CURSED CARNIVAL – Wywiad z Marcinem

CURSED CARNIVAL – było o nich już wiele w internetowej prasie, jednak po przestudiowaniu innych wywiadów, ułożyłem zestaw pytań, które nie zostały dla Marcina “Chaosa” zadane, a które przydałoby się zadać. Będzie nie tylko o kapeli I metalu, ale również o sprawach osobistych. Wywiad jest dość długi, zatem wytrwałych – zapraszam do lektury.

Siemanko! Nie będę pytać o powstanie kapeli itp. gdyż takie cuda można zawsze wyczytać w biografii, bądź tez innych wywiadach, a tych widziałem już kilka mieliście, hehe. Zatem zaczniemy rozmowę od Twoich obecnych odczuć odnośnie waszej płyty „Taste the Fear”, gdyż minęło już trochę czasu od jej wydania. Jak się zapatrujesz aktualnie na tą pozycję?

Siemana! Tak, rzeczywiście minęło już trochę czasu od kiedy światło dzienne ujrzała nasza debiutancka płyta i mogę już na pewno w jakiś tam sposób powiedzieć nieco więcej na temat tego wydawnictwa z własnej perspektywy tych kilku miesięcy. Wiesz, w zasadzie dalej, nierzadko do niej wracam, nie mam jakiś większych zastrzeżeń co do brzmienia tego albumu czy kompozycyjnie kawałków, płyta ta jest bardzo ważnym dla zespołu podsumowaniem okresu prawie 3-letniego i w czasie, gdy nagrywaliśmy „Taste the Fear” właśnie taką dokładnie płytę planowaliśmy nagrać i jesteśmy z niej zadowoleni. Jedyne, czego jednak nie mogę sobie wybaczyć to tego, że w studiu nagraliśmy kawałki jakieś 1,5 razy wolniej od tego jak walimy je na koncertach i na próbach, bo wydawało się nam, że będą one bardziej czytelne i klarowniejsze. To był chyba jednak błąd, szybsze wersje naszego materiału, patrząc z perspektywy czasu, jednak bardziej mi się podobają. Ale ogólnie, tak jak mówię, z płyty jesteśmy zadowoleni, nie mamy poczucia, że coś spierdoliliśmy w studiu, czy odwaliliśmy jakaś rzecz na szybko. Nagranie tej płyty było naszym największym marzeniem, dlatego też zależało nam na tym, żeby niczego nie popsuć w czasie sesji nagraniowej. Nawet nie piliśmy za dużo w czasie nagrań hehe jak nagrywaliśmy swojej partie.

No wiadomo – szybciej, znaczy z większą mocą i kopniakiem, hehe. Kolejne ważne pytanie, które chodzi mi po głowie od samego początku kontaktu z Waszym CD – dlaczego koncept-album? Nie sądzicie, że to dość nowatorska akcja jak na thrash metalowy band?

Pomysł koncept-albumu narodził się w naszych głowach na długo przed wejściem do studia. Jest to na pewno dość nowatorski zabieg, wśród kapel thrash-metalowych dość rzadko raczej spotykany, ale my akurat tym faktem się raczej nie przejmowaliśmy. Wiesz, u nas jest od zawsze tak, że podstawą naszego działania jest szczere do bólu tworzenie tego czego się kocha, począwszy od dźwięków w sali prób, tekstów na potarganych kartach papierów, a kończąc właśnie na grafice i jednolitym koncepcie całej płyty. Chcieliśmy opowiedzieć parę historii przez pryzmat motywu przewodniego, jakim jest strach, towarzyszący niestety ludziom w różnych aspektach ich życia. Dla nas teksty są tak samo ważne jak muzyka, nie wyobrażam sobie by te dwa aspekty działalności carnivali nie współgrałyby ze sobą na tym samym poziomie. No i tak po prostu wyszło… sama okładka jest też oczywiście metaforą i odnosi się to teorii motywu strachu zawartej na płycie. Powoli zaczęliśmy pracować nad drugą płytą i tutaj także wszyscy zgodziliśmy się co do tego, że będzie także i tym razem koncept-album, jednak już o całkowicie innej tematyce. Jednym słowem Dawid, robimy w zespole, to co chcemy od siebie osiągnąć i nie patrzymy na inne rzeczy, a jeśli spodoba się to innym, to będzie to najlepsza rzecz jaką ten zespół może spotkać. W sumie taka nasza pieprzona Carnivalowa filozofia, hehe.

