IMAGINOID – Wywiad z zespolem

Antygwiazdorzy, antypozerzy, antyanty. Znienawidzeni w branży, choć publika ich kocha. Nieprzewidywalni skandaliści. Happeningowcy prezentujący postawy antywizerunkowe i proklamujący swój totalny tumiwisizm. Obrazoburczy niczym sam Johnny Rotten. Niektórzy, kiedy się dowiadywali, że idę zrobić z właśnie tymi niepewnymi typami wywiad, pukali się w czoło. Punkowcy heavy metalu. Charyzmatyczni w swej prostocie i bezpośredni w obejściu. Azali to wszystko tylko pozy? Ja, czyli wasz ulubiony wywiadowca, muszę przyznać się do dziennikarskiej porażki, bo jaki jest zespół IMAGINOID, ja przynajmniej się nie dowiedziałem, gdyż posługują się dezinformacją i szwindlem w staropunkowym stylu. Mówią np. że uwielbiają tanie wina, i mówią to z takim przekonaniem, że ja choć widzę w barku stojącego burbona, zaczynam być świecie przekonany, że jest jak mówią. Przyznaję, taki wywiad to pewnego rodzaju dziennikarska egzotyka. Nie wiem, ile z tego, co mi zdradzili, należy brać serio. Rozstrzygnijcie sami. Ja się poddaję. Myślę, że przez najbliższy miesiąc po tym wywiadzie nie dostaniecie w żadnej legionowskiej aptece żadnych środków uspokajających. Ostrzegam! nie podzielę się zapasami z nikim! Tym razem nawet kobiecy wdzięk nie pomoże. Wy tu sobie czytajcie, a ja tymczasem idę do piwnicy walić się młotkiem w głowę. Ciao!
Ps. Wywiad został okrojony przez wewnętrzną cenzurę.

Przedstawcie się, kto jak się nazywa i jaką pełni funkcję w zespole.

Grzesiek (Grz): Grzesiek na gitarze, Grabarz na perkusji, Gruszek na basie, Bartek na gitarze i nieobecny dziś Kuchy na wokalu.

Bardzo ładnie. Czas chyba zdementować te fałszywe informacje na waszej stronie, że zespół powstał w połowie XIX wieku. Kiedy założyliście zespół, i kto się do tej pory przez niego przewinął?

Grz: W roku '94 założyliśmy zespół, graliśmy z Kemotem na garach i z Kuchym, później Gruszek do nas dołączył, później jeszcze Gośka, która grała na klawiszach, no ale teraz gramy bez klawiszy. A potem Kemot został wymieniony na Grabarza parę lat temu.

Grabarz (Grb): W ramach przeglądu technicznego.

Dlaczego zdecydowaliście się grać bez klawiszy, bez owej wspomnianej przez ciebie Gośki?

Grz: Bo nie mieliśmy sprzętu.

Czy chodziło wam może o to, żeby przyostrzyć brzmienie?

Grz: Właśnie nie.

Grb: Chyba w drugą stronę.

Grz: W sumie lżej gramy, na początku żeśmy thrashowo deathowo grali, a teraz bardziej chyba rockowo.

Jak byście sami określili, co wy w zasadzie gracie?

Grz: No właśnie, sami nie wiemy.

Gruszek (Gru): Jak Slayer z Sisters of Mercy.

Grz: O to dobre jest. Trochę jak mieszanka Slayera z Sisters of Mercy. To nawet fajnie medialnie brzmi.

Slayer? Z której płyty?

Grz: “Show No Mercy”. Bo ja tylko jeden numer znam.

Nazywaliśmy się w przeszłości…

Grz: Nazywaliśmy się Havoc, potem Malfator, Lesbian Liberation, potem Odium, ale jak się dowiedzieliśmy że powstają co roku nowe kapele, i wszystkie się chcą nazywać Odium, to myśmy się zdecydowali, że już nie chcemy być w takim razie Odium. Bo graliśmy na przykład na koncercie z drugim zespołem Odium…

Gruszek (Gru): a oni byli strasznie ch……. i nie chcieliśmy psuć sobie reputacji.

Grz: A poza tym dostawaliśmy maile z różnych zinów, żebyśmy dawali wywiady, a to nie o nas chodziło. Tak że odpisywanie przez nas na te wywiady nie było w interesie tamtych kapel. Bo myśmy niefajnie odpisywali. Przysłał np. kiedyś pytania zin portugalski, czekaj jaką on miał nazwę, coś tam ancient i very black było, i odpisałem im na wywiad. Nie wiem, czy go zamieścili, ale chyba norweskie Odium mnie od tamtej pory nienawidzi.

A dlaczego Imaginoid?

