ALASTOR – Wywiad z Marcinem Bilickim

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami przyszła pora na kolejny wywiad z kimś z obozu ALASTORA. Tym razem padło na gitarzystę Marcina Bilickiego, który przybliżył mi nieco szczegółów związanych z najnowszym wydawnictwem „Spaaazam”…

Witam! A zatem premierę „Spaaazm” mamy już za sobą! Czy jakoś szczególnie uczciliście ten dzień?

MB: Pytasz czy otworzyliśmy szampana z tej okazji? (hahaha) Nie, nie obchodziliśmy tego dnia jakoś hucznie. Myślę jednak, że nam wszystkim spadł kamień z serca. Ciężko pracowaliśmy nad tym albumem, premierę „Spaaazmu” przekładaliśmy kilka razy i w końcu kiedy gotowy krążek trafił na półki odetchnęliśmy. Dzień premiery był jednak dla nas początkiem kolejnego etapu ciężkiej pracy, bo musieliśmy zając się promocją „Spaaazmu”.

Jakie były pierwsze reakcje mediów?

MB: Reakcje były i są nadal bardzo pozytywne. Oczywiście bardzo mały promil to komentarze różne, obojętne, ale myślę, jest to kwestią gustu, o którym się nie dyskutuje. Przeważają jednak te pozytywne. Jesteśmy miło zaskoczeni dobrym przyjęciem po ponad 10 latach nieobecności.

A fanów?

MB: Dostajemy dużo maili, w których ludzie piszą, że miło się rozczarowali, bo nie wierzyli, że po „Żyj, gnij i milcz” uda nam się wrócić z tak dobrą płytą, to strasznie miłe. Po takich listach bardzo szybko ładują się nam akumulatory. Zauważyłem też, że na zbrutalizowanej scenie metalowej, która święci triumfy od wielu lat jest tez miejsce dla thrash metalu z ciężkimi, technicznymi riffami, ale też zrozumiałym, polskim wokalem, hahaha

W poprzedniej rozmowie – Mariusz zapowiedział, że „Spaaazm” będzie niepowtarzalny. Bardzo riffowy, bardzo melodyjny i Alastorowy z głębi duszy. I myślę, że miał rację :)…

MB: Oczywiście, że miał rację, bo taki miał być i z takim nastawieniem album był tworzony 🙂 „Spaaazm” miał wgniatać ciężarem gitar, solidnie osadzonymi riffami połączonymi z technicznymi zagrywkami.

Ale niestety, jak zapowiadaliście, nie pojawiły się też żadne akustyczne wstawki czy ballady. A przecież wcześniej pokazaliście, że ballady w waszym wykonaniu są naprawdę poruszające. Czy definitywnie odeszliście od tego typu zabiegów by nie zmiękczać tak dynamicznego i ciężkiego grania?

MB: Koncepcja jaką sobie założyliśmy przy produkcji „Spaaazmu” polegała na stworzeniu albumu mocnego, ciężkiego bez żadnych kompromisów. Dlatego w finalnej wersji porzuciliśmy myśl o balladowych utworach i akustycznych brzmieniach. Czy był to błąd? Nie traktuje tego w tych kategoriach. Słuchacze sami ocenią czy ta płyta potrzebowała takiego oddechu. Może na kolejnej płycie takie utwory się znajdą, wiesz to wszystko, to kwestia natchnienia, weny przy komponowaniu.

W sumie masz rację… Ten album przypomniał mi też czasy „Zła”, aczkolwiek „Spaaazm” jest jeszcze bardziej dopracowany pod względem tematycznym jak i brzmieniowym…

MB: Wiele osób mówi nam, że ta płyta przypomina im „Zło”. Myślę, że mianownikiem łączącym te płyty jest tu powrót do thrashu w jego najczystszej formie. Praca nad „Spaaazmem” trwała bardzo długo, bardzo dokładnie dopracowywaliśmy każdy fragment płyty. Robiliśmy wszystko, żeby być zadowolonymi z końcowego wyniku. Oczywiście jak to bywa, kiedy już odsłuchiwaliśmy ostateczną wersję po masteringu to okazało się, że każdy z nas coś by jeszcze zmienił. Osobiście uważam, że powiedzieliśmy sobie dość w najlepszym momencie bo takie dłuższe grzebanie przy utworach wyszłoby na ich niekorzyść, z pewnością straciłyby swoją świeżość.

…I wciąż nieźle kopie. Skąd nadal czerpiecie tyle energii by tworzyć taką energetyczną muzę?