Rozumiem w stu procentach. Oki, skąd inspiracja na teksty i kto się nimi zajmuje?

Może to i zabrzmi dość banalnie, ale inspiracją dla tekstów było tylko i wyłącznie życie. 70% liryków, jakie znalazły się na płycie to prawdziwe, niestety historie z naszego, jak i naszych najbliższych życia. Chcieliśmy je dlatego opowiedzieć, ale nie dlatego, żeby pokazać jak to czasem w życiu jest przejebane i człowiek włączy z ciągłym strachem. Otóż nie! Chcieliśmy sprowokować słuchaczy i przy okazji siebie samych, do stwierdzenia, że zawsze z taki strachem czy bólem warto walczyć i że często się to udaje. Inspiracjami do tekstów były zarówno wypadki, choroby, porażki zawodowe czy nawet miłosne, czy po prostu opisywane życie dnia codziennego. Ale spokojnie, nie znaczy to, że całą płyta jest jakaś smutna i dobijająca hehe. Jest na niej parę także rock'n'rollowych liryków, jak choćby ten o nas samych w „Cursed Carnival”, czy o zapieprzaniu furą po mieście w „Stop the Traffic Lights”. Teksty piszemy w zespole ja i Kamil (nasz wokalista) i myślę, że dosyć fajnie się dogrywamy, raczej nie ma nigdy kłótni, tylko wzajemna współpraca.

I bardzo dobrze. Zawsze byłem zdania, że dobra muza mająca kiepskie teksty nie jest już dobra, hehe. Opowiedz nam o gustach muzycznych Twoim i twoich kumpli z kapeli. Pisząc nowy materiał nie różnicie się zbytnio w zdaniach co do tego jak powinny wyglądać i brzmieć kompozycje?

No i trafiłeś tutaj w bardzo czuły punkt u nas w zespole Ci powiem hehe. To co słyszymy na naszym debiucie „Taste the Fear” to jest w ogóle dla mnie totalna masakra, że udało nam się to tak fajnie wszystko pogodzić i zgrać, żeby to spójnie wszystko wyglądało. U nas w zespole bowiem każdy słucha czego innego, no może poza twórczością Nevermore'a, którego każdy z nas po prostu ubóstwia. Ja na przykład to przede wszystkim Megadeth, ale też i techniczny death-metal, Rusty (drugi gitarnik) to z kolei taki nasz heavy-metalowy człowiek odpowiedzialny za te wszystkie melodie na albumie, bowiem lubi tego typu zespoły. Hehe, no ale Annihilatora lubi najbardziej, i tutaj ja się akurat cieszę,bo przynosi dlatego fajne riffy na próby hehe. Kamil to z kolei wielki fan Down'a, lecz także i progresywnego oblicza ciężkiego grania, pod szyldem choćby Dream Theater. Paweł (perkusista) to Przede wszystkim Raise Hell, Cradle of Filth, a Piotrek (nasz nowy basista) to już ewidentnie Marduk, Immortal, Satyricon i tego typu klimaty. Baaaaa, u nas się wszystkiego osłucha w zespole, chłopaki uwielbiają polski hip hop niektórych wykonawców, ja np. kocham Madonnę i Michalea Jacksona. NIe no jazda jest. Że my się jeszcze nie zabiliśmy na próbach, hehe.