Grz: Bo taki był tytuł jednego kawałka z pierwszej demówki. A poza tym jest to wymyślone przez naszego wokalistę słowo, więc jest duża szansa, że nikt tak się nie będzie nazywał.

Co jakiś czas udzielaliście się w różnych projektach. Czy nadal to robicie?

Gru: Ja gram nadal w Skiermachcie.

A co to za kapela? Co gracie?

Gru: Nie wiem. Grzesiek, co my właściwie gramy teraz w Skiermachcie?

Grz: On gra taką nową falę. Od 30 lat grają to samo i od tylu lat na nic nowego jakoś nie wpadli.

Grabarz, ty kiedyś grałeś w z Bartkiem w jakimś projekcie.

Grb: A faktycznie! W Coup de Grace, razem z Filipem, Hrynkiem, Wujkiem i gościnnie z Muchą. Był to bardzo fajny projekt. Myślę, że przestaliśmy grać ze względu na upojenie się owacyjnymi recenzjami po koncercie w Wyszkowie. I to wystarczyło. W gruncie rzeczy, to nie wiemy dlaczego. Tutaj jest taka zabawna mentalność tzw. członków zespołu, że nie ważne, czy się zagra koncert, czy się nagrywa np. demówkę, bo wtedy wszyscy sobie biorą wakacje. I taka jest norma. To jest taka częstotliwość jak w Imaginoid, tyle że cykl jest dłuższy.

Jak wygląda wasza działalność koncertowa? Jakie macie najmilsze wspomnienia z koncertów?

Grb: Zdecydowanie w Pułtusku, kiedy supportował nam Closterkeller. Może Gruszek to najlepiej pamięta…

Gru: Ja nie pamiętam, bo to wy to widzieliście.

Grb: No to ja opowiem. Kolega na scenie pytał, czy sum szumi w trzcinie…

Grz: Koncert graliśmy na świeżym powietrzu i graliśmy ostatni a przed nami grał Closterkeller. Ponieważ mieliśmy tak naprawdę grać jako pierwsi, ale wyszło jakoś tak, że graliśmy na końcu, złoiliśmy się więc dość mocno i Gruszek właśnie wchodząc na scenę zaproponował pani z Closterkeller, żeby już spierdalała…

Chcecie, żeby to puścić? A dlaczego graliście jako ostatni?

Grz: To nie od nas zależało generalnie. Organizatorzy dali dupy.

Grb: Najlepsze jest to, że za ten jeden koncert dostaliśmy pieniądze.

Jakie emocje towarzyszą wam w czasie powstawania nowych numerów? Czy to wynika z potrzeby, czy też jest to na ogół przypadek…?

Grb: Generalnie chłopaki palą w domu wszystkie partytury, w związku z czym wszystko potem musi jechać z głowy. A ponieważ ja do tego mam sklerozę, to cykl powstawania nowych numerów jest porównywalny do cyklu grania koncertu, czy nagrywania demówki. Dziś słyszałeś nasz cały dorobek z ostatniego roku.

[usłyszałem 3-4 numery – przyp. Emanuel]

Grz: Gramy od 8 lat, a wymyśliliśmy 15 kawałków.

Ile w takim razie trwa wasz jeden gig?

Grz: Jak nam dadzą. Możemy grać pół godziny, możemy i półtorej. Materiału tyle mamy.

A nie myśleliście nigdy, żeby jednak wejść do studia zarejestrować wszystko i wydać to?

Grz: Myśleliśmy, ale to się na razie skończyło.

Grb: Była taka rozmowa, pamiętasz może, Grzesiek, co byśmy zrobili, gdyby ktoś nam dał pieniądze na nagrania.

Grz: Yhym.

Grb: I tak. Stwierdziliśmy, że zastawilibyśmy wszystko tanimi winami i wypilibyśmy sobie drogę do materaca, żeby usiąść, a potem się zobaczy.

Grz: Nie no, wiesz, to wymaga dużego wysiłku organizacyjnego, który po prostu jest nam obcy.

Grb: Tak się złożyło, że zmysł organizacyjny ominął nas szerokim łukiem.

Ja słyszałem o waszym zatargu z satanistami podczas koncertu w Kotłach w Warszawie.