MB: Słuchaj, ta energia w nas po prostu jest. To jest to coś czego nie można iść i kupić w sklepie. To jest miłość do muzyki, do dźwięków, chęć wyrażania się przez tą, a nie inną formę ekspresji. Wiesz to jest tak, że kumulujesz wszystkie swoje emocje, a potem chcesz je wykrzyczeć jak najgłośniej. Z Alastorem zawsze było tak, że pretekstem do powstawania kolejnych płyt, a jak wiadomo nie zdarzało się to zbyt często była chęć wykrzyczenia światu tych skumulowanych do granic wytrzymałości emocji związanych z otaczającą nas rzeczywistością.

A jak myślisz, czy uda się wam powtórzyć (a nawet przewyższyć) sukces albumu „Zło”?

MB: Sukces to bardzo duże słowo. Zresztą słowo „sukces” może być rozumiane różnie na wielu płaszczyznach. Wiesz czasy, w których wychodziły te dwie płyty różnią się od siebie znacząco. Głównie poprzez dostępność do mediów. Oczywiście w naszych realiach nie myślimy o sukcesie przez pryzmat ilości sprzedanych płyt bo rynek rządzi się swoimi prawami. Kiedy nie masz „milionów” do wydania to promocja nie jest największa, a internet z możliwością ściągnięcia „darmowo” całej płyty jest wszechobecny. Jednak skłamałbym, gdybym nie chciał, żeby płyta dobrze się sprzedawała. Natomiast naszym sukcesem będzie pozostanie dzięki płycie „Spaaazm” w świadomości słuchacza, gdziekolwiek on o nas usłyszy, czy na MySpace, czy na You Tube, czy dopiero przychodząc na nasz koncert. Szczególnie mam tu na myśli ludzi młodych ludzi, którzy nas wcześniej nie znali.

Dystrybucją albumu „Spaaazm” zajęła się coraz bardziej znana wytwórnia Fonografika, a konkretnie – Metal Mundus the division of Fonografika. Jak zaczęła się wasza współpraca z nimi?

MB: Od początku mieliśmy świadomość tego, że ciężko będzie przekonać firmy do zainwestowania w nasz materiał. To jest tak, że masz przekonanie do wartości artystycznej produktu, ale ludzie nie kwapią się żeby zainwestować w niego swoje pieniądze. Może poniekąd potrafię to zrozumieć, takie są czasy i trzeba liczyć na siebie. Wiedzieliśmy natomiast, że potrzebna będzie duża firma dystrybucyjna. W tym samym czasie Fonografika szukała firmy, która pomoże jej zagospodarować metalową część rynku wydawniczego. Porozumiała się z Metal Mundus i tak powstał ten twór wydawniczy. W związku z tym, że nie jesteśmy zespołem obcym na rynku, zaproponowano nam przetarcie śladów dla nowej firmy, a ponieważ lubimy takie wyzwania tak też się stało.

Jesteście zadowoleni z efektów współpracy?

MB: Myślę, że na razie za wcześnie jest, żeby oceniać naszą współpracę, docieramy się hahaha

Do utworu „Głową w mur” nagraliście teledysk? Dlaczego akurat do tego utworu?

MB: Szukając muzyki na pierwszy teledysk braliśmy pod uwagę kilka utworów. W sumie to każdy miał jakieś inne pomysły na teledysk, nie było jednomyślności. Pewnego dnia, zrobiliśmy burzę mózgów i uznaliśmy, że „Głową w mur” będzie najlepszy. Dlaczego? Może dlatego, że ma dobry, zapamiętywany riff, może dlatego, że ma dobry, chwytliwy refren, a może dlatego, że po prostu jest dobry hahaha

Zastanawiam się nad pewnymi kwestiami… Czy potrzebne było jakieś specjalne pozwolenie by zrealizować ten klip w tamtym miejscu (to jakaś kopalnia piasku?)?

MB: Koncepcja tego teledysku wyszła od reżysera, którym był Mateusz Winkiel. To on wpadł na pomysł wykorzystania żwirowni jako scenerii do tego teledysku. Jest tam też kilka scen kręconych w starej zamkniętej wieży ciśnień w Koluszkach, masakryczny klimat. Zresztą muszę przyznać, że praca z całą ekipą Manii Studio to była przyjemność, strasznie pozytywnie zakręceni ludzie. Co do kwestii pozwoleń etc. to nie znam szczegółów, ale pewnie na ładne oczy nas tam nie wpuścili. Myślę, że koncepcja wykorzystania tego miejsca była trafiona w 10-tkę i teledysk wyszedł świetnie, możecie go w tej chwili oglądać na naszej stronie www.alastor.pl oraz naszych profilach na MySpace i przede wszystkim YouTube.