No to szczerze Ci powiem, że cuda tam macie, hehe. Nie wiem jak wy się tam zebraliście, no ale….nie ma co się rozwarstwiać na takie szczególiki- ważne,że się zgrywacie i wychodzi Wam to zajebiście. Oderwiemy się jednak na chwilę od CURSED CARNIVAL. Opowiedz nam o swoim solowym projekcie, bo to też ciekawy temat.

Haaaaaaaaaa, zaskokujesz mnie dziś Dawid, pozytywnie po raz kolejny hehe. Mój projekt, czyli znany bardzo niewielu osobom jako „Chaos's Dream Thirteen” to takie nieco spokojniejsze moje oblicze. Niestety na razie mam tylko i wyłącznie bardzo słabej jakości nagrania demo, a kawałki do zaledwie wersje robocze, które jednak jakiś obraz tam tego co chcę robić dają. Dlaczego powołałem do życia „CHD13”? Czasem po prostu mam takie momenty, że lubię sobie odpocząć od tego całego pierdolonego metalowego hałasu hehe, biorę bardzo późno w nocy do ręki gitarę i tak wychodzi mi potem, co można usłyszeć w moim projekcie. Tak naprawdę mam do tej pory bardzo podziemne demko, ale w przyszłość bardzo chcę to nagrać już profesjonalnie, z samplami orkiestrowymi i z ogromną ilością różnych ścieżek gitar i solówek. Strasznie lubię takie rzeczy. No ale wiesz, to tylko takie moje marzenia… no ale są one po to w końcu, żeby je spełniać w przyszłości prawda, hehe?

Prawda absolutna szefie. Co zatem jest ważniejsze? Działanie solo, czy CC?

Zdecydowanie Cursed Carnival! To pieprzony rock'n'roll, a to kocham najbardziej hehe!

To powiedz nam teraz co na co dzień? Czym zajmuje się każdy z Was? Praca, szkoła, uczelnia?

Na co dzień praca, praca i jeszcze raz praca. Jesteśmy pierdolona kapela pieprzonych magistrów już, i teraz trzeba już zapieprzać ostro, żeby właśnie choćby moc pozwolić sobie na granie na jakimś tam poziomie w takim Cursed Carnival. Ja uczę angielskiego na przykład dzieci, mega mi ta praca sprawia przyjemność. Tyle w temacie hehe. Wiesz, tak na prawdę, jeśli chcesz mieć kasę choćby na zajebisty sprzęt do zespołu, taki żeby to na prawdę świetnie hulało, no to jednak musisz ruszyć dupę i na to zarobić. My cieszymy się, ze mamy prace, bo teraz u nas w kraju to jest po prostu jakaś jedna wielka masakra, ze młodzi ludzie muszę spieprzać za chlebem do innych krajów, bo za normalna kasę w Polsce dostać to często jak trafić się ziarno ślepej kurze. Dlatego tez na drugiej płycie zrobimy sobie tekstowo taki trochę polski „Rust in Peace” i zahaczymy na pewno o politykę, bo tak jak mowie jakaś masakra teraz u nas jest.

Po raz kolejny muszę się z Tobą zgodzić panie Marcinie. Dobrze, wrócę jeszcze do tego co się kręci w Waszych odtwarzaczach CD. Skąd czerpiecie z kapelą ogólnie inspiracje da się dowiedzieć choćby z Waszego myspace i tego co już dziś mi powiedziałeś…opowiedz nam lepiej czym się jarasz ostatnimi czasy, a czym chłopaki.

A powiem Ci, ze ja ostatnio słucham w aucie już od ponad pól roku irlandzkich rockowców z THE ANSWER, kocham ta kapele, jestem nią totalnie zauroczony! Takiego kopa od wielu lat szukałem na polach rock'n'rollowego grania, na prawdę brakowało takiego zespołu uważam. The Answer doskonale zaspokoili mój apetyt i mogę Ci z pewnością ich polecić, nawet jeśli nie lubisz takiej muzy, bo na prawdę jest bardzo zaraźliwa, powaga hehe 🙂 A co reszta słucha teraz? Hmmm, Kamil wiem ze jarał się ostatnio nowym HEATHEN, a Rusty Immortalem. Reszta to nawet nie wiem… ja jaram się The Answer i tyle hehe!