Grb: Wersje generalnie są różne. W ogóle to był bardzo udany koncert, bo to był swoją drogą mój pierwszy występ na żywo w tym składzie. Ok. 300 osób przyszło do w sumie małej sali. Było niesamowicie. I jak to w przypadku takich koncertów bywa – wszyscy na czarno, długie pióra, grobowe miny itp. No i nagle wychodzi zespół, który się szumnie nazywa Odium. Nie wiem, czy ktoś z nas miał czarną koszulkę, albo czarne spodnie, raczej nie, nie podejrzewam. Grunt, że kolega Kuchy wszedł na scenę w wełnianej czapie, w kożuchu narzuconym na gołą klatę i z białymi bokserkami, które uroczo świeciły się w ultrafiolecie. Wyszedł z Sofią w ręku – nie było tak najgorzej wtedy, – rozejrzał się bystrym okiem po sali i zapytał: „Przepraszam bardzo. Hm. Czy są tu jacyś sataniści?” No i kwestia była taka, że po występie do Kuchego podszedł jakiś człowiek i zapytał tymi oto słowy: „Czy masz coś przeciwko satanistom?”. Jarek zbystrzał, zastanowił się, odpowiedź a) zaraz dostanę w mazak, odpowiedź b) zaraz dostanę w mazak. No i się zastanawia. W końcu mówi: „no wiesz, stary, wielu z nich to moi bardzo dobrzy znajomi…”, na co koleś ponoć: „Ja też ich nie lubię!”

Gdzie planujecie w najbliższym czasie koncert?

Grz: Znaczy tak. Koncerty nasze odbywają się na takiej zasadzie. Jak ktoś do nas zadzwoni, żebyśmy sobie zagrali, to jest ten koncert. Raz sobie zorganizowaliśmy koncert sami i wyszło fatalnie, bo cała reszta, która się tym miała zająć, nie potrafiła się tym zająć, np. realizator. Zresztą zawsze jest problem z realizatorem. Ci ludzie, którzy siedzą za gałkami, nie potrafią miksować takiej muzyki zazwyczaj. W związku z tym nie planujemy żadnych koncertów. Jak ktoś do nas dzwoni, to gramy. Ale ostatnio nie dzwoni, to nie gramy.

Grb: Z drugiej strony projekt Coup de Grace miał niesamowity zmysł organizacyjny. Na przeglądzie piosenki punkowej „Cegła” jakoś tak się stało, że graliśmy z Imaginoidem. Fajnie, wszystko fajnie, super. Przyszli posłuchać tego m.in. nasi znajomi z Coup de Grasse, i tak jakoś chłopakom się zeszło na to żeby zagrać. No to poszliśmy do organizatora i bez wcześniejszych ustaleń pytamy się: „no to kiedy wchodzimy?”. Organizator zbaraniał i pyta: „Jak to?”. To my: „No chyba Jarek dzwonił?”. A on: „Nnno dzwonił. Dobra, dobra, w ile czasu dacie radę znieść sprzęt?”. I się wkręciliśmy. Filip poleciał przez miedzę, my tam przywieźliśmy jakieś graty, ustawiliśmy się, odstawiliśmy fajnego hard core'a, Mucha skakał, Jarek śpiewał, Hrynka nie było akurat [członkowie Coup de Grace – przyp. Emanuel]… Całość skończyła się wielką rozpierduchą i efekt był taki, że gwiazda wieczoru nie mogła zagrać.

A nie myśleliście o tym, żeby na realizatora podrzucić kogoś, kto by dobrze znał materiał?

Grb: W gruncie rzeczy mogłaby to być moja albo jego dziewczyna.

Grz: Wiesz, to nie jest tak, że na koncercie pozwolą ci dać swojego realizatora. Po prostu jest gość, który bierze za to kupę forsy…

Grb: Chyba że podjedziesz z własnym mikserem i wygonisz tamtego z krzesła.

Grz: No właśnie, trzeba by to brutalnie załatwiać.

Grb: Nie da się takich układów załatwić.

Grz: W zasadzie na to mogą sobie tylko duże kapele pozwolić, ale wtedy przywożą cały swój sprzęt, bo dostają za to dużą forsę i tak to działa.

Grb: Tak jako ciekawostka. W Pułtusku podchodzi do mnie realizator i się pyta, czy mamy swój mikser z ustawionymi parametrami mikrofonów. Ja tam przynajmniej zdębiałem.

Czy uważacie się za zespół podziemny czy nadziemny?

Grb: Nadziemny. Gramy nad garażem.

A czym się różni podziemny od nadziemnego?

Grb: Nie wiem.

Grz: A ja wiem. Że nadziemny ma firmę.

Tzn., że ktoś go wydaje, tak?

Grz: Tak, tak. A podziemnego nie. To my jesteśmy podziemny. Tak. Muszę przypomnieć taki niuans w naszej historii, że kiedyś mieliśmy propozycję, by wydać demówkę, jaiegoś splita… Jak się nazywała ta firma? Wild Rags.

Grb: Tak? Czemu o tym nie wiem? Jak do tego doszło?

Grz: Nie wiesz, bo żeśmy się nie zgodzili, bo oni powiedzieli, że biorą prawa autorskie do naszych numerów i żadnej kasy z tego nie dostaniemy. A jak się dowiedziałem, to ta firma ostro przeładowała w większość kapel, z którymi współpracowała, więc nie było sensu.

