę, jeżeli chodzi o oprawę graficzną naszego przyszłego materiału. Chłopak jest uzdolniony artystycznie, a do tego potrafi swoje wizje przedstawić w sposób ciekawy i intrygujący, więc nie widzę powodu, dla którego kto inny miałby pracować z VEDONIST. Jakby tego było mało, to Xaric zaprojektował i wykonał naszą stronę internetową, którą również wszyscy chwalą – istny człowiek orkiestra!:))) Myślę, że gdy nabierze odrobinę doświadczenia, to bez przeszkód będzie mógł stawać w szranki z najlepszymi w tej branży! Przynajmniej tego mu życzę, bo to również bardzo równy gość. Jeżeli więc jakaś kapela zechce zrobić sobie profesjonalne „opakowanie” za nieprofesjonalne pieniądze, to niech wali do Xarica (namiary na niego znajdziecie na naszej stronce: www.vedonist.metal.pl). Warto!:)))

Miło się rozmawiało, dzięki za wyczerpujące odpowiedzi, ale niestety muszę to powiedzieć, gdyż taka jest kolej rzeczy – Ostatnie słowa należą do VEDONIST!!!

Oj, wiedziałem, że tego pytanka już mi nie darujesz, ale cóż – na kaprysy gwiazdorskie jeszcze za wcześnie…:))) Przede wszystkim dzięki, stary, za wywiad! Ja również miło spędziłem czas i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjdzie nam pogadać. Zanim dam Ci spokój, pozwól, że skieruję jeszcze dwa słowa do Czytelników: starajcie się zagłębić w polski underground, gdyż krąży po nim wiele wartościowych kapel, które być może nigdy nie wychylą rogów z podziemia, a szkoda byłoby, żeby przeszły niezauważone. Ponadto chodźcie na koncerty, bo są one kwintesencją tej muzyki i nigdy nie traćcie wiary w metal, bo bez Was to wszystko nie miałoby sensu! Aha! Zapomniałbym o najważniejszym: wpadajcie od czasu do czasu na naszą stronkę!:))) Tylko metal – tylko VEDONIST!

Dzięki współpracy Born to Die'zine & webzine z Metal Centre,
wywiad ten mogliście przeczytać również u nas.


Powrót do góry