Nowy IMMORTAL jest zajebisty, więc się nie dziwię, a co do HEATHEN to nie zdążyłem jeszcze obadać. THE ANSWER mówisz? Sprawdzę, sprawdzę skoro tak polecasz, hehe. Skoro już w temacie płyt – minął rok 2009, więc jak tradycja stara każe – zrób nam mini podsumowanie tego roku – co Ci się podobało z płyt, wydarzeń I koncertów, a co Cie najbardziej wkurwiło I zdegustowało?

OK, bardzo chętnie! Mnie bardzo pozytywnie zaskoczył nowy album Megadeth i Slayera, tez bardzo często goszczą w moim odtwarzaczu. Oczywiście wspomniany The Answer i płyta „Everyday Demons”. Ponadto nowy Marduk, bowiem skromnie powiem, ze tym co zrobili na „Wormwood” totalnie mnie rozjebali! Do tego nowy Lost Soul, kocham takie płyty! Z koncertów to bardzo uszczęśliwiła mnie zeszłoroczna edycja BRUTAL ASSAULT, jako całość, ale także OPETH w warszawskiej Stodole, bardzo przezajebisty gig chłopaki dali. Z wydarzeń to zdecydowanie wiadomość o tym, ze Wielka Czwórką zagra na jednej scenie w stolicy. Totalny mega cios! Żadna wiadomość nie wywołała w zeszłym roku u mnie takiego spontanicznego krzyku, jak właśnie ta, kiedy ja pierwszy raz przeczytałem. Śmierć basisty Evile Mike'a Alexandra'a…tak, to było bardzo smutne i przybiło mnie…to także i chyba tyle, nic mi nie przychodzi więcej do głowy…

Brutal Assault co roku mnie zabija – pozytywnie oczywiście, kocham ten festiwal, jeżdżę już od kilku lat i w 2010 także nie ominę. No śmierć Mike'a była nie miłą niespodzianką, sam widziałem go dwa razy na żywca, więc ciężko wyobrazić sobie teraz EVILE bez niego… Jednak nie ma co popadać w melancholię,więc lecimy dalej. Łapiecie się, czy też można rzec – pomagacie w organizacji Thrash Metal Mania Festiwal wraz z chłopakami z War-Saw. Jak Twoim zdaniem będzie to wyglądać I jaką rolę ma dokładnie spełnić ten koncert?

To ze taki koncert w ogóle jak Thrash Metal Mania się odbędzie jet czymś fantastycznym! Pierwszy raz na jednej scenie zespoły z tzw. nowej fali thrashu w Polsce (zresztą jak zwal, tak zwal, każda z tych kapel jednak się od siebie rożni) i mam nadzieje, ze przede wszystkim dopisze frekwencja, bowiem myślę, ze naprawdę warto przyjść 1 maja do zabrzańskiego CK Wiatrak, żeby zobaczyć, co tez „młodzież thrashowa” potrafi pokazać. Na festiwalu będzie tam parę na prawdę wyśmienitych zespołów, ja bardzo się ciesze, ze spotkamy się na miejscu z tymi chłopakami i wreszcie będzie okazja pogadać jak ludzie przy wódce, a nie tylko poprzez e-maile czy fora internetowe. Zadaniem tego wydarzenia jest przede wszystkim pokaźnie polskim metalowym maniakom, ze podziemie thrashowe już nie jest tym samym co jeszcze 5 lat temu i teraz trzyma się bardzo dzielnie i przezywa swoisty renesans i dlatego warto się zapoznać z twórczością grających ten styl metalowy zespołów. Ja mam nadzieje, ze po tym koncercie zrobi się jeszcze lepsze pole dla takiego grania u nas w kraju, że zespoły zaczną się w końcu na normalnych zasadach wspierać, a nie tylko deklarować swoje poparcie i pomoc na forach. Jednym słowem, choć wiem ze to dosyć marzycielskie słowa, mam nadziej, ze jakaś taka furtka do zainteresowania tego typu zespołami zostanie otwarta. W tym momencie szczególny podziękowania dla załogi War-saW i Taza, dzięki ogromne za wszystko!