Co znaczy przeładowała?

Grz: Dokładnie nie wiem, chodzi o to, że ktoś podpisał z nimi kontrakt na wydanie płyty, płyty nie było, a prawa autorskie i tak przeszły, bo takie mieli klauzule w kontraktach. Tak więc kapele nic nie mogły zrobić z materiałem, nie dostali za to forsy, a płyty i tak nie było na rynku, ani nigdzie.

Czyli jednym słowem „złodzieje”?

Grz: No tak.

Przypomnisz może jeszcze raz nazwę?

Grz: Wild Rags, czyli „dzikie szmaty”.

Tak więc, kochane dzieci w Stanach. Uważajcie na tę firmę. Czy utrzymujecie jakieś kontakty z innymi kapelami?

Grz: Nie, teraz już nie. Jeszcze kiedyś to nam się chciało. Nawet kiedyś ziny kupowaliśmy, albo mieliśmy takie kontakty, że się wciągaliśmy nawzajem na koncerty. Ale nie lubię black metalu.

A co sądzicie o nu-metalu? Ja nie lubię nu-metalu, jeszcze chciałem powiedzieć.

Grb: Ja w ogóle nie wiem, co to jest.

Grz: Nu-metal to jest właśnie Papa Roach.

Grb: Nie wiem, nie znam.

Grz: No, to jest taki neoamerykański grunge.

Grb: Łoo Jezuu….!

Grz: Nie no, niektóre kapele są rzeczywiście… np. Limb Bizkit nie lubię, ale Korna lubię.

Grb: A jak się nazywa to coś, gdzie 9 gości gra w nich?

Grz: Slip Knot

Grb: A, no! No to oni są dobrzy!, oni są dobrzy, oni są spoko.

Grz: Ale w każdym gatunku większość kapel to gówno.

A czego w domu słuchacie zazwyczaj?

Grz: W tym tygodniu słucham Fantomasa, płyty Director Scut.

Grb: Masz Fantomasa?

Grz: Ja mam tylko koncertówkę, na dwóch płytach, na mp3-kach.

Grb: Ooo… super.

Ja nie wiem, jak tam jest teraz w prawie, jeśli chodzi o mp3. To prawie jak za narkotyki są kary za posiadanie.

Grb: Ja mam tylko cztery tysiące. Nie wiem, czy to jest karalne?

Grz: Ja mam bo sobie kupiłem oryginała i sobie przegrałem!

Co sądzicie o czymś takim, co się nazywa pęd za modą?

Grb: Gdyby było coś takiego u nas, to byśmy house grali.

Grz: Ja jestem za tym. Jestem za pędem za modą, bo wtedy jest lepiej i fajniej. Nie wiem za bardzo, dlaczego.

A nie sądzicie, że wtedy bylibyście zawsze 5 minut za kimś, kto jest prekursorem danego stylu?

Grz: Nie, źle mnie zrozumiałeś. Ja jestem za tym, żeby inni to robili, nie żeby my.

Acha.

Grz: Bo wtedy zostanie więcej miejsca dla nas – indywidualistów.

Grb: Otóż to.

Grz: Zresztą my i tak gramy dość modnie. Jeśli ktoś usłyszy nasze piosenki to są całkiem dość modne. Tak mi się wydaje.

Gru: Właśnie, jak się nazywa ten czwarty utwór na demówce, werblowy. Jest taki… ładny…

No to jedziemy po kolei. Czy możecie przedstawić waszą dyskografię? Nie wydaliście w końcu niczego nigdzie?

Grz: Pierwsze nagraliśmy demo… kiedy my żeśmy nagrali to demo, Gruszek? parę lat temu. z pięć chyba. tytuł 'complaint'. I to nagraliśmy jako Odium wtedy.

A co było potem?

Grz: Pewnie jakaś następna demówka. No w sumie to jest nią ta ostatnia, bo my w sumie dwie nagraliśmy.

Grb: Dwie tylko?

Kiedy żeście tę drugą nagrali?

Grz: Sorki, poczekaj. Trzy są, bo jeszcze jedną nagraliśmy na samym początku, przed „Complaint”, w Miejskim Ośrodku Kultury. No… nie jest to dobra demówka. Chyba się nie nazywała nijak.

Jakie były losy tego?

Grz: Hmm… W jakimś radiu puścili to parę razy. I tyle chyba. Jeszcze jakieś recenzje do tego były. A właśnie, do tej demówki „Complaint”, też było parę recenzji. W „Ill – Literatury” była na przykład jakaś.

Grb: Ja coś nawet znalazłem w internecie. Ale pamiętasz było coś jeszcze w Shadow cóśtam.