Byli tam jacyś przypadkowi ludzie? A może znalazło się kilku fanów? 🙂

MB: Niestety nie, ale wiesz, nie jesteś pierwszy który zadaje mi to pytanie. Dlatego po głowie chodzi mi od dłuższego czasu pomysł teledysku na plan którego możemy zaprosić naszych fanów. Kto wie, może już przy drugiej produkcji do tej płyty słowo stanie się ciałem hahaha

I co najważniejsze… Sporo musieliście zainwestować by powstał ten teledysk? W sumie potrzebna była tylko ekipa filmowa ze sprzętem (bez rekwizytów, charakteryzacji, konkretnego scenariusza, etc.)…

MB: Wiesz, słysząc ile kosztują produkcje w Polsce to nie była może zawrotna kwota, ale nie ukrywam, że nasz budżet został przez ten teledysk mocno nadszarpnięty. Jednak patrząc na to z perspektywy osiągniętego efektu to nikt nie przejmuje się, że tak się stało. Alastor nie może sobie pozwolić na wydawanie kiepskich produkcji. Wbrew temu co mówisz, nie było tylko ekipy ze sprzętem, bo począwszy od scenariusza było wszystko co produkcji filmowej przynależy, natomiast niekoniecznie musi być to widać na filmie.

Za wami już kilka koncertów. Poza najnowszymi utworami co proponujecie publice z waszego archiwum?

MB: Ostatnio gramy bardzo dużo nowego materiału. Jednak Ci, którzy przyjdą nas posłuchać na koncercie usłyszą tez utwory ze „Zła” Zawsze gramy „Nieprawdopodobne”, żelaznym utworem w repertuarze jest „Oko z tyłu głowy” z płyty „Żyj, gnij i milcz”, ale ostatnio graliśmy też: „Homo”, „Idź”, „Zło”, „Wiem”. Można powiedzieć tak, że im dłuższy set tym więcej archiwalnych niespodzianek. Ciekawa historia miała miejsce 6 czerwca w łódzkim Empiku zlokalizowanym w CH Manufaktura, gdzie z okazji promocji płyty „Spaaazm” zagraliśmy krótki akustyczny set, a wśród utworów były dwa z płyty „Zło”: „Niespełnienie” i „Bez powrotu”. Także z tego miejsca zapraszam wszystkich na koncerty Alastora, bo zawsze możecie trafić na jakąś niespodziankę.

A przed wami kolejne poważne koncerty, np. w lipcu, w Warszawie z DEATH ANGEL, KATAKLYSM i KEEP OF KALESSIN, czy w sierpniu, w Szczecinie z FLOTSAM & JETSAM. Czy jakoś szczególnie przygotowujecie się do nich? W sumie już niejednokrotnie graliście z gwiazdami… np. z SODOM czy LIVING DEATH.

MB: Zagranie przed takimi zespołami to zawsze niezwykłe wyróżnienie, nawet jeżeli gra się jako support. My traktujemy te koncerty głównie jako możliwość dotarcia do nowego odbiorcy. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy „starzy” wiedzą, że wróciliśmy, a nie wszyscy „młodzi” nas znają. Jeżeli chodzi o przygotowania, to my zawsze przygotowujemy się do wszystkich koncertów, niezależnie od tego, czy gramy z Death Angel, czy jakiś mały koncert, w małym klubie. Jeżeli ktoś przychodzi na nasz koncert i chce nas słuchać to z szacunku dla niego chcemy zagrać najlepiej jak potrafimy.

Który to już raz zagracie na S'thrash'ydle? Tamtejszy zamek tworzy niepowtarzalny klimat…

MB: Wiesz gram w Alastorze ponad 3 lata, Sthrashydło znam niestety tylko z opowiadań, ale jakie to są opowiadania hahaha Bardzo fajnie, że znaleźli się ludzie, którzy postanowili wskrzesić tę imprezę. Sthrashydło było jedną z niewielu cyklicznych imprez, które miały swój niepowtarzalny charakter i obrosły swego czasu legendą. Być może masz rację, że ważną rolę w budowaniu tego klimatu odgrywa tu zamek.

Ale chyba największe wyzwanie czeka was na Unholy Fest w Czechach? Tam to dopiero będzie skład…

To już chyba nieaktualna sprawa…..

No cóż szkoda… Co jeszcze przed ALASTOREM?

MB: Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele koncertów do zagrania i kilka płyt do nagrania. Pomysłów na nowe albumy na pewno nam wystarczy, ważne, żebyśmy mieli dla siebie tyle cierpliwości, ile mamy obecnie.

A zatem dzięki za rozmowę! Słowo na zakończenie…

MB: Pozdrawiam wszystkich czytelników portalu Metal Centre. Zapraszam Was na nasze koncerty, do zobaczenia pod sceną!

Zdjęcie 2: Lilka Lejczer Bryczewska
Zdjęcie 3: Dariusz lazzaroni Łasak
www.alastor.pl
www.myspace.com/alastorkutno
www.youtube.com/user/AlastorThrashMachine


Powrót do góry