Taz ma ostatnimi czasu ogólnie dużo dobrych pomysłów – co się chwali. Najpierw składanka z polskim podziemiem thrashowym, a teraz to. No no no, ciekawe jak się to potoczy. A właśnie! Powiedz nam jak oceniasz aktualnie kondycję polskiej sceny (nie tylko thrashowej) ? I bez ziomalstwa dla żadnej kapeli poproszę, hehe.

Hmmm to jest trudne pytanie, na prawdę trudne. Bo z jednej strony należałoby się cieszyć z sukcesów Behemotha, oczywiście dalej Vadera (choć tutaj pewnie wielu się ze mną nie zgodzi), mamy teraz nowe, świetne płyty Lost Soul i Traumy, jak zawsze Hate potrafi mnie bardzo porządnie przywołać do porządku, do tego Vesania, która bardzo cenie. Z drugiej strony, no właśnie… a gdzie kapele thrashowe? Popatrz, tak na prawdę mamy bardzo znany w kraju Virgin Snatch i potem długo nic. Bo przecież Horrorscope i np. The No-Mads, to jednak inna polka, jeśli chodzi o popularność w całym kraju, choć zespoły te od lat trzymaj bardzo wysoki poziom. Ale co z reszta zespołów tego typu w kraju? To nie jest tak, ze takich brakuje na dobrym poziomie, bo to bzdura, w ostatnich latach jest na prawdę w czym wybierać. Ciężko mi się teraz wypowiedzieć, dlaczego tak sprawa wygląda. Wiesz, u nas w kraju już od dawna przyjęło się powiedzenie, ze „Polska death i black metalem stoi”. No ale popatrz choćby na kapele grindowe u nas, heavy metalowe, czy wlanie thrash metalowe… prezentują nierzadko znakomity poziom, ale jednak promotorzy nie wyciągają w ich stronę rak, jakby mogło się wydawać, ze będą. Cóż, właśnie po pt organizowany jest miedzy innymi Thrash Metal Mania. Żeby pokazać co niektórym, ze jednak mogą się trochę mylić i Polska takim pieprzonym thrash metalem tez całkiem niezłe stoi, hehe.

Ale to fakt chłopie…niestety, ale fakt. Black i death to dominujące aktualnie gatunki w Polsce, a że większość z nich to garażowe łojenie, z którym nieraz nie powinni wychodzić na scenę to już inny temat. Ludzie nie szukają jakoś niczego nowego i wciąż myślą, że wystarczy ponapierdalac 4/4 z blastami i jednostajnym growlem, by coś zdziałać. Tak nie jest. Aktualnie mnie np, najbardziej cieszy rosnąca u nas liczba kapel thrash i deathcorowych, bo jest tego mało, a to na prawdę zajebista muza. W tym temacie pytanko – ciężko załatwiać koncerty w Polsce? Jak to powinno wyglądać Twoim zdaniem?