Grz: W Shadow Dream? Na składance, tak, było coś takiego.

W Shadow czy Shallow?

Grz: Sh…Shadow.

Gru: Shut up motherfucker.

Grz: A ta 3 demówka, to jest “Fortissimo”

To jest ta, z której pochodzi „Jak Lew”

Grb: Like a lion in a zion…

Grz: A właśnie, bo my jeszcze reggae lubimy. Nie gramy reggae, ale lubimy.

Co znajdziemy na waszej ostatniej demówce w skrócie?

Gru: Dwa polskie numery, „despertamiento” – to jest numer po hiszpańsku, „To Nobodaddy” – jest na podstawie prozy Blake'a chyba. Taki grindcore'owo bluesowy numer. I inne.

Zauważyłem, że chyba na każdej demówce macie jakiś numer po polsku. Z czego to wynika?

Grz: Wiesz, to nasz wokalista pisze teksty i to od niego zależy tak naprawdę. Nie ma go w tej chwili, ale mogę powiedzieć, że mi się też bardziej podobają polskie teksty.

Gru: Nasz wokalista to indywidualista. Nie mamy wpływu na to co robi.

W takim razie, kto u was jest takim motorem napędowym? Jeżeli tak można określić?

Gru: To dobre pytanie. Wszyscy chyba jesteśmy takimi małymi motorkami, które tworzą jeden silnik.

Czy uznacie się za zespół przyjaciół?

(w odpowiedzi puszczony numer zespołu pt. „Jak lew” – nie wnikam co to ma znaczyć)

Słyszałem, że macie ciekawy stosunek do służby wojskowej.

Gru: Nikt z nas nie był w wojsku, nad czym bolejemy, ale armia polska nie chciała nas wziąć, choć nam zawsze zależało na tym, żeby zrobić karierę w wojsku.

Grz: Zwłaszcza, kiedy zobaczyliśmy, na jakim żenującym poziomie są orkiestry wojskowe, chcieliśmy wprowadzić pewne zmiany, żeby zmodyfikować nie tylko jakość i technikę granie, ale wypromować jakiś nowy repertuar. Próbowaliśmy występować w zbrojach husarskich.

Gru: Ale niestety Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie nie chciało nam ich wypożyczyć.

Grb: Tak więc, odtąd byliśmy zmuszeni występować w samych stringach.

Wasze okładki rzucają się w oczy. Kto je projektuje?

Gru: Nasze okładki projektuje Jarosław Cezary Kucharczyk. Nasz bohater.

Wasz wokalista? Naprawdę? Czy ma jakieś specjalne predyspozycje do tworzenia grafiki?

Gru: Jakieś.

Grz: Jest mistrzem robienia okładek naszego zespołu.

Kim jesteście, kiedy nie gracie?

Grz: No właśnie, Jarek jest grafikiem.

Gru: Kim ja jestem… Dobrze opisał to zespół D.R.I. w piosence „Who Am I” – Dirty Rotten Imbecylem? Mam w domu wspaniałą kolekcję znaczków i motyli. Zapraszam wszystkie koleżanki do siebie, a nawet przysłuchujący się teraz koledzy chętnie się zapewne przyłączą do tego.

Bartek D. (BD): Kim ja jestem? Żigolakiem

Grz: Zigolakiem czy Rzygolakiem?

Grb: Co chcesz? Taki zawód też jest potrzebny.

No tak. A ty, Grabarz, przyznasz się?

Grb: Za chwilę będę politologiem. Jeśli nie już.

Czy jakieś wątki polityczne przesiąkają do waszych tekstów?

Gru: Zdecydowanie nie.

Grz: Absolutnie.

Co sądzicie o subkulturach? Np. punkowcy, ojowcy, weganie?

Grb: Wagini?

Gru: Jesteśmy za. Jesteśmy trochę wynalazcami tego ruchu.

Czy uważacie się za ludzi poważnych, dorosłych i uczciwych?

(przez chwilę chyba zapanowała powaga)

Grz: Ja jestem tylko uczciwy.

Gru: Chcielibyśmy być uczciwi.

Grb: Ja chciałbym być dorosły.

Spróbujcie opisać siebie nawzajem. Gruszek, jakim człowiekiem jest Grabarz?

Gru: Romantyczna dusza, ciepłe usposobienie, kocha swoją dziewczynę. I psa.

Grz: Ja chciałem tylko dodać, że Grabarz ma w lodówce Colę, a jak go prosiłem o coś do picia, to powiedział, że nie ma nic do picia. Jest wielkim ch…….. i nie mam nic do dodania.

No, tego ch…… to będę musiał sobie darować.

Grb: Ja chciałem sprostować. Dementi. Nie byłem świadom posiadania Coli w swojej lodówce.

Ok. Grbarz, a co ty powiesz o Grześku?

Grb: Grzesiek uświadomił mi, że mam od czasu do czasu Colę w mojej lodówce.

Ale jakim jest człowiekiem?

Grb: Skrupulatny.

Gru: Generalnie ma Boga w swoim sercu. To dobry dzieciak.

Grzesiek powiedz coś o Bartku?

Grz: To taki równy chłopak i ma jędrną dupcię i bardzo mnie pociąga…

Gru: A nasz kolega Kuchy…

Grb: Nie ma jędrnej dupci!

Gru: Nie! O naszym koledze możemy powiedzieć kilka ciepłych słów. Kuchy, którego tu niestety nie ma, bo siedzi w Londynie, wyjechał tam stracić swe dziewictwo z jakąś jędrną… yyy, dodam, że nie najmłodszą. Jarek od dawna zdradzał swe fascynacje sex-turystyką, bo chciał zrealizować swe największe marzenie i inspirację w seksie analnym.

Grb: Ostatnio przysłał nam pocztówkę z dworca ZOO. Nie wiem, co miał na myśli.

BD: Nie będę się wypowiadał, dopóki mi nie odda 3 baniek. Nie, to tylko żart. Kuchy to fajny chłopak.

Gru: Dobry dzieciak. Trochę więcej pieprzy.

Grz: I to głupot szczególnie. Od paru lat.

Z jakimi problemami spotykacie się zazwyczaj grając?

Grb: Że chłopaki partytur nie przynoszą.

Gru: Ci durni organizatorzy koncertów, nie płacą za to pieniędzy żadnych.

Grz: I że jak robimy próby, to nikt na nie chce na nie przychodzić. I że nie chce nam się grać w sumie.

Grb: Generalnie, jak się robi próby, to więcej jest tych breaków tak zwanych, niż grania.

Grz: A poza tym, my bardzo lubimy improwizować. Kiedyś wydamy taki limitowany trzypłytowy album z samymi improwizacjami.

Gru: Digipack – bo wtedy droższy będzie.

Grz: Tak, i będzie zawierał dwanaście płyt.

Gru: Dwanaście płyt i galerię fotosów naszych z imprez.

Grz: Yhym.

Czy nazwiecie się osobami tolerancyjnymi?

Gru: Jak najbardziej.

Grb: Oczywiście.

Gru: My tolerujemy to, że Grzesiek jest inny. Jesteśmy tolerancyjni.

Grz: Tak, tak, jesteśmy.

Gru: Ja kocham instytucję kościoła katolickiego. Cześć chłopcy!

Grz: A. I jebać faszyzm, ja chciałem powiedzieć jeszcze tylko. To jest moje przewodnie hasło.

Grb: Ja bym tu rozszerzył to hasło na: „jebać faszyzm w kościele” jeszcze.

(wyraźne ożywienie, ogółem) …właśnie… właśnie…

Gru: Dyktaturę czarnych!

W związku z tym, co sądzicie o satanizmie?

Gru: Dobre pytanie. To jest tak drażliwy i niebezpieczny temat, że lepiej go nie poruszać.

Grb: Właśnie, bo tam jest jeszcze neo-poganizm.

Gru: Ni, i będą cięci na nas.

Grz: Ja powiem tak. Nie chcemy być kontrowersyjni, bo liczymy, że te dzieciaki takie pojebane, które są satanistami, kupią nasze płyty, no nie? (śmiechy) ale chodzi o to, że w zasadzie, jeślibyśmy mieli udzielić szczerej odpowiedzi, to ja nie lubię satanistów, bo są leszczami. Może powiedzmy tak, oni są dla mnie głupi jacyś.

Gru: Malują się, a my nie lubimy facetów, którzy się malują, po prostu dla zasady.

Grz: No właśnie. Ale, jeśliby ktoś chciał kupić naszą płytę, to tak, i nawet szataniści welcome.

Co sądzicie o takiej popularnej doktrynie, która bardzo ludzi pociąga do satanizmu, że jest to jedyna religia, która jest blisko człowieka?

Grz: Ale to wszystko jest takie względne. Bo tak, wszystko zależy od tego, czy uważa się Szatana jako dokładną odwrotność Boga, co jakby od razu zakłada, że Szatan jest Bogiem. Tak, że trzeba stosować się do jego nakazów. Skąd się biorą te nakazy? Biorą się stąd, że są dokładnie odwrotne do nakazów chrześcijaństwa. No i w zasadzie i tak wszystko się opiera na chrześcijaństwie. Więc dla mnie są leszczami, tacy ludzie, którzy coś takiego wyznają. (śmiechy)

Gru: Tak na marginesie chciałbym polecić i zareklamować kreskówkę z TV4 „Dragon Ball”, gdzie występuje znana postać wśród dzieci – Satan Słoneczko. (śmiechy)

Grb: Ale nie, nie… ja myślę, że z tym satanizmem to romans miał każdy. No porozmawiajmy chociażby o „Szatanie z siódmej klasy”, (śmiechy) który jest utwardzeniem i fundamentem ideologicznym naszej społeczności. Gdybyśmy – moim zdaniem – gdybyśmy mieli określić coś jako manifest, to jest chyba to.