Niestety z organizacja koncertów w Polsce nie jest za kolorowo, zwłaszcza jeśli chodzi tutaj o zespoły, takie jak Cursed Carnival. Nierzadko kluby najzwyczajniej w świecie nie chcą takich koncertów dla takich zespołów organizować, bo z góry od razu boja się start i kolko się zamyka. Rzecz oczywiście zrozumiała, ale z drugiej strony, dlaczego by nie spróbować i rozreklamować to szerzej wspólnymi silami. Z naszego doświadczenia nie raz mieliśmy tak, ze tam gdzie udało się już coś zorganizować, to właściciele klubów byli bardzo zadowoleni, zarówno z frekwencji, ale oczywiście i z w tym wypadku i z zysków. Wiesz, ja uważam ze to powinno się odbywać na pomocy z obydwu stron – klubu i zespołu – właśnie w promocji takich gigów. Klub reklamuje o siebie taki gig, zespól dba o to, żeby info okazało się w mediach internetowych, czy jeszcze lepiej radia i tv, do tego plakaty na mieście, duża ilość podstawą, zwykle kserówki duże. No i przede wszystkim wiara właścicieli klubów że się uda. Nie skreślajcie od razu takich zespołów na wstępie przez to że są jeszcze mało znane. Zresztą zawsze można pomoc takim zespołom, podpinając ich jako support czy support supportu, hehe w takim klubie przy innym koncercie. Ale nie od razu – „nara, nie znam Ce i tego co grasz, wiec wyjazd!”. nam np. w carnivalach strasznie zawsze zależy na gigach, bo jest to nasz żywioł, totalnie kochamy występy przed publicznością…no ale nie zawsze niestety się to udaje zorganizować.

Nie zmęczony jeszcze? Mam chyba jeszcze z dwa pytania

Szczerze to trochę jestem, bo dziś dużo miałem pracy, ale wiesz… lobię wywiady, hehe. Dwa pytanka jeszcze mogą być, milo się z Tobą mi gawędzi.

Miło mi, hehe. Jak wygląda sposób promocji waszej kapeli? Tylko online I tylko w Polsce, czy też lecicie z tym dalej I kombinujecie poza granicami kraju?

Na razie wyglądało to tak, ze tylko online i w kraju. Wiesz, sporo wywiadów, recenzje, no i koncerty, choć tych mogłoby być więcej, dlatego zawsze szukamy nowych miejsc do grania gigów. Teraz na początku marca jedziemy do Wroclawia odebrać nowe, nieco zmienione płyty z naszym debiutem i te zamierzamy już puścić dalej i zacząć już taka normalną i większą promocje – zarówno rozsyłając do wytworni, krajowych i zagranicznych, jak i magazynów czy agencji koncertowych. Do tego internet cały czas, to także podstawa. Wiem jak to brzmi, te wysłanie po wytwórniach i tak dalej. Ale jak nie spróbujemy to nie będziemy wiedzieć czy się uda, nie ma innego wyjścia. Dla nas znalezienie fajnej wytworni, która zaopiekowała by się nami i promocją, byłoby czymś niesamowitym i spełnieniem kolejnego marzenia, które sobie kiedyś wpisaliśmy do swoich serc. Cały czas kochamy to co robimy, wiec próbujemy dalej ciągnąc ten wózek, któremu na imię Cursed pieprzony Carnival, hehe.

Opowiedz nam o planach na najbliższą przyszłość I już zostawiam Cię w spokoju.

Plan mamy teraz bardzo wydawać by się mogło prosty, przynajmniej tak wygląda na papierze, bo na żywo oczywiście do zrealizowani będzie bardzo trudny. Na początku marca lecimy do Wrocławia po odbiór płyt, wysyłamy do rożnego rodzaju wytworni, magazynów, promotorów, agencji i czekam na odzewie. No i koncertujemy… dla tych wszystkich niesamowity ludzi, którzy przychodzą na nasze koncerty, zawsze warto jest grac, i to zarówno wtedy gdy przychodzi was 30stu czy ponad 300stu jak ostatnio. Jesteście kurwa nie-są-mo-wi-ci! I za to, w imieniu całego zespołu w tym miejscu dziękujemy!

Dzięki za rozmowę Marcinie i do zobaczenia na browcu na jakimś koncercie, albo na Brutalu w sierpniu, hehe. Dzięki za wywiad i poświęcony czas!

Zdjęcia zaczerpnięte z MySpace zespołu


Powrót do góry