Gru: Czyli o czym to świadczy? Że z satanizmem mamy do czynienia od najmłodszych lat życia, na co dzień, dosłownie, no… (śmiechy) Po prostu wszędzie nas atakuje radio, telewizja, prasa. Koledzy nawet… (śmiechy)

Czy to prawda, że nosicie się z zamiarem, by kolejny raz zmienić nazwę?

Grz: Tak, to prawda, że tak i będzie to pluszowy szatan.

Grb: Dla ułatwienia dodajemy, że na okładce też będzie pluszowy szatan.

Grz: Tak, tak – tak. Pluszowy, futrzany… to trudno teraz powiedzieć.

Grb: Tak, i właśnie ruszamy z kampanią promocyjną do happy mealu w Mc Donald's.

Gru: Tak i jeszcze zagadka dla naszych fanów przyszłych. Jakiej płci będzie ten pluszowy szatan?

Grb: Właściwie można to poddać referendum. Takie głupoty teraz się poddaje.

Gru: Nagroda to parę kaset pirackiej firmy MG (śmiechy). MG Records.

Grz: Z zespołem BLOOD! Bardzo polecam zespół BLOOD!!! (śmiechy) To taka niemiecka grindcorowa formacja. Fan-ta-sty-czna, naprawdę. Same przeboje grają! Zwłaszcza „The Head of the Dead Cat” to 7 sekund – mój ulubiony utwór w historii heavy metalu.

Grb: O ja pierdolę! …

(przyznaję, że po tej wypowiedzi, przez minutę usiłowano mnie podnieść z podłogi – przyp. Emanuel)

Na jakie pytanie odpowiedzielibyście z całkowitą powagą?

Gru: O długość naszych członków.

Grb (śmiejąc się): Hej! Tu nie ma żartów!

Grz: Teraz jest moda na kontrowersje i właśnie dlatego jesteśmy tacy. Normalnie jesteśmy cisi. Mamy domki z ogródkami i samochody mitsubishi stojące na podjazdach.

Gru: Dokładnie. A generalnie udzielamy się w przykościelnych szkółkach niedzielnych.

Grz: I jesteśmy zaprzeczeniem.

(pauza)

Gru: Niby czego?

Grb (growlując): Zła….!!!!!!

Grz: Metalowca!

Gru: Złego metalowca, może o tak.

W wasze wypowiedzi wkradł się wątek wiary, kościoła i religii…

Gru: Yhym.

…czy wierzycie w Boga?

Grz: Ja wierzę!

Grb: Oczywiście, że tak, oczywiście, że tak. Wielu z nas miało wspólny romans z kultem Swaroga.

Gru: Dokładnie.

A jak sądzicie, czy wasza… eee, jakaś tam wiara, powiedzmy w tego Swaroga… (śmiechy)

Gru: Kolega chyba Behemota ubóstwia, widzę… (śmiechy) Zapisz Be-he-mot-ha.

…czy ma jakiś wpływ na waszą twórczość?

Gru: Wiara?

Grz: Chyba raczej nie.

Gru: Bóg?

Grz: Bóg, Honor, Ojczyzna? Nie.

Czy nazwiecie w związku z tym wszystkim waszą muzykę, muzyką złą?

Gru: Jaką?

Grb: Iwil, albo iwol.

Grz: Morbid Music. W zasadzie to jest dobre. Nie nazwalibyśmy. Nasza muzyka jest odprężająca, taneczna.

Gru: Płynie prosto z naszych serc.

Grz: Przy niej można się pobawić, przy niej można się zrelaksować, można nabrać sił po weekendzie na nowy pracowity tydzień.

Gru: I można wspaniale kochać się z dziewczyną. Lub jak kto woli.

A dlaczego właściwie zaczęliście grać?

Gru: No właśnie. Kurde.

(krępująca cisza, słychać tylko) …yyy… eee… yyyy…

No nic. Cisza. Ja to zapiszę potem w wywiadzie, że mieliście problem z odpowiedzią.

Grz: Ja to chciałem być sławny.

Gru: A tak generalnie, to chcieliśmy się zbuntować przeciwko systemowi.

Grz: Ale nam przeszło.

Grb: Ja chciałem zerwać kajdany, ale za mało kaszy jadłem. A wpływ na ten młodzieńczy bunt w tamtym okresie miały tanie wina. Duże ilości tego taniego wina nawet.

Grz: A tak poza wywiadem, to chciałem kolegom przypomnieć, że już dawno nie piliśmy taniego wina.

Grb: To trzeba z tym coś zrobić.

Gru: Ej, niech to w wywiadzie też zostanie! Każdy z nas jest urodzonym keeperem!

Grz: To jak z kinową wersją Wiedźmina. Nota bene – bardzo niedobry film. Niedobrzy ludzie tam grają.

Gru: Brodski rządzi.

Grz: No i właśnie. Pełno jest na świecie niedobrych ludzi i nasz zespół powstał po to, by z nimi walczyć. Żeby walczyć z Niedobrem.

A jaki film wam się najbardziej podoba?

Gru: „Głębokie gardło” – kultowa pozycja połowy lat 70-tych. Po prostu wywarła wrażenie na naszej młodzieńczej psychice i tak zostało do dzisiaj. (śmiech)

Grb: To może tyle w tej kwestii.

Czy nazwalibyście się obywatelami świata?

Grb: Trzeciego świata.

Gru: Tak, jesteśmy tak postrzegani przez znajomych.

Dobra. Jak wyglądają wasze najbliższe plany?

Grz: Nagraliśmy teraz wokale do naszych nowych kawałków i będziemy na komputerze robić sami taki, może nawet nie demo materiał, a dla siebie być może. I jak wyjdzie sensownie, to dalej puścimy, a jak nie wyjdzie sensownie, to nie puścimy i będziemy sami tego słuchać.

Grb: Ale na pewno coś się będzie działo.

Grabarz! Kochanieńki, właśnie sobie przypomniałem. Słyszałem, że kiedyś udzielałeś się w projekcie tanecznym…

Grb: No co ty? Masz to? Znalazłeś? Masz przy sobie? Kiedyś eee… po prostu… to była taka fascynacja… która dała wyraz, po prostu… w pewnym projekcie… który zaowocował wspaniałym utworem „Put Your Hands On Your Balls” (śmiechy)

Grz: Co?!!!

Grb: Tak. Nie mówiłem wam nigdy. „Everybody on the Dance Floor” – to był tytuł projektu, singla itd. Inspiracją było sporo utworów, ale dla powstania tego właśnie wspaniałego, wielkopomnego dzieła dodajmy, był utwór, który pojawił się znikąd na moje kasecie Paradise Lost na drugiej stronie. Był to utwór „O dziewczyno moja” nagrany przez tego oto pana (wskazując na mnie – przyp. Emanuel)

Gru: Tego pana nie wciągaj do wywiadu.

Możesz mnie podać!

Grb: To sobie dopiszesz he, he, he.

Jakie są wasze ulubione zespoły?

Gru: Korn, P.O.D. Papa Roach, nowa świetna muzyka, płynąca prosto z serca Ameryki Północnej. (śmiechy)

Grz: Ja lubię Johnnego Casha.

Grb: Ja miałem Dolly Parton, ale mama mi wykasowała.

BD: To ja miałem powiedzieć! (śmiechy)

A czy słuchacie trochę heavy metalu?

Grb: Pewnie. Na próbach. (śmiechy)

Czy prawdziwe są pogłoski, że zamierzacie przestawić się i zacząć grać bardziej deathowo?

Grz: Raczej bardziej grindowo, jak BLOOD! (śmiechy) Ale najpierw Grabarz musi się nauczyć grać blasty.

Gru: Pozdrawiamy chłopaków z Dead Infection, którego już co prawda nie ma.

Grz: To będzie taka muzyka grindowo-jazzowa. Właśnie w tych okolicach.

Jak nazwiecie własny styl?

Grz: Wiesz, ja nie wiem. Bo tu jest i Rock'N'Roll, i trochę zimnofalowe trendy, trochę takiego czegoś co gra The Cure, Joy Division, w takich tempach, tyle, że gramy to wszystko ostro.

Gru: Wychodzi trochę jak Slayer, Morbid Angel i Cannibal Corpse.

OK. Czy jest coś, co chcielibyście przekazać odwiedzającym Metal Centre, a o co nie zapytałem?

Grz: Ja chciałem powiedzieć. Nagraliśmy film, w którym występuje dużo pięknych kobiecych stóp. I ten film ukaże się w europejskich kinach już wkrótce… Muzykę skomponował Coup de Grace.

Gru: A ja chcę powiedzieć: Jesus loves you!

Grb: Piss and love.

Grz: Pensylvania – the Garden State…

– Finito-


Powrót